Reklama

Jedenastka pierwszej części sezonu Premier League 2022/2023

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

17 listopada 2022, 09:38 • 12 min czytania 9 komentarzy

To dość niestandardowa sytuacja, bo jest listopad, a my mamy idealną okazję na pierwsze podsumowania sezonu Premier League. Zwykle bywało tak, że trudno było znaleźć choć chwilę przerwy na to, żeby odetchnąć od wydarzeń na angielskich boiskach. Tym razem jest inaczej, a zawdzięczamy to wszystko mistrzostwom świata w Katarze, które startują lada dzień. Najlepsza liga świata wróci więc dopiero na Boże Narodzenie. Dlatego wykorzystamy ten moment, aby przedstawić naszą jedenastkę pierwszej części sezonu, czy też jesieni w Premier League. 

Jedenastka pierwszej części sezonu Premier League 2022/2023

Część wyborów była oczywista, część była niezwykle trudna. Na niektóre pozycje było po kilku murowanych kandydatów, ale tylko jedno wolne miejsce, dlatego w naszym zestawieniu zabraknie z pewnością kilku poważnych nazwisk. Ale cóż, taki jest urok tego typu jedenastek. Co złego to nie my.

Jedenastka pierwszej części sezonu Premier League

Dean Henderson (Nottingham Forest)

I niestety od razu zaczynamy z grubej rury, bo od pozycji, która zapewne wzbudzi najwięcej kontrowersji. W tym miejscu kandydatów było najwięcej, więc wybrać było najtrudniej. Było kilka mocnych kandydatur i spokojnie można by było wybrać którąś z nich i dałoby się ją obronić. My stawiamy na Deana Hendersona z kilku powodów.

Przede wszystkim chodzi tutaj o wpływ, jaki Anglik ma na swoją drużynę. Oczywiście, Nottingham straciło w tym sezonie aż 30 bramek i wszystkie wpuścił właśnie Henderson, ale mogło być zdecydowanie gorzej. Podopieczni Steve’a Coopera wciąż są jedną z najgorszych drużyn w lidze, ale jeszcze do niedawna byli tą najgorszą. Udało im się jednak wygrzebać z dna i dziś są już tylko o punkt od bezpiecznej strefy. A spora w tym zasługa właśnie bramkarza wypożyczonego z Manchesteru United.

Reklama

Obronił on w tym sezonie aż 53 strzały, co jest drugim najlepszym wynikiem w lidze. Więcej ma tylko David Raya z Brentford (64). Do tego Henderson obronił  jeszcze trzy rzuty karne i to strzelane nie przez byle kogo, bo przez Harry’ego Kane’a, Wilfrieda Zahę i Declana Rice’a. Bez niego naprawdę Nottingham już dziś mogłoby powoli planować sobie przyszły sezon na poziomie Championship. A tak? Mogą jeszcze utrzymać się przy życiu.

Lisandro Martinez (Manchester United)

Nominacja dla tego zawodnika również nie była zbyt oczywista. Ogółem do bloku obronnego było w zasadzie dwóch murowanych kandydatów, którzy zostaną opisani dalej, ale na ostatnie miejsce w naszym trzyosobowym składzie defensywy można było wybrać co najmniej kilku zawodników. Postawiliśmy na Lisandro Martineza, który całkowicie odmienił grę obronną Manchesteru United i jest całkowitym przeciwieństwem Harry’ego Maguire’a, który był symbolem marazmu Czerwonych Diabłów w ostatnich latach.

Przede wszystkim Martinez okazał się być kimś zupełnie innym niż większość przewidywała. Nieprzychylni Manchesterowi United kibice naśmiewali się przede wszystkim z jego niskiego wzrostu (175 cm), który stał się inspiracją wielu memów. Próbowano z tego zrobić najsłabszy punkt Argentyńczyka, ale ostatecznie okazało się, że wcale mu to nadzwyczajnie nie przeszkadza w skutecznej grze. Znów, podobnie jak w przypadku Hendersona, odwołujemy się do tego, jak wielki wpływ na grę swojej drużyny ma zawodnik. Oczywiście, trudno powiedzieć, żeby drużyna Erika ten Haga nagle stała się jakimś monolitem w defensywie, ale na pewno wygląda to znacznie lepiej niż w poprzednim sezonie.

Martinez przede wszystkim jest lewonożny i świetnie operuje piłką, więc idealnie pasuje do stylu preferowanego przez ten Haga. W końcu współpracowali już wcześniej w Ajaxie i to sam Holender był inicjatorem transferu 24-latka na Old Trafford. Nowy stoper Manchesteru United gra też często agresywnie, na granicy faulu, ale w jego przypadku można to rozpatrywać raczej w kategoriach atutu, bo zwykle robi to dość rozsądnie. Jest także ważny jeżeli chodzi o aspekt motywacyjny zespołu. W trakcie meczów często widać, jak nakręca kolegów i nimi dyryguje. Dimityr Berbatow porównał go nawet ostatnio do Nemanji Vidica. Czy słusznie? Na pewno nie przypomina go pod względem postury.

Reklama

William Saliba (Arsenal)

W tym miejscu sytuacja wyglądała zupełnie inaczej niż w przypadku bramkarza czy pierwszego z obrońców. William Saliba jest jednym z pewniaków naszej jedenastki, który po prostu musiał się w niej znaleźć. 21-letni obrońca to na pewno jedno z największych, o ile nie największe odkrycie tego sezonu. Absolutny lider bloku defensywnego Arsenalu, który jest najlepszy w lidze obok tego z Newcastle.

Idealnie wpisał się w plan taktyczny Mikela Artety, bo świetnie operuje piłką i nie ma najmniejszego problemu z jej rozgrywaniem. Do tego jest solidny w defensywie i nie popełnia zbyt wielu błędów, jak chociażby grający zwykle u jego boku Gabriel. Jest silny, szybki i przede wszystkim pewny siebie, co od razu przywołuje podobieństwa do Virgila van Dijka z jego najlepszych lat.

Zdaje się, że jest to obrońca niemal kompletny. Póki co jeszcze bardzo młody, ale gdy nabierze doświadczenia, naprawdę może stać się najlepszym obrońcą Premier League na lata. Na pewno będzie kimś takim w Arsenalu, który bardzo długo czekał na opanowanie sytuacji w obronie, bo dotychczas gra tej formacji bardzo mocno kulała. Dzięki Salibie sytuacja zmieniła się o 180 stopni.

Kieran Trippier (Newcastle United)

Kolejny pewniak po Williamie Salibie. Kapitan, mózg, serce i płuca Newcastle United. Prawdopodobnie najważniejszy zawodnik drużyny Eddiego Howe’a, choć na pewno wciąż niedoceniany. Jego styczniowy transfer z Atletico Madryt przeszedł trochę bez echa, ale był to jeden z pierwszych wielkich ruchów saudyjskich właścicieli klubu z północno-wschodniej Anglii. I okazał się strzałem w dziesiątkę.

W Atletico również go nie doceniano. Przylepiono mu łatkę jednego z najbardziej przereklamowanych zawodników, choć raczej nie do końca sobie na to zasłużył. Może i nie potrafił pokazać pełni swojego potencjału, ale zagrał wiele dobrych meczów w barwach Rojiblancos. Jego powrót do Anglii nie był wcale wielkim wydarzeniem, ale ostatecznie się takim okazał. Trippier to dziś jeden z najlepszych prawych obrońców/wahadłowych w całej Premier League. W zasadzie jedynym zawodnikiem, który może się z nim równać w tym sezonie na tej pozycji jest Reece James, ale ten odniósł ostatnio kontuzje. Dlatego też obrońca Newcastle zastąpi go prawdopodobnie w pierwszym składzie reprezentacji Anglii na mundialu w Katarze.

Trippier świetnie radzi sobie w obronie, jak cała formacja defensywna Newcastle, która dała sobie strzelić tylko 11 bramek i jest najlepsza pod tym względem obok Arsenalu. Do tego Anglik dokłada jeszcze liczby. W 15 kolejkach zdobył jedną bramkę i zaliczył trzy asysty. Wykonuje niemal wszystkie stałe fragmenty gry i napędza akcje ofensywne Srok. Jest jednym z najbardziej kreatywnych zawodników w całej lidze. Ma drugi największy współczynnik oczekiwanych asyst i zagrań w pole karne. Nie mogło zabraknąć dla niego miejsca w naszej jedenastce.

Leandro Trossard (Brighton & Hove Albion)

Ta kandydatura również nie była oczywista, bo można było postawić na kilku innych zawodników. Ale znów – jest to najważniejszy członek swojej drużyny. Bez niego Brighton miałoby spory problem, bo Belg kreuje najwięcej sytuacji bramkowych i oddaje najwięcej strzałów. Jest motorem napędowym ofensywy zespołu Roberto De Zerbiego.

Trossard zdobył już w tym sezonie siedem bramek i dołożył do tego dwie asysty. W dodatku strzela gole w meczach z tymi najsilniejszymi drużynami, bo pamiętamy doskonale jego hat-tricka w meczu z Liverpoolem. Może obrona The Reds jest daleka od ideału, ale jednak trzeba to zaliczyć do wielkich wyczynów. Poza tym Belg potrafił strzelić Manchesterowi City czy Chelsea.

Jest prawdziwą zmorą dla obrońców, bo doskonale radzi sobie w pojedynkach jeden na jednego. Wciąż nie może się pozbyć łatki “jeźdźca bez głowy”, ale w tym sezonie naprawdę daj konkrety i trudno wyobrazić sobie ekipę Mew bez niego.

Martin Odegaard (Arsenal)

Kolejny kluczowy zawodnik Arsenalu w tym zestawieniu. Jeden z głównych architektów wielkiego sukcesu drużyny Mikela Artety, jakim jest na pewno pozycja lidera Premier League po 15 kolejkach i to z aż pięciopunktową przewagą nad Manchesterem City. Przed sezonem spodziewano się, że Kanonierzy mogą zrobić znaczny krok do przodu, ale ci zrobili zdecydowanie więcej.

Odegaard to mózg Arsenalu, przez który przechodzi większość piłek w akcjach ofensywnych. Norweg jest cały czas pod grą, świetnie orientuje się na placu gry i oczywiście potrafi doskonale podać. Jako jego największy mankament wskazywano zawsze brak liczb. Oczekiwani od niego przede wszystkim asyst, ale tego nie było. Teraz też pod tym względem nie jest kolorowo, bo kapitan Kanonierów ma ich tylko dwie, ale za to może się pochwalić aż sześcioma trafieniami.

Jego wpływ na grę Arsenalu jest nieoceniony i był już w zeszłym sezonie, ale dopiero teraz Norweg wygląda, jakby naprawdę uwolnił pełnię swojego potencjału, którego ma przecież sporo. Oby po mundialu omijały go kontuzje i wtedy naprawdę może poprowadzić swój zespół do czegoś wielkiego.

Kevin De Bruyne (Manchester City)

Tutaj w zasadzie nie trzeba zbyt wiele pisać, bo od kilku sezonów nic się nie zmienia. Kevin De Bruyne to zdecydowanie najlepszy zawodnik w całej lidze i nie da się tego podważyć. Dlatego odkąd pamiętamy, Belg okupuje wszystkie tego typu zestawienia i dominuje niemal we wszystkich statystykach.

Ale przede wszystkim dominuje na boisku. Momentami zdaje się nawet, że z sezonu na sezon gra coraz lepiej. Na jego barkach oparta jest cała gra Manchesteru City i rzadko zdarza mu się zawodzić. Potrafi zachwycić podaniami, których inni za nic w świecie nie potrafili by powtórzyć. W zasadzie po każdym meczu, w którym bierze udział media społecznościowe obiegają nagrania z jakimś jego niezwykłym podaniem, po którego zobaczeniu można się tylko złapać za głowę.

W tej chwili Belg ma już na swoim koncie 10 asyst i trzy trafienia. Ma najwyższy współczynnik oczekiwanych asyst w całej lidze, najwięcej wykreowanych sytuacji oraz tak zwanych “big chances”. Po prostu dominator. A jego współpraca z Erlingiem Haalandem, to coś co na zawsze zapisze się w historii futbolu. Niezwykłe wyniki norweskiego napastnika nie byłyby aż tak efektowne, gdyby nie Kevin De Bruyne.

James Maddison (Leicester City)

To zawodnik z drugiej najniżej notowanej drużyny w cały zestawieniu, ale to raczej tylko potwierdza słuszność tego wyboru. Podobnie jak Dean Henderson w Nottingham, tak James Maddison w Leicester niesie całą drużynę na własnych barkach. Gdyby nie on, Brendan Rodgers prawdopodobnie już dawno byłby zwolniony, a Lisy okupowały by dno tabeli. W zasadzie Anglik odpowiada za wszystko co dobre w tej drużynie i nie ma co do tego żadnych wątpliwości.

Kiedy jest trudniejszy moment, to on bierze na siebie odpowiedzialność. Koledzy oddają mu kierownicę i błagają, żeby zrobił coś ekstra, bo może być źle. I Maddison często to robi. Zdobyć siedem bramek i zaliczyć cztery asysty w tak kiepsko grającej drużynie to naprawdę nie jest łatwa sztuka. A jemu to się udało. Niemal w każdym meczu gra fantastycznie i jest najlepszym graczem na boisku.

Maddison ma naprawdę ogromny potencjał i będziemy mocno zdziwieni jeżeli po tym sezonie nie odejdzie do lepszego klubu. Szczególnie, że w kilku czołowych drużynach Premier League potrzebują kogoś takiego.

Miguel Almiron (Newcastle United)

Jeżeli mielibyśmy wymienić jednego zawodnika w tym gronie, który zrobił największy progres, to byłby to właśnie on. Miguel Almiron sprawił, że nawet najbardziej wierzący w niego fani Newcastle są zdziwieni jego postawą. W poprzednich latach Paragwajczyk był postrzegany raczej jako jeden z największych niewypałów transferowych w historii klubu. Kolejni menedżerowie wypuszczali go na boisko, ale ten przechodził obok meczów. Był niewidoczny, zupełnie nie potrafił pomóc drużynie.

Już sam fakt, że Almiron ma teraz na swoim koncie tylko jedną bramkę mniej (8) niż we wszystkich poprzednich sezonach w Newcastle razem wziętych (9) mówi samo za siebie. Początek sezonu znów miał niemrawy i wydawało się, że wciąż nic z tego nie będzie. Można się było wtedy spodziewać, że to kolejny sezon, kiedy Paragwajczyk nie da od siebie nic ekstra i będzie tylko dodatkiem do składu.

Jednak Almiron wziął się w garść. Ostatnio został nawet piłkarzem października, co jest pierwszym tego typu wyróżnieniem w jego karierze na angielskich boiskach. W tym samym miesiącu nagrodę dla najlepszego trenera odebrał Eddie Howe. I właśnie to jest chyba główny architekt sukcesu Paragwajczyka. To właśnie nowy trener znalazł sposób, jak pomóc skrzydłowemu częściej zachowywać chłodną głowę i poprawić wykończenie.

Erling Haaland (Manchester City)

W tym miejscu, podobnie jak w przypadku Kevina De Bruyne, nie trzeba chyba nic pisać. O Norwegu powiedziano i napisano już wszystko. Początkowo spore grono obserwatorów angielskiej piłki miało co do niego wątpliwości, ale ten bardzo szybko je rozwiał. Wszedł zupełnie bez kompleksów do najlepszej ligi na świecie i przyćmił wszystkich tych, którzy rządzili w niej przez ostatnie lata.

Koronę króla strzelców w zasadzie można już mu nałożyć, bo trudno oczekiwać, że ktoś będzie go wstanie powstrzymać w strzelaniu kolejnych goli. No chyba, że kontuzje, ale miejmy nadzieję, że nie, bo byłoby to tylko ze stratą dla całej ligi. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś w historii Premier League miał na swoim koncie 18 bramek po 15 kolejkach. Jeszcze się nie zdarzyło, żeby ktoś skompletował aż trzy hat-tricki w pierwszych ośmiu meczach w Premier League. On tego wszystkiego dokonał, a na pewno nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

Najbardziej kuszące będzie dla niego to, żeby pobić rekord bramek zdobytych w jednym sezonie Premier League. W tej chwili należy on do Andy’ego Cole’a i Alana Shearera, którzy w latach 90. potrafili trafić 34 razy. Przy obecnej średniej Haalanda wydaje się, że może on zostać pobity zdecydowanie. Norweg udowodnił już, że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych.

Harry Kane (Tottenham)

Na koniec człowiek, którego w tym zestawieniu zabraknąć nie mogło i jest on stałym bywalcem tego typu zestawień. Anglik od lat utrzymuje się w czołówce najlepszych strzelców Premier League. Swobodnie można go już nazwać weteranem ligi, który nigdy nie zawodzi. Niech sam za siebie przemówi fakt, że w gablocie Kane’a stoją aż trzy statuetki dla króla strzelców, a obecny sezon jest już dziewiątym z rzędu, który zakończy z ponad 10 trafieniami na koncie.

W tej chwili Kane ma 12 bramek w swoim dorobku, a z pewnością jeszcze go powiększy. Jest jedynym zawodnikiem, który może próbować ścigać Erlinga Haalanda, choć to na pewno nie będzie łatwe. Patrząc jednak na obecną formę 29-latka można się po nim spodziewać wiele. Ale na plus Norwega zagra na pewno to, że nie jedzie na mundial w Katarze. Kapitan Tottenhamu jedzie i nie zamierza szybko z niego wracać.

O wpływie Kane’a na Tottenham w zasadzie nie ma się co rozwodzić. Już jest legendą tego klubu, choć sam to trochę nadszarpnął zeszłoroczną szarżą, którą przeprowadził w celu odejścia do Manchesteru City. Ostatecznie jego plany zostały brutalnie zniszczone przez właściciela klubu Daniela Levy’ego, więc na Etihad ściągnięto Erlinga Haalanda. Anglik przez całą sytuację nieco spokorniał i wydaje się, że odpuści sobie próbę kolejnego odejścia. Tym bardziej, że ma ogromne szanse na zostanie najlepszym strzelcem w historii Premier League. Obecnie traci do dzierżącego ten tytuł Alana Shearera 65 bramek.

Czytaj więcej o Premier League:

Fot. Newspix

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

9 komentarzy

Loading...