Reklama

Kamil Glik skazany za pobicie. „Zeznał, że wypił piwo. Żona, że wypił dwa”

redakcja

Autor:redakcja

25 października 2022, 09:14 • 11 min czytania 79 komentarzy

Wtorkowa prasa to przede wszystkim informacja „Faktu” o wyroku dla Kamila Glika. Defensor został skazany za pobicie turysty. Co ciekawe sam zainteresowany twierdzi, że takie rozwiązanie sprawy nie było konieczne i wystarczyłyby przeprosiny. Sąd uznał inaczej.

Kamil Glik skazany za pobicie. „Zeznał, że wypił piwo. Żona, że wypił dwa”

Sport

Mateusz Łęgowski o ostatnich miesiącach w swoim wykonaniu. I nie tylko.

Proszę powiedzieć, tak szczerze – czy 1,5 roku temu, oglądając Kacpra Kozłowskiego na Euro 2020, pojawiła się w głowie myśl, że następnym 19-latkiem z Pogoni, który zagra na wielkim turnieju, będzie pan?

– Przede wszystkim bardzo się cieszyłem, że Kacper tam jest i kibicowałem mu. Ale czy myślałem o sobie w podobnej roli? Chyba nie. Myślałem, że fajnie byłoby zagrać na Euro 2024, ale życie lubi zaskakiwać. I dawać szansę. Dlatego zdawałem sobie sprawę, że muszę być na wszystko przygotowany.

Jakiś wymarzony kierunek?

Reklama

– Na pewno chciałbym wrócić do Hiszpanii (Mateusz Łęgowski występował w drużynie U-19 Valencii – przyp. red.), ale przecież nie obraziłbym się na propozycję z Anglii (co ciekawe, już raz taką ofertę odrzucił. Wtedy zgłosił się do niego Manchester United, ale był już dogadany z Valencią – przyp. red.).

A gdybym spytał o cele na najbliższy czas?

– Stawać się lepszym po każdym treningu. Staram się z każdego wyciągać wnioski. Wiem, że to mi przyniesie profity, zresztą mam tego przykłady – powołanie do reprezentacji, gra w Pogoni w pierwszym składzie. 

Najlepsi w kolejce zdaniem „Sportu”.

Dante Stipica, który uchodzi za najlepszego bramkarza ekstraklasy, siedział ledwie na ławce. Jak się okazało, był to strzał w dziesiątkę szkoleniowca Pogoni, bo Klebaniuk został piłkarzem meczu w Warszawie. W krytycznym momencie, podobnie jak w pucharowym meczu z Rekordem Bielsko-Biała, obronił jedenastkę egzekwowaną przez takiego specjalistę, jak Carlitos. To był kluczowy moment. Gdyby Carlitos trafi ł do siatki, to legioniści wygraliby pewnie u siebie, a tak Pogoń – dzięki świetnej interwencji swojego bramkarza – w drugiej połowie odrobiła jednobramkową stratę i wywiozła ze stolicy cenny punkt.

Reklama

Patrick OLSEN – Oceniliśmy, że miał swój udział w tym, iż mecz Śląska z Jagiellonią był tak dobrym widowiskiem. Dobra postawa Duńczyka w środku pola wrocławskiej ekipy.


Maciej ROSOŁEK – Przy stanie 0:0 obił słupek, ale nie dlatego mógł zostać jednym z bohaterów Łazienkowskiej. W doliczonym czasie wywalczył karnego, faulowany przez Mariusza Malca, lecz nie będzie mu się tego pamiętać, bo Carlitos z 11 metrów nie pokonał Bartosza Klebaniuka i warszawianie ze szczecinianami tylko zremisowali.

Jarosław Skrobacz ocenia ostatni mecz Ruchu Chorzów.

– Trudno, by nie było niedosytu, skoro prowadzi się na kilkanaście minut przed końcem, a rywal nie stwarza wielkiego zagrożenia – trener Jarosław Skrobacz wraca jeszcze do konfrontacji z Odrą. – Nastąpił moment dekoncentracji, straciliśmy bramę na 1:1. Potem cały czas, aż do końca, próbowaliśmy, nacieraliśmy, ale już nic nie wpadło. Jesteśmy źli po zremisowanym meczu. Mamy punkt z wyjazdu, a jest w nas złość. Odra niczym nas nie zaskoczyła. Byliśmy przekonani, że po zmianie trenera będzie w tym zespole więcej agresji, zaangażowania. Każdy zawodnik był od pierwszej minuty naładowany energią. Sporo było walki wręcz, fauli. Nie było to jakieś porywające widowisko. Zostały do końca rundy trzy mecze, trzeba w nich zapunktować jak najwięcej i czekać na wiosnę – dodaje szkoleniowiec „Niebieskich”.

GKS Tychy nie zdołał zatrzymać lidera z Niepołomic.

– Nie było to dobre popołudnie dla nas, bo przegraliśmy mecz, w którym zawiedliśmy przez zachowania przy stałych fragmentach gry – stwierdził Dominik Nowak. – Straciliśmy w ten sposób wszystkie trzy bramki. Wszyscy wiedzą jak strzela gole Puszcza. My też oczywiście wiedzieliśmy, ale co z tego skoro nie potrafiliśmy zareagować i mówiąc szczerze tych bramek po takich zagraniach niepołomiczan mogliśmy stracić więcej, bo rywale z łatwością dochodzili do bramkowych okazji. Mówiliśmy, że skoro to jest atut przeciwnika to musimy się wystrzegać fauli w okolicach naszego pola karnego, a niektóre przewinienia były niezrozumiałe. Trener tyszan dodawał. – W tym kontekście pretensje możemy mieć tylko do siebie. Chcieliśmy szybko przenosić piłkę z jednej strony boiska na drugą, ale druga linia nie funkcjonowała tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Mimo to mieliśmy sytuację na 3:2, ale Marcinowi Kozinie zabrakło dobrej decyzji i przez jej brak nie wyszliśmy na prowadzenie, a nawet nie dotrwaliśmy do końca meczu z wynikiem 2:2. Szkoda. Stały fragment w końcówce zadecydował. Temu co było siłą Puszczy nie zdołaliśmy się przeciwstawić i choć wszyscy o tym wiedzieli straciliśmy trzecią bramkę i znowu punkty uciekły.

Super Express

Janusz Niedźwiedź o fenomenie Widzewa.

– Jakie to uczucie być beniaminkiem, który patrzy na resztę stawki z góry?

– Mamy 26 pkt, na które ciężko pracowaliśmy. Cieszymy się z tej liczby, a dzisiaj daje to drugie miejsce. Jest spora satysfakcja. Mój sztab wykonuje kawał dobrej pracy. Wiem, że ludzie mówią, że to tylko moja zasługa, ale jesteśmy zespołem. Każdy jest tutaj ważny. Potrafią dobrze doradzić, świetnie przygotowują analizy. Ważne są dla mnie podpowiedzi też w trakcie meczu. To dzięki całemu sztabowi jesteśmy w tym miejscu.

– Jaki jest teraz cel Widzewa na ten sezon? Pewnie nikt nie zakładał drugiego miejsca po 14 kolejkach…

– Tabela się ułożyła bardzo dobrze, ale zapracowaliśmy na to. Pierwszym celem jest utrzymanie, jesteśmy beniaminkiem i długo nas nie było w ekstraklasie. Chcemy zdobyć przynajmniej 40 pkt, jesteśmy przekonani, że to na pewno da utrzymanie. Mamy też cele wewnętrzne. Każdy mecz jest dla nas najważniejszy, każdy chcemy wygrać. Nasze trzecie postanowienie to chęć bycia lepszym każdego dnia, tygodnia, bez względu na wynik.

Fakt

News dnia? Kamil Glik skazany za pobicie.

Michał B., turysta z Krakowa, do końca życia zapamięta wypoczynek na Mazurach sprzed dwóch lat. Podczas spaceru przez turystyczną wieś Skorupki jego uwagę przykuł domek dla dzieci znajdujący się na jednej z ogrodzonych posesji. […] Zanim zdążył się wytłumaczyć, że nie ma złych intencji, dostał dwa razy w twarz, a później został popchnięty i upadł na plecy. […] Jeden z wezwanych policjantów zeznał, że od Kamila Glika było czuć alkohol, jednak można było z nim bez problemu nawiązać kontakt. Sam piłkarz potwierdził, że wypił jedno piwo i działał w samoobronie, natomiast jego żona Marta zeznała, że wypił dwa. Powiedziała też, ż e o d k ą d Kamil stał się sławny, otrzymują pogróżki i stąd taka n e r w o w a reakcja.

Patryk Dziczek o powołaniu do szerokiej kadry na mundial.

– Gdyby nie to, że trener zadzwonił do mnie kilka dni wcześniej, w ogóle nie pomyślałbym o tym, że mogę się znaleźć na liście – przyznał Dziczek. – Długo nie grałem w piłkę, niedawno wróciłem na boisko… Naprawdę nie spodziewałem się takiego wyróżnienia – dodał. […] – Obie sytuacje wyglądały podobnie: straciłem przytomność, ale po chwili się przebudziłem i wszystko już pamiętałem. Natomiast najbliżsi byli mocno przestraszeni. Żona Patrycja prosi mnie, żebym zawsze po treningu wysłał SMS-a, że jestem już w szatni. Mama do dziś jest przerażona, gdy wychodzę na trening i mecz – opowiadał niedawno piłkarz w rozmowie z „Przeglądem Sportowym”. Teraz po problemach z sercem nie ma śladu i Dziczek myśli już tylko o tym, by wrócić do formy. – Wiem, że trudno będzie załapać się do kadry na mundial, ale pozostaje tylko ciężko trenować i wierzyć, że się uda – kończy.

Goncalo Feio o zmianach w Motorze.

W jaki sposób udało się panu odmienić największe rozczarowanie początku sezonu II ligi?

To efekt rzetelnej, ciężkiej pracy zawodników. Przedstawiłem im swoją wizję, pokazałem, w którą stronę chcę pójść, a oni mi zaufali. Wiedzą, że mają moje pozwolenie na błąd z piłką, ale nie bez piłki – trzeba pracować z pełnym zaangażowaniem. Chcemy grać swój futbol, a nie czekać na to, co zrobi przeciwnik.

Dokąd w czerwcu zamierza pan dojechać z Motorem?

Żyję z dnia na dzień, z meczu na mecz. Nie ukrywam, że spoglądamy na to, ile punktów nam brakuje do strefy barażowej. Ale teraz najważniejsze, by wypracować na tyle mocną pozycję w tabeli, żeby już nie wrócić do strefy spadkowej.

Przegląd Sportowy

Michał Karbownik blisko wyjazdu na mundial?

Już dwukrotnie Karbownik znalazł się w jedenastce kolejki magazynu „Kicker”. Za występ przeciwko Karlsruher (2:0) dostał ocenę 2, a żaden piłkarz Fortuny nie otrzymał wyższej. Obecnie średnia not obrońcy wynosi 2,75, co plasuje go w ścisłej czołówce, jeśli chodzi o wszystkich piłkarzy grających w 2. Bundeslidze. Polaka komplementował też trener Fortuny. – Michał bardzo dobrze się spisuje. Przyspieszenie, jakim dysponuje, jest wręcz niewiarygodne. Rywale często muszą pilnować go we dwóch, dzięki czemu mamy na boisku więcej miejsca. Są też elementy, nad którymi musi pracować. Upominam go, by bardziej trzymał się linii zamiast ścinać do środka – powiedział Thioune po pucharowym meczu z Jahn Regensburg (3:0), w którym Polak miał dwie asysty. Szkoleniowiec nie wyklucza też przesunięcia Karbownika do środka pola. Wychowanek Legii miał już okazję grać tam przez 30 minut w spotkaniu z 1. FC Nürnberg (0:1). Szybkość, z jaką 21-latek zdobył miejsce w składzie Fortuny, już wzbudziła dyskusje na temat jego wykupienia z Brighton. Obecnie piłkarz jest wypożyczony do końca sezonu. O jego przyszłości na łamach „Rheinische Post” wypowiedział się dyrektor sportowy Fortuny Klaus Allofs. – Nie powinniśmy skupiać się na tym tak bardzo, ale dopilnujemy, by Michał dalej się rozwijał. Zobaczymy, gdzie będzie w tabeli pod koniec sezonu. Cieszmy się, że jest z nami i nam pomaga – powiedział Niemiec.

Ireneusz Mamrot w dłuższej rozmowie z „PS”.

Powiedzmy szczerze – gdy zwalniano Wojciecha Łobodzińskiego, to wiele osób mogło pomyśleć o panu jako o jego następcy. Kandydat niemal idealny, doświadczony, w dodatku będący pod ręką. Postawiono na Grzegorza Mokrego. Pan w ogóle rozmawiał z właścicielem klubu Andrzejem Dadełłą?

Nie. Cieszę się, że zadał pan to pytanie, bo praktycznie w każdym klubie, w którym dochodzi do zmiany trenera, jestem wymieniany w gronie ewentualnego następcy. Prawda jest taka, że miałem jedną bardzo dobrą ofertę – z Resovii, na którą się jednak nie zdecydowałem.

Dlaczego?

Z różnych względów po głębokiej analizie podjąłem decyzję, żeby tam nie iść, mimo że doceniałem zaangażowanie władz klubu w rozmowy. Poza Resovią inne spekulacje na mój temat były jedynie doniesieniami medialnymi. Swoją drogą ciekawe, że choć pochodzę z Dolnego Śląska, to raczej pracowałem daleko od domu: Białystok, Gdynia czy nawet Łódź to jednak kawałek drogi. Dlatego mówię wprost: nie było żadnej oferty z Miedzi.

Od pańskiego odejścia z Jagiellonii minął prawie rok. Czy zdążył pan już przenalizować ten okres? Domyślam się, że nie mógł się pan czuć zmęczony, bo pracował w Białymstoku krótko – od czerwca do grudnia 2021.

Z n o w u trafił pan w sedno. P r z e d pierwszym zwolnieniem z Jagiellonii pracowałem bez przerwy prawie 20 lat. Kończył mi się kontrakt w jednym klubie, wypełniałem go do końca i przechodziłem do następnego. Po rozstaniu z Jagiellonią w grudniu 2019 roku czułem ogromne zmęczenie i przerwa była mi potrzebna. Teraz było inaczej, czułem się gotowy do pracy, tym bardziej że umawialiśmy się inaczej. Pojawiły się konkretne zapewnienia od udziałowców i działaczy, był jasny plan, ale wyszło jak wyszło. Pierwszego rozstania mogłem się spodziewać, to ostatnie nie było oczywiste, bo wiedzieliśmy, że potrzebujemy czasu. Fajnie ostatnio powiedział obecny dyrektor sportowy Jagiellonii Łukasz Masłowski, że potrzebuje trzech okien transferowych. Wówczas też ustaliłem z zarządem, że potrz e b u j e m y zmian. Drużyna wymagała nowej motywacji i bodźca. Przekonałem do przyjścia Zlatana Alomerovicia, Israela Puerto i Michała Pazdana, do tego dołóżmy obecne transfery dyrektora Masłowskiego i widać, że zespół poszedł do przodu. W tym sezonie jest znacznie lepiej, choć ostatnio przytrafiły się dwa słabsze mecze: porażka w Fortuna Pucharze Polski z Lechią Zielona Góra i porażka w lidze z Wartą. Drużyna robi postęp, dlatego z perspektywy czasu to zwolnienie boli. Ledwie coś się rozpoczęło, a już zostało skończone. Trzeba pamiętać o kontuzji Jesusa Imaza. Na początku nie mogłem też korzystać z Miłosza Matysika, bo był po zerwaniu więzadeł krzyżowych. Po przyjściu Marca Guala Jagiellonia poszła do przodu. Żal tego zwolnienia, bo przedstawiłem plan, który został zaakceptowany.

Polska piłka mierzy się z problemem cen prądu.

– Podczas naszego niedawnego meczu w Tychach zastanawiałem się, dlaczego podczas spotkania rozgrywanego o godzinie 15, przy świecącym słońcu w pełni rozpalane są jupitery. Nijak ma się to do tego, że samorządy w ramach oszczędności wyłączają oświetlenie ulic mieszkańcom, a mecze rozgrywane przy pełnym natężeniu światła dziennego muszą być wspomagane sztucznym oświetleniem, które jest i będzie coraz droższe. To jest poważny problem, nad którym powinien pochylić się PZPN. To koszty zarówno dla klubów, jak i samorządów – mówi sternik Skry. Prace nad wypracowaniem rozsądnego kompromisu pomiędzy klubami a telewizją zapowiada Wojciech Cygan, który na co dzień jest również przewodniczącym rady nadzorczej w Rakowie. – W miarę możliwości chcemy, aby spotkania odbywały się przy świetle dziennym. Oczywiście musi to nastąpić w porozumieniu z nadawcami telewizyjnymi, bo nie chcemy narzucać swojej woli, tylko wypracować coś, co pomoże klubom z jednej strony, a z drugiej nie zniechęci telewizji. Całkowite rozgrywanie spotkań bez jupiterów w tych czasach jest raczej niemożliwe, bo warunki transmisji mają dziś wysokie standardy. Uważam jednak, że warto się zastanowić nad kwestią, czy mecze rozgrywane o 12.30 muszą odbywać się przy pełnym oświetleniu – odpowiada wiceprezes PZPN.

Kosowski ze szpilką w kierunku byłych selekcjonerów.

Widziałem też zdjęcia z wizyt naszego selekcjonera u jego poprzedników. Jeśli Czesław Michniewicz chciałby dowiedzieć się czegoś od wielkiego trenera na temat wielkich turniejów, to powinien odwiedzić Leo Beenhakkera. Wizyty u Antoniego Piechniczka czy Pawła Janasa są z pewnością miłe dla byłych trenerów reprezentacji Polski. Nie sądzę jednak, że Michniewicz prosił ich o rady, bo on raczej decyzje podejmuje sam. A o co mógłby ich zapytać? Jak spartolić przygotowania, by „zajechać” zespół fi zycznie. Takie pytanie mógłby zadać też Adamowi Nawałce, bo on też zawiódł pod tym względem. 

fot. FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
7
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Komentarze

79 komentarzy

Loading...