Widok rozwścieczonego Olivera Kahna po stracie bramki w ostatniej akcji meczu z Borussią Dortmund stał się już internetowym viralem. Na Twitterze udostępnił go sam prezes Bayernu Monachium, opisując swoje rozgoryczenie po wpuszczonym golu w doliczonym czasie gry. Akurat on wie dużo na ten temat.
Gdy w maju 1999 roku Ole Gunnar Solskjaer strzelał gola, dającego zwycięstwo Manchesterowi United w finale Ligi Mistrzów, Oliver Kahn się już nie wściekał. Padł bezradny na murawę. To nie był już moment na złość a rozpacz. Jak sam wielokrotnie powtarzał po latach, dla niego mecz z Czerwonymi Diabłami zakończył się zwycięstwem Bayernu Monachium. Ostatnie dwie minuty spotkania wymazał z pamięci. Niemniej jednak w innych starciach, w których jego zespół zawodził, wielokrotnie dawał upust swoim emocjom. Niewiele zmieniło się po tym, gdy zawiesił buty na kołku i przywdział garnitur działacza. Po sobotnim Der Klassiker ponownie zaprezentował swoją wybuchową stronę, dzięki której angielscy dziennikarze nadali mu przed lat ksywkę wulkan, a w zasadzie vol-kahn-o.
Furia na trybunach
– Ten wynik rozsadza mi głowę… Szalone spotkanie, które zakończyło się dla nas w rozczarowujący sposób. Fakt, że straciliśmy gola tuż przed ostatnim gwizdkiem sędziego jest jeszcze bardziej irytujący. Za ten remis możemy winić wyłącznie siebie, bo wcześniej mogliśmy rozstrzygnąć mecz lub bronić wyniku bardziej konsekwentnie. Ale się nie poddajemy, chcemy jak najszybciej ponownie znaleźć się na pierwszym miejscu – napisał Kahn na Twitterze.
Przypomnijmy: mimo prowadzenia 2:0 Bayern zremisował 2:2 z Borussią Dortmund. BVB, a konkretnie Anthony Modeste strzelił decydującego gola w piątej minucie doliczonego czasu gry. Tym samym Bawarczycy po raz piąty w tym sezonie – na dziewięć meczów – zgubili punkty. Jedocześnie przerwali serię ośmiu zwycięstw z rzędu nad rywalem z Zagłębia Ruhry. Właśnie z powodu kolejnego rozczarowującego wyniku i to w rywalizacji z Borussią Kahna ogarnęła furia na loży VIP Signal Iduna Park, co można zobaczyć poniżej.
Oliver Kahn’s reaction to Dortmund’s equalizer 😡 pic.twitter.com/Cch3v3nqnr
— ESPN FC (@ESPNFC) October 8, 2022
Najgorszy start od 12 lat
Powodów do zmartwień w Monachium mają jednak więcej. Już przed przerwą reprezentacyjną w niemieckich mediach pojawiły się informacje o możliwym zwolnieniu Juliana Nagelsmanna. Posada szkoleniowca nie jest już taka pewna jak kilka miesięcy temu. Wolny na rynku pojawił się Thomas Tuchel, o którego już w przeszłości zabiegał Bayern i który z powodzeniem mógłby zastąpić 35-latka. Mimo wielu wartościowych wzmocnień, określanych generalnie jako najlepsze okno transferowe w historii klubu, aktualny trener Die Roten nie potrafi stworzyć ze swoich zawodników drużyny, czego owocem jest najgorszy start w sezon Bundesligi od 12 lat.
– Muszę się mocno wysilić i długo pomyśleć, aby przypomnieć sobie sezon, w którym tyle razy nie byliśmy w stanie zamknąć meczu. Musimy się szybko pozbierać! Nie możemy oczekiwać, że drużyny, które nas wyprzedzają w tabeli, będą zawsze tracić punkty. W sobotę robiliśmy wszystko, aby doprowadzić do wyniku 2:2. Sami jesteśmy sobie winni. Zbyt często pozbawiamy się nagrody, na którą zasługujemy. Czas na kopa w tyłek. Musimy wrócić na właściwe tory – dodał prezes klubu w rozmowie ze Sport1.de.
W sezonie 2010/11 Bayern po dziewięciu kolejkach zdobył tylko 12 punktów i zajmował jedenaste miejsce. Teraz sytuacja wygląda nieco lepiej, bowiem po czterech zwycięstwach, takiej samej liczbie remisów i jednej porażce plasuje się na trzeciej lokacie. Mimo to nie ma powodów do zadowolenia. Za kadencji Nagelsmanna Die Roten po raz drugi stracili dwubramkowe prowadzenie, co wcześniej nie zdarzało się czterem poprzednim trenerom. Ostatnim, który zaliczył tak niechlubny wynik był Pep Guardiola. Za katalońskiego szkoleniowca Bayern wypuścił zwycięstwa z rąk z Juventusem (2:2), Manchesterem City (2:3) i TSG 1899 Hoffenheim (3:3). W tym ostatnim spotkaniu jednego z goli strzelił Anthony Modeste. Teraz Francuz ponownie został zmorą Die Roten.
Rządy twardej ręki?
Nagelsmann w poprzednim sezonie w podobnym stylu, co w sobotę z BVB, zremisował 2:2 z Wolfsburgiem. Stał się również pierwszym trenerem Bayernu w XXI wieku, który stracił dwubramkowe prowadzenie w Der Klassiker. Poprzednio taka sytuacja miała miejsce w zamierzchłych czasach lat 80. XX wieku Bundesligi. A kto wie jak napięta byłaby sytuacja w Monachium w niedzielę, gdyby Borussii udało się wygrać z Bawarczykami. W sobotę grali po prostu dość przeciętnie.
Wystarczy powiedzieć, że podopieczni Nagelsmanna, według przeliczeń FotMob, wypracowali sobie współczynnik goli oczekiwanych na poziomie 0,61. Większa zasługa w tym, że strzelili dwa gole była w przeciętnej postawie rezerwowego bramkarza BVB – Alexandra Meyera niż składnej grze gości. W zasadzie jedyną jasną postacią Bayernu pozostawał Jamal Musiala, który zanotował dwie asysty. Ponownie duża krytyka spadła na Sadio Mane, nazywanego przez Nagelsmanna zbyt grzecznym piłkarzem. To właśnie Senegalczyk zmarnował sytuację na podwyższenie, pudłując z głowy na pustą bramkę.
Choć Karl-Heinz Rummenigge twierdzi, że w Bayernie nie panuje kryzys gry, a kryzys wyników, to stanowcze reakcje i wypowiedzi Kahna mogą oznaczać nie mniej, nie więcej tyle, co powrót do rządów twardej ręki. Do tej pory prezes po odejściu Uliego Hoenessa i Rummenigge był dość lakoniczny w mediach. Sytuacja po remisie z Borussią się zmieniła. Są jasne deklaracje, bezpośrednie uwagi do trenera i zawodników, a także wściekłość, jaką często można było oglądać za czasów piłkarskiej kariery “Titana”. Najwidoczniej Kahn, podobnie jak kilka lat temu Juventus, nie zamierza być pierwszym prezesem, za którego rządów Bayern straci mistrzostwo Niemiec. Die Roten pozostają na szczycie Bundesligi nieprzerwanie od 2013 roku.
WIĘCEJ O BAYERNIE MONACHIUM:
- Borussia urwała Bayernowi punkt w ostatniej akcji meczu!
- Powtarzalne błędy, tarcia w szatni i inne. O problemach Bayernu
- Frywolność w ataku, luki w obronie. Tak będzie grał Bayern
Fot. Twitter ESPN+