Reklama

PRASA. Wichniarek: Skauting to oszczędność, a nie wydatek

Kacper Bagrowski

Autor:Kacper Bagrowski

19 września 2022, 09:32 • 10 min czytania 6 komentarzy

Dziś – jak to w poniedziałek – króluje weekendowa młócka, ale coś ciekawego znaleźć oczywiście można.

PRASA. Wichniarek: Skauting to oszczędność, a nie wydatek

SUPER EXPRESS

Dziennikarze rozpływają się nad golem Fabiana Piaseckiego.

W poprzednim sezonie Piasecki podczas Gali Ekstraklasy zgarnął nagrodę za bramkę roku. Był wówczas graczem wrocławskiego Śląska, a zdobył ją wówczas w starciu z Piastem pięknym uderzeniem przewrotką. Na tym jednak – jak się okazało – repertuaru niecodziennych (a zarazem fantastycznych) goli nie wyczerpał. W doliczonym czasie pierwszej połowy Stratos Svarnas, grecki obrońca Rakowa, posłał górną piłkę w pole karne gości. Napastnikowi częstochowian wystarczyła odrobina miejsca, zostawiona mu przez Mateusza Grzybka i Daniela Pika, by w powietrzu złożyć się do kapitalnego strzału nożycami. Piłka poszybowała w przeciwległy róg bramki radomian, ich bramkarz Gabriel Kobylak mógł ją tylko odprowadzić wzrokiem! – Idealna była wrzutka Stratosa. Co prawda „Kunik” (Patryk Kun – dop. aut.) krzyczał mi, że mam mu zostawić piłkę, ale stwierdziłem, że dobrze byłoby uderzyć. No i wpadło! – mówił w rozmowie z klubowymi mediami Fabian Piasecki. – Za małolata ćwiczyłem takie strzały na podwórku i teraz to procentuje. Cieszę się, że takie gole wpadają, bo to fajna sprawa dla mnie i dla kibiców – dodawał.

FAKT

Dariusz Dziekanowski odpowiada na pytania dotyczące reprezentacji Polski.

Reklama

FAKT: Po internecie krąży mem. Robert Lewandowski w koszulce Barcelony, Arkadiusz Milik w koszulce Juventusu. I podpis: Kiedy my przeszliśmy nad tym do porządku dziennego?

Dariusz Dziekanowski: Sądząc po liczbie publikacji na ich temat, wydaje mi się, że tak do końca jeszcze nie przeszliśmy. Ale faktycznie, trochę zmienił się nam punkt widzenia.

Jeszcze nie tak dawno temu cieszyliśmy się, że jakiś nasz rodak strzelił gola dla Energie Cottbus. Przy całym szacunku dla strzelającego.

Spokojnie. Lewandowski i Milik faktycznie grają w wielkich klubach i na pewno wzrosły w związku z tym oczekiwania wobec naszej reprezentacji. Pytanie, co z tego wyniknie.

Wszyscy liczymy, że dobre wyniki.

Ja również, ale do tego potrzebna jest dobra gra całego zespołu, nie tylko Lewandowskiego i Milika. Z przodu mamy komfortową sytuację, ale im bliżej naszej bramki, tym więcej jest powodów do niepokoju. Wojciech Szczęsny miał problemy ze zdrowiem, nadal ma je i Matty Cash. Jan Bednarek nie gra w klubie, a Kamil Glik gra, ale na poziomie Serie B. Jakub Kiwior ma potencjał, ale brak mu doświadczenia. Podobnie jest w drugiej linii, gdzie zastanawiamy się, kto ma tam grać razem z Piotrem Zielińskim. Czesław Michniewicz będzie musiał pokombinować.

Reklama

Wierzy pan, że mu się uda?

To nie jest kwestia wiary, tylko obiektywnej oceny. A prawda jest taka, że my wciąż żyjemy jednym meczem, jaki nasza kadra rozegrała pod wodzą obecnego selekcjonera. Tym ze Szwecją, który dał nam awans na mundial. W Lidze Narodów nie mamy za to na razie zbyt wielu powodów do zadowolenia. Może poza spotkaniem z Holandią w Rotterdamie.

SPORT

Maciej Grygierczyk w gorzkich słowach komentuje wydarzenia z Katowic.

Uderzyły mnie sobotnie derby między GKS-ami z Katowic i Tychów. Znów remisowe, ale nie boisko mam na myśli, a otoczkę. Wskutek bojkotu prowadzonego przez fanatyków gospodarzy, sprzeciwiających się sposobowi zarządzania klubem pod rządami prezesa Marka Szczerbowskiego, a także zakazu wyjazdowego od kilku miesięcy obowiązującego kibiców tyskich, mecz sąsiadów, który powinien elektryzować, toczył się w przygnębiającej atmosferze, rodem z pandemii, na niemalże pustej Bukowej. To nawet nie był klimat niższych lig, a jakiegoś podrzędnego sparingu. W telewizji to było jak zderzenie dwóch różnych galaktyk – w piątkowy wieczór ponad 20-tysięczna publika meczu Wisły z Ruchem, w sobotnie popołudnie niosące się echem pojedyncze kopnięcia piłki w Katowicach. Nie dziwię się, że Polsat wybrał w tej kolejce derby jako wydarzenie „prime”, bo oglądalność zapewne się zgadzała, ale dla miasta te obrazki w dłuższej perspektywie są równie wstydliwą reklamą, co jakaś pojedyncza zadyma. Czas najwyższy, by trzy strony – miasto, klub i kibice – siadły wreszcie do rozmów, schowały dumę do kieszeni.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Dziś w PS sporo o innych sportach. Zwłaszcza fani żużla, siatkówki czy koszykówki powinni udać się do kiosków. Co dla fanów piłki? Jeszcze raz Dariusz Dziekanowski, który w swoim felietonie analizuje sytuację kadrową reprezentacji Polski.

Dziś numerem 6 jest Grzegorz Krychowiak, który walczy o poziom, jaki prezentował, kiedy grał w Sewilli. Generalnie wśród powołanych mamy kilku ofensywnych zawodników (czyli tych grających na fortepianie), którzy spisują się w swoich klubach bardzo dobrze (Robert Lewandowski, Arkadiusz Milik, Piotr Zieliński, Sebastian Szymański), ale jest mnóstwo znaków zapytania – zarówno w pomocy, jak i – a może zwłaszcza – w obronie. Forma Grzegorza Krychowiaka, który przeniósł się do Arabii Saudyjskiej, jest jedną z zagadek, ale miejmy nadzieję, że w reprezentacyjnych meczach pokaże to, co najlepsze. Plusem jest, że gra regularnie, w przeciwieństwie do niektórych powołanych do kadry zawodników.

Skoro mowa o zawodnikach niegrających, to bardzo ciekawy jestem, co selekcjoner Czesław Michniewicz zobaczy na treningach u Jana Bednarka. O wypożyczonym do Aston Villi stoperze kadry pisałem tydzień temu. Niestety, kolejne dni nie przynoszą lepszych wiadomości: w meczu z Southampton (czyli klubem, który go wypożyczył) Bednarek nie znalazł się nawet w szerokiej kadrze. To kolejny zmarnowany weekend dla tego zawodnika. Mamy więc dwa defensywne fi lary, które nie gwarantują, że wytrzymają pod dużym ciężarem. Kłopoty jednych to oczywiście okazja dla innych, ale sytuacja defensywna może spędzać selekcjonerowi sen z powiek. Przy każdych powołaniach sensację wzbudzają nowe nazwiska. Wielu z nowych kadrowiczów pojawia się na chwilę i znika, nie wychodząc ani na minutę w meczach (Patryk Kun). Tym razem na zgrupowaniu stawi się trzech nowicjuszy: Michał Skóraś, Mateusz Łęgowski i Jakub Piotrowski. Z tej trójki nadzieje można wiązać ze Skórasiem, który błyszczy w Lechu. Czesław Michniewicz przyznał, że ma już 18 pewniaków do wyjazdu na mundial w Katarze, nad ośmioma jeszcze się zastanawia, ale to właśnie ta 18-tka jest kluczowa, reszta podzieli los Kuna. Podejrzewam, że w tej 18-stce nie ma żadnego piłkarza z tych nowo powołanych na obecne zgrupowanie, a wśród tych ośmiu dylematów może być (a nawet powinien być) Skóraś.

Izabela Koprowiak o sytuacji Roberta Lewandowskiego.

Hiszpańskie media prześcigają się w komplementowaniu Polaka, tworzą coraz nowe określenia wychwalające naszego piłkarza. Po ostatnim spotkaniu niedzielne wydanie katalońskiego dziennika „Sport” zatytułowano zdaniem dotyczącym właśnie Lewandowskiego. „Otwieracz do puszek” – tak nazwano nowego napastnika Barcelony. Do puszek, gdyż w Hiszpanii po strzeleniu pierwszego gola w meczu mówi się: „se abrio la lata”, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza, że właśnie „otworzyła się puszka”. „Wszechmogący. Musimy mu codziennie dziękować za podpisanie kontraktu z Barceloną” – napisali dziennikarze „Sportu” i dodali „Po zwycięstwie, które dał Barcelonie, Blaugrana po raz pierwszy od dwóch lat może być liderem LaLigi”. Lewandowski stawi się więc na rozpoczynającym się dziś zgrupowaniu reprezentacji w całkowicie innym stanie psychicznym niż ostatnio. Kiedy w czerwcu kadra rozgrywała cztery mecze Ligi Narodów, jej kapitan podczas pierwszej konferencji prasowej odpalił bombę, o której wybuchu mówiono przez kolejne tygodnie. Oświadczył, że jego historia w Bayernie dobiegła końca, co zmaterializowało się 19 lipca – wtedy podpisał czteroletni kontrakt z Barcą. – Robert dostał nowe życie i piłkarskie, i pozapiłkarskie również. Potrzebował takiej dodatkowej motywacji z zewnątrz. Idzie mu fantastycznie – przyznaje Czesław Michniewicz, który w czerwcu zapewniał, że nie ma obaw dotyczących przyszłości, a co za tym idzie, formy na mundial Lewandowskiego. Wtedy mógł mieć jednak tylko nadzieję, teraz ma już pewność.

W podsumowaniu ekstraklasowej kolejki Antoni Bugajski zwraca uwagę na to, jak istotny dla Piasta Gliwice jest Damian Kądzior. Czy powinien trafić do reprezentacji Polski?

W warunkach naszej Ekstraklasy posiadanie takiego ofensywnego pomocnika jak Damian Kądzior stanowi duży atut. Zdecydowanie lepiej mieć go w drużynie niż nie mieć. W Piaście Gliwice jest niezbędny, a przecież jeszcze w sierpniu bezskutecznie starał się o niego Lech Poznań – transfer oznaczałby konieczność wyłożenia kwoty zbliżonej do 1 mln euro. Dla Czesława Michniewicza to jednak za mało, by piłkarz trafi ł do szerokiej kadry narodowej. Na początek zasadnicza uwaga – nie, Kądzior nie zbawi reprezentacji Polski. Jeżeli jednak Michniewicz na serio traktuje kandydatów do gry w kadrze rekrutowanych z naszej ligi, Kądzior na reprezentacyjną szansę chyba zasługuje. Nie jest teraz w wybitnej, życiowej formie, ale istnieje prawdopodobieństwo, że w kolejnych tygodniach będzie ją budował, bo z pewnością stać go na rolę jednego z najlepszych asystentów Ekstraklasy, gwarantującym cenioną regularność. Oczywiście Michniewicz w każdej chwili może sobie o nim przypomnieć i „dowołać”, ewentualnie włączyć do drużyny w listopadzie. No i jeżeli selekcjoner mówi teraz o ligowym zapleczu, czyli niepodanej do publicznej wiadomości grupie krajowych piłkarzy, która na jego prośbę zechce utrzymywać gotowość bojową na wypadek niespodziewanej absencji zawodnika z mundialowej kadry, z dużą dozą prawdopodobieństwa można zakładać, że jest w niej Kądzior.

Piast w tym sezonie wciąż nie gra na miarę potencjału, który po powrotach Jorge Feliksa i Patryka Dziczka wygląda całkiem obiecująco, ale właśnie Kądzior należy do tych piłkarzy, na których gra drużyny Waldemara Fornalika powinna się opierać. Na pewno na niekorzyść przodującego zawodnika przemawia fakt, że nie potrafi ł mocno zaznaczyć swojego udziału w prestiżowych potyczkach z Legią przy Łazienkowskiej (0:2) i z Lechem przy Bułgarskiej (0:1). Oba mecze Piast zasłużenie przegrał, co siłą rzeczy obciąża także konto jednego z liderów. Mimo to w jego przypadku ważny jest trend. Na początku sezonu zmagał się z urazem stawu skokowego. Pierwszą „cyferkę” wypracował w trzecim występie, asystując przy zwycięskiej bramce w meczu z Cracovią. Od tego momentu w sześciu kolejnych spotkaniach uzbierał siedem punktów w klasyfikacji kanadyjskiej (bez żadnej zdobyczy był tylko we wspomnianym starciu z Lechem), a niektórzy liczą mu nawet osiem, bo po jego bardzo dobrym zagraniu z rzutu wolnego samobójczego gola strzelił Richard Jensen z Górnika Zabrze.

W obszernym wywiadzie udzielonym Łukaszowi Olkowiczowi, Tomasz Wichniarek zdradza kulisy polskiego skautingu.

ŁUKASZ OLKOWICZ: Chcę z panem porozmawiać o kondycji polskiego skautingu.

TOMASZ WICHNIAREK (DYREKTOR SPORTOWY WIDZEWA): Skauting to oszczędność.

Powiedział pan właśnie, że ci, którzy myślą, iż skauting to wydatek, są w błędzie. Bo skauting wydatki klubu ma ograniczać.

To inwestycja w lepsze wybory i w efekcie oszczędzanie dość dużych pieniędzy. Przeraziło mnie jedno. Pamiętam, jak w 2018 roku po siedmiu latach skończyłem pracę w Lechu. Uważam ten klub za jednego z prekursorów prawdziwego skautingu w Polsce. Miałem ideę fix, że pojeżdżę po polskich klubach i pokażę, jak pracowaliśmy w Poznaniu.

I co?

Zainteresowanie było znikome.

Może za drogo?

Za dojazd czy prelekcje nie chciałem żadnych pieniędzy.

[…]

Widzew wydaje na skauting bliżej pół miliona czy milion złotych?

Dziś klub nie ma takich pieniędzy. Budżet skautingowy mamy mniejszy, ale jesteśmy w stanie normalnie prowadzić dział. Chodzi o stworzenie systemu, procedur, których się trzymamy i z czasem wraz z możliwościami klubu je rozwijamy. Wiele klubów zatrudnia piłkarzy na zasadzie poleceń przez agentów. Ale jeśli chcemy budować zespół, to nawet nie chodzi o ocenianie tylko ich umiejętności piłkarskich, czysto techniczno-taktycznych czy motorycznych.

A o co?

O sprawdzenie, czy zawodnik pasuje pod względem mentalnym, wolicjonalnym. Widzew jest klubem specyficznym i musimy na to zwracać uwagę. Patrzeć, czy ci zawodnicy są w stanie podołać obecnej w nim presji. Wyłapanie tego to bardzo trudny element.

Jak to próbujecie sprawdzić?

Staramy się wychwycić, które zachowania świadczą o sile psychicznej, mentalnej, a które nie do końca. W Lechu organizowałem spotkania z psychologami dla skautów.

[…]

Jaka jest dobra skuteczność w jednym oknie transferowym?

Mówi się o 70 procentach. W Lechu mieliśmy też jednoczy dwa okna ze stuprocentową skutecznością.

Mieliście też gorsze.

Tak, z 48 czy 50 procentami skuteczności.

A co oznacza stuprocentowa skuteczność? Jak ją zmierzyć?

Mieliśmy wytyczne – 60 spotkań rozegranych w Lechu w podstawowym składzie oznacza, że transfer się udał. Robimy też analizę zawodników, którzy przychodzili do innych klubów. Jeżeli ktoś rozegrał powyżej 55 procent meczów, uważamy to za udany transfer.

Ile krajów sprawdziliście, że piłkarze z tego kierunku sprawdzają się w Ekstraklasie?

Mamy ich wybranych około dziesięciu. Przeanalizowaliśmy, z jakich lig i jakiej narodowości przychodzą piłkarze do Polski. Interesowało nas, czy sprawdzają się, są w stanie mentalnie odnaleźć się u nas.

Chodzi o ligę czy narodowość?

Jedno i drugie. Jeśli ktoś poradził sobie we wskazanej przez nas lidze, to jest szansa, że odnajdzie się też w Ekstraklasie. Patrzymy i na narodowości.

Na kogo?

Są Hiszpanie, Czesi, Słowacy, Gruzini też dziś pokazują, że odnajdują się w Ekstraklasie. Sprawdzali się też Węgrzy czy zawodnicy przychodzący z ligi szwedzkiej. Niekoniecznie Szwedzi, tylko z tej ligi. Bo już z ligi norweskiej nie zawsze.

fot. Newspix

Rodem z Wągrowca, choć nigdy nie pokochał piłki ręcznej. Woli tą kopaną, w wydaniu polskim i chorwackim. Student dziennikarstwa, który lubuje się w felietonach i reportażach. Miłośnik absurdu i Roberta Makłowicza.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”

Bartosz Lodko
1
Kędziorek skomentował porażkę z Koroną. „W takim meczu nie ma pozytywów”
1 liga

Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Bartosz Lodko
0
Zagłębie mogło wygrać po raz pierwszy od września, ale wypuściło dwubramkową przewagę

Komentarze

6 komentarzy

Loading...