Reklama

Tottenham nieźle zaczął sezon? Lepiej zachować spokój

Kacper Zieliński

Autor:Kacper Zieliński

17 września 2022, 11:40 • 7 min czytania 1 komentarz

Siedem meczów, pięć zwycięstw, dwa remisy, żadnych porażek. Do tego czternaście strzelonych bramek, pięć straconych Tak, właśnie w ten sposób Tottenham zaczął nowy sezon. Wiadomo było więc, że niektórzy fani angielskiego futbolu postanowią puścić wodze fantazji i zaczną stawiać „Koguty” na jednym z najwyższych stopni ligowego piedestału. Aż tu nagle klops. Piłkarze „Spurs” otrzymali w miniony wtorek zimny prysznic, przez co oczekiwania w stosunku do nich stały się o wiele bardziej przyziemne. A przynajmniej powinny się stać.

Tottenham nieźle zaczął sezon? Lepiej zachować spokój

Podopieczni Antonio Conte przegrali bowiem 0:2 w Lidze Mistrzów ze Sportingiem. I to w przeciętnym stylu, bo to ich przeciwnicy stwarzali sobie o wiele więcej klarownych sytuacji. Mało tego, nie jest to jedyny powód, aby podchodzić do udanego startu ekipy żywiołowego Włocha z dużą rezerwą. Szczególnie w kontekście walki o najwyższe cele.

Tottenham nieźle zaczął sezon – dlaczego lepiej zachować spokój?

Pozory mylą

Na pierwszy rzut oka wyniki Tottenhamu sprawiają dobre wrażenie. Ba, aż chciałoby się powiedzieć, że myśli „Kogutów” o krajowym mistrzostwie naprawdę nie były bezpodstawne.

  • 4:1 z Southampton u siebie (Premier League)
  • 2:2 z Chelsea na wyjeździe (Premier League)
  • 1:0 z Wolverhampton u siebie (Premier League)
  • 2:0 z Nottingham Forest na wyjeździe (Premier League)
  • 1:1 z West Hamem na wyjeździe (Premier League)
  • 2:1 z Fulham u siebie (Premier League)
  • 2:0 z Marsylią u siebie (Liga Mistrzów)
  • 0:2 ze Sportingiem na wyjeździe (Liga Mistrzów)

Cóż… Nic bardziej mylnego.

Reklama

Właściwie to jedynie mecz otwarcia nowej kampanii z Southampton można ocenić całościowo jako naprawdę dobry (choć i w nim niektóre aspekty mogły wyglądać lepiej). W reszcie z dotychczasowych spotkań tego sezonu Tottenham wykazywał pewne niedociągnięcia. Nie potrafił zdusić w zarodku ataków przeciwnika i łatwo narażał się na jego kontry, miał problem z udowodnieniem swojej przewagi i przejęciem kontroli nad meczem, aż w końcu odstawał od przeciwników jakością czysto piłkarską.

Oczywiście, nie wszystkie mecze uwidaczniały nam każdy z tych czynników. Jednak, nie licząc ostatniej z wymienionych słabości, mogliśmy regularnie oglądać je jak na dłoni. Conte miał ten komfort i szczęście, że większość meczów mimo wszystko kończyła się wygraną jego zespołu. Inaczej trudno byłoby jednogłośnie pochwalić „Koguty” za dobrą grę.

Porażki i remisy za to wyjątkowo uwypukliły największe niedoskonałości „Spurs”. Remis z Chelsea? Głupie błędy w kryciu przy kontrach rywali, problemy ze stwarzaniem klarownych sytuacji podbramkowych i przejęciem nawet chwilowej kontroli nad przebiegiem meczu. Konfrontacja z West Hamem? Nieco podobna do starcia z Chelsea, w dodatku z niżej notowanym przeciwnikiem. Ponadto znajdującym się wówczas w kiepskiej formie. Porażka w Lizbonie? Kompletna nieporadność w defensywie przy zmasowanych atakach skrzydłowych przeciwnika, koszmarne problemy ze skutecznością i kupa szczęścia, bo Sporting też mógł zdziałać znacznie więcej.

To tak w dużym skrócie.

Tottenhamowi zabrakło także swoistego głodu zwycięstwa od pierwszych minut spotkań. Nie w każdym z meczów widzieliśmy piłkarzy Conte, którzy od pierwszych minut ewidentnie szli po zwycięstwo, czego wymagają od nich kibice. „Koguty” przeważnie dość długo gnieździły się w blokach startowych, co rzecz jasna również przekładało się na końcowy odbiór tego ze świadomych obserwatorów.

Liczby nie kłamią

Oto kilka statystyk „Kogutów” z bieżącego sezonu Premier League:

Reklama
  • 10,0 – współczynnik spodziewanych goli strzelonych (piąty najlepszy wynik w lidze)
  • 5,5 – współczynnik spodziewanych goli straconych (trzeci najlepszy wynik w lidze)
  • 5,83 celnego strzału na spotkanie (trzeci najlepszy wynik w lidze)
  • 37,6% celności strzałów (czwarty najlepszy wynik w lidze)
  • 23,17 akcji kreujących strzał na 90 minut (czwarty najlepszy wynik w lidze)
  • 2,83 akcji kreujących gola na 90 minut (szósty najlepszy wynik w lidze)
  • 53,6% skuteczności dryblingów (dziesiąty najlepszy wynik w lidze)
  • 84,7 % celności podań (drugi najlepszy wynik w lidze)
  • 42,7% skuteczności odbiorów (siódmy najlepszy wynik w lidze)
  • 24,6% skuteczności skoków pressingowych (drugi najgorszy wynik w lidze)

Jeżeli Tottenham miałby realnie rywalizować o wicemistrzostwo, a nawet wymarzony mistrzowski tytuł czy puchar Ligi Mistrzów, wypadałoby, aby przynajmniej w części tych statystyk plasował się w ścisłej czołówce. Tymczasem – jak doskonale widzimy – tylko pod względem celności podań udało mu się zająć drugie miejsce. W większości pozostałych liczb wygląda solidnie, ale wciąż nie na miarę pierwszego czy drugiego miejsca. Jasne, w futbolu koniec końców chodzi o strzelane gole i zdobywane punkty, ale na przestrzeni całego sezonu na ogół wygrywają te zespoły, które w każdej z wyżej wymienionych statystyk są pierwsi lub drudzy w lidze.

Piłkarze Spurs powinni przede wszystkim poprawić się w skuteczności skoków pressingowych. Wszak wszyscy wiemy, ile zależy dzisiaj od tego, jak dobrze dany zespół odnajduje się w tym aspekcie. Dla porównania – wystarczy spojrzeć na to, jak na ligowych boiskach w zeszłym sezonie wyglądali w tej kategorii mistrzowie najlepszych lig w Europie:

  • Bayern Monachium – 35,3% skuteczności
  • Manchester City – 32,5% skuteczności
  • Milan – 31,2% skuteczności
  • Paris Saint-Germain – 28,9% skuteczności
  • Real Madryt – 30,5% skuteczności

Jak widzimy, różnica między największymi a Tottenhamem jest spora. Co więcej, w ostatnich latach ekipy Conte odnotowywały w tej materii następujące wyniki:

  • Chelsea, sezon 2017/2018 (piąte miejsce w tabeli na koniec rozgrywek) – 32,8% skuteczności
  • Inter, sezon 2019/2020 (drugie miejsce w tabeli na koniec rozgrywek) – 27,4% skuteczności
  • Inter, sezon 2020/2021 (pierwsze miejsce w tabeli na koniec rozgrywek) – 28,2% skuteczności
  • Tottenham, sezon 2021/2022 (czwarte miejsce w tabeli na koniec rozgrywek – 27,8% skuteczności

Można zauważyć więc, że „Spurs” nie dorównują nawet samym sobie z zeszłego sezonu. To tylko kolejny dowód na to, że Tottenhamowi jeszcze daleko do doskonałości. W końcu trudno utrzymać im na tej ważnej płaszczyźnie regularność. Różnica między wynikiem z zeszłego sezonu a tym z bieżącego wynosi 3,2%. Niby nie tak wiele, ale jeśli rozłożyć to na cały sezon, to niedostatki mogą być widoczne gołym okiem.

Piłkarze nie pojęli jeszcze w pełni „Contismo”

Nie chodzi o to, że podopieczni Włocha krzątają się po murawie według własnego uznania, kompletnie nie słuchając przy tym poleceń trenera. Wręcz przeciwnie. Obecnie już sporo rozumieją. Widać to w poszczególnych akcjach. Najczęściej przy wyprowadzaniu niektórych z kontrataków, gdzie widzimy świetną pracę całej drużyny.

Wszyscy poruszają się wtedy wytyczonymi przez trenera ścieżkami boiskowymi. Środkowi obrońcy potrafią posłać idealne podanie diagonalne. Pomocnicy non stop wypełniają wolne przestrzenie. Wahadłowi wywiązują się ze swoich zadań w defensywie, a jednocześnie skutecznie uskrzydlają ofensywę i potrafią zamknąć niejedną akcję. A wszystko zwieńcza ta szczypta szaleństwa i mocy indywidualności ofensywnej trójki.

Ale. I to bardzo ważne ale.

Nie widzieliśmy jeszcze, aby maszyna Conte funkcjonowała bez zarzutu na przestrzeni całego ligowego spotkania. Rzeczywiście, może tak było w majowym starciu z Norwich, kiedy to „Koguty” wygrały na wyjeździe 5:0. Ale dalej brakuje spotkania, które moglibyśmy określić mianem „założycielskiego”. Takiego, gdzie nie dość, że siła rywala byłaby porównywalna do tej ekipy Conte, to jeszcze wszystko w drużynie „Spurs” współgrałoby ze sobą idealnie. Dosłownie. Wszystko.

A to porusza przy okazji kolejny problem…

Kadra nie jest gotowa do rywalizacji z największymi

Jasne, Tottenham posiada w swoim zespole wybitne indywidualności. Harry Kane, Dejan Kulusevski, Heung-min Son i Richarlison, to niewątpliwie piłkarze, których z chęcią przygarnąłby niejeden klub z najwyższej europejskiej półki. Ba, latem „Koguty” poczyniły bardzo rozsądne wzmocnienia, a piłkarze obecni od dłuższego czasu w klubie ciągle się rozwijają. Obrazują to przykłady Ryana Sessegnona, Emersona Royala czy Pierre-Emila Hojbjerga.

Mimo to nie sposób zestawić kadry „Kogutów” z Manchesterem City, Liverpoolem, czy innym europejskim potentatem. Poza tym Antonio Conte jest tego doskonale świadomy. – Kiedy widzę składy najlepszych drużyn, to widzę, że wciąż dzieli nas od nich zbyt duży dystans. Wszyscy muszą być świadomi, że dopiero rozpoczęliśmy proces, który ma poprawić jakość naszej kadry. Żeby w pełni móc realizować swoje założenia, muszę mieć co najmniej dwóch jakościowych zawodników na każdej pozycji – mówił Włoch na jednej z konferencji prasowych.

Na domiar złego dla fanów ekipy z High Road, jak i samego Conte, właściciele klubu nie są – lekko mówiąc zbyt rozrzutni. Co prawda minionego lata uległo to lekkiej zmianie, bo wydali na transfery prawie 170 milionów euro. Ale nadal trudno sobie wyobrazić Tottenham, który zimą dokonują potężnych wzmocnień, kluczowych dla losów krajowego tytułu czy Ligi Mistrzów. Zresztą sam Conte powiedział jasno: – Jestem zadowolony z tego okienka transferowego, ale potrzebujemy jeszcze co najmniej trzech, żebyśmy mogli być konkurencją dla najlepszych.

Czy Tottenham jest tylko średniakiem?

Odpowiadając – ależ skądże. To solidna drużyna, która może poczynić ogromny postęp w obecnym sezonie. Tego nikt nie neguje, a wręcz przeciwnie, popiera to część przedstawionych wyżej argumentów. Ich gra – mimo krytyki – wygląda coraz lepiej. Podobnie jak kadra zespołu. Liczby i notowania ekipy z białej części Londynu też w większości zaczynają coraz mocniej windować w górę. No i do tego wszystkiego wreszcie dochodzą zwycięstwa.

Jednak dalej trudno upatrywać dużych szans „Spurs” w wyścigu o wicemistrzostwo, a co dopiero o krajowy tytuł, czy w ogóle końcowy triumf w Lidze Mistrzów. To, jak wspomnieliśmy, dobra drużyna, ale do światowej czołówki wciąż sporo im brakuje.

Parafrazując klasyka: „Manchester City czy Liverpool takimi drużynami są, Tottenham po prostu nie.”

Przynajmniej na razie.

CZYTAJ WIĘCEJ O PREMIER LEAGUE:

Fot. Newspix

Lubi pogadać. Szczególnie o piłce. Sympatyk Ekstraklasy i Premier League, choć śledzi też inne rozgrywki. Na co dzień kibic Legii Warszawa i Manchesteru United.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

1 komentarz

Loading...