Czasami brakuje słów, żeby odpowiednio opisać to, co czyni Erling Haaland. Ileż było głosów, że w Premier League sobie nie poradzi. Ile razy słyszeliśmy, że w Manchesterze City będzie miał problem z dopasowaniem się do koncepcji Pepa Guardioli. Albo jakim niewypałem się okaże pod względem fizycznym, skoro miał trochę problemów z kontuzjami w Borussii Dortmund. A tu proszę, wszystkie opinie tego typu należy wyrzucić do kosza.
Norweg nie dość, że strzela na angielskich boiskach, to jeszcze potwierdza swoją jakość w Lidze Mistrzów. To oczywiście nic nowego, tego trzeba było się po nim spodziewać, ale istniał pewien znak zapytania, czy nowy napastnik “Obywateli” wejdzie na najwyższe obroty tak szybko. Dzisiaj nie ma już żadnych wątpliwości, Haaland strzela hurtowo i ładnie. Wczorajsza bramka przeciwko BVB jest tego doskonałym potwierdzeniem.
PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ
Można się domyśleć, skąd 22-letni Norweg czerpał inspirację. A właściwie od kogo, bo podobieństwo do goli Zlatana Ibrahimovicia aż bije po oczach:
Co zrobili piłkarze Manchesteru City?! Najpierw John Stones, a następnie oczywiście Erling Haaland. Genialne trafienia w meczu z BVB! #UCL #ChampionsLeague pic.twitter.com/YCQIGx1vbz
— Polsat Sport (@polsatsport) September 14, 2022
Erling Haaland wbija się z futryną
Erling Haaland robi takie rzeczy, że aż za głowę łapie się sam Pep Guardiola: Zachwycał się tak jak gdy Robert Lewandowski strzelał 5 goli z ławki rezerwowych pod jego wodzą w Bayernie Monachium. – Ach, kiedy Erling strzelił tego gola, pomyślałem o Johanie Cruyffie, który strzelił podobną bramkę kiedyś na Camp Nou przeciwko Atletico Madryt. To było piękne.
Wymienienie nazwiska naszego napastnika nie jest tutaj przypadkowe, bo przecież wielu jest kibiców, którzy chętnie porównują dorobki strzeleckie obu napastników. Szczególnie teraz, skoro obaj zmienili barwy klubowe. Na razie Polak ma ich 9, Norweg 13, oczywiście przy większej liczbie minut.
Skupmy się jednak na Haalandzie, bo Lewandowskiemu i tak poświęcamy sporo czasu. No więc – nie ma chyba dzisiaj człowieka, który podważałby wartość nowego gracza Manchesteru City. Jest ona niezaprzeczalna, momentami wręcz zdumiewająca. Gdy widzi się tempo, w jakim zaadaptował się Norweg do nowego zespołu, pojawiają się myśli, czy to aby nie będzie ten długo wyczekiwany gamechanger w kontekście walki o Ligi Mistrzów. Ten brakujący element, którego Guardiola poszukuje od bardzo dawna.
Rzecz jasna na potwierdzenie takich tez musimy poczekać dopiero na wiosnę. Ale i tak nie da się przejść obojętnie obok faktu, że 22-latek ma znakomite wejście do jednego z najlepszych klubów na świecie. Wystarczy spojrzeć na częstotliwość, z jaką strzela gole:
- dublet z West Hamem
- asysta z Bournemouth
- gol z Newcastle
- hattrick z Crystal Palace
- hattrick z Nottingham Forest
- gol z Aston Villą
- dublet z Sevillą
- gol z Borussią Dortmund
Obecnie najlepszy napastnik na świecie?
Erling Haaland nie miał bezpośredniego udziału przy golu tylko w jednym meczu tego sezonu, w starciu pucharowym z Liverpoolem. To wystarczające potwierdzenie, kim stał się w niebieskiej części Manchesteru. Czyli postacią bezcenną.
Gol strzelany średnio co 54 minuty – nikt w topowych ligach nie może pochwalić się taką statystyką. Gdy dodamy fakt, że w dużej mierze te gole mają kluczowy wpływ na wynik, mamy obraz gościa, o którym bez wahania można mówić wprost: jeśli nie najlepszy, to jeden z dwóch najlepszych napastników na świecie w tym momencie obok Roberta Lewandowskiego. I na pewno jeden z najlepszych zawodników ogółem, choćby pod względem liczb, które na takim poziomie wykręca tylko Messi:
- Haaland: 13 goli, 1 asysta (14 udziałów przy bramce)
- Messi: 5 goli, 8 asyst (13)
- Lewandowski: 9 goli, 2 asysty (11)
- Mbappe: 10 goli
Jeśli doliczymy kogoś spoza mainstreamu, spoza topowych lig, tylko Cody Gakpo (PSV) ma lepsze liczby niż Erling Haaland – 9 goli, 6 asyst. Poza tym, Norweg póki co góruje i nie zapowiada się, żeby miał zwolnić, jak na piłkarzy klasy światowej przystało. Aż strach pomyśleć, na ilu bramkach zatrzyma się jego licznik, jeśli nie przeszkodzą mu urazy. Poszczególni rekordziści w Premier League czy Lidze Mistrzów na widok formy Norwega już mogą spodziewać się tego, co przecież nadejść prędzej czy później musi.
WIĘCEJ O LIDZE MISTRZÓW:
- Jak pogodzić się z rzeczywistością? Wersja Borussia Dortmund
- Ostatnia asysta niemieckiego anioła stróża
- O tym, jak bawarski kontroler sprawdzał kataloński zespół
Fot. Newspix