Jego transfer do Juventusu wywołał niemałe poruszenie i podzielił kibiców na kilka obozów. Nie brakowało pozytywnych głosów i ciepłych słów, ale wiele osób podchodziło do tego tematu sceptycznie. Po co? A gdzie on się pcha? Chce przesiedzieć cały sezon na ławce? Chłopie, ty wiesz, że zaraz jest mundial? Na ten moment triumfują jednak ci, którzy nie psioczyli na decyzję reprezentanta Polski. Okazuje się, że Milik podjął właściwą decyzję i jest jednym z niewielu jasnych punktów Starej Damy na początku sezonu.
Nikt nie zmusza nikogo do nadmiernej egzaltacji związanej z formą Milika. Ba, nie ma sensu też nawoływać do zmiany nazwy ulic, ale po prostu wypada docenić. Przy tym podkreślamy, że Milik nie jest piłkarzem z najwyższej półki. Ot, prezentuje solidny europejski poziom i w erze przed Robertem Lewandowskim za napadziora tej klasy wielu z nas dałoby fortunę.
PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ
Arkadiusz Milik w Juventusie
Spis treści
Dobry start
Już powoli przejada się stwierdzenie, że kiedyś polskiego kibica cieszyły gole Andrzeja Niedzielana w NEC Nijmegen, a dziś ten sam kibic wybrzydza i nie zadowalają go nawet występy Arkadiusza Milika w Juventusie. Przede wszystkim miejmy nadzieję, że tamte – dość smutne – czasy już nie wrócą i doceńmy to, co mamy. Bo mamy z czego się cieszyć.
Dziś skupmy się na Polaku, który w klubie z Turynu daje to czego należy wymagać od napastników – bramki. I, co najważniejsze, nie potrzebuje wielu okazji, by wpisać się na listę strzelców. Pierwsza sytuacja ze Spezią? Gol. Pierwsza z Fiorentiną? Też. Pierwsza z Benfiką? Znów bramka proszę państwa.
A był przecież jeszcze gol w spotkaniu z Salernitaną. Tak, ten słynny, który ostatecznie został niesłusznie anulowany, bo kamera nie obejmowała całego obszaru boiska (sędzia nie zauważył, że jeden z piłkarzy Salernitany łamie linię spalonego), ale zanim do tego doszło, Milik wyłapał drugą żółtą kartkę za zdjęcie koszulki. Oczywiście, było to głupie, infantylne, dziwaczne i można tak sypać przymiotnikami, ale pokazuje jedną rzecz, której wiele osób nie dostrzega. Milik był spragniony akceptacji, wkupienia się w łaski tłumu i porywania publiki. A to mu się w Juventusie po prostu udaje. Tym delektuje się w każdym meczu i na tej fali płynie po kolejne łupy.
Arkadiusz Milik szybko trafia do siatki! Juventus na prowadzeniu! #UCL #ChampionsLeague pic.twitter.com/QMAJtrSzx6
— Polsat Sport (@polsatsport) September 14, 2022
W sumie w Juventusie uzbierał na ten moment 290 minut, strzelił trzy gole, co daje trafienie średnio co 97 minut. To wynik bardzo solidny i dający do myślenia. Orientacyjnie warto jeszcze rzucić okiem na łączną (wszystkie mecze w Juve) liczbę bramek oczekiwanych, która na ten moment wynosi 1,4. Oczywiście, nie jest to miara doskonała, ale pokazuje, że Milik zdobył więcej bramek niż według słynnego xG powinien. Wypada w takim razie pogratulować rodakowi i trzymać kciuki za pozostałą część sezonu.
Carpe diem
Można za nim nie przepadać, ale zastanówmy się, jaką drogę przeszedł w ostatnich miesiącach. Pomyślmy, jak mógł się czuć. Strzelał regularnie w Marsylii? No strzelał, a mimo to Jorge Sampaoli marginalizował jego osiągnięcia. Igor Tudor uznał, że nie będzie go na siłę trzymał w zespole. Po drodze Milik toczył walkę z urazami, a gdzieś z tyłu głowy miał trzask strzelających więzadeł krzyżowych, który swego czasu mocno przyhamował jego karierę. W takich chwilach łatwo zwątpić w siebie, w to, co się robi.
Teraz Polak korzysta z szansy otrzymanej od losu. Ta zrodziła się z tego, że Juventus nie dogadał się z Atletico w kwestii pozyskania na stałe Alvaro Moraty, więc zdecydowano się na Milika. Wydawało się, że Polak przede wszystkim zabezpieczy Juventus na wypadek kontuzji lub gorszej dyspozycji Dusana Vlahovicia. Będzie w odwodzie, gdy trzeba będzie zwiększyć siłę ognia. Massimiliano Allegri od samego początku nie negował też zmiany ustawienia:– Milik lubi cofać się po piłkę, nie musi być wyłącznie zmiennikiem Vlahovicia. Mogą grać razem.
Tyle teorii, bo w futbolu wiele rzeczy się zmienia, nie wszystko można przewidzieć, a to generuje okazje. W ostatnim czasie Angel Di Maria miał problemy zdrowotne i tym samym znalazło się miejsce w składzie dla dodatkowego gracza. I cyk, Milik miał krótszą drogę do składu i pokazał, że warto było dać mu szansę. Na ten moment trener Massimiliano Allegri ma prawo być z niego zadowolony.
Warto dodać, że Polak był już nie raz łączony przenosinami do Juventusu. Transfer odłożył się w czasie, ale może to i lepiej. Teraz Arkadiusz Milik doświadcza opóźnionej gratyfikacji, która zapewne smakuje doskonale i uszlachetnia wyboistą i krętą drogę, którą przebył. Widać po nim, że jest zmotywowany, pewny siebie, gra odważnie. W przyszłości bywało tak, że nie poruszał się po murawie zbyt pewnie, co mogło wiązać się z blokadą psychiczną i strachem przed kolejną poważną kontuzją. Teraz wydaje się, że czarnowidztwo zostawił za sobą i cieszy się każdą minutą.
Wczoraj doszło do ciekawej sytuacji. Polak otworzył wynik spotkania z Benfiką, ale Juventus z każdą minutą gasł, a napastnicy byli w zasadzie bezrobotni wobec bierności pozostałych piłkarzy. Gdy Allegri ściągał Polaka, to na stadionie rozległy się gwizdy skierowane do trenera, który w ten sposób zrezygnował z gonienia wyniku. Jeśli kibice nie są zadowoleni z twojego zejścia, to wiedz, że masz mocną pozycję. A umówmy się – w tak nędznie funkcjonującym zespole trudno jest napastnikowi błyszczeć.
Mundial za pasem
Czego się spodziewać w najbliższych tygodniach? Z pewnością nie powinniśmy panikować, jeśli Arek będzie grał rzadziej. Wiemy na pewno, że nie zagra w najbliższym meczu ligowym ze względu na zawieszenie, ale co dalej? Trzeba brać pod uwagę dwie opcje, a właściwie dwa pakiety minut. Wersja premium oznaczałaby utrzymanie na dłuższą metę wyjściowego składu. Druga – bardziej realna – po prostu regularną grę i wykorzystanie faktu, że Juventus rywalizuje na kilku frontach. Nawet gorsza opcja nie wydaje się zła ze względu na liczbę spotkań, które rozegra Stara Dama po najbliższym zgrupowaniu, czyli od początku października do połowy listopada. Takich meczów będzie aż dwanaście. Nie ma bata, że w takim układzie zdrowy Milik nie będzie dostawał regularnie swoich szans.
I tu drobna uwaga. Żeby dobrze się przygotować do mistrzostw świata, nie musi przecież grywać w każdym meczu od dechy do dechy. Chodzi głównie o to, by zachował rytm, miał czucie i utrzymywał pewność siebie na wysokim poziomie.
A w reprezentacji ma przecież sporo do udowodnienia. Za kadencji Czesława Michniewicza jeszcze się nie nagrał. W debiucie selekcjonera wyszedł w pierwszej jedenastce, ale po dwóch kwadransach opuścił murawę ze względu na kontuzję. W meczu ze Szwecją nie był zdolny do gry, a kolejny uraz wykluczył go z udziału w czerwcowych meczach.
Poza tym w narodowych barwach od sześciu lat strzela tylko raz na rok. Średnia nieprzystająca do oczekiwań, umiejętności, potencjału i ambicji strzelby tej klasy. Z tego względu w świadomości wielu kibiców jest uznany za przeciętniaka, ale hej, od tego jest piłkarz, by przełamywać dogmaty i podnosić sobie poprzeczkę. Arku, przyjedź na kadrę i pokaż, co potrafisz. Czekamy.
WIĘCEJ O REPREZENTANTACH POLSKI:
- Dwie próby Zielińskiego z karnego. Obie nieudane [WIDEO]
- Gol Milika nie wystarczył. Benfica zamęczyła powolny Juventus
Fot. Newpsix.pl