Reklama

Barcelono, nie tak prędko na ten szczyt!

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

13 września 2022, 23:43 • 3 min czytania 69 komentarzy

Pięć minut wystarczyło Bayernowi, żeby utrzeć nosa Barcelonie. Precyzyjna wrzutka Kimmicha na łepetynę Hernandeza? 1:0, walcie się ze swoją niezłą pierwszą połową. Błyskawiczna kombinacja Musiali i Sane rozegrana na przestrzeni czterdziestu metrów i zaledwie kilkunastu sekund? 2:0, zwijamy kram, nie ma już żadnego cwaniaka. Tak wygrywa Bayern, tak przegrywa Barcelona. 

Barcelono, nie tak prędko na ten szczyt!

PARTNEREM PUBLIKACJI O LIDZE MISTRZÓW JEST KFC. SPRAWDŹ OFERTĘ TUTAJ

Bayern Monachium to nie Real Sociedad, Real Valladolid, Sevilla, Cadiz czy Viktoria Pilzno. Gdy mierzysz się z gigantem z prawdziwego zdarzenia, nawet takim w środku rekonstrukcji własnego „ja”, musisz liczyć się z tym, że na chatę wrócisz z pustymi rękoma i bolącą głową.

Bayern Monachium 2:0 FC Barcelona. Popsuty powrót Lewandowskiego

Prawda jest taka, że najbardziej zawiedziony może być Robert Lewandowski. Pewnie liczył na inny powrót na Allianz Arenę. Dopiero trochę pozłorzeczył, trochę ponarzekał, trochę popsioczył na swojego byłego pracodawcę. Dopiero wymusił nieco przedwczesny transfer. Dopiero włodarze mistrza Niemiec apelowali do kibiców Bayernu, żeby ci przyjęli niegdysiejszego gwiazdora oklaskami i aplauzem, a nie buczeniem i wulgaryzmami, czego też nie trzeba było im wiele razy powtarzać, bo już przedmeczowa rozgrzewką zwiastowała, że zachowują się z klasą. Tak czy owak, Lewy miał ładować gole.

Dla Barcelony.

Reklama

Przeciwko Bayernowi.

I to mu nie wyszło.

Blisko był, kiedy Dembele zgrabnie rozprowadził piłkę do Gaviego, a młody hiszpański pomocnik równie zgrabnie wypuścił Polaka na pozycję, którą ten przyjęciem zamienił sobie w stuprocentową sytuację. Czego zabrakło? Precyzji w wykończeniu, Lewandowski uderzał z powietrza, na delikatnym wykroku, ale coś nam podpowiada, że przynajmniej osiem na dziesięć podobnych sytuacji w normalnych okolicznościach zamieniłby na gola. Wcześniej główkował nad bramką po wrzutce Gaviego, później jego uderzenie po dośrodkowaniu Alonso przytomnie odbił Neuer.

Nie chciało wpaść.

Ani jemu, ani jego kolegom.

Dembele upadł w szesnastce po starciu z Daviesem. W powtórkach wyglądało to na ewidentny faul i rzut karny. Gwizdek sędziego Makkelie milczał nieprzebłaganie. Dwukrotnie szczęścia szukał Raphinha. Jego próbom z dystansu brakowało dobrych kilkudziesięciu centymetrów. No i jeszcze Lewandowski (od pewnego momentu kozacko odcinał go Upamecano) w tłoku fenomenalnie poklepał z Pedrim, któremu zabrakło snajperskiego nosa – zamiast podawać lub ładować z całej petardy, poszukał podcinki. Futbolówka wylądowała na słupku bramki Neuera. To nie był zły mecz Barcelony…

Reklama

Bayern Monachium 2:0 FC Barcelona. Co to znaczy Bayern!

Ale Bayern to Bayern. Jeśli nie wykorzystujesz trzech-czterech dobrych okazji do ukąszenia drużyny Nagelsmanna, dostajesz w czapkę albo w beret, co tam sobie wyciągniesz z szafy. W pierwszej połowie gospodarze dusili się w centralnej części boiska. Kimmich został odcięty od jakichkolwiek podań, Sabitzer nie pomagał, nie funkcjonował atak. Niby sporadycznie rwał Musiala, ale fatalnie układała się chociażby współpraca pomiędzy Mane i Mullerem. Brakowało im chemii, zgrania, takiego czucia się na boisku, raz nawet na siebie wpadli przy próbie wykończenia akcji, wtedy już kuriozalność przekroczyła akceptowalną granicę.

Wszystko zmieniło się, gdy Nagelsmann wprowadził na boisku wyżyłowanego Goretzkę. Niemiec uporządkował grę, przepchnął, poobijał i przechytrzył pomocników Barcelony. Bayern zaczął grać swój futbol. Gol na 1:0? Mocno bita centra, klasowo wyegzekwowany wariant rozegrania rzutu rożnego. Gol na 2:0? Leroy Sane wszedł w buty Arjena Robbena. I to Arjena Robbena z najlepszych czasów. Samym odważnym ruchem zdobył kilkadziesiąt metrów przestrzeni, które okazały się kluczowe dla tej zabójczej akcji.

Palce lizać.

Czy mogło skończyć się wyższym zwycięstwem? Ter Stegen odbił uderzenie Goretzki, Musiala przymierzył tuż obok słupka barcelońskiej bramki, ale chyba nie, tych okazji do podwyższenia wyniku nie namnożyło się jakoś horrendalnie wiele, mimo że Bayern przejął pełną kontrolę jakoś od pięćdziesiątej minuty spotkania.

Podpuścił.

Skasował.

Zaznaczył teren.

Dla Barcelony to lekcja pokory. To już nie jest Blaugrana, którą Bayern gniecie i upokarza, w końcu Laporta skutecznie uruchomił wszystkie dostępne dźwignie finansowe, ale hola, hola, nie tak prędko na ten szczyt.

Bayern Monachium – FC Barcelona 2:0 (0:0)

Hernandez 50′, Sane 54′

Czytaj więcej o Lidze Mistrzów:

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Komentarze

69 komentarzy

Loading...