– Mówienie o nas „brutale”… Cóż, niech ci ludzie biorą odpowiedzialność za swoje słowa. To jest drużyna z charakterem, której czasem zabraknie umiejętności, ale pracujemy, trenujemy, uczymy się Ekstraklasy. W meczu z Wisłą Płock to Wisła miała więcej fauli. Jak to, lider tabeli?! Widzi pan, podaję przykłady, które pokazują, że nasza opinia nijak ma się do rzeczywistości, kreowanej przez niektórych. No, ale trzeba do tego podchodzić rzetelnie, a nie podkręcać, wyjaskrawiać. Tyle że niektórzy żyją z podkręcania. Potem mamy problem, bo sędziowie się nabierają w meczach z nami na krzyki, co jest widoczne jak na dłoni – mówi Leszek Ojrzyński, trener Korony.
Zapraszamy na rozmowę.
Gratuluję awansu do kolejnej rundy Pucharu Polski, niestety nie dane było mi obejrzeć spotkania ze Stalą w telewizji. Jak pan podchodzi do tego, że Polsat wykupuje prawa do meczów, a potem ich nie pokazuje?
Dziękuję za gratulację, a co do transmisji – podchodzę do tego spokojnie, jest dużo meczów, ten nie był wyznaczony do transmisji i tyle. Szkoda jednak, że kluby nie mogą na własny użytek transmitować ich na swoim kanale, ale w to już nie wnikam. Wiem, że nasi kibice nasłuchiwali spotkania w radiu, czym przypominali sobie dawne czasy – ja też jako młody chłopak spędzałem czas przy radu, gdy nie było na przykład transmisji meczu polskiej drużyny z europejskich pucharów. A dziś, cóż, niby przez internet można zrobić wszystko, ale najwyraźniej nie, skoro kibic nie mógł zobaczyć spotkań 1/32 finału Pucharu Polski.
No właśnie, po to mamy te nowsze czasy, żeby sobie radzić. Trener Stali, Daniel Myśliwiec, powiedział „piłka nożna dla kibiców”.
Tak powinno być, ale niestety nie było.
Jest pan zadowolony z początku sezonu w wykonaniu Korony?
Generalnie nie lubię takich podsumowań na początku sezonu, to dopiero siedem kolejek. Jesteśmy beniaminkiem, który wszedł do Ekstraklasy z trzeciego miejsca, nie poszaleliśmy na rynku transferowym, nie mamy wielkiego budżetu. Punktów na razie jest mało, bo jeszcze wiele nam brakuje do utrzymania – a wszystko ponad tym będzie sukcesem. Podchodzę więc do tego spokojnie, żyję od meczu do meczu i szanuję każde oczko.
Wkurza pana to co się pisze o Koronie, że brutale?
To są słowa tych, którzy tak piszą i ich odpowiedzialność za to słowo. A prawdę mówią statystyki. Raków, który wszyscy chwalą, ze Śląskiem miał 20 fauli. Czy my mieliśmy w jakimś meczu więcej? Z kolei w spotkaniu Rakowa z Pogonią było po pięć kartek na drużynę, a mogło być więcej, ale wiadomo, że niektórym zawodnikom się ich nie daje. Kiedy grasz o życie, to faule się zdarzają. My mamy jedną czerwoną kartkę, są drużyny z większą ich liczbą na koncie. Ostatnio Lech wygrał i miał 18 fauli na koncie, kiedy my mamy średnią 16 na mecz. Robi się z naszej gry wielkie halo, a mnie to śmieszy.
Na Koronę też spływa opinia, którą się panu przypięło?
Tak i to zaczęło się od pierwszego meczu, kiedy Bartosz Śpiączka trafił przypadkowo w głowę Nawrockiego. Potem był faul Balicia, ale ja nie polemizuję – ewidentna czerwona kartka. Natomiast mówienie o nas „brutale”… Cóż, niech ci ludzie biorą odpowiedzialność za swoje słowa. To jest drużyna z charakterem, której czasem zabraknie umiejętności, ale pracujemy, trenujemy, uczymy się Ekstraklasy. W meczu z Wisłą Płock to Wisła miała więcej fauli. Jak to, lider tabeli?! Widzi pan, podaję przykłady, które pokazują, że nasza opinia nijak ma się do rzeczywistości, kreowanej przez niektórych. No, ale trzeba do tego podchodzić rzetelnie, a nie podkręcać, wyjaskrawiać. Tyle że niektórzy żyją z podkręcania. Potem mamy problem, bo sędziowie się nabierają w meczach z nami na krzyki, co jest widoczne jak na dłoni.
Cała liga mocno weszła w sezon, jest dużo brutalnych wejść. Zastanawiam się, czy nie powinniśmy tych wejść „wyceniać” wyżej? Balić dostał cztery mecze zawieszenia, ale jakby dostał siedem, to nic by się nie stało – a może by wyciągnął wnioski.
Po pierwsze – tylko Balić dostał cztery mecze zawieszenia. Po drugie – rzeczywiście można ostrzej karać, kiedy jest uszczerbek na zdrowiu, bo jak zawodnik gra następnego dnia, to konsekwencje dla ukaranego mogą być inne.
Nie no, nie patrzmy na efekt, bo pijanych kierowców też chcemy eliminować, nawet jak akurat nikogo nie zabiją.
Ja nie mówię, że ktoś ma być bezkarny. A pijany kierowca jak kogoś zabije, to ma inną karę, jak nikogo nie zabije – też inną. Tak jest wszędzie w życiu. I tak samo tutaj: gdy dojdzie do uszczerbku na zdrowiu, to kara powinna być wyższa, bo ktoś może komuś skończyć karierę, ale jak się nic wielkiego nie stało, to bierze się pod uwagę inne aspekty. Natomiast od tego są odpowiednie komórki w PZPN-ie.
Balić to tylko przykład, ale jak nie zadbamy o prewencję, to będziemy mieć ligę brutali, bo ci techniczny będą się bać wchodzić w drybling.
Nie wiem, czy się boją dryblować, czy nie, bo w każdej lidze są piłkarze, którzy grają na granicy. Natomiast prawdą jest, że typowo techniczni piłkarze mają u nas trudniej, bo to fizyczna liga, ale czy to jest główny powód, dla którego mamy poziom, jaki mamy? Wątpię.
Starcie z Radomiakiem to była jeszcze piłka nożna?
Wygraliśmy i o to szła cała zabawa. Byli sędziowie, strzały na bramkę, okazje, u nich grało jedenastu, u nas też, więc chyba jednak to był mecz? Coś tam się działo i to przy wysokiej temperaturze. Swoje zrobiliśmy. Radomiak wcześniej miał spotkanie z Zagłębiem, gdzie też wiele się nie działo, ale wtedy sięgnął po trzy punkty. Z nami tego nie powtórzył. Mnie się rozlicza za wyniki. Jak ktoś chce zobaczyć piękną grę, to niech idzie na mecz juniorów – tam się szkoli zawodników i tam się odpowiada za to, jak to później wygląda. My w Ekstraklasie jesteśmy rozliczani z materiału, jaki mamy, a musimy realizować cele. W różny sposób. Czasem blisko swojej bramki, czasem daleko. Z Lechią graliśmy wysokim pressingiem, z Radomiakiem niskim. Oba spotkania wygraliśmy, więc coś tam potrafimy.
Wie pan pewnie do czego piję – 40 minut efektywnego czasu gry w Radomiu. Trochę mało.
Słyszałem o 47, teraz 40, widzę, że to jest głęboko analizowane! Ja tego nie robiłem, bo mnie to nie interesowało. Sędzia dolicza czas, więc niech pan do niego zadzwoni i spyta, dlaczego doliczył tylko pięć minut, skoro było tyle przerw w grze. Są przecież mecze, kiedy dolicza się po 8 czy 10 minut, a w tym tylko pięć? Dziwne.
W którym meczu Korona była najbliżej tego, co chce pan grać? Ze Śląskiem?
Nie, tak dobrze wtedy nie było. Graliśmy wysokim pressingiem i wyglądało to okej, ale były też braki, nad którymi pracujemy. Mamy na przykład problem, kiedy to na nas stosuje się taką grę, nie wyglądamy dobrze, jeśli chodzi o wyjście spod pressingu przeciwnika. Brakuje jeszcze doświadczenia. Oczywiście są u nas piłkarze, którzy mają dużo meczów w lidze, ale to nie jest tak, że w zeszłym sezonie tutaj rządzili. Trochę to jeszcze potrwa zanim będziemy grać tak, jak byśmy sobie tego życzyli.
Koronę stać na efektowną grę?
Każdą drużynę stać, ale to musi być proces. Musi być też pewna liczba punktów, bo im będziesz miał ich więcej, tym złapiesz większą pewność siebie – drużyna bez niej nie będzie grała skomplikowanej piłki. Od pewności i wiary w swoje umiejętności wszystko się zaczyna. Natomiast trzeba pamiętać, że na każdy mecz trzeba znaleźć sposób, a nie zawsze ta efektowna gra będzie tym odpowiednim sposobem. No i trzeba rozwijać piłkarzy, których ma się na miejscu.
Błanik wydaje się być ciekawym piłkarzem do rozwoju i wypromowania.
Spokojnie, dopiero zagrał niecałe 90 minut w lidze.
Ale już wywalczony karny i gol.
Tak, ale widziałem piłkarzy, co wchodzili do ligi i dwóch meczach strzelali po trzy bramki, a potem przepadali. Już niejedno doświadczyłem i wiem, że potrzeba spokoju.
Zadrżało panu serce, gdy pojawiło się zainteresowanie Lecha Bartoszem Śpiączką?
Nie, ja mam jeszcze dobre serce. Niektóre rzeczy zależą ode mnie bardziej, inne mniej i tyle. Powiedziałem, że jeśli będzie oferta, to niech prezesi dadzą mi znać i wtedy przekażę swoją opinię, bo po co wcześniej miałem gdybać i martwić się na zapas? Gdybym stracił Bartka, to wtedy bym się martwił, ale też pracował dalej, przecież drużyny po awansie do Ligi Mistrzów potrafiły tracić najlepszych graczy. A i tak walczyły o swoje.
No, ale cała gra ofensywna jest ułożona pod niego, więc byłaby to wyjątkowa strata.
Gdy masz takiego zawodnika, który jest najlepszym strzelcem w drużynie, to chcesz mu wykreować jak najwięcej szans – nic dziwnego. Nie ulega wątpliwości, że Bartek jest ważny, więc cieszę się, że został.
Bardzo wkurzają pana te mecze przegrane na własne życzenie? Z Cracovią to była przepaść, ale z Wartą – wasze błędy.
Ja to widzę inaczej. Z Cracovią nie było żadnej przepaści, tylko my byliśmy zagrożeniem sami dla siebie, zresztą pierwszą bramkę strzeliliśmy sobie dosłownie sami, druga wpadła w doliczonym czasie gry. Nie byliśmy drużyną, którą sobie założyliśmy, nie realizowaliśmy podstawowych zasad. Powiedziałem po tym meczu, że z taką grą nie mamy czego szukać w Ekstraklasie i jesteśmy pierwszym kandydatem do spadku, bo tak nie przystoi grać.
Brzmi jak przepaść.
Ale na własną prośbę, a nie, że Cracovia nas zdemolowała, bo była tak mocna. Z Wisłą Płock wyglądało to podobnie, zostawialiśmy za dużo miejsca między formacjami, z kolei z Wartą mieliśmy więcej z gry, ale to wspomniane błędy rzeczywiście odegrały kluczową rolę. Cóż, wyciągamy wnioski, przyjdzie czas na rewanże i wtedy sprawdzimy, czy te wnioski są poprawne. Trzeba się pilnować – w tej lidze dwa-trzy mecze wygrasz, jesteś w czubie, dwa-trzy przegrasz i jest problem. Tak to będzie wyglądało.
Cały sezon tabela będzie tak płaska jak teraz?
Cały sezon to nie, ale w tej rundzie może tak być. Wiadomo, że są faworyci i drużyny z szerszą kadrą, ale na każdego jest sposób i każdego można ograć. Nie co tydzień, to trudne, ale w poszczególnych meczach – tak. Mamy swoje ograniczenia, straciliśmy dwóch lewych obrońców, kiedy nie jesteśmy drużyną, która ma po trzech równorzędnych piłkarzy na pozycję. Raków by stracił Kuna i Wdowiaka, to też miałby problem z lewym wahadłem – a to przecież Raków, który nas kasuje pod każdym względem. Mamy więc problemy, które trzeba próbować korygować.
Pan to chyba jednak jest przyzwyczajony do pracy w warunkach, nazwijmy to, okopowych.
Tutaj to jeszcze jest nic w porównaniu do innych klubów. Mamy bazę do treningu, są uczciwi i rzetelni ludzi, a nie zawsze tak było w poprzednich pracach – tu mamy wzajemną pomoc, komunikację. To ważne w trudniejszych momentach.
Odcinacie się od bandy świrów, ale znajduje pan jakieś punkty wspólne z tamtą drużyną?
Nie, banda świrów była jedna. Charakterni ludzie, zresztą widać – Stano trener, Vuković trener, Kuzera trener i tak dalej. To byli odpowiedzialni ludzie, dalej są, którzy biorą tę odpowiedzialność na siebie. Nie znajdę już drugiej takiej drużyny z tyloma charakterami, też ona inaczej była budowana, bo – nie ujmując nikomu – tam było 12-13 zawodników, reszta pościągana z drugich, trzecich lig. Było biednie, wspieraliśmy się juniorami – Angielski i Cebula nie mieli 18 lat kiedy debiutowali, a nie było jeszcze przepisu o młodzieżowcu. Teraz są inne czasy. Minęło 10 lat, świat funkcjonuje inaczej. Sam muszę się do niego przystosowywać i uczyć nowych rzeczy.
WIĘCEJ O KORONIE KIELCE:
- Obyśmy teraz niczego nie odpier… Wywiad z Łukaszem Jabłońskim, prezesem Korony
- Paweł Golański: – Przyszedłem do Korony z serca, a nie z rozsądku
- Od patologii przez normalność po awans. Nowa Korona na salonach
- Kontuzja, skreślenie i powrót do elity. W skrócie: Jacek Kiełb
Fot. 400mm.pl