Reklama

Maciej Murawski: – Większość klubów Ekstraklasy może nam pozazdrościć bazy treningowej

Arek Dobruchowski

Autor:Arek Dobruchowski

17 sierpnia 2022, 12:40 • 17 min czytania 51 komentarzy

Jedynym województwem, które nigdy nie miało swojego przedstawiciela w Ekstraklasie, jest województwo lubuskie. Co więcej, nie ma tam żadnego klubu na poziomie centralnym od… 11 lat! Dlaczego jest tak źle? Czy kiedyś się to zmieni? Piłka nożna jest na niskim poziomie od zawsze, bo ze sportów liczy się tam tylko żużel? Rozmawiamy z rodowitym lubuszaninem,  prezesem Lechii Zielona Góra, Maciejem Murawskim.

Maciej Murawski: – Większość klubów Ekstraklasy może nam pozazdrościć bazy treningowej

Dlaczego pana zdaniem nie ma obecnie żadnego klubu z województwa lubuskiego, choćby na poziomie II ligi? Co więcej, musimy cofnąć się aż do sezonu 2010/11, żeby doszukać się jakiejkolwiek drużyny z Ziemi Lubuskiej, która po raz ostatni występowała na poziomie centralnym. Mowa o Stilonie Gorzów Wielkopolski, który grał wtedy w I lidze.

Z kolei Lechia Zielona Góra w tym samym sezonie występowała w II lidze. Tradycje piłkarskie są w naszym województwie, gdyż Stilon grał wiele lat na drugim poziomie rozgrywkowym. Do tego Lechia Zielona Góra czy Dozamet Nowa Sól też występowali na zapleczu ekstraklasy. Natomiast nie jest nam łatwo tam funkcjonować. Jesteśmy niewielkim województwem, które liczy ok. miliona mieszkańców. Nie ma u nas wielu dużych miast, co też stanowi spory problem. Gorzów Wielkopolski i Zielona Góra to jedyne miejscowości, które mają powyżej 100 tysięcy mieszkańców w naszym regionie. Potencjał ludzki jest, ale trzeba pamiętać, że w obu miastach funkcjonują również inne dyscypliny sportu na wysokim poziomie. W Gorzowie Wielkopolskim i Zielonej Górze bardzo popularny jest żużel. Stal i Falubaz to  kluby, które są priorytetowe dla władz miasta. Do tego dochodzą też inne sporty tj. koszykówka czy piłka ręczna. Ponadto, na Ziemi Lubuskiej nie ma wielu przedsiębiorstw, które mogłyby sponsorować sport. Nie mamy państwowych dużych firm takich jak np. KGHM, które wsparłyby finansowano piłkę nożną w województwie lubuskim. Bez pieniędzy ciężko rywalizować z innymi, którzy mają to wsparcie. Budżety naszych klubów są dużo niższe od konkurencji.

Gdy nie masz wystarczająco dużych środków finansowych, to musisz mieć sporo szczęścia, żeby awansować wyżej. Istotne jest to, że nie ma u nas odpowiednich stadionów. Gdybyśmy w tym sezonie wywalczyli awans do II ligi, nie mielibyśmy, gdzie grać. Kolejna rzecz – szkolenie. Uważam, że w lubuskim jest kilka ośrodków, które szkolą na dobrym poziomie, ale co z tego jak czasem nasi najbardziej utalentowani chłopcy wyjeżdżają do innych ośrodków mając nawet zaledwie… 8 lat. Jesteśmy tak położeni geograficznie, że na północy mamy Pogoń Szczecin, na południu Śląsk Wrocław i Zagłębie Lubin, a na wschodzie Lecha i Wartę Poznań. Są to akademie, które świetnie pracują z młodzieżą, ale często posiłkują się zawodnikami z województwa lubuskiego, po których zgłaszają się na wczesnym etapie ich wyszkolenia. W Gorzowie czy Zielonej Górze ciężko nam utrzymać najzdolniejszych chłopców u siebie, gdy takie marki odzywają się do rodziców i przekonują do wyjazdu ich dziecka. Niestety, często jest tak, że po kilku latach wracają do nas z podkulonym ogonem i nie zawsze mają ochotę, żeby kontynuować swoją przygodę z piłką, bo nie byli gotowi na taki wyjazd. Reasumując, nie mamy środków finansowych, żeby pozyskiwać zawodników z zewnątrz, a nasi najzdolniejsi chłopcy są zabierani do ekstraklasowych akademii w bardzo młodym wieku, przez co trudno nam zbudować silniejszą kadrę od konkurentów w lidze.

Jednak są to duże akademie, które bazują na skautingu. Wyszukują talenty i dążą do tego, żeby mieć ich u siebie. 

Reklama

Skauting to nie jest wielka rzecz, bo wystarczy tylko grać z kadrą naszego województwa. Gdy dochodzi do takich spotkań, to obecni są szefowie skautingu Pogoni, Lecha, Śląska czy Zagłębia. My też jesteśmy w stanie w taki sposób wyszukiwać zawodników. Problemem jest polityka transferowa, bo w Polsce często myślimy tak: jeśli my nie weźmiemy tego chłopaka, to ktoś inny go weźmie. Bez względu na to, czy go potrzebują, czy nie, i czy mają na niego plan. Często największe akademie za wcześnie zabierają dzieci do siebie, gdy te nie są gotowe mentalnie na takie zmiany. Dlatego po jakimś czasie do nas wracają. W Zielonej Górze mamy świetną bazę treningową, której mogą nam pozazdrościć – nie boję się tego powiedzieć – większość klubów w Ekstraklasie. Do tego mamy świetnych trenerów, którzy pracują z dziećmi i młodzieżą. Jednak nie ma u nas ani Ekstraklasy, ani I Ligi, ani CLJ-ek. Nie wciskam dzieciom kitu, że zostając u nas, na pewno w przyszłości będą grać w reprezentacji Polski. Tylko ciężką pracą mogą tam dojść.

Mamy odpowiednie struktury do tego, żeby chłopcy do 18. roku życia mogli się u nas rozwijać. W ubiegłym sezonie Filip Tokar występował w drużynie trampkarza, juniora młodszego i zespole rezerw Lechii Zielona Góra. Jego dobra postawa zaowocowała powołaniami do reprezentacji Polski U-15, gdzie świetnie sobie radził. Jednak Lech tego lata go wykupił. I tak to u nas funkcjonuje. Gdy trafi nam się ktoś bardzo dobry i uda nam się go zatrzymać na trochę dłużej, to i tak w pewnym momencie ktoś go bierze do siebie. Kilka miesięcy temu odbyłem rozmowę ze skautem Pogoni Szczecin, który mi powiedział: co zrobiliście z Filipem Tokarem? Zaledwie dwa lata temu go odrzuciliśmy”. Dwa lata temu nie nadawał się do akademii Pogoni, został u nas i trafił do reprezentacji Polski. Mieliśmy na niego plan i stopniowo się rozwijał. To jest dobry przykład na to, że jesteśmy w stanie odpowiednio ukształtować młodego zawodnika i nie musi tak wcześnie wyjeżdżać z Zielonej Góry.

„Zielonogórzanie mogą chłonąć sport bez względu na dyscyplinę”. Lechia przebija się do kibiców

Jednym ze smutniejszych obrazków, które pokazują, że nie jest najlepiej z piłką nożną w województwie lubuskim, była publiczna zrzutka Dozametu Nowa Sól na dopięcie dwóch transferów. Proszą kibiców, żeby zapłacili za pozyskanie piłkarzy.

Damian Stopa, czyli prezes Dozametu Nowa Sól to jest osoba, która zawsze dążyła do tego, żeby inne kluby zapłaciły mu pełny ekwiwalent za wyszkolenie. Gdy pierwszy raz w życiu przydarzyła mu się taka sytuacja, że musi zapłacić niewielki ekwiwalent za dwóch zawodników, to organizuje publiczną zrzutkę. Nie zdziwiło mnie to, że właśnie on coś takiego zrobił. Szkoda, że w złym świetle przedstawia świetny klub, jakim jest Dozamet Nowa Sól, który ma kapitalnych kibiców i wieloletnie tradycje. Kiedyś grali na drugim poziomie rozgrywkowym w Polsce. To jest klub ze sporym potencjałem, który powinien być co najmniej w III lidze, a nie w klasie okręgowej.

Dlaczego akurat w województwie lubuskim jest tak źle? Inne województwa, które są mniejsze lub zbliżone wielkością do was, są lub pojawiają się na poziomie centralnym.

Reklama

Niech pan poda jakiś przykład.

Województwie opolskie. Fakt, w ostatnich latach mówimy tylko o Odrze Opole, ale mają tego jednego przedstawiciela, a u was nie ma nawet jednego klubu na poziomie centralnym od 11 lat.

W naszym województwie brakuje jednego lidera, jeśli chodzi o piłkę nożną, tak jak w opolskim jest Odra Opole. W tym momencie na poziomie III ligi mamy cztery zespoły tj. Lechia Zielona Góra, Stilon Gorzów Wielkopolski, Warta Gorzów Wielkopolski i Carina Gubin. To i tak jest dobry wynik, bo jeszcze trzy lata temu mieliśmy tylko jeden zespół (Lechia Zielona Góra) na tym poziomie rozgrywkowym. Wierzę, że w przyszłym sezonie będzie pięć klubów z Ziemi Lubuskiej w III lidze. Piłka nożna w naszym województwie poszła do przodu i rozwija się w dobrym kierunku. Pamiętajmy, że w Opolu nie ma koszykówki czy żużla na tak wysokim poziomie jak w lubuskim. Dlatego też otrzymują większe wsparcie od miasta. Do tego od kilku lat utrzymują się na poziomie centralnym. W niedługim czasie powstanie u nich stadion za niemałe pieniądze. Odra ma dużo większe możliwości niż kluby w lubuskim, co może sprawić, że za jakiś zobaczymy ją w Ekstraklasie.

Spójrzmy na inne województwa – Warmińsko-Mazurskie. Nie mają Ekstraklasy, ale od wielu lat przewijają się na poziomie I i II ligi.

Słyszał pan o jakimś klubie żużlowym na Warmii i Mazurach?

Nie.

A wie pan o tym, że kluby żużlowe mają wielu sponsorów, dotacje z miasta i rzeszę kibiców. Miasta takie jak Zielona Góra czy Gorzów Wielkopolski nie są w stanie utrzymywać na poziomie centralnym piłki nożnej i żużla. Gdyby nie było u nas żużla, mielibyśmy kluby na poziomie Ekstraklasy lub 1. ligi, przynajmniej na jakiś czas. Z uwagi na fakt, że funkcjonuje u nas żużel, musimy sobie radzić inaczej, dlatego gramy na poziomie trzecioligowym. Dawno się z tym pogodziliśmy. Jesteśmy kibicami żużla, oglądamy i dopingujemy Falubaz. 

Wszystkiemu winny jest żużel? 

Nie jest winny. Nie wskazuję winnego, tylko mówię o specyfice naszego regionu i tego sportu. Budżet miasta nie jest z gumy. Z tego, co słyszałem Gorzów Wielkopolski na organizację Grand Prix przeznacza 10 milionów złotych. Fajna impreza, ale to jest tylko jeden dzień. Natomiast, gdyby Stilon Gorzów Wielkopolski otrzymywałby co roku, przez pięć lat dwa miliony złotych, prawdopodobnie grałby w I lidze. Niektóre kluby takie dotacje otrzymują od miasta np. Śląsk Wrocław dostaje 12 milionów rocznie. Lubuskie drużyny takiego wsparcia nie mają.  My w taki sposób funkcjonujemy i musimy sobie z tym radzić. Zdajemy sobie sprawę z tego, że jest nam niezwykle ciężko wejść na wyższy poziom. Kiedyś było łatwiej i graliśmy na drugim poziomie rozgrywkowym. Jesteśmy województwem żużlowym i musimy się z tym pogodzić. Podkreślę, że bardzo lubię żużel i nie mam nic przeciwko temu, żeby miasto wspierało Falubaz, dlatego, że jest to wizytówka Zielonej Góry. Gdybyśmy otrzymywali takie pieniądze co klub żużlowy, to pewnie moglibyśmy otwarcie mówić o awansach do wyższych lig.

Czy słabszy okres Falubazu Zielona Góra to dobra wiadomość dla piłkarskiej Lechii?

Nie jest to dobra wiadomość. Żużel zawsze będzie numerem jeden w Zielonej Górze, bez względu na to, w jakiej lidze będzie występował Falubaz. Nie ma to żadnego przełożenia na piłkę nożną. Jestem rodowitym zielonogórzaninem, tutaj się wychowałem, chodziłem na żużel, koszykówkę i piłkę nożną. Chciałbym, że kibice w Zielonej Górze wspierali wszystkie dyscypliny. Jestem fanem zielonogórskiego sportu w każdym wydaniu. Wierzę w to, że Falubaz wygra baraże i awansuje do Ekstraligi. Jednak żużel nie ma żadnego wpływu na piłkę nożną. Mamy swój pomysł na Lechię. Zarządzanie klubem piłkarskim w Zielonej Górze to nie jest nic łatwego, ale małymi kroczkami ciągle chcemy iść do przodu. W ostatnim czasie zostało otwarte pierwsze zadaszone pełnowymiarowe boisko tzw. balon. W końcu dzieci będą miały, gdzie trenować w okresie zimowym. Do tej pory nie mieliśmy żadnego takiego obiektu i zdarzało się, że zimą zawodnicy trenowali w trudnych warunkach na świeżym powietrzu.

W Zielonej Górze jest wiele sal gimnastycznych i hal sportowych, ale są one mocno obłożone również przez inne dyscypliny sportowe. Ten balon bardzo nam pomoże. Tak, jak powiedziałem infrastrukturę treningową mamy na wysokim poziomie, której mogą nam zazdrościć wszystkie kluby ekstraklasowe, dlatego, że nie mamy swojego ośrodka szkoleniowego położonego 100 kilometrów od miasta, a w samym centrum Zielonej Góry. Wszystko mamy na miejscu. Lech czy Legia mają kapitalne ośrodki, ale są one kolejno: we Wronkach i Książenicach. My nie musimy nigdzie jeździć. Pięć boisk trawiastych znajduje się przy szkole sportowej. Do tego mamy dwa sztuczne, z czego jedno pod balonem. Możemy wliczyć jeszcze sześć kolejnych boisk trawiastych, z których możemy korzystać. Dzięki tej świetnej infrastrukturze możemy rozwijać dzieci, ale często szybko odchodzą do innych klubów, bo nie ma u nas Ekstraklasy, CLJ-ek itd. W naszym województwie jest kilka miejsc, gdzie można się rozwijać patrz. Pogoń Świebodzin, Promień Żary czy Carina Gubin. Nie mówimy tu tylko o dwóch miastach.

Województwo lubuskie jest pustynią piłkarską, jeśli chodzi o kluby, ale trzeba wam oddać, że wielu reprezentantów Polski stawiało swoje pierwsze kroki z piłką na Ziemi Lubuskiej, a później poszli w świat np. Tomasz Kędziora, Kamil Jóźwiak, Tymoteusz Puchacz, Sebastian Walukiewicz czy Dawid Kownacki.

Na Ziemi Lubuskiej rodzi się wiele talentów. Jóźwiak jest ze Zbąszynka, Puchacz z Świebodzina, Konrad Michalak z Żagania, Łukasz Fabiański ze Słubic, Tomasz Kędziora z Zielonej Góry, a Walukiewicz i Kownacki są z Gorzowa Wielkopolskiego. Te nazwiska, które wymieniłem to zawodnicy, którzy w ostatnim czasie byli lub są reprezentantami Polski. Z kolei Marcin Szpakowski zaczynał swoją przygodę z piłką w Zielonej Górze, gdy skończył gimnazjum, udał się do akademii Śląska Wrocław, a obecnie oglądamy go w Ekstraklasie w barwach Korony Kielce. Talenty są, ale nie jesteśmy w stanie ich na dłużej utrzymać u siebie. Uważam, że patologią jest namawianie 8-10-latków do codziennego dojeżdżania wielu kilometrów na treningi. W Zielonej Górze mamy wszystko, żeby odpowiednio rozwijać młodych zawodników do wieku nastoletniego.  

Skoro mówimy o zawodnikach z województwa lubuskiego, którzy doszli na poziom Ekstraklasy, to ciekawą drogę przebył Szymon Kobusiński, który latem trafił do Zagłębia Lubin.

To wychowanek Perły Cybinka, bardzo fajnego klubu, który dobrze szkoli młodych zawodników. Stamtąd trafił do Polonii Słubice, a później do UKP Zielona Góra. Tutaj grał wiele lat. Po rocznym pobycie w Stali Rzeszów i Garbarni Kraków przyszedł do Lechii Zielona Góra. On do nas wrócił jako boczny obrońca. Trener Andrzej Sawicki zawsze uważał, że Kobusiński jest ofensywnym zawodnikiem, dlatego z powrotem ustawił go na napastniku, a ten zaczął masowo strzelać bramki. On w jednej rundzie, po której trafił do Puszczy Niepołomice, zdobył 17 goli w III lidze. Pamiętajmy, że nie byliśmy najlepszym zespołem tej ligi. Szymon Kobusiński był w świetnej formie, nieraz sam sobie potrafił wykreować sytuację do zdobycia gola. Dzięki ciężkiej pracy, tak się rozwinął, że jest teraz w miejscu, w którym zawsze chciał być – Ekstraklasie. Pod względem motorycznym, fizycznym i mentalnym jest to piłkarz na poziom Ekstraklasy. Sądzę, że gdy dostanie swoje szanse na pozycji numer „9” w Zagłębiu Lubin, to zacznie strzelać bramki w najwyższej klasie rozgrywkowej. 

W całej historii najwyższej klasy rozgrywkowej nigdy nie było żadnego klubu z województwa lubuskiego. To jest ewenement na skalę krajową. Czy brak owocnej historii piłkarskiej na Ziemi Lubuskiej też sprawia, że trudniej wam zbudować silną markę? Inwestorzy, sponsorzy, władze miasta inwestują pieniądze w projekty, które mają szansę osiągnąć sukces. Tu sukcesu nigdy nie było.

Myślę, że 15 lat temu nikt nie sądził, że klub z Niecieczy zagra kiedykolwiek w Ekstraklasie. To się stało. Dlatego nie można wykluczyć tego, że za kilkanaście lat w Zielonej Górze, Gorzowie Wielkopolskim, Żarach, Świebodzinie czy Gubinie nie będzie Ekstraklasy. Aby się się to mogło ziścić, potrzebne są pieniądze, które pomogą rozwijać projekt. Na ten moment nie ma takich środków finansowych, a tradycje? Możliwe, że byłoby łatwiej odbudować klub, gdyby w przeszłości grał w Ekstraklasie, ale moim zdaniem nie ma to dużego znaczenia, bo przecież w ostatnich latach pojawiały się drużyny, które debiutowały na najwyższym poziomie rozgrywkowym w Polsce. Niedaleko Zielonej Góry jest Legnica. Wiele lat rywalizowaliśmy z Miedzią w tych samych ligach, a teraz są w Ekstraklasie.

Znalazła się tam osoba z pieniędzmi, pomysłem i ideałami, tworząc klub przy współpracy z miastem. Gdyby nie władze miasta to nie było nowego stadionu i klubu na tym poziomie. Udało się stworzyć takie warunki, że drugi raz pojawiają się w najwyższej klasie rozgrywkowej. Do tego mają drużynę rezerw w III lidze i akademię, której zdarza się grywać w CLJ-kach. Tam też nie było wielkich tradycji piłkarskich, a pokazali, że można. W Zielonej Górze i Gorzowie Wielkopolskim musimy poczekać na taką osobę, jak chociażby Michał Świerczewski w Częstochowie. Przyszedł gość nie tylko z pieniędzmi do Rakowa, ale z pomysłem, ideałami, który potrafi świetnie zarządzać klubem. Na razie nie ma takiej osoby u nas. Warunki do rozwoju i trenowania mamy na wysokim poziomie. Zielona Góra, Gorzów Wielkopolski czy inne miasta tylko czekają na takie osoby, które im pomogą. 

Można się teraz zastanawiać, dlaczego do tej pory nie było takich osób w województwie lubuskim, które wsparłyby piłkę? Skoro żużel rządzi na Ziemi Lubuskiej to może futbol jest tu marginesem?

W Zielonej Górze kochają tak samo piłkę nożną jak w każdym innym mieście w Polsce. Jestem przekonany, że największe zainteresowanie budzi futbol. Problemem jest to, że większość tych osób interesuje Lechia Zielona Góra, ale w kategoriach ciekawostkowych: sprawdzę w gazecie lub w  Internecie jak Lechii idzie. Nie jest to takie zainteresowanie, żeby taką osobę przyciągnąć na stadion. Wynika to też z tego, że nie mamy ani konkretnego obiektu piłkarskiego (brak krytej trybuny i oświetlenia – przyp. red.), ani wyższej ligi. To powoduje, że zainteresowanie jest tylko na poziomie gazety czy Internetu. Aczkolwiek zielonogórzanie są głodni wielkiej piłki. Gdy we wtorek o godz. 13 graliśmy z Arką Gdynia w Pucharze Polski to na nasz stadion przyszło 1,5 tysiąca osób. To jest lepszy wynik niż na niejednym meczu I ligi w weekend, a tu mówimy o środku tygodnia. Chcemy jako klub się rozwijać, tak, aby nasz budżet ciągle wzrastał i dążymy do tego, żeby z roku na rok mieć coraz silniejszą drużynę. Ważne jest dla nas to, żeby grali nasi wychowankowie. W ostatnim meczu III ligi grało siedmiu takich zawodników, z czego czterech to zielonogórzanie. Myślę, że na skalę trzeciej ligi jest to wyjątkowe. Mamy 24-osobową kadrę,  a tylko sześciu piłkarzy nie stawiało swoich pierwszych kroków w Lechii. Z kolei nasza drużyna rezerw, która występuje w IV lidze, jest złożona z zawodników, którzy piłkarskie szlify zbierali w Zielonej Górze. Wszyscy są lubuszanami. 

Brak stadionu z prawdziwego zdarzenia to duży problem dla Lechii?

W Zielonej Górze jest piękna hala sportowa i świetny stadion żużlowy. Brakuje tylko obiektu piłkarskiego. Jestem przekonany, że kiedyś tu taki powstanie, ale kiedy? Tego nie wiem. Gdy to się ziści wtedy będzie można wymagać od naszego klubu, żeby znowu grał w centralnych rozgrywkach. Z kolei w tym momencie nie mielibyśmy, gdzie grać. Trudno tworzyć budżet i kadrę na II ligę, gdy mamy świadomość, że mielibyśmy problem, żeby otrzymać licencję na grę w wyższej klasie rozgrywkowej.

Trzy lata temu na łamach naszego portalu powiedział pan: „chcielibyśmy być takim Athletikiem Bilbao w skali mikro”. Podtrzymuje pan te słowa? Dalej chcecie być jak Athletic?

Tak, z tym, że jest mała zmiana, bo przez te lata uświadomiłem sobie, że jesteśmy zbyt biedni, żeby być Athletikiem Bilbao. Nasi najlepsi zawodnicy szybko uciekają z województwa lubuskiego i musimy się posiłkować chłopakami, którzy nie są naszymi wychowankami. Chciałbym, żeby 80% naszej kadry stanowili lubuszanie. Bez względu na to, w jakiej lidze będziemy grać, zależy nam na tym, żeby w głównej mierze stawiać na naszych ludzi z województwa lubuskiego. Jesteśmy zbyt biednym klubem, żeby 100% kadry stanowili piłkarze z naszego regionu. Dlatego są u nas też zawodnicy z zewnątrz, których zadaniem jest wnieść odpowiednią jakość do zespołu. Muszą być lepsi od lokalnych chłopaków, żeby mogli u nas grać.

Zielonogórski Athletic Bilbao, czyli Falubaz nie tylko żużlowy

W tym momencie II liga dla Lechii Zielona Góra to realny cel, czy odległe marzenie?

Na pewno chcielibyśmy grać na wyższym poziomie niż III liga, ale w tej chwili nie jesteśmy na to gotowi pod względem budżetu i infrastruktury. Jednak chcemy, żeby w przyszłości Lechia Zielona Góra grała nawet na poziomie I ligi. Moim zdaniem dużo ciężej jest awansować do II ligi z tak silnej III ligi, w której jesteśmy, gdzie awansuje tylko jedna ekipa niż później z II do I. Zerknijmy na najnowszą historię, w ostatnich latach Ruch Chorzów i Skra Częstochowa zrobili dwa awanse z rzędu. Tylko rezerwy Śląska nie przeszły tej drogi w ostatnich latach. Tym razem druga drużyna Zagłębia zameldowała się w II lidze i zapewne też nie wywalczy promocji do I ligi w pierwszym sezonie. Przykłady klubów, które nie są rezerwami pokazują, że można szybko przeskoczyć z III do I ligi. Aczkolwiek w tym momencie Lechia Zielona Góra nie ma możliwości na grę w II lidze. 

Jaki cel sportowy stawiacie się sobie na sezon 2022/23?

Chcemy dobrze grać w piłkę i w każdym meczu walczyć o zwycięstwo. Natomiast nie mamy określonego celu w postaci miejsca w tabeli.  Na pewno nie chcemy przeżywać tego, co w poprzednim sezonie, gdzie w pewnym momencie znaleźliśmy się w trudnej sytuacji w tabeli, przez co graliśmy nerwowo. Dlatego chcemy być solidnym zespołem III ligi, który ze spokojem wywalczy utrzymanie, będzie ładnie grał w piłkę i stawiał na młodych wychowanków.

Z tego, co widziałem waszą kadrę to macie bardzo młody zespół. Średnia wieku poniżej 25. roku życia.

Tak, naszym najstarszym zawodnikiem jest Sebastian Górski (30 lat – przyp. red), który wrócił do nas z Puszczy Niepołomice. Kolejni to Przemysław Mycan i Wojciech Fabisiak, którzy mają po 27 lat, a pozostali są młodsi. W kadrze pierwszego zespołu mamy wielu juniorów.

Jaka jest wizja klubu Lechia Zielona Góra?

Chcemy rozwijać klub w Zielonej Górze. Dążymy do tego, żeby chłopcy, którzy do nas trafiają, mieli odpowiednie warunki do tego, żeby stawać się profesjonalnymi piłkarzami. Krok po kroku, z roku na rok chcemy być lepszym klubem pod każdym względem – kadrowym, organizacyjnym, budżetowym i infrastrukturalnym. Mamy swój model gry, który funkcjonuje od grupy orlika do pierwszego zespołu. To sprawia, że nasz zdolny 15-latek jest w stanie szybko zaadaptować się do warunków pierwszego zespołu i w nim zadebiutować. Tym bardziej, że trener Andrzej Sawicki zna dobrze wszystkich zawodników naszej akademii. I każdego jest w stanie ocenić. Od pięciu lat ten trener dwa razy w tygodniu udaje się na treningi drużyny trampkarza. W przeszłości też pracował z trampkarzami, zna realia i potencjał naszych wychowanków. 

CZYTAJ WIĘCEJ NA WESZŁO:

ROZMAWIAŁ ARKADIUSZ DOBRUCHOWSKI

Fot. Newspix

Entuzjasta młodzieżowego futbolu. Jest na tym punkcie tak walnięty, że woli oglądać Centralną Ligę Juniorów niż Ekstraklasę. Większą frajdę sprawia mu odkrywanie nowych talentów niż obserwowanie cały czas tych samych twarzy, o których mówi się, że są „solidnymi ligowcami”. Twierdzi, że szkolenie dzieci i młodzieży w Polsce z roku na rok się prężnie rozwija, ale niestety w Ekstraklasie dalej są trenerzy, którzy boją się stawiać na zdolnych młodych chłopaków. Aczkolwiek nie samą juniorską piłką człowiek żyje - masowo pochłania również mecze Premier League, a w jego żyłach płynie niebieska krew sympatyka londyńskiej Chelsea.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
5
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Niższe ligi

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
5
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
0
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Komentarze

51 komentarzy

Loading...