Reklama

Dno. Dlaczego Manchester United jest aż tak beznadziejny?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

14 sierpnia 2022, 17:16 • 12 min czytania 34 komentarzy

Manchester United znalazł się na dnie. Dosłownie. „Czerwone Diabły” po dwóch kolejkach sezonu 2022/23 plasują się na ostatnim miejscu w tabeli Premier League z zerowym dorobkiem punktowym i bilansem goli 1:6. Erik ten Hag nawet w najgorszych koszmarach nie mógł przewidzieć, że początek jego pracy na Old Trafford przybierze aż tak upiorny przebieg. Część brytyjskich ekspertów przekonuje, że winnymi kompromitujących niepowodzeń United są zawodnicy, którym brak umiejętności i zaangażowania. Nie brakuje jednak głosów, że przy obecnym układzie właścicielsko-działaczowskim klub jest najzwyczajniej w świecie skazany na kolejne klęski.

Dno. Dlaczego Manchester United jest aż tak beznadziejny?

Co gorsza – obie strony mogą mieć rację.

Czwórka do przerwy

Na otwarcie sezonu Manchester poległ przed własną publicznością z Brighton. Goście już na przerwę schodzili z dwubramkowym prowadzeniem. W drugiej odsłonie spotkania „Czerwonym Diabłom” udało się zredukować rozmiary porażki do wyniku 1:2. – Musimy wyciągnąć wnioski. Powinniśmy grać lepiej z piłką przy nodze. Popełniliśmy zbyt dużo łatwych błędów. Nie mieliśmy odpowiedniej organizacji bez piłki. Gdyby było inaczej, to bramki dla Brighton by nie padły – ocenił Erik ten Hag w rozmowie z BBC. – Brighton to przyzwoity i dobry zespół. Patrzę natomiast na swoją drużynę i moim zdaniem powinniśmy wykonać nasze zadanie lepiej. Daliśmy sobie wbić dwa łatwe gole. Gdybyśmy grali lepiej piłką i podejmowali lepsze decyzje, to moglibyśmy zdominować to spotkanie. […] Byłem świadomy tego, jaką pracę trzeba wykonać i ten mecz tego nie zmienił. To ogromna praca do wykonania. (źródło: DevilPage.pl)

Można było zrozumieć stanowisko Holendra. United rzeczywiście zbyt łatwo dali się zaskoczyć. Problem w tym, że kolejne spotkanie okazało się pod tym względem jeszcze gorsze. Tym razem „Czerwone Diabły” przerżnęły bowiem 0:4 z Brentford. Ekipa „Pszczół” potrzebowała ledwie 35 minut do zdobycia czterech goli.

Manchester znów bardziej pomagał rywalom w zdobywaniu kolejnych bramek, niźli przeszkadzał.

Reklama

Odpowiedzialność za wynik wziął David de Gea, który katastrofalnie zachowywał się między słupkami. – Biorę na siebie winę. Moje błędy sprawiły, że zespół nie zdobył trzech punktów. To był mój słaby występ. Okropny dzień – przyznał Hiszpan. – Po pierwszym błędzie nadszedł drugi. Tego było już za wiele dla moich kolegów, nie zdołaliśmy się odbudować. Miałem wrażenie, że tracimy bramkę po każdej akcji rywali. Gdybym bronił lepiej, wynik byłby inny.

Jeśli jednak spojrzymy na postawę United w Premier League nieco szerzej, bilans wygląda tak:

  • (sezon 2021/22) Manchester City 4:1 Manchester United
  • Manchester United 3:2 Tottenham Hotspur
  • Liverpool 4:0 Manchester United
  • Manchester United 1:1 Leicester City
  • Everton 1:0 Manchester United
  • Manchester United 3:2 Norwich City
  • Arsenal 3:1 Manchester United
  • Manchester United 3:0 Brentford
  • Brighton 4:0 Manchester United
  • Manchester United 1:1 Chelsea
  • Crystal Palace 1:0 Manchester United
  • (sezon 2022/23) Manchester United 1:2 Brighton
  • Brentford 4:0 Manchester United

Od początku marca 2022 roku zespół z Old Trafford odniósł zaledwie trzy ligowe zwycięstwa w trzynastu występach. Dwa razy na wyżyny możliwości musiał się zresztą wznieść Cristiano Ronaldo, który zapisał na swoim koncie hat-tricka w starciach z Tottenhamem oraz Norwich. Można zatem obwiniać poszczególnych zawodników za konkretne porażki, tak jak de Geę za wczorajszy blamaż z Brentford, lecz problem – co oczywiste – jest znacznie szerszy.

Transferowy dramat

Licząc od sezonu 2013/14, działacze Manchesteru United na wzmocnienia składu przeznaczyli w sumie ponad 1,4 miliarda euro (!). Do klubu za wielkie pieniądze trafili tacy gracze jak Paul Pogba (105 mln euro), Harry Maguire (87 mln), Romelu Lukaku (85 mln), Jadon Sancho (85), Angel Di Maria (75), Bruno Fernandes (63), Anthony Martial (60), Fred (59), Lisandro Martinez (57), Aaron Wan-Bissaka (55), Juan Mata (45), Nemanja Matić (45), Henrich Mychitarian (42), Raphael Varane (40), Donny van de Beek (39), Luke Shaw (38), Eric Bailly (38), Ander Herrera (36), Morgan Schneiderlin (35), Victor Lindelof (35), Memphis Depay (34), Marouane Fellaini (33), Diogo Dalot (22), Amad Diallo (21), Marcos Rojo (20). Można też do wyliczanki dołożyć kolejnych zawodników – Cristiano Ronaldo, Radamela Falcao, Alexisa Sancheza, Edinsona Cavaniego czy Bastiana Schweinsteigera – którzy może nie kosztowali wiele, jeśli chodzi o czystą sumę odstępnego, lecz mogą bądź mogli liczyć na olbrzymie wynagrodzenie.

Pokaźnych rozmiarów lista, prawda?

Reklama
Harry Maguire

Nie sposób jednak nie zauważyć, że składa się ona w głównej mierze z transferowych rozczarowań, czy też totalnych wpadek. Można wręcz odnieść wrażenie, że dla niektórych piłkarzy same przenosiny do Manchesteru United wiążą się z utratą futbolowych mocy. Wiecie, tak jak to było z gwiazdami NBA w „Kosmicznym meczu”. Angel di Maria znakomicie się spisywał w Realu Madryt, a potem w Paris Saint-Germain. Ale w drużynie „Czerwonych Diabłów” nie odpalił. Paul Pogba szalał w Juventusie, od lat jest liderem reprezentacji Francji. W Manchesterze – jeden dobry miesiąc, pół roku kiepskiej formy. Raphael Varane doskonal się spisywał w Madrycie, Jadon Sancho w Dortmundzie… I tak dalej, i tak dalej. Nie świadczy to najlepiej o kulturze organizacji w klubie z Old Trafford.

Piłkarze z jakichś powodów w barwach tego akurat zespołu nie wykorzystują stu procent swego potencjału i taki stan rzeczy po prostu musi mieć podłoże wewnętrzne. Owszem, tego czy innego gracza można wytknąć palcem i nazwać rozkapryszoną gwiazdeczką, ale – u licha! – nie kilkudziesięciu zawodników. Nawet Bruno Fernandes, który zaliczył kapitalne wejście po transferze do Manchesteru, zdążył już zjechać o kilka półek niżej i od wielu miesięcy gra kompletny piach.

To połączenie kiepskiej polityki transferowej z toksyczną atmosferą wewnątrz klubu doprowadziło Manchester United do sytuacji cokolwiek kuriozalnej. Po wydaniu przeszło miliarda euro na wzmocnienia w ostatnich latach „Czerwone Diabły”… odstają kadrowo od ligowej konkurencji.

Spójrzmy na składy z 1. kolejki Premier League:

  • Manchester United: David de Gea – Diogo Dalot, Harry Maguire, Lisandro Martinez, Luke Shaw – Scott McTominay, Fred – Bruno Fernandes, Christian Eriksen, Jadon Sancho – Marcus Rashford
  • Manchester City: Ederson – Kyle Walker, Ruben Dias, Nathan Ake, Joao Cancelo – Kevin de Bruyne, Rodri, Ilkay Gundogan – Phil Foden, Erling Haaland, Jack Grealish
  • Liverpool: Alisson – Trent Alexander-Arnold, Virgil van Dijk, Joel Matip, Andy Robertson – Jordan Henderson, Fabinho, Thiago Alcantara – Mohamed Salah, Roberto Firmino, Luis Diaz
  • Chelsea: Edouard Mendy – Cesar Azpilicueta, Kalidou Koulibaly, Thiago Silva – Reece James, N’Golo Kante, Jorginho, Ben Chilwell – Mason Mount, Kai Havert, Raheem Sterling

Ilu graczy United mogłoby liczyć na wyjściowy skład u Pepa Guardioli, Juergena Kloppa czy Thomasa Tuchela? Może Cristiano Ronaldo, jeśli stać go jeszcze na powrót do naprawdę topowej formy i zmobilizowanie się do ciężkiej pracy w pressingu. Może Raphael Varane w optymalnej dyspozycji, może Jadon Sancho czy Bruno Fernandes, gdyby znowu zaczęli grać na maksimum możliwości. Ale wcale nie jest to takie pewne. Natomiast obrońcy i środkowi pomocnicy „Czerwonych Diabłów”, którzy wybiegli w wyjściowej jedenastce na mecz z Brighton, w takim Manchesterze City musieliby ostro walczyć o obecność w kadrze meczowej.

Absurd polega na tym, że spośród czterech wymienionych zespołów, to właśnie piłkarze United – jak już ustaliliśmy, nie tylko nie przerastający głównych konkurentów z Premier League indywidualną klasą, ale wręcz ustępujący im poziomem – najmniej na boisku pracują. W poprzednim sezonie Liverpool (1. miejsce), Chelsea (4.) i Manchester City (6.) znajdowały się w czołówce pod względem wykonanych skoków pressingowych na połowie przeciwnika.

„Czerwone Diabły” zajęły w tym rankingu 17. lokatę.

Mourinho, czyli prorok

W sezonie 2017/18 Manchester uplasował się na drugim miejscu w Premier League z 81 punktami na koncie. Konkurencję rozwalcowali wówczas „Obywatele”, którym udało się zgromadzić aż 100 oczek, ale warto zaznaczyć, że dorobek punktowy United wystarczyłby do zgarnięcia tytułu na przykład w sezonie 2010/11. Największym atutem „Czerwonych Diabłów” była szczelna defensywa – drużyna straciła zaledwie 28 bramek w 38 spotkaniach. Jose Mourinho zszokował opinię publiczną stwierdzeniem, że wicemistrzostwo Anglii z 2018 roku to jeden z jego największych sukcesów. – To nie był łatwy czas. Miałem poczucie, że triumf w Lidze Europy jest fantastycznym osiągnięciem, ale widziałem, że ludzie tego tak nie odbierają. Jeszcze większym sukcesem było wicemistrzostwo kraju. Czułem, że pracuję dobrze i daję z siebie absolutnie wszystko, ale kompletnie nikt tego nie docenia – przyznał Mourinho w rozmowie ze Sky Sports.

– Jednym z moich największych sukcesów było zajęcie drugiego miejsca w Premier League z Manchesterem United. Powtarzam to, ponieważ nikt nie wie, co działo się za kulisami – dodał przy innej okazji, obiecując, że kiedyś wypowie się na ten temat w sposób mniej tajemniczy.

Im gorzej spisuje się zespół z Old Trafford, tym więcej kibiców United zwraca honor Portugalczykowi.

Tego rodzaju proroctw było jednak więcej. Roy Keane – od lat zajadle krytykujący sposób, w jaki zarządzany jest klub – stwierdził wiosną 2019 roku: – Ci zawodnicy zwolnili Mourinho i to samo zrobią z Ole [Gunnarem Solskjaerem]. Lamparty nie zmieniają swojego umaszczenia. Wtedy wielu sądziło, że Irlandczyk w typowy dla siebie sposób, niepotrzebnie sprowadza wszystko do kwestii mentalności, waleczności i poświęcenia. Czyż jednak nie miał racji?

Z kolei Ralf Rangnick, którego przygoda w roli tymczasowego szkoleniowca oraz doradcy zarządu United została przedwcześnie zakończona, alarmował kilka miesięcy temu po porażce 0:4 z Liverpoolem:  – To zawstydzające, rozczarowujące, może nawet upokarzające. Trzeba zaakceptować to, że Liverpool jest sześć lat przed nami. Kiedy Juergen Klopp przyszedł do klubu, to nie tylko wniósł zespół na wyższy poziom, ale cały klub i miasto. To musi stać się z nami w następnych okienkach transferowych. Zespól potrzebuje przebudowy, bo niektórzy z zawodników muszą odejść, a innym kończą się kontrakty. Dla mnie to jasne, że potrzeba będzie sześciu, siedmiu, ośmiu, a nawet dziesięciu nowych zawodników. Zanim jednak kupisz piłkarzy, to musisz wiedzieć, w jaki sposób chcesz grać. Jaki futbol chce grać nowy menadżer? Dopiero później dopasowujesz zawodników do tego profilu – stwierdził Niemiec. (źródło: DevilPage.pl)

Trudno powiedzieć, by jego rada została wcielona w życie.

Okej, Erik ten Hag otrzymał Lisandro Martineza, którego świetnie zna z Ajaxu, a także Tyrella Malacię z Feyenoordu Rotterdam. Nie zmienia to jednak faktu, że całościowo skład United nie jest na razie skrojony pod Holendra. Ten Hag lubi bowiem grać wysokim pressingiem. Oczekuje od swoich podopiecznych, że będą zacieśniać pole gry i wygrywać walkę o tak zwane drugie piłki. – W piłce nożnej chodzi o posiadania. O ich odzyskanie i stratę. O to, jak się zachowujesz w tych momentach zwrotnych – mówił trener kilka lat temu na łamach „Dutch Soccer Site”. Tylko kto ma wcielać jego ideały w życie? Pozbawiony zwrotności Harry Maguire, lider bloku defensywnego? Ograniczeni boczni obrońcy? Ofensywni zawodnicy, z których wielu nie ma ochoty na intensywną pracę w grze bez piłki?

– Potrzebujemy nowych piłkarzy, potrzebujemy jakościowych zawodników – przyznał ten Hag po kompromitacji z Brentford.

Kłopoty z Cristiano Ronaldo

Najbardziej rażącym przykładem boiskowego bumelanctwa w składzie Manchesteru jest rzecz jasna Cristiano Ronaldo. W sezonie 2021/22 portugalski snajper wykonał w meczach ligowych zaledwie 182 próby pressingu. Porównajmy go z czołówką najlepszych strzelców rozgrywek:

  • Diogo Jota (Liverpool, 15 goli) – 589 prób pressingu / 22,4 na 90 minut gry
  • Wilfried Zaha (Crystal Palace, 14 goli) – 622 próby pressingu / 20,3
  • Kevin de Bruyne (Manchester City, 15 goli) – 361 prób pressingu / 14,7
  • Mohamed Salah (Liverpool, 23 gole) – 448 prób pressingu / 14,6
  • Sadio Mane (Liverpool, 16 goli) – 452 próby pressingu / 14,4
  • Jamie Vardy (Leicester City, 15 goli) – 275 prób pressingu / 13,7
  • Raheem Sterling (Manchester City, 13 goli) – 317 prób pressingu / 13,4
  • Son Heung-min (Tottenham; 23 gole) – 383 próby pressingu / 11,5
  • Harry Kane (Tottenham, 17 goli) – 378 prób pressingu / 10,5
  • Cristiano Ronaldo (Manchester United; 18 goli) – 182 próby pressingu / 6,67

Wygląda to dramatycznie. Rzecz jasna trudno od CR7 wymagać, by śmigał po murawie z aktywnością porównywalną do o dekadę młodszego Diogo Joty, ale dwa razy mniej skoków pressingowych od Jamiego Vardy’ego?! Musi być to frustrujące dla partnerów Portugalczyka, którzy po stracie piłki mogą mieć poczucie, jak gdyby musieli walczyć o jej odzyskanie w dziesiątkę. No a Ronaldo nie jest już aż tak skuteczny, by wszystkie swoje słabości pokryć lawiną zdobytych goli.

Cristiano Ronaldo

Spory niesmak wzbudziły też dość rozpaczliwe próby piłkarza, by latem wyrwać się z United.

Cristiano ewidentnie przeszacował swoją pozycję na rynku i koniec końców musiał z podkulonym ogonem powrócić na Old Trafford. Nie skusił się na niego żaden zespół celujący w triumf w Lidze Mistrzów, na czele z Bayernem Monachium, który wręcz oficjalnie spławił 37-latka. Oczywiście utytułowany, uwielbiany na całym świecie weteran, na dodatek gwarantujący kilkanaście bramek w sezonie, byłby łakomym kąskiem dla wielu klubów z europejskiego topu. Ale kiedy do listy atutów Portugalczyka dodamy też szereg jego wad – grę na niskiej intensywności, potrzebę bycia centralną postacią w systemie taktycznym, niechęć do siedzenia na ławce i bycia zmienianym, wielkie zarobki – to łatwo zrozumieć, dlaczego przedstawiciele Bayernu, PSG czy Realu Madryt woleli się trzymać od Cristiano z daleka.

Otoczenie napastnika nie ustaje w wysiłkach, by umożliwić mu czmychnięcie z Old Trafford. Kurczy się wszakże liczba dostępnych opcji. Jak ustalił Tancredi Palmeri, do rozmów z Jorge Mendesem nie usiedli działacze Milanu i Interu. To oznacza, że Ronaldo został już odrzucony przez dziewięć klubów.

Właściciele siedzą cicho

Legendy „Czerwonych Diabłów” załamują ręce nad postawą drużyny. Gary Neville w płomiennej tyradzie, wygłoszonej na antenie Sky Sports, wywołał do tablicy właścicieli klubu, rodzinę Glazerów. – Ci piłkarze udowodnili już pod rządami trzech różnych managerów, że nie pracują tak ciężko, jak ich oponenci. Już tyle lat mówi się w światowej piłce, że ciężka praca jest ważniejsza niż talent. Ten zespół Manchesteru United nie biega wystarczająco intensywnie, nie biega wystarczająco szybko, ale za to jest absolutnie pozbawiony jakiejkolwiek pewności siebie. Męczą się i tak jest już od roku. Nie pomaga się im i ktoś mógłby stwierdzić, że na taką pomoc nie zasłużyli. To oni sami powinni sobie pomóc – powiedział ośmiokrotny mistrz Anglii. – Rozumiem wszystko, ale byłem w przeszłości częścią zespołów, które miały problemy. Byłem w drużynach, które cierpiały i potrzebowały czegoś. To musi nadejść z góry. 

– Dziś widzieliśmy nowy poziom upadku – dodał Neville. – To wygląda tak, jakby Manchester stale próbował osiągać coraz gorsze rezultaty. Kiedy zobaczymy najgorszy możliwy zespół? Realia są takie, że ta sytuacja jest naprawdę zła. Jest w Ameryce rodzina, która pozwala swoim pracownikom obrywać za swoje błędy. To niewybaczalne. Joel Glazer musi jutro wsiąść w samolot do Manchesteru – powiedzieć wszystkim, jaki ma plan. O co mu chodzi?

– Glazerowie pożyczyli pieniądze, kupili klub, a teraz w niego nie inwestują, tylko wykorzystują pieniądze, jakie sam klub generuje dzięki swoich niesamowitym kibicom. Nasza czwórka, która jest w tym studio, może jutro kupić klub i będzie nas to kosztowało tyle samo. To toksyczna kultura zarządzania. Od kiedy odeszli sir Alex Ferguson i David Gill, w klubie panuje kompletny bałagan. To nie może dalej funkcjonować w ten sposób. Dekada nieustannych klęsk musi w końcu odbić się na właścicielu. Długo obwiniałem za wszystko Eda Woodwarda, ale to Glazerowie posadzili go na stołku. Nie interesowali się tym, co dzieje się na boisku, a klub zgnił od środka. […] Nie możesz w nieskończoność siedzieć za oceanem i udawać, że nic cię nie dotyczy – wściekał się Anglik.

Cóż. W tej chwili Manchester United wygląda na zespół z gatunku tych, do których w połowie sezonu wjeżdża Maciej Bartoszek w roli trenera-strażaka. W drużynie nie zgadza się nic. Więc chyba faktycznie najwyższa pora, by zapłacił za to ktoś inny, niż trener.

CZYTAJ WIĘCEJ O ANGIELSKIM FUTBOLU:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Komentarze

34 komentarzy

Loading...