Wicemistrzostwo kraju, półfinał Ligi Konferencji Europy… Choć początkowo niewiele na to wskazywało, poprzedni sezon okazał się summa summarum całkiem udany dla Olympique’u Marsylia. Przynajmniej jeśli spojrzeć na suche rezultaty. Mimo to, w klubie ze Stade Velodrome doszło latem do sporych przetasowań. Przede wszystkim drużynę opuścił trener Jorge Sampaoli, zastąpiony przez Igora Tudora. Marsylczycy poszaleli też na rynku transferowym. Jak może się to przełożyć na postawę zespołu w sezonie 2022/23? Na jak mocną pozycję w nieco przebudowanym Olympique’u może liczyć Arkadiusz Milik? Przeanalizujmy.
Najpierw rzućmy okiem na sytuację reprezentanta Polski.
Milik zmiennikiem?
Milik do Marsylii trafił zimą 2021 roku na zasadzie wypożyczenia z Napoli, gdzie popadł w konflikt z kierownictwem klubu i nie miał jakichkolwiek szans na występy. Trzeba mu jednak oddać, że po zmianie barw klubowych dość szybko obudował formę i sezon 2020/21 zakończył z dziewięcioma ligowymi trafieniami na koncie w 15 meczach. Był to co najmniej przyzwoity, a z pewnością bardzo obiecujący dorobek. Niestety, w kolejnej kampanii Polak spisywał się już znacznie gorzej. Jak zawsze nękały go problemy zdrowotne. Nie dogadywał się również najlepiej z trenerem Sampaolim, z którym wdał się nawet w głośne, medialne przepychanki. Efekt? Ledwie siedem bramek w 23 spotkaniach rozegranych w Ligue 1. Na dodatek Polak nie mógł uchodzić za postrach oponentów z górnej półki.
Podsumujmy:
- 10. kolejka – gol z FC Lorient (16. miejsce w Ligue 1 na koniec sezonu)
- 23. kolejka – hat-trick z Angers SCO (14.)
- 24. kolejka – gol z FC Metz (19.)
- 28. kolejka – gol ze Stade Brest (11.)
- 29. kolejka – gol z OGC Nice (6.) – rzut karny
Jasne, ligowych średniaków i autsajderów też trzeba ogrywać. No ale mimo wszystko oczekiwania względem Milika były na Stade Velodrome olbrzymie. Z pewnością spodziewano się zatem, że reprezentant Polski będzie częściej punktował przeciwników właśnie kalibru Nicei. Inna sprawa, że Sampaoli na ogół nie pozwalał Milikowi spędzić na boisku pełnych dziewięćdziesięciu minut. No i dodajmy dla porządku, że 28-latek zdobył również osiem goli w europejskich rozgrywkach, a także pięć w Pucharze Francji. Tak czy owak, krytykowano go jednak za nieskuteczność. W Ligue 1 jego wskaźnik spodziewanych goli wyniósł 7,6 – trzeba do tego rodzaju danych podchodzić z dystansem, lecz jest to poniekąd potwierdzenie, że Arkadiusz mylił się w polu karnym rywali za często.
Na początku lipca władze Olympique’u poinformowały o oficjalnym wykupieniu Polaka z Napoli. Kontrakt Milika z Les Olympiens obowiązywać będzie do czerwca 2025 roku i opiewa na 3,5 miliona euro rocznie. Część francuskich dziennikarzy przekonuje, iż władze marsylskiego klubu nie do końca mają ochotę, by płacić napastnikowi aż tak duże pieniądze. Stąd kolejne spekulacje o możliwym transferze Milika. Mówiło się o przeprowadzce do Hiszpanii, potem o powrocie do Włoch. Ostatnio na tapecie znalazł się natomiast temat możliwych przenosin Polaka do Borussii Dortmund, pilnie poszukującej zastępstwa dla Sebastiena Hallera. Gdzieś w tle wciąż przewijają się pogłoski o Juventusie, gdzie Milik miałby pełnić rolę zmiennika dla Dusana Vlahovicia. No ale wszystko to wyłącznie spekulacje.
Jeśli reprezentant Polski pozostanie w Marsylii, najpewniej będzie musiał walczyć o miejsce w wyjściowej jedenastce z Luisem Suarezem, napastnikiem ściągniętym z Granady za około 10 milionów euro. W tej chwili faworytem szkoleniowca Olympique’u – przynajmniej zdaniem L’Equipe – jest Kolumbijczyk.
Trener już ma kłopoty
Inna sprawa, że werdykty wydane przez Igora Tudora już wkrótce mogą stracić na znaczeniu. W poprzednim sezonie chorwacki trener uczynił ze skromnego Hellasu Werona klub, którego musieli się obawiać w Serie A wszyscy, nawet ligowa czołówka. O jego metodach pisaliśmy na Weszło tak: „Hellas ma w herbie dwa mastify i w pewnym sensie zawodnicy do tego nawiązywali – bez piłki rzucali się na przeciwników niczym wściekłe psy, by ją odzyskać. W ubiegłych rozgrywkach niewiele ekip stosowało bardziej agresywny wysoki pressing niż zespół z regionu Wenecja Euganejska, co dobitnie potwierdzają liczby.
Gialloblu byli:
- 4. w lidze pod względem najniższego PPDA (10,7)
- 5. w lidze pod względem wysokich przechwytów, czyli maks. 40 metrów od bramki rywali (328)
- 2. w lidze pod względem goli strzelonych po wysokich przechwytach (8)
- 4. w lidze pod względem fauli na mecz (14,7)
Tudor bazował na tym, co zapoczątkował jego poprzednik Ivan Jurić, bo właśnie dzięki takiej grze Werona najpierw bez problemu utrzymała się w Serie A jako beniaminek w sezonie 2019/20, który finiszowała na 9. miejscu, a w następnym spadła tylko o jedną pozycję. Za Tudora ponownie skończyła na 9. lokacie. Z jedną różnicą – lepszą ofensywą. – Dla mnie moduły i systemy są zawsze na drugim planie. Ważny jest styl. To on wyróżnia jedną ekipę od drugiego. Można grać czwórką w obronie albo trójką. Ustawić formację 10 metrów wyżej lub niżej. Ale moim zdaniem to nie ma znaczenia. Liczy się sposób, w jaki stawiasz czoła przeciwnikowi i tożsamość zespołu. Patrząc na drużynę zadajesz sobie pytanie: „jaka jest?”. Nie patrzysz, czy w defensywie jest czterech, trzech czy pięciu zawodników. Intensywność, ruch bez piłki, odpowiednie linie podań. Na to zwraca się uwagę – przekonywał Tudor”.
Treser wściekłych psów nadzieją dla Marsylii i Milika. W czym tkwi siła Tudora?
Okazuje się jednak, że filozofia Chorwata nie przypadła do gustu zawodnikom Olympique’u Marsylia. Kilka tygodni temu we francuskich mediach pojawiły się doniesienia, jakoby Tudorowi nie udało się zdobyć poparcia szatni. Mało tego, wobec kiepskiej postawy zespołu w przedsezonowych sparingach, grupa czołowych piłkarzy miała rzekomo udać się na skargę do prezesa Pablo Longorii. – Kilku graczy, w tym kapitan Dimitri Payet, poprosiło o rozmowę z Longorią na temat fatalnej atmosfery panującej w zespole przed startem kolejnego sezonu ligowego – ustalili dziennikarze La Provence. – Inni zawodnicy, w tym wielu młodych, nie rozumieją z kolei, dlaczego są tak często pomijani przez szkoleniowca i chcieliby się dowiedzieć, jakie właściwie plany względem nich ma następca Sampaolego.
Z informacji zebranych przez La Provence wynika, że Tudor podczas treningów traktuje swoich podopiecznych bardzo ostro. Zdarza mu się nawet zrugać tego czy innego piłkarza na oczach reszty zespołu. Ponoć właśnie dlatego sztab Chorwata już po tygodniu opuścił Mauro Camoranesi, jego dawny kolega z boiska. Były reprezentant Włoch zapewniał jednak, że od początku umawiał się z Tudorem na króciutką współpracę i nie ma między nimi sporu.
Sprawy wyglądają jednak poważnie.
Do tego stopnia, że we Francji mówi się już otwarcie o… zwolnieniu Tudora. Z najnowszych przekazów medialnych wynika, że w przerwie meczu towarzyskiego z Milanem szkoleniowiec marsylczyków straszliwie pożarł się z Matteo Guendouzim. Na skutek tego spięcia były pomocnik Arsenalu nie wrócił na murawę po przerwie – poszedł pod prysznic, po czym zabrał swoją torbę i samotnie opuścił stadion jeszcze przed końcowym gwizdkiem arbitra. Nie jest też tajemnicą, iż Chorwat ma na pieńku z Jordanem Amavim, który został nawet odsunięty od treningów z drużyną. Dodajmy też do tego kłótnię Tudora z Gersonem.
Lawina problemów
Co na to wszystko wspomniany już parokrotnie prezes Pablo Longoria?
La Provence przekazuje, że podczas trwającego blisko dwie godziny spotkania z grupą niezadowolonych zawodników Hiszpan jednoznacznie poparł Tudora. Działacz dodał również, że nie zaakceptuje żadnych przejawów niesubordynacji, a dalsze oznaki tęsknoty za Jorge Sampaolim będą przez niego postrzegane jako działanie na szkodę zespołu. Z kolei Nabil Djellit, na ogół świetnie poinformowany w kwestii Olympique’u, widzi sprawę tak: – Jest całkiem prawdopodobne, że Longoria popełnił błąd z Tudorem. Wziął trenera o diametralnie odmiennym profilu od Sampaolego. Ale skoro podjął już taką decyzję, to teraz nie ma wyboru. Musi się jej trzymać, inaczej stworzyłby fatalny precedens. Wyobraźmy sobie, że prezes wsłuchuje się w głos szatni i rzeczywiście zwalnia Tudora. Przecież ewentualny następca będzie się poważnie zastanawiał nad poziomem profesjonalizmu, jaki panuje w Marsylii.
Cóż, być może Longoria dziś żałuje, że nie zrobił więcej, by zatrzymać Sampaolego na Stade Velodrome. Po wywalczeniu wicemistrzostwa kraju, gwarantującego wszak udział w fazie grupowej Ligi Mistrzów, argentyński trener pragnął pójść za ciosem. Oczekiwał znaczących ruchów na rynku, transferów o których powiedzielibyśmy: „game-changer”. Kiedy nie otrzymał zadowalających go obietnic, po prostu się pożegnał. Aczkolwiek trzeba zaznaczyć, że marsylczycy nie przespali zupełnie okna transferowego. Wykupili definitywnie takich graczy jak Milik, Guendouzi, Pau Lopez czy Cengiz Under. Ściągnęli wspomnianego Suareza, a także Jonathana Claussa i Jordana Veretouta. Do klubu trafił również Chancel Mbemba, a na zasadzie wypożyczenia kadrę Olympique’u wzmocnił Nuno Tavares.
Okej, jednocześnie Marsylię opuścili Boubacar Kamara, Steve Mandanda czy William Saliba. Ale mimo wszystko to nie jest zespół skazany na klęskę. O ile oczywiście nie rozsadzą go już wkrótce wewnętrzne konflikty, a takiego scenariusza wykluczyć nie można.
– Zupełnie mnie nie dziwi to, co się w tej chwili dzieje w Marsylii – ocenił Aurelien Chedjou w rozmowie z L’Equipe. – Tudor zawsze miał problem z piłkarzami o mocnych charakterach. Pamiętam, że już po jego pierwszej przemowie wiedziałem, iż czeka nas cierpienie. Pierwsze, co miał nam do powiedzenia, to że za mało biegamy. Zaznaczył, że kto nie spełni jego oczekiwań, ten wyleci z zespołu. Wszystkie jego treningi opierały się na biegach. Podczas meczów byliśmy kompletne wypaleni. Jak widać – dawne niepowodzenia niczego go nie nauczyły. W Marsylii robi dokładnie to samo, co wcześniej. Ten typ tak ma.
CZYTAJ WIĘCEJ O LIGUE 1:
- Dlaczego PSG sprowadziło Hugo Ekitike?
- RC Lens – nowa polska kolonia na piłkarskiej mapie Europy
- Christophe Galtier w PSG – pułapka czy życiowa szansa?
fot. NewsPix.pl