Jeżeli oglądacie Ekstraklasę dla emocji, często wynikających z kuriozalnych zdarzeń, to w meczu Jagiellonii z Radomiakiem (1:2) mogliście poczuć przesyt. Było ich aż nadto. Nie wynikały one jednak z jakości piłkarskiej, tylko z pokazów głupoty zawodników gospodarzy i skrajnej nieudolności sędziego. Jarosław Przybył w piątek bardzo źle prowadził spotkanie Stali Mielec z Cracovią (2:0), ale jego kolega po fachu z Siedlec jeszcze go przebił.
Krzysztof Jakubik praktycznie we wszystkich kluczowych momentach – czasami wespół ze swoimi asystentami – wyjściowo podejmował złe decyzje. Gdyby nie VAR, mielibyśmy do czynienia ze skandalem i wypaczeniem wyniku.
Jagiellonia – Radomiak 1:2. Fatalny sędzia Jakubik
Idźmy po kolei. Jakubik pierwotnie nie uznał gola Marka Guala, odgwizdując spalonego. Potem skorygował swoją decyzję. Wyszło, że linię złamał Mateusz Grzybek i Hiszpan zdobył bramkę prawidłowo. Gospodarze najpierw domagali się rzutu karnego po upadku Guala, ale akcja trwała i przyniosła tę bramkę. Sytuacyjną asystę zaliczył młody Oliwier Wojciechowski.
Potem Jakubik podyktował rzut karny, dopatrując się jakiegoś przewinienia Mateusza Cichockiego upadającego w pojedynku z Cernychem. Czy chodziło o faul, czy zagranie ręką przy upadku – nie do końca wiadomo. W każdym razie Cichocki dostał jeszcze żółtą kartkę. Dopiero po obejrzeniu powtórek arbiter ze wszystkiego się wycofał. Nie było karnego i nie było żółtej kartki.
Gdy natomiast Tiru w niedozwolony sposób zagrał ręką przy wyskoku, Jakubik potrzebował VAR-u, żeby wskazać na wapno. Stoper „Jagi” oczywiście może mówić o pechu, Maurides nabił go z bliskiej odległości, ale przepis jest przepis. Bardzo podobną jedenastkę przed tygodniem otrzymała Cracovia w meczu z Legią (3:0), gdy Wszołek walczył w polu karnym z Myszorem. Karnego pewnym, technicznym strzałem wykorzystał Filipe Nascimento.
Portugalski pomocnik meczu nie dokończył, gdyż rezerwowy Andrzej Trubeha próbował zmasakrować mu kostkę brutalnym faulem. Pierwsza decyzja Jakubika? Żółta kartka. Po interwencji VAR-u? Czerwona, nie mogło być inaczej.
Cios Radomiaka w ostatniej akcji
Trubeha swoim beznadziejnym zachowaniem sprawił, że Jagiellonia od 70. minuty myślała już wyłącznie o dowiezieniu remisu, bo grała w dziewiątkę. W dziesiątkę zaczęła jeszcze przed przerwą. Mateusz Skrzypczak miał już „żółtko” za opóźnianie wznowienia gry przy linii bocznej, a mimo to uznał, że może bezceremonialnie pociągać za koszulkę Mauridesa, z którym przegrał walkę o pozycję. Tutaj Jakubik wyjątkowo VAR-u nie potrzebował i od razu ukarał obrońcę białostoczan. Inna sprawa, że gdyby był konsekwentny w kartkowaniu prób opóźniania gry rywali, to później upomniany powinien zostać także Dawid Abramowicz. Sędziowie często naszym ligowcom odpuszczają takie wybryki.
Abramowicz dwoił się i troił w ofensywie. Gdyby Maurides nie miał dziś krzywej głowy, a Leandro wreszcie dobrze nastawił celownik (na gola w Ekstraklasie czeka od 14 grudnia ubiegłego roku), to dopisałby sobie do statystyk co najmniej trzy asysty. A przecież podopieczni Mariusza Lewandowskiego szans mieli znacznie więcej, że wspomnimy strzał głową w boczną siatkę zupełnie niepilnowanego Roberto Alvesa, uderzenie Grzybka sparowane na poprzeczkę przez Alomerovicia i złą dobitkę Rossiego czy właśnie kolejne pudło Leandro (dośrodkowywał Cichocki).
Już wydawało się, że Radomiak drugi raz w tym sezonie nie wykorzysta gry w przewadze – z Miedzią (1:1) przez prawie całą drugą połowę było 11 na 10 – ale praktycznie w ostatniej akcji Leandro miękko zacentrował w pole karne, zgłupiał Romanczuk, jego koledzy też stali i Maurides już nie mógł spudłować z najbliższej odległości.
To nie był normalny mecz, lecz fakty są takie, że Jagiellonia doznała trzeciej z rzędu porażki. Patrząc na jakość jej gry w tym okresie, mogła wycisnąć dużo więcej, co na swój sposób jest budujące, bo wydaje się, że podstawy mimo wszystko są. Radomiak uchronił się od lekkiego wstydu, odniósł premierowe zwycięstwo, ale nadal jest się do czego przyczepiać, jeżeli chodzi o styl gry.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:
- Wizerunkowi dyletanci. Jak Paweł Żelem i Adam Mandziara kompromitują Lechię Gdańsk
- Jordi Sanchez: Doping na polskich stadionach jest fenomenalny
Fot. Newspix