Reklama

Slonina w Chelsea. Dlaczego to może wypalić?

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

03 sierpnia 2022, 17:31 • 9 min czytania 30 komentarzy

Raheem Sterling. Kalidou Koulibaly. Gabriel Slonina. Tak wyglądają ruchy Chelsea w letnim oknie transferowym. To kolejny dowód na to, jak dużego kalibru talentem dysponuje Amerykanin, o którego nie tak dawno temu mocno zabiegała polska federacja. Jak wyglądały kulisy transferu do londyńskiego klubu? Dlaczego zmiana przepisów o wypożyczeniu znacznie powiększa jego szanse w Premier League? Odpowiadamy.

Slonina w Chelsea. Dlaczego to może wypalić?

Gabriel Slonina w Chelsea. Kulisy transferu

Wczoraj późnym wieczorem – kiedy w Chicago zaczynało się popołudnie – oficjalnie potwierdzono pogłoski, które krążyły w przestrzeni publicznej już od dawna. Gabriel Slonina podpisał kontrakt z Chelsea. – Dziękuje każdemu w klubie za spełnienie dziecięcych marzeń i wszystkim fanom za niesamowicie ciepłe przywitanie. Teraz zaczyna się ciężka praca – pisał na swoim Twitterze aktywny w mediach społecznościowych bramkarz.

Właśnie spełnia swój amerykański sen. On, dziecko polskich imgrantów wyjeżdżających do Stanów za chlebem, żyjący na przedmieściach Chicago, dołączył właśnie do jednego z największych klubów na świecie. W jego otoczeniu od dawna wszyscy wiedzieli, że ma spory talent. Nie bez powodu został drugim najmłodszym piłkarzem w historii MLS z profesjonalnym kontraktem. Po Freddy’m Adu. Nie bez powodu też stał się najmłodszym autorem czystego konta w amerykańskiej lidze, dostał powołanie do reprezentacji Stanów i skupił na chwilę uwagę każdego polskiego kibica. Jeszcze nieco ponad rok temu otoczenie Sloniny zastanawiało się – może kiedyś zagra w Europie? Może rozwinie się nawet na tyle, że zainteresuje się nim polska kadra?

Dziś wiadomo, że zainteresowali się nim znacznie więksi gracze niż biało-czerwona reprezentacja. Dopiero na ostatnim etapie z walki o 18-letniego bramkarza odpadł Real Madryt, który oferował Chicago Fire więcej niż londyńczycy i chciał od razu ściągnąć zawodnika do Madrytu – a nie, jak Chelsea, dopiero za pół roku, które Slonina spędzi na wypożyczeniu w Chicago Fire. Okazało się to ważnym argumentem w rozmowach z Anglikami. Bramkarz ma świadomość tego, że potrzebuje regularnego grania, a jeśli miałby przeprowadzić się do Londynu już teraz czekałby go najwyżej zespół U-23. Klub z Wietrznego Miasta gwarantuje mu otwartą furtkę. Jeszcze kilka miesięcy temu, gdy amerykańska federacja naciskała na Sloninę, by ten określił się, dla której reprezentacji chce grać, bramkarzowi jasno zasugerowano, że jeśli wybierze Polskę, kluby MLS, w tym macierzyste Chciago Fire, znacznie mniej przychylnym okiem spojrzą na kwestię ewentualnego wypożyczenia. Dla zawodnika, który chce zadbać o swój harmonijny rozwój, był to jeden z wielu istotnych argumentów przy podejmowaniu decyzji o wyborze reprezentacji.

Zainteresowanie Chelsea nie jest wcale świeżą sprawą. Anglicy prowadzili rozmowy ze Sloniną już kilka miesięcy temu, jeszcze przed wybuchem wojny na Ukrainie, która w londyńskim klubie zmieniła sporo. W konsekwencji z „The Blues” musiał odejść Roman Abramowicz, rosyjski oligarcha, ale zanim to się stało, zostały zamrożone praktycznie wszystkie ruchy angielskiego klubu. Nie tylko te transferowe, ale jakiekolwiek. Chelsea miała nawet problemy z tym, by opłacać przeloty na mecze.

Reklama

To pierwszy moment, w którym rozmowy transferowe z 18-latkiem utknęły w martwym punkcie. – Dobrze się stało. Trzeba myśleć pozytywnie – mówił w maju Slonina, gdy podczas wywiadu dla „Kwartalnika Sportowego” na przedmieściach Chicago, zapytaliśmy go o fiasko rozmów Chelsea. – To dało mi szansę, żeby grać więcej meczów w MLS i zbierać doświadczenie. To meczowe jest ogólnie bardzo ważne, bo każda decyzja w meczu jest inna niż na treningu. Jestem spokojny, bo jestem bardzo młody. A dla młodego bramkarza najważniejsze jest, żeby dużo grał. Lubię Chicago, kibiców, którzy nas dopingują. Jestem w najlepszym miejscu, w którym mogę być – dodawał z pełnym spokojem, mając świadomość, w jakim miejscu swojej kariery się znalazł.

I że Chelsea, albo inny klub podobnego kalibru, raczej mu nie ucieknie.

Angielski gigant szybko uregulował sprawy z Romanem Abramowiczem i tym samym powrócił do rozmów ze Sloniną, który na końcowym etapie wybierał pomiędzy Chelsea a Realem Madryt. On sam od początku był zdeterminowany raczej na „The Blues”, które oferowało jego klubowi mniejszą sumę odstępnego, ale od początku przewidywało, że bramkarz przyleci do Londynu tylko na podpisanie kontraktu i od razu wróci do Chicago, gdzie dokończy sezon MLS. Hiszpanie wychodzili raczej z założenia „przyjedź, zobaczymy cię, potem podejmiemy decyzję”. Było to istotnym argumentem także dla samego Fire, które nie chciało tracić bramkarza w połowie sezonu, w którym realnie walczy o udział w play-off.

Stanęło na 15 milionach dolarów plus bonusy. Pierwsza oferta Chelsea opiewała na 10 milionów. Druga na 12. Na trzecią… trzeba było trochę poczekać, bo w pewnym momencie „The Blues” wycofało się z rozmów, tłumacząc to tym, że po zmianach właścicielskich całą strukturę transferową trzeba zbudować na nowo. Przedstawiciele bramkarza byli dogadani już z Petrem Cechem, dyrektorem technicznym Chelsea, który wraz z odejściem Romana Abramowicza stracił swoją posadę. Zmiany na kluczowych stanowiskach sprawiły, że transfer znalazł się na jakiś czas w zawieszeniu. 

Real może ekscytować, ale sam „Gaga” był od początku nastawiony na Wielką Brytanię. Także z powodów czysto życiowych – braku bariery językowej i mniejszych różnic kulturowych. Lekko puszczał oko pisząc o tym, że „teraz zaczyna się ciężka praca”, bo jest akurat jednym z tych młodych chłopaków, którym ta nie jest obca. Wstaje codziennie o piątej rano. O szóstej jest już w klubie. Najpierw siłownia, potem trening z drużyną, następnie odnowa. Samemu przygotowuje sobie posiłki, co jest jego największą pasją. Czyta książki, by się zainspirować. Regularnie dodaje do swojej codziennej rutyny elementy, które mają mu pomóc w zrobieniu wielkiej kariery – jak choćby medytację, która, jak twierdzi, dała mu bardzo wiele.

Po prostu – mimo bardzo młodego wieku, już jest stuprocentowym profesjonalistą, gotowym na wielką piłkę.

Reklama

Zmiana przepisów wypożyczeń szansą dla Gabriela Sloniny

Młody zawodnik trafia do Chelsea, idzie na wypożyczenie, by się ograć… Choć brzmi to jak harmonijna droga rozwoju dużego talentu, to w zespole „The Blues” był to często najlepszy sposób na to, by zaciągnąć rozpędzonej karierze hamulec ręczny. Kojarzycie Michaela Hectora? Był zawodnikiem Chelsea od 2015 do 2020 roku. Nie zagrał dla niej żadnego spotkania. Reprezentował za to barwy Reading, Eintrachtu, Hull City i Sheffield, by zostać sprzedanym do Fulham. Papa Djilobodji? Trafił na Stamford Bridge za 3,5 miliona euro, zagrał jeden mecz, ograł się w Werderze, Sunderland kupił go z sześciomilionową przebitką. Takich przykładów są dziesiątki.

Polityka transferowa londyńskiego klubu budziła w ostatnich latach spore kontrowersje. Klub ze stolicy Anglii sprowadzał piłkarzy na potęgę i masowo ich wypożyczał. Ci najlepsi – jak Mason Mount, Reece James czy Thibault Courtois – wracali na Stamford Brigde i stawali się kluczowymi graczami pierwszego zespołu. To jednak nieliczne przykłady, bo Chelsea działała często na chybił-trafił, odpierając jednocześnie zarzuty o to, że buduje sobie farmę piłkarzy. Tylko w zeszłym sezonie „The Blues” wypożyczali 22 zawodników. Zdarzały się sezony, gdy na czasowe transfery oddawano w jednym momencie ponad 40 piłkarzy, co oznaczało, że z samych wypożyczonych zawodników można byłoby ulepić bardzo szeroką kadrę jednego zespołu.

Taka polityka przynosiła Chelsea kilka korzyści. Po pierwsze – na wczesnym etapie zaklepywała sobie piłkarza, który może stać się gwiazdą światowego formatu. Zdolni zawodnicy mieli w założeniu przemierzyć drogę odwrotną od modelowej – szybko trafić do wielkiego klubu, a dopiero później, w innych miejscach, do niego dorosnąć. Po drugie – „The Blues” na wypożyczonych piłkarzach zwyczajnie zarabiali. Wcielali się w rolę agentów piłkarskich, którzy wykupują kartę zawodnika, podnoszą jego wartość poprzez lokowanie go w odpowiednich miejscach i zapewnienie rozwoju, a potem czerpią profity. Po trzecie – takie działanie pomagało Londyńczykom w spełnianiu wymogów finansowego Fair Play (mogli czerpać zyski ze sprzedaży piłkarzy, którzy siłą rzeczy nie osłabiają pierwszego zespołu).

Każdy transfer młodego zawodnika do Chelsea mógł rodzić pytanie – czy ten klub ma na niego w ogóle konkretny plan, a może tylko wychodzi z założenia, że jak odpali to odpali, a jeśli nie, to jakoś to będzie? Sam Gabriel Slonina już nie musiał rozstrzygać takich dylematów, gdyż od lipca 2022 roku weszły w życie nowe przepisy FIFA odnośnie do wypożyczeń. Światowa federacja postanowiła uregulować ten rynek – między innymi po to, by nie powstawały farmy zawodników jak w Chelsea – i ustaliła konkretne regulacje:

  • każdy klub może od lipca 2022 wypożyczyć maksymalnie ośmiu piłkarzy do innych zespołów,
  • każdy klub może od lipca 2022 pozyskać w ramach wypożyczenia maksymalnie ośmiu piłkarzy z innych klubów,
  • limit będzie zaostrzany, w 2023 roku wyniesie siedmiu zawodników, w 2024 roku już tylko sześciu,
  • limit ten nie dotyczy wychowanków klubów, którzy nie ukończyli 21 lat,
  • znika możliwość podwypożyczeń (czyli, przykładowo, Chicago Fire nie może teraz wypożyczyć Sloniny do innego zespołu),
  • umowa wypożyczenia może trwać maksymalnie rok (oczywiście później może zostać zawarta kolejna, ale po roku piłkarz musi mieć prawo powrotu do macierzystego klubu).

Z perspektywy przyszłości amerykańskiego bramkarza najważniejsze jest pierwsze założenie nowych przepisów – Chelsea, wypożyczająca dotąd tuziny zawodników, będzie mogła oddać do innych klubów tylko ośmiu piłkarzy, czyli Sloninę i siedmiu innych. Oczywiście, jak to w życiu – niewykluczone, że znajdzie się sposób na ominięcie tych regulacji, tak jak regularnie omijane jest finansowe Fair Play, ale w założeniu spowoduje to diametralną zmianę polityki kadrowej angielskiego klubu. Ten nie będzie już mógł mieć trzydziestu piłkarzy ponad normę i upychać ich po innych klubach. Pożegna tych, w których nie wierzy w kontekście pierwszego zespołu, zostawi (i ogra na wypożyczeniach) tych, których szanse ocenia najwyżej. Wypożyczony do Chicago Fire Slonina już teraz należy do tej grupy. Chelsea regularnie wypożycza też swoje gwiazdy, które nie gwarantują wymaganego poziomu, by zejść z konieczności opłacania ich pensji (jak na przykład teraz Romelu Lukaku). Co roku zajmą oni kilka miejsc z ośmioosobowego limitu, a więc siłą rzeczy grono „młodych, zdolnych, do obserwacji na wypożyczeniach” będzie jeszcze bardziej elitarne.

W dłużej perspektywie sprawi to, że Chelsea skończy z awanturniczą polityką transferową, a skupi się tylko na tych, w których naprawdę wierzy.

Pierwszym transferem tej nowej ery jest właśnie Gabriel Slonina, który dzięki nowym przepisom ma większe szanse na to, by nie podzielić drogi Matta Miazgi. O niego także walczyła polska reprezentacja. Także wybrał Stany Zjednoczone po zdecydowanych naciskach amerykańskiej strony. Także brylował w MLS w młodym wieku. Także przeniósł się do Chelsea. I mimo że do Londynu trafił w 2016 roku, mimo że wciąż formalnie jest piłkarzem „The Blues”, to rozegrał dla swojego klubu tylko o dwa mecze więcej niż Gabriel Slonina. W międzyczasie reprezentował barwy Vitesse, FC Nantes, Reading, Anderlechtu i Deportivo Alaves.

Oczywiście – to nie jest piłkarski trzeci świat, a poważne kluby. Każdy spodziewał się jednak, że Matt Miazga zrobi znacznie większą karierę. Podobnie jak teraz wszyscy zakładają, że Gabriel Slonina nie powtórzy drogi swojego starszego o dziewięć lat kolegi. 

WIĘCEJ O SLONINIE I CHELSEA: 

Fot. własne / newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Francja

Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Aleksander Rachwał
0
Prezes amatorskiego klubu we Francji wściekły na Waldemara Kitę. “To małostkowe”

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

30 komentarzy

Loading...