W gruncie rzeczy w zeszłym sezonie Warta Poznań utrzymała się w lidze dość spokojnie. 10 punktów przewagi nad szesnastym Bruk-Betem, bardzo solidna postawa w rundzie wiosennej, no, ekipa Szulczka szybko uciekała od czerwonej kreski. Wiadomo, w pewnym momencie poznaniacy byli drużyną rozważaną do wylotu z ligi, ale na koniec – bez strachu. Natomiast teraz? To dopiero początek sezonu, niemniej wydaje się, że Szulczka może czekać dużo trudniejsza misja.
Już rzut oka na ruchy transferowe wskazuje skalę wyzwania. Wartę opuścili tacy zawodnicy jak Castaneda, Luis, Trałka czy Papeau. Czyli piłkarze, którzy albo byli liderami tego zespołu, albo istotnymi elementami. Nawet Papeau, co do którego można mieć wątpliwości, spędził na ekstraklasowych boiskach pond 1500 minut, wychodząc w pierwszej jedenastce 18 razy. Szału nie robił, jednak był alternatywą dla Szulczka i mimo wszystko nie zabijał się o piłkę.
Co do Trałki nie ma żadnych wątpliwości, był liderem tej ekipy. Luis też bardzo porządnie odnalazł się na wypożyczeniu – dał trzy gole i jedną asystę. Z kolei Castaneda często grał zbyt egoistycznie, natomiast gdyby spytać Szulczka, czy wciąż chciałby mieć go w zespole, nie zastanawiałby się długo nad twierdzącą odpowiedzią.
POWRACA TEMAT MIGUELA LUISA W WARCIE
Kto w zamian? Kościelny – obrońca. Stavrópoulos – obrońca. No i Żurawski, pomocnik. Widać, że to nie są zmiany jeden do jednego, że Warta jest póki co pokiereszowana.
A to przecież nie koniec, skoro kontuzjowani są Zrelak i Kupczak. Szczególnie z przodu trener nie ma więc czym szastać i musi szyć. Z Wisłą Płock na szpicy zagrał Milan Corryn. Że chłop nie jest napastnikiem – wszyscy wiemy. Że nie jest gwiazdą ligi, ani nawet zawodnikiem solidnym, tylko przeciętnym – mamy świadomość. W poprzednim sezonie dwukrotnie trafił do siatki, obie sztuki zaliczył w jednym spotkaniu. Z Górnikiem Łęczna.
Teraz Szulczek po prostu musiał mu zaufać i… Corryn zszedł z kontuzją. Zmienił go Jakub Kiełb. Tym bardziej więc nie snajper.
Króciutka jest ta kołdra. Po godzinie gry Szulczek wpuścił na boisko Pleśnierowicza, Rakowskiego, Szmyta, Sarbinowskiego. Nawet nie ma co zarzucać trenerowi, że tylko nabija minuty do limitu młodzieżowców, bo kim on miał grać? Na ławce pozostawali Grobelny, Kościelny, Szeibe i Żurawski.
Efekt musi być taki, a nie inny. Jeśli obrona dojeżdża, to można się postawić nawet Rakowowi i zagrać dobry mecz. Jeśli nie, bo błędy Szymonowicza były olbrzymie, Warta jest bez szans. Z tą ofensywą nie będzie w stanie odrabiać strat. Z Rakowem udało się oddać jeden celny strzał, z Wisłą tak samo – jedno, skromne uderzenie między słupki. Zdecydowanie za mało, żeby myśleć o dobrych wynikach.
Szulczek w wywiadzie dla sport.tvp.pl mówił jasno: – Obecnie trudno zakładać, że będziemy walczyć o coś więcej niż utrzymanie. Odeszło kilku ważnych zawodników. Klub cały czas pracuje nad tym, by ich zastąpić. (…) – Nie chodzi o to, że narzekam czy staram się wywierać jakąś presję, bo potrzebujemy transferów. Oczywiste, że nowi zawodnicy są nam potrzebni. Nie chciałbym jednak, by moje wypowiedzi odbierano jako uskarżanie się. To realna ocena sytuacji, w której się znajdujemy. (…) Żartobliwie mogę stwierdzić, że mógłbym podziękować szefom za to, że stawiają przede mną nowe wyzwania. Wiem, że taka stratega sprawi, że będziemy cierpieć pod względem wyników. Podchodzę jednak do tego optymistycznie. Mam 32 lata i cieszę się, że w tym wieku mogę prowadzić drużynę w Ekstraklasie.
„Cierpieć” to słowo klucz. Wydaje się jednak, że bez sensownych wzmocnień na końcu tego cierpienia może zabraknąć happy endu.
WIĘCEJ O WARCIE:
- Ivanov w centrum zainteresowania. Pyta Legia, ale musi zapłacić więcej
- Oficjalnie: Maciej Żurawski w Warcie Poznań
Fot. FotoPyk