Czternaście strzałów i sześćdziesiąt dziewięć procent posiadania piłki przy zaledwie jednym zablokowanym strzale i trzydziestu jeden procentach posiadania piłki rywali. W drugiej połowie Pogoń Szczecin nakryła czapką duńskie Broendby, które chwilę wcześniej wydawało się przybyszem ze świata lepszego futbolu. Drodzy Portowcy, czy nie można było zaprezentować tego pięknego oblicza ciut wcześniej?
Pogoń nie jest bowiem faworytem tego dwumeczu. Za niecały tydzień uda się do Kopenhagi i będzie walczyć o swoje być albo nie być w europejskich pucharach. Żeby przeżyć, trzeba będzie zagrać przynajmniej tak dobrze, jak podczas tej drugiej połowy na własnym stadionie. A gwarancja awansu – bądźmy szczerzy – wciąż będzie żadna.
Pogoń Szczecin-Broendby. Takie straszne Broendby
Początkowo zasłanialiśmy oczy z delikatnego zawstydzenia. Trzecia siła poprzedniego sezonu Ekstraklasy, jedna z najzgrabniejszych ofensyw tego kraju, dostawała baty i lekcję piłki nożnej od Broendby. Panoszył się Blas Riveros, który walnął brameczkę i był bliski drugiej, ale jego kąśliwy strzał sprzed pola karnego obronił Dante Stipica. Bramkarz Pogoni doskonale wyjął też rzut wolny Marko Divkovicia i choć klasycznie dla siebie począł zbijać piątki z defensorami, to chyba wszyscy dookoła czuli, że kolejne trafienia dla gości to kwestia czasu – kolejnych sekund czy minut.
Przed meczem Dawid Kurminowski przestrzegał, że Broendby świetnie wychodzi z wysokiego pressingu, ale sugerował też, że właśnie tak agresywnie trzeba z nim grać. Jens Gustafsson wymyślił sobie jednak inną taktykę – Pogoń czekała cofnięta i atakowała futbolówkę dopiero w okolicach koła środkowego. Nic dobrego z tego nie wyniknęło. Te wszystkie Simony Hedlundy, Sebastiany Sebulonseny i Josipy Radosevicie komfortowo czuły się w takim układzie, więc Broendby prowadziło grę i kastrowało wszelkie zakusy ofensywne gospodarzy.
Inna sprawa, że to ostatnie też nie stanowiło wielkiej sztuki. Ze trzy próby Damiana Dąbrowskiego z dalszej odległości młody Mads Hermansen wyłapał ze wzruszeniem ramion, a dziesiątki dośrodkowań na łepetyny przyjęli Heggheim, Rosted i Tshiembe. Pogoń grała ślamazarnie, jałowo, nudno, monotonnie i zaskakująco lękliwie. Tak nie dało się postraszyć Broendby.
Pogoń Szczecin-Broendby. Nie takie straszne Broendby
Pogoń Szczecin miała jednak w składzie Kamila Grosickiego. Reprezentant Polski rozegrał wyśmienite spotkanie. Jeszcze w pierwszej połowie dwa-trzy razy potrafił wejść w drybling, minąć kilku gości na prędkości, wygrać pojedynek, ale brakowało mu ludzi do gry i klepania, więc niewiele z tego wynikało. Ale w drugiej części gry? Bajka. Wszystko zaczęło się kleić.
I Pogoń zaczęła przypominać samą siebie z Ekstraklasy.
Wciąż trochę za dużo dośrodkowywała, wciąż momentami niepotrzebnie zaciągała hamulec ręczny, wciąż nie rozmawiamy tutaj o wielkiej strzelaninie, bo gola udało się strzelić tylko Zahoviciowi, ale przyjemnie się na to patrzyło, udana była to pogoń. Zagrożenie stwarzał Jean Carlos. Niezłą zmianę dał Wahan Biczachczjan, który miał na nodze piłkę pod kolejnego spektakularnego gola w kluczowym momencie, ale tym razem trochę przestrzelił. Chodził środek pola. Śmigały skrzydełka. No i Grosik. Grosik, Grosik, Grosik. Tu pięteczka. Tam rajd. Tu podanie. Tam strzał. Tu dogranie. Lękajcie się meksykańskie, saudyjskie i argentyńskie narody, jak ten gość tak zagra na katarskim mundialu. Śmiejemy się, ale ten gość to wciąż piłkarska klasa, defensorom Broendby wciąż kręci się w głowie od jego wygibasów.
Szkoda tylko, że nie udało się strzelić drugiego gola. I trzeciego. Na czwartego pewnie nie wystarczyłoby pary, bo jednak Pogoń nie stworzyła zbyt wiele klarownych okazji, ale przynajmniej Broendby, które w drugiej połowie przeprowadziło zaledwie trzy składne akcje, przestało wyglądać na takie straszne. Pozostaje niedosyt, można było z tego meczu wyciągnąć więcej, ale przecież mogło być sto razy gorzej, więc może niepotrzebnie narzekamy. Pytanie tylko, które oblicze Pogoni było prawdziwe? Fatalne z pierwszych czterdziestu pięciu minut czy przekonujące z drugiej połowy? I czy którekolwiek?
Pogoń Szczecin 1:1 Broendby
Zahović 84′ – Riveros 28′
WIĘCEJ O POGONI SZCZECIN:
- „Broendby świetnie wychodzi z wysokiego pressingu, ale właśnie tak trzeba z nim grać”
- Jak mocny jest pucharowy „pocałunek śmierci”? Sprawdźmy, policzmy
Fot. Newspix