Kacper Bieszczad ma na koncie dopiero 13 meczów w Ekstraklasie, nowy sezon jeszcze się nie zaczął, a już było o nim bardzo głośno. Bramkarz Zagłębia Lubin rozkręcił na Twitterze akcję #MurowanePomaganie, w której za każde czyste konto wpłaca tysiąc złotych na wybrany cel charytatywny. Szybko poszedł pierwszy przelew z tego tytułu, bo „Miedziowi” w piątek bezbramkowo zremisowali ze Śląskiem Wrocław.
Bieszczad to w tej chwili jeden z najlepiej odnajdujących się w mediach społecznościowych piłkarzy naszej ligi. Rozmawiamy z nim nie tylko o ostatniej inicjatywie, ale także o tym, co chce osiągnąć udzielając się tak mocno na Twitterze i czy jest gotowy na poznanie gorszej strony social mediów. Poruszamy także wątki walki o utrzymanie, trudnych początków w Ekstraklasie i wypożyczenia do Chrobrego Głogów. Zapraszamy.
*
Skąd pomysł na akcję #MurowanePomaganie?
Inspirowałem się #DychąKownasia sprzed paru lat, o której czytałem w internecie. Jest jednak znacząca różnica. Dawid Kownacki założył się z kibicami o liczbę swoich goli, a ja wolałem takich rzeczy uniknąć, żeby ta akcja wszystkich połączyła i prowadziła do jednego wspólnego celu, jakim jest pomaganie. No i chciałem, żeby cała społeczność kibicowska trzymała za mnie kciuki, a nie liczyła, że mi nie pójdzie.
Krótko mówiąc, celem było nałożenie na siebie wyłącznie pozytywnej presji.
Można tak powiedzieć.
Punktem wyjścia była poważna choroba dziecka waszego klubowego fotografa Tomasza Folty [wesprzyj zbiórkę TUTAJ]? Bez tego nie byłoby twojej akcji?
Nie, to nie miało znaczenia w tym kontekście. To był kierunek pierwszej zbiórki, gdy już cała akcja została wymyślona.
Wiadomo było, że taka inicjatywa nie zostanie skrytykowana, ale skala jej pozytywnego odbioru i tak cię zaskoczyła.
Tak, jej odbiór ze wszystkich stron jest bardzo pozytywny. Cieszę się, że tak szeroko to wszystko poszło. Wielu kibiców od razu podłączyło się do akcji, podobnie jak bramkarz Legii Kacper Tobiasz. Jeszcze przed startem sezonu, podobnie jak ja, wpłacił tysiąc złotych dla Tomasza Folty. Teraz chcemy zbierać czyste konta i razem pomagać innym potrzebującym.
Ty chyba generalnie dobrze odnajdujesz się w sociach mediach. Piszesz na dość dużym luzie, co odbiega od przeciętnego konta piłkarza.
Zdaję sobie sprawę z tego, jak funkcjonuje dzisiejszy świat i jak wygląda piłka. Aktywność w mediach społecznościowych moim zdaniem powinna mieć miejsce. Sport jest dla ludzi, warto do nich wychodzić poprzez różne małe rozmowy i interakcje. Fajnie się to sprawdza. Kibice mogą poczuć bliższy kontakt z zawodnikami.
Musisz poświęcać na to sporo czasu. Twittów i odpowiedzi masz całe mnóstwo, zwłaszcza za ostatnie dni.
Tak, ale robię to we właściwym momencie, na przykład wtedy, gdy oglądam inne mecze Ekstraklasy. Wtedy jest czas na twitterka.
Nie widzisz tu ryzyka, że to cię na dłuższą metę zdekoncentruje?
W zeszłym sezonie graliśmy o utrzymanie. Moim zdaniem gatunkowo nie ma cięższych meczów, a Twitter był i w żaden sposób mnie to nie rozpraszało na boisku. Nie sądzę, żeby ta aktywność mogła mi przeszkadzać.
Masz wkalkulowane, że mogą nadejść też gorsze momenty i wtedy będziesz obrywał w socialach za całą drużynę? Na razie doświadczyłeś jedynie jasnej strony Twittera.
Zdaję sobie sprawę, że w gorszych chwilach mogę dostawać najwięcej krytyki. Myślę, że najważniejsza będzie merytoryka i w taką konwencję chciałbym pójść. Każdemu zdarzają się słabsze mecze, tego się nie uniknie, ale chciałbym wtedy przeanalizować to z kibicami merytorycznie, żeby to nie był tylko suchy ochrzan bez konkretnych argumentów.
Wiadomo, jak to działa: piłkarzyki bez ambicji, nie chce się, może się podłożyli.
Ludzi tak piszących po porażce mogę tylko nazwać marudami.
Czyli w pewnym sensie zamierzasz trochę edukować swoich odbiorców?
Dokładnie. Chcę pokazać kibicom, że czasami z ich perspektywy, czyli trybun lub telewizora, dana sytuacja wygląda inaczej niż na boisku. Dzięki moim wyjaśnieniom będą mogli się przekonać, jaki jest punkt widzenia drugiej strony.
Była już sytuacja, którą tak wyjaśniłeś?
Teraz po meczu ze Śląskiem Wrocław ktoś zapytał, czy nie mogłem szybciej zacząć wykopem ataku naszej drużyny. Wrzuciłem screena i wyjaśniłem, że po prostu nie mogłem, bo byłem blokowany przez zawodnika Śląska.
Kojarzę. Inny kibic napisał potem, że musisz popracować nad grą nogami i na przedpolu. Zgadzasz się?
To zależy od meczu, ale generalnie w tych aspektach czuję się mocny. Gry nogami na pewno nie muszę się wstydzić. Oczywiście pojedyncze gorsze zagrania się zdarzają. One jednak nie świadczą o całości moich umiejętności.
Zgodziłeś się z Mateuszem Michniewiczem, że bramkarz nie powinien zbyt dużo wrzeszczeć na boisku, bo to świadczy o jego słabości.
Myślę, że krzyczenie na obrońców nic nie daje. Dla mnie ważniejsze jest konkretne, merytoryczne wyjaśnienie pewnych kwestii. To część mojej pracy, której nie widać w kamerze. Cały czas organizuję sobie defensywę poprzez podpowiadanie kolegom. Najczęściej chodzi o informację, gdzie wbiegają zawodnicy rywala czy kogo pokryć. Dzięki temu minimalizuję zagrożenie dla nas po ewentualnej stracie piłki i w efekcie potem nie jestem zmuszany do interwencji, bo szybciej zażegnamy niebezpieczeństwo. Takie rzeczy można zrobić na spokojnie, bez wydzierania się, które może potęgować negatywne emocje, a one potrafią być destrukcyjne dla zespołu.
Pierwsze czyste konto i z tego tytułu pierwszy tysiąc złotych już wpłaciłeś. Jaka z bramkarskiej perspektywy była skala trudności meczu ze Śląskiem Wrocław?
W pierwszej połowie miałem sporo tej widocznej pracy, w kamerze. Bodajże zaliczyłem trzy interwencje. Po przerwie musiałem przede wszystkim pracować bez piłki i organizować defensywę w sposób, o którym mówiliśmy. Całościowo mecz był wyrównany – pierwsza połowa raczej dla Śląska, druga dla nas.
Czego możemy się spodziewać po mocno przebudowanym Zagłębiu?
Nie chcę składać konkretnych deklaracji. Jedziemy systemem „od meczu do meczu”. Cel, który sobie postawimy wyklaruje się w trakcie sezonu.
Końcówka poprzedniego sezonu zbudowała cię mentalnie jako zawodnika Ekstraklasy?
Tak, myślę, że zdałem tamten egzamin. Jak wspominałem, bardziej obciążających meczów niż o utrzymanie nie ma. Była to bardzo trudna runda, ale w kluczowym momencie i ja indywidualnie, i my jako cały zespół udźwignęliśmy presję.
Nobilitowało cię to, że w tak ważnych spotkaniach grasz właśnie ty, mimo małego doświadczenia?
Cały czas byłem gotowy, nawet gdy nie grałem. Na treningach zawsze robiłem swoje i cierpliwie czekałem na szansę. Wiedziałem, że jak już nadejdzie, to wejdę do bramki i wykonam swoją robotę.
Fakt, iż Dominik Hładun zawczasu się określił, że odchodzi mógł mieć wpływ na decyzje trenerów w następnych tygodniach?
Pojechaliśmy razem na obóz, Dominik zaczął rundę wiosenną, ale na dłuższą metę to ja wygrałem rywalizację. Po dwóch wiosennych meczach wskoczyłem do składu. Myślę, że kwestie kontraktowe nie miały znaczenia. Patryk Szysz też nie przedłużał kontraktu, Łukasz Poręba dużo wcześniej podpisał umowę we Francji i mimo to obaj nadal grali regularnie. Gdyby Dominik w oczach trenerów prezentował lepszą formę ode mnie, to by grał. Skoro było inaczej, musiałem sprawiać lepsze wrażenie.
Który z dotychczasowych meczów w Ekstraklasie dał ci najwięcej satysfakcji?
Ten z Rakowem. Przyjeżdżając do nas był bez porażki w rundzie wiosennej, walczył o mistrzostwo, a mimo to go pokonaliśmy i zapewniliśmy sobie utrzymanie. Tamto spotkanie dało mi najwięcej.
Zanim nadeszły dobre chwile, w trakcie rundy usiadłeś na ławce z Cracovią i Górnikiem Zabrze. Przyjąłeś tamte decyzje ze zrozumieniem, bez poczucia niesprawiedliwości?
W środku mnie zabolało, ale nie okazywałem tego, moje zaangażowanie na treningach nie spadło. Ponowna okazja do gry szybko się nadarzyła.
Masz poczucie, że brakuje ci jeszcze meczu z gatunku „wow”, po którym byłbyś bohaterem?
Tak, jeszcze takiego spotkania nie rozegrałem i cierpliwie na nie czekam. Nie chodzi też o to, żeby bramkarz za każdym razem był bohaterem. Najważniejsze, żebym moje występy były na w miarę równym, dobrym poziomie. A wtedy nadejdzie także mecz, który wybronię drużynie.
Miałeś już za to ewidentnie słabszy występ, w którym przegraliście z Wartą 0:4. Tamtego dnia nic wam nie wychodziło.
Dokładnie. Wszyscy wypadliśmy słabo z Wartą, co odzwierciedlał wynik. Na szczęście szybko sobie z tym poradziliśmy.
Pierwsze szlify w Ekstraklasie zebrałeś już w sezonie 2019/20, ale nie były to łatwe początki. W twoim debiucie przegraliście z Wisłą Płock, a tydzień później popełniłeś błąd przy golu Turgemana, więc nawet pokonanie 3:1 Wisły Kraków miało lekko gorzki smak. W ostatniej kolejce już szansy nie dostałeś.
Wiedziałem, że popełniłem techniczny błąd, nie było co zakrzywiać rzeczywistości. Szybko go przeanalizowałem, nie siedział mi w głowie. Dopiero zaczynałem w Ekstraklasie, taka wpadka mogła się zdarzyć. Cały czas koncentrowałem się, by pozostać na tym poziomie i coraz częściej grać. Absolutnie nie czułem, że zadebiutowałem za wcześnie czy coś takiego.
W sezonie 2020/21 poszedłeś na wypożyczenie do Chrobrego Głogów. Jesienią grałeś prawie wszystko, wiosną prawie nic.
Czynniki losowe. Cztery dni przed pierwszym wiosennym meczem doznałem kontuzji kolana. Wypadłem z treningów na cztery tygodnie. Drugi bramkarz po pierwszym meczu też złapał kontuzję i Chrobry ściągnął Rafała Leszczyńskiego z Podbeskidzia. Rafał bronił bardzo dobrze i nie dawał żadnych powodów do zmiany, nawet gdy już wróciłem do zdrowia. Mimo to pobyt w Głogowie wiele mi dał. Do Zagłębia wracałem ze znacznie większym doświadczeniem na poziomie seniorskim. Rok temu zaczynałem sezon z nastawieniem, że walczę o bluzę z numerem jeden i jest to realny cel.
Twoja umowa z Zagłębiem wygasa po tym sezonie. Coś się dzieje w tym temacie?
Tak, toczą się rozmowy.
Jest wola dalszej współpracy z obu stron?
Zgadza się.
Gdzie sięgasz marzeniami?
Do Premier League i reprezentacji Polski, seniorskiej. Wszystkie młodzieżówki mam już zaliczone. W U-21 nie zadebiutowałem, ale powołanie już dostawałem, więc chyba się liczy.
rozmawiał PRZEMYSŁAW MICHALAK
WIĘCEJ O ZAGŁĘBIU LUBIN:
- Stokowiec: – Nie toleruję chamstwa i nie boję się starych piłkarzy [WYWIAD]
- Łakomy: – Jestem fanem hiszpańskiego grania, tam się widzę w przyszłości [WYWIAD]
- Burlikowski: – Przyjście Stokowca to najlepsze, co mogło spotkać Zagłębie [WYWIAD]
Fot. FotoPyK/Newspix