Tottenham zaliczył w ostatnim czasie spory zjazd, ale wszystko wskazuje na to, że Daniel Levy w końcu się opamiętał. Klub z Antonio Conte i Fabio Paraticim u steru wyrasta na jednego z największych wygranych letniego okienka transferowego. Kadra rozrasta się w błyskawicznym tempie, więc rosną kibicowskie apetyty. Ale na co tak naprawdę stać Koguty?
Szczęśliwy Antonio Conte
To coś rzadko spotykanego, ale wygląda na to, że Antonio Conte w końcu jest z czegoś zadowolony. Wszyscy pamiętamy chociażby jego niespodziewane rozstanie z Interem Mediolan po zdobyciu scudetto. Włoch obraził się na swoich pracodawców, ponieważ nie chcieli spełnić jego transferowych życzeń, więc postanowił się zawinąć. Była to dosłownie kopia jego wcześniejszego rozstania z Chelsea, którego również nic nie zapowiadało.
Oczywiście wciąż jest szansa, aby znany już schemat powtórzył się także w Tottenhamie, ale tym razem sytuacja jest nieco inna. Zarówno w Chelsea, jak i Interze, Włoch protestował dopiero po drugim sezonie, a Koguty prowadził dopiero w jednym. Dlatego na miejscu londyńskich kibiców, nie przyzwyczajałbym się do widoku Antonio Conte na ławce rezerwowych.
Najważniejszą różnicą jest jednak to, że do rzeczonych pożegnań dochodziło zawsze po zdobyciu mistrzostwa. Antonio Conte stwierdzał, że z tego składu, który ma, wycisnął już wszystko i potrzebuje nowych ludzi. Jego pracodawcy wychodzili z kolei z założenia, że skoro raz się udało, to dlaczego miałoby się nie udać po raz kolejny. Pocieszeniem dla wszystkich zwolenników Włocha jest to, że sięgnięcie po mistrzostwo Anglii przez Tottenham jest raczej mało prawdopodobne. Do kłótni nie powinno więc dochodzić.
Ale właśnie, czy mistrzostwo Tottenhamu jest rzeczywiście niemożliwe? Już w zeszłym sezonie Conte udało się zaprowadzić własne porządki w całym klubie. Oczywiście najważniejsze były postępy drużyny i to było widać bardzo dokładnie. Włoski szkoleniowiec szybko ugasił pożar, który rozniecił Nuno Espirito Santo. Później odzyskał Harry’ego Kane’a, który po próbie wymuszenia transferu do City, miał bardzo słaby początek sezonu. Przede wszystkim jednak przekonał zawodników do swojego planu na grę.
Ten zresztą bardzo szybko zaczął funkcjonować w odpowiedni sposób, co pomogło niemal natychmiast poprawić wyniki. Nie obyło się bez wpadek, jak chociażby odpadnięcia z Ligi Konferencji Europy. Do tego przyczynił się jednak głównie koronawirus. Zdecydowanie lepiej było w Premier League, gdzie pierwszą porażkę Antonio Conte poniósł dopiero w 10. spotkaniu i to nie z byle jakim rywalem, bo z Chelsea na Stamford Bridge.
„Pirlo z Yorkshire” i jego droga na szczyt
Niezawodny duet z Turynu
Trzeba jeszcze zwrócić uwagę na to, że Tottenham wychodzi na prostą nie tylko dzięki Antonio Conte. Wydaje się, że w końcu opamiętał się właściciel klubu Daniel Levy i znów zaczął słuchać mądrzejszych ludzi od siebie. A przynajmniej takich, którzy lepiej znają się na piłce. W tym miejscu trzeba wymienić trzecią z obecnie najważniejszych osób w klubie, czyli Fabio Paraticiego. Włoch pojawił się w północnym Londynie niemal dokładnie w tym samym czasie, co Conte, a obaj panowie bardzo szybko znaleźli wspólny język.
Porozumienie dyrektora sportowego z trenerem było o tyle proste, że doskonale znali się jeszcze z czasów wspólnej pracy w Juventusie. Owoce tej współpracy ukazały się bardzo szybko, bo już zimą w klubie pojawiło się dwóch zawodników niechcianych w klubie z Turynu – Rodrigo Bentancur i Dejan Kulusevski. Obaj szybko dostali skrzydeł i pokazali się z dobrej strony. Szczególnie Szwed zachwycił kibiców Tottenhamu i samego Conte, dzięki czemu w przyszłym sezonie możemy mieć do czynienia z kolejnym fantastycznym trio ofensywnym w lidze – Kulusevski, Kane i Son.
To były jednak tylko transfery w zimowym okienku transferowym, które były przeprowadzane w sporym pośpiechu. Teraz przyszedł czas na dobrze przemyślane ruchy i tutaj należy pogratulować Danielowi Levy’emu, że zdecydował się wyciągnąć trochę więcej pieniędzy z kieszeni. Okazuje się bowiem, że Tottenham stał się jednym z najaktywniejszych klubów w letnim okienku transferowym i bardzo szybko dopiął kluczowe transfery.
W drużynie Antonio Conte pojawili się już Richarlison, Yves Bissouma i Ivan Perisić. Do tego dołączył jeszcze doświadczony bramkarz z Southampton – Fraser Forster. W dodatku na finiszu zdają się być negocjacje z Clementem Lengletem z Barcelony, który wzmocniłby jeszcze i tak solidnie funkcjonującą defensywę. Wszystko wskazuje także na to, że udało się przekonać na pozostanie w Londynie lidera zespołu – Harry’ego Kane’a. Choć w tym przypadku sprawa rozwiązała się raczej sama, bo Anglik zaliczył słabszy sezon, a do tego City porozumiało się z Erlingiem Haalandem.
Forster będzie zapewne pełnił rolę zastępcy Hugo Llorisa, ale pozostała trójka to zawodnicy, którzy mogą stanowić o sile drużyny. Richarlison stoczy bój o miejsce w składzie z Kulusevskim, bo pozycja Sona i Kane’a jest raczej niezagrożona. Bissouma spokojnie może zostać kluczowym ogniwem w środku pola, który w minionym sezonie nie funkcjonował najlepiej. Ciekawostką jest natomiast to, jaką rolę Conte chciałby powierzyć Perisiciowi.
Za czasów współpracy obu panów w Mediolanie, Chorwat występował na lewym wahadle. W Tottenhamie tę rolę pełnił głównie Sergio Reguilon, ale w końcówce sezonu także Ryan Sessegnon. Wygląda więc na to, że ta trójka będzie walczyła ze sobą o miejsce na placu gry, choć ostateczny wybór będzie zapewne zależał od planu na konkretny mecz. Perisić będzie kandydatem do gry w tym bardziej ofensywnym wariancie, ale kluczową kwestią będzie jego dyspozycja fizyczna.
Jak cele, to tylko ambitne
Letnie transfery sprawiły, że kadra Tottenhamu stała się bardzo szeroka i właśnie to najbardziej cieszy włoskiego szkoleniowca. Być może w końcu uda mu się powalczyć o cokolwiek w Lidze Mistrzów, bo z tym zawsze miał problem. Przede wszystkim może to jednak pomóc we włączeniu się do walki o mistrzostwo Anglii. Z jednej strony trudno sobie wyobrazić, aby ktokolwiek mógł zagrozić Liverpoolowi i Manchesterowi City, ale z drugiej – nie takie rzeczy działy się już w futbolu. Conte zresztą ma już na swoim koncie mistrzostwo na Wyspach, więc dobrze wie, jak ten cel osiągnąć.
Na ten moment fani Kogutów mogą spokojnie oczekiwać walki z Chelsea o miano tych najlepszych za plecami City i Liverpoolu. Do tego dochodzą przecież także inne rozgrywki. Z taką kadrą na pewno jest szansa na włączenie się do walki o Puchar Anglii czy też Puchar Ligi Angielskiej. Jedno jest pewne – ten sezon może być przełomowy i może sprawić, że Tottenham wróci do europejskiej czołówki, do której wskoczył za czasów Mauricio Pochettino.
W ostatnich latach wyglądało to marnie, bo marne było zarządzanie klubem. Można się zastanawiać, czy Daniel Levy nie zwolnił zbyt szybko Pochettino w 2019 roku. Od tamtej pory podjął też całą masę złych decyzji. Zatrudnienie Jose Mourinho okazało się całkowicie nietrafione, choć właściciel nie pomagał Portugalczykowi, i to właśnie brakiem konkretnych ruchów transferowych. Z kolei pojawienie się Nuno Espirito Santo było już całkowitym aktem desperacji i bardzo szybko odbiło się czkawką.
Na szczęście na refleksję nigdy nie jest zbyt późno i dziś widać, że Tottenham zaczyna zmierzać w dobrą stronę. Daniel Levy usunął się w cień, Fabio Paratici robi wszystko, co może, aby dać odpowiedni materiał Antonio Conte. Trener ma z kolei absolutny spokój i może się skupić tylko na planach boiskowych, co wychodzi mu zdecydowanie najlepiej. Nowy sezon zbliża się wielkimi krokami i wszystko wskazuje na to, że w jego trakcie warto spoglądać uważnie na wydarzenia w północnym Londynie.
Czytaj więcej o angielskiej piłce:
- Przemyślana decyzja czy nacisk na transfery? Cristiano Ronaldo chce odejść
- Dokąd zmierza Chelsea?
- Barcelona, Arsenal, a może Chelsea? Leeds czeka na przelewy za Raphinhę
Fot. Newspix