Negocjacje Barcelony z Bayernem Monachium w sprawie transferu Roberta Lewandowskiego wkroczyły w nową fazę. Otwarta wojenka nie okazała się skutecznym blitzkriegiem, dlatego obie strony wzmacniają swoje pozycje. Każdy z tej sytuacji chce wyjść z twarzą.
W czasach gdy liczono podwójnie gole strzelone na wyjeździe, rewanże często wyglądały tak, że drużyna posiadająca przewagę w końcówce meczu ograniczała się do przeszkadzania, wybijania piłek i utrzymywania się przy niej jak najdłużej. Obie strony denerwowały się takim sposobem gry. Jedna z racji tego, że miała świadomość nieuchronnie upływającego czasu. Druga natomiast z powodu napierającego rywala i wydłużającego się, ich zdaniem, czasu. Tego typu zwarcie można dostrzec aktualnie w relacji Bayernu Monachium z FC Barcelona ws. Roberta Lewandowskiego. Blaugrana przypuszcza jeden atak po drugim, by pozyskać Polaka. Bawarczycy natomiast unikają kontaktu, grają na czas i oddalają wszystkie propozycje Dumy Katalonii.
Ten styl dużo bardziej odpowiada Bayernowi, który okopał się we własnym fortelu. Nie komentuje już tak zapalczywie wszystkich doniesień. Mało tego, po ogłoszeniu transferu Sadio Mane wręcz wycofał się z mediów. Nie reaguje na plotki transferowe dot. m.in. Konrada Laimera czy zaczepki swojego byłego piłkarza – Niklasa Suele. Właśnie dlatego Barcelona zdecydowała się na zmianę taktyki. Teraz przyszła pora na wciągnięcie monachijczyków na własną połowę, nawet kosztem popełnienia błędu. Tak, by Bayern poczuł się silniejszy i ponownie powrócił do negocjacji. Aktualnie kontakt pozostaje jednostronny.
- Bayern zerwał wszystkie kontakty z agentem Lewandowskiego Pinim Zahavim.
- Bayern zerwał kontakty z przedstawicielami Barcelony.
- Bayern przestał odbierać telefony i odpisywać na maile Barcelony.
- Barcelona ostatnią ofertę transferową wysłała listem poleconym.
Swoimi działaniami monachijczycy chcą pokazać, że żadna siła nie jest w stanie zmusić ich do sprzedaży Lewandowskiego. Poprzez grę na czas dają sobie kilka możliwości.
- Mogą w spokoju szukać następcy Lewandowskiego.
- Mogą podświadomie podbijać cenę za Lewandowskiego.
- Mogą zobaczyć reakcję Lewandowskiego na konieczność powrotu do treningów z Bayernem, co nastąpi 12 lipca.
- Mogą utrzeć nosa Piniemu Zahaviemu, który już wcześniej potrafił zakpić z nieudolnych działań Bawarczyków wobec swoich piłkarzy.
Decyzja Lewandowskiego o pójściu na otwartą wojenkę z Bayernem postawiła klub w słabej pozycji. Ponownie to zawodnik wymusił konieczność kontrdziałania na szefostwie, a nie odwrotnie. Wcześniej z tej drogi skorzystał David Alaba, również reprezentowany przez Zahaviego, Thiago Alcantara, Mats Hummels czy Suele. Właśnie ten ostatni wypowiedział się o działaniach Bawarczyków względem jego, ale pewnie też innych piłkarzy. – W mojej karierze, pomimo wszystkich sportowych sukcesów, nie zawsze byłem traktowany w taki sposób, na jaki zasługuję. W rozmowach z BVB od razu poczułem szacunek. Był natychmiastowy i bardzo wiarygodny – powiedział dla BVB-Magazin środkowy obrońca. Wcześniej w podobnym tonie wypowiadał się m.in. Jerome Boateng.
Takie słowa nie zapewniają Bayernowi dobrego PR-u. Dodatkowo wciąż za klubem ciągną się moralnie wątpliwe sprawy kontraktowe z Qatar Airways i z obozami przygotowawczymi w Katarze, gdzie łamane są prawa człowieka. Właśnie dlatego sprawę Lewandowskiego potraktowano jak możliwość wyjścia z twarzą wobec swoich kibiców. Tym bardziej, że ostatni rok również nie należał do udanych pod względem sportowym.
Z jednej strony w oficjalnych przekazach Bawarczycy milczą. Z drugiej raz po raz polskiemu napastnikowi wbijana jest szpilka w niemieckich mediach, które Bayern w umiejętny sposób potrafi wykorzystywać. Nie dziwi fakt, że najbardziej napastliwe hasła w kierunku kapitana naszej kadry padają z ust byłych piłkarzy bądź działaczy monachijskiej drużyny. Ma to na celu zbudowanie wrażenia, że albo Lewandowski odejdzie na naszych warunkach, albo wcale. A jeśli odejdzie, to stanie się to z pozytywnych skutkiem dla zespołu. Barcelona ma jednak w swoich szeregach równie wziętego negocjatora i spryciarza na futbolowym rynku – Joana Laportę, który wie, jakie sznurki pociągnąć, by Polaka pozyskać. Już nie może opierać się jedynie na wsparciu Zahaviego.
– Wszyscy wiedzą, że Lewandowski jest świetnym piłkarzem, ale wolałbym nic o nim nie mówić, ponieważ jest graczem Bayernu. Mamy pełen szacunek dla Bayernu Monachium, który jest jednym z najlepszych klubów na świecie. Ten respekt jest dwustronny – powiedział w rozmowie z dziennikarzami „Mundo Deportivo” Laporta. Jego słowa pokazuję zmianę taktyki. Do tej pory dominowała teoria, że Barcelonie do zakupu Lewandowskiego brakuje jedynie pieniędzy. Po ich wygenerowaniu pozyskanie napastnika będzie formalnością. O tym prezydenta Barcelony zapewniał Zahavi. To się nie udało, ale w porę Laporta dostrzegł, że w całej tej sytuacji, Bayernowi nie chodzi jedynie o pieniądze, ale również dobrą reputację.
By transfer doszedł do skutku, w Monachium musi zacząć panować przekonanie, że odejście Lewandowskiego da możliwość rozwoju Bayernowi. Wykreują się nowe gwiazdy jak Mane czy Serge Gnabry, który wykazuje chęć zmiany pozycji i przedłużenia kontraktu, wobec odejścia Polaka. Oprócz tego do Bawarii powinien trafić młody, utalentowany napastnik pokroju Jonathana Davida. Snajper Lille OSC znalazł się w kręgu zainteresowań Die Roten, którzy mogą sprowadzeniem Kanadyjczyka upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Od kilku lat starają się zdobyć większe grono fanów w Ameryce Północnej. Te działania udają się za sprawą gry Alphonso Daviesa. David mógłby napędzić tę machinę jeszcze bardziej. Oprócz tego to jeden z najlepszych napastników młodego pokolenia.
Z drugiej strony Barcelonie zależy wyłącznie na Lewandowskim. W końcu zagwarantuje on nie tylko sportowy, ale i marketingowy sukces, determinujący również finansowe profity. W końcu po raz pierwszy od odejścia Cristiano Ronaldo do Juventusu, w LaLiga mogłaby powrócić rywalizacja dwóch wielkich snajperów. Konfrontacja Karima Benzemy z Realu Madryt i Roberta Lewandowskiego z Barcelony jest gwarantem sukcesu. By jednak go osiągnąć, w pierwszej kolejności musi nastąpić sukces negocjacyjny. Nie stanie się to z dnia na dzień. Zanosi się zatem na kolejną przedłużającą się sagę transferową. Tym razem z Polakiem w roli głównej.
WIĘCEJ O BUNDESLIDZE:
- Nowe otwarcie w berlińskiej stajni Augiasza
- Pantofle zamiast korków. Jak Bayer postawił na piłkarza w roli dyrektora
- Niepasujący do naszych czasów. 29-latek zakończył karierę
Fot. Newspix