Reklama

Dokąd zmierza Chelsea?

Patryk Fabisiak

Autor:Patryk Fabisiak

29 czerwca 2022, 16:50 • 6 min czytania 3 komentarze

Czas ucieka, a w Chelsea na razie same odejścia. Nowy właściciel zabrał się za czystki w klubie, ale wydaje się, że zapomniał o następcach najważniejszych osób w klubie. Kibice się niecierpliwią, niecierpliwi się też Thomas Tuchel, a na Stamford Bridge wciąż cisza. Todd Boehly pokazał, że potrafi sobie poradzić w baseballu, ale futbol rządzi się swoimi prawami. Czy Amerykanin podoła zadaniu?

Dokąd zmierza Chelsea?

Ostatnie tygodnie w Chelsea można opisać jednym słowem – niepewność. To uczucie towarzyszy zapewne wszystkim kibicom i większości pracowników klubu, którzy totalnie nie wiedzą, czego można się spodziewać po nowym właścicielu klubu. Z kolei Todd Boehly nie robi na razie nic, aby uspokoić sytuację i dać odpowiedzi na najbardziej trapiące pytania. Wykonuje raczej takie ruchy, które je mnożą.

To nie baseball

Wątpliwości co do nowego właściciela pojawiły się od razu, ale bez tego raczej by się nie obeszło. Ktokolwiek by nie został nowym zarządcą na Stamford Bridge, kibice mieliby sporo obaw. Byłyby one może nieco mniejsze, gdyby w klubie pojawili się ludzie mający wcześniej doświadczenie w prowadzeniu klubu piłkarskiego. Tak się jednak nie stało, bo nowym nabywcą został Amerykanin, który styczność ze sportem miał, ale zupełnie innym.

Wielu amerykańskich biznesmenów próbowało i wciąż próbuje swoich sił w prowadzeniu klubów piłkarskich w Europie. Części z nich wychodzi to bardzo dobrze, jak chociażby Johnowi W. Henry’emu i Tomowi Wernerowi, którzy w 2010 roku kupili Liverpool. Są też jednak tacy, którym wychodziło to znacznie gorzej, jak na przykład byłym właścicielom AS Romy – Jamesowi Palottcie i Thomasowi DiBenedetto.

Reklama
John W. Henry

Akurat właściciele Liverpoolu mogą być idealnym punktem odniesienia dla Todda Boehly’ego, ponieważ przeszli podobną drogę co on. Oni również rozpoczynali swoją działalność w sporcie od prowadzenia drużyny baseballowej – Boston Red Socks. Natomiast nowy zarządca Chelsea przewodzi innej drużynie z MLB – Los Angeles Dodgers i wychodzi mu to całkiem nieźle.

I to akurat może napawać optymizmem kibiców Chelsea. Boehly zaczął swoją przygodę z Dodgersami od zatrudnienia znanej postaci w MLB Andrew Friedmana na stanowisku prezesa. Ten dostał od niego rekordowy kontrakt, który zapewnił mu 35 milionów dolarów za pięć lat pracy. W żadnym innym klubie nikt nigdy nie dostał takich pieniędzy na stanowisku dyrektorskim.

Friedmann miał różne problemy, ale w ostatecznym rozrachunku sprawdził się doskonale. Otoczył się prawdziwymi fachowcami, którzy pomagali mu w prowadzeniu klubu. I w końcu przyszedł sukces sportowy. Dodgersi zaczęli regularnie grać w play-offach, co wcześniej przychodziło im z trudem. Z kolei w 2020 roku praca Friedmanna została zwieńczona mistrzostwem MLB, na które w Los Angeles czekano od 1988 roku.

Zmiany, zmiany, zmiany

Boehly pokazał więc, że przynajmniej potrafi się otoczyć odpowiednimi ludźmi. To łagodzi nieco ostatnie straty, które zostały przyjęte przez kibiców z mieszanymi odczuciami. Amerykanin pożegnał się bowiem z bliskimi współpracownikami byłego właściciela Romana Abramowicza – Brucem Buckiem i Mariną Granowskają. Szczególnie zakończenie współpracy z Rosjanką wzbudziło kontrowersje, ponieważ powszechnie uważano, że dobrze wywiązuje się ze swoich obowiązków. Traktowano ją jako mistrzynię w negocjowaniu wielkich transferów, choć trochę na wyrost, o czym szerzej – TUTAJ.

Jednak odejście Granowskaji nie było aż tak bolesne, jak to Petra Cecha. Legendarny bramkarz, który jest uwielbiany przez kibiców na Stamford Bridge, sprawował ostatnio funkcję dyrektora technicznego, ale teraz również stał się ofiarą zmian w klubie. Było to o tyle zaskakujące, że Czech miał w klubie zadanie bardziej symboliczne, które właśnie spajało wszystkich dobrze życzących Chelsea. Miał być gwarantem zachowania niesławnego “DNA klubu”.

Reklama

Jego rolę idealnie obrazują wydarzenia, które miały miejsce po ogłoszeniu powstania Superligi. Pod Stamford Bridge wyszły tysiące kibiców The Blues, którzy chcieli dać do zrozumienia władzom klubu, co myślą o tej koncepcji. Momentami było bardzo gorąco, więc ktoś musiał wyjść do fanów i spróbować z nimi porozmawiać. Kto to zrobił? Oczywiście Petr Cech.

Petr Cech w rozmowie z kibicami

Na niekorzyść Todda Boehly’ego z pewnością działa brak czasu. W ostatnim komunikacie poinformowano, że póki co to on będzie pełnił funkcję prezesa klubu i rzeczywiście brytyjskie media cały czas informują o szeroko zakrojonych działaniach Amerykanina. Wszystko wskazuje na to, że na razie spróbuje sam negocjować transfery, co raczej nie wróży zbyt dobrze. Jednak skoro wybrał siebie tymczasowo, to może oznaczać, że chce zacząć od znalezienia nowego człowieka na stanowisko prezesa.

Świeża krew

W Dodgersach trafił idealnie, ale jak będzie tym razem? Media informowały ostatnio, że najpoważniejszym kandydatem do zajęcia fotela prezesa jest dyrektor sportowy AS Monaco – Paul Mitchell. Jednak to nie praca w Księstwie, a ta wcześniejsza w Southampton i Tottenhamie sprawiła, że Anglik jest tak ceniony na rynku. To on odpowiadał za wielomilionowe transfery Nathaniela Clyne’a, Dejana Lovrena czy Victora Wanyamy na St. Mary’s Stadium. Sprowadził też do Premier League m.in. Koreańczyka Heung-Min Sona, który od kilku lat jest jednym z najlepszych zawodników w lidze.

Wydaje się więc, że to mogłoby się udać, ale najpierw trzeba namówić Anglika do powrotu na Wyspy Brytyjskie. Jeżeli Boehly zagra w tym wypadku va banque, czyli tak samo jak z Friedmannem, to może się okazać, że Mitchell nie będzie miał innego wyjścia. Czasami warto wydać większe pieniądze na wzmocnienie pionu sportowego niż inwestować w samych zawodników.

Boehly ma już mieć także wybranego następcę Petra Cecha. Przede wszystkim stanowisko, które zajmował były bramkarz, zostanie zmienione z dyrektora technicznego na sportowego, a tym kandydatem ma być Brazylijczyk Maxwell. To akurat dość ciekawy wybór, ponieważ Były piłkarz Barcelony czy PSG nie ma żadnego doświadczenia w takiej roli. W ostatnim czasie był jedynie współpracownikiem Leonardo w Paryżu.

Być może jest to opcja na wypadek pojawienia się w klubie Mitchela, który nie dałby raczej 40-latkowi zbyt wiele pola do popisu. Pod uwagę był brany jeszcze Michael Edwards, który jest jednym z ojców sukcesu Liverpoolu w ostatnich latach, ale Anglik na razie nie pali się do powrotu do pracy.

Maxwell

Brak planu

W tym wszystkim jest jednak jeden kluczowy problem – brak konkretów. Z perspektywy kibica jak na razie wygląda to tak, że Boehly zwalnia na oślep, pozbywając się ostatnich śladów Abramowicza w klubie, ale nie ma jeszcze gotowych następców. I prawdopodobnie właśnie przez to opóźniają się transfery zawodników, które są potrzebne drużynie Thomasa Tuchela jak tlen. Oczywiście media obiegają informacje, że nowy właściciel ma ambitne plany i lista nazwisk tylko się zapełnia. W dodatku nawet takimi zawodnikami jak Cristiano Ronaldo czy Neymar.

Niestety, wszystko wskazuje na to, że póki co tych transferów nie ma za bardzo kto negocjować i dopinać. Sam Boehly raczej tego nie zrobi, bo nie tylko nie jest w stanie się rozdwoić, ale przede wszystkim brakuje mu doświadczenia w świecie futbolu. Czas płynie nieubłaganie, więc nowy właściciel Chelsea musi się streszczać, jeżeli rzeczywiście chce włączyć się do walki z Manchesterem City i Liverpoolem.

Chociaż patrząc na ruchy, jakie już poczyniły te kluby w letnim okienku transferowym, można w to poważnie wątpić. Boehly powinien raczej spoglądać za plecy, ponieważ poważne wzmocnienia przeprowadzili już rywale zza miedzy – Arsenal i Tottenham. Jest na czy budować i można mieć pewność, że pomoże w tym jeden z najlepszych trenerów na świecie. Najpierw trzeba jednak pomóc jemu.

Czytaj więcej o angielskiej piłce:

Fot. Newspix

Urodzony w 1998 roku. Warszawiak z wyboru i zamiłowania, kaliszanin z urodzenia. Wierny kibic potężnego KKS-u Kalisz, który w niedalekiej przyszłości zagra w Ekstraklasie. Brytyjska dusza i fanatyk wyspiarskiego futbolu na każdym poziomie. Nieśmiało spogląda w kierunku polskiej piłki, ale to jednak nie to samo, co chłodny, deszczowy wieczór w Stoke. Nie ogranicza się jednak tylko do futbolu. Charakteryzuje go nieograniczona miłość do boksu i żużla. Sporo podróżuje, a przynajmniej bardzo by chciał. Poza sportem interesuje się w zasadzie wszystkim. Polityka go irytuje, ale i tak wciąż się jej przygląda. Fascynuje go… Polska. Kocha polskie kino, polską literaturę i polską muzykę. Kiedyś napisze powieść – długą, ale nie nudną. I oczywiście z fabułą osadzoną w polskich realiach.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
6
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

3 komentarze

Loading...