Nie chce mi się już pisać o reprezentacji Polski, przegadaliśmy wszystkie te wątki kadrowe. Gdzieś pomiędzy jednym spóźnionym wślizgiem Krychowiaka a innym nieudanym kryciem Wieteski panowie z UEFA wylosowali polskim klubom rywali w europejskich pucharach. No i zaczęło się płacze – o mamo, o tato, jak to się źle wylosowali, jacy trudni przeciwnicy…
Ja tak sobie myślę – a gdzie wyście chcieli łatwych rywali? Od lat dostajemy w łeb w pucharach, obecność polskich klubów w fazie grupowej jest widokiem równie rzadkim jak drybling u polskiego skrzydłowego, punktów w rankingu mamy tyle, co ja mam eleganckich garniturów w szafie. I ludzie się dziwią, że wpadamy na Karabach, Astanę czy Broendby, a nie na reprezentację marynarzy albo na kadrę nauczycieli województwa podlaskiego.
Wyście myśleli, że jak dorzucą trzeci puchar w Europie, to nagle będzie łatwiej? Za dużo przegranych dwumeczów w Europie widziałem, by mówić tutaj o „łatwych ścieżkach” czy „świetnych losowaniach”. Nie ma klubu w Polsce, który miałby mieć łatwą ścieżkę w pucharach – bo nikt nie jest na tyle mocny, by być faworytem w dwóch czy trzech zestawieniach. Zdajmy sobie sprawę z tego, że nikt się nas nie boi, tak jak nikt nie bałby się Ryszarda Kalisza stającego do wyścigu na 110 metrów z przeszkodami.
Już rok temu ścieżka Legii pokazała, że z teoretycznie lepszymi zespołami można wygrać. Lech Poznań też nie miał autostrady do fazy grupowej Ligi Europy. Ale dali radę, prawda? No to nie rozpaczajmy z tego powodu, że ktoś wyciągnął kulkę z napisem „Karabach”, bo niestety nie było tam kulki z napisem „Zespół Pieśni i Tańca Mazowsze”. Chociaż Lechia to chyba wylosowała w pierwszej rundzie macedoński odpowiednik tej kapeli. Jeśli mam być szczery – zapomniałem nazwy tej ekipy zaraz po losowaniu. Tacy to mocarze.
Poza tym pewnie wygodniej będzie w przypadku porażek mówić, że dostałeś w ryj od kogoś silnego. Jak Raków dostanie w ryj od Astany, to nikt nie powie – ojej, kompromitacja. Jak Pogoń zostanie wyrzucona z pucharów przez Broendby, to nikt nie będzie wzywał do zaorania stadionu. Przynajmniej nie będzie złudzeń. Ludzie wysyłają kupony w totolotka, przegrywają i jakoś nie oglądają ze zdziwieniem wyników, że im znów nie weszła „szóstka”. No to nie dziwmy się, że przy kolejnym losowaniu pucharów nie dostajemy drużyn słabszych on naszych ekstraklasowiczów.
Zamiast płakać, weźmy się do roboty. Przywilej poważnych ekip w Europie jest taki, że ci dobrzy to teraz leżą na wakacjach, odpalają piwko i szykują się do gry w pucharach dopiero od IV rundy eliminacji albo od fazy grupowej. W ogóle cieszmy się, że te ekipy z Anglii czy Włoch dopiero będą losowane później, bo przecież niektórzy to by autentycznie się popłakali, gdyby wylosowali kogoś z lig TOP5, a nie Astanę czy Karabach.
Ha, to jest też dobre, gdy o Karabachu mówi się „oni mają doświadczenie w pucharach, a Lech nie ma, będzie ciężko…”. A czyja to wina, że oni tam grali, a my nie? To tak, jakbym oglądał zawody w bieganiu maratonu i mówił „ojej, ci to mają wydolność i kondycje, a ja nie mam…”. Budujcie zespoły, ściągajcie lepszych piłkarzy, zatrudniajcie kumatych trenerów, to doświadczenie z gry w pucharach przyjdzie, a nie będziecie teraz biadolić. Tak jakby ten Karabach brali do fazy grupowej pucharów w ramach działalności charytatywnej. Albo w geście fair-play.
Nie wiem, może zrobią jeszcze ze trzy rewolucje w systemie pucharów (chyba inspirują się Ekstraklasą, czekam na dzielenie punktów w fazach grupowych), to może w losowaniu będziemy mogli wyciągnąć wolny los i automatyczny awans. Ale dopóki jeszcze tego nie ma, to proponowałbym skupić się na tym, jak zrobić z nas europejskich średniaków, a nie płakać i narzekać na to, że złą kulkę się komuś wylosowało.
A tak w ogóle, to urocza jest ta nasza hipokryzja. Z jednej strony mówimy „mamy szanse z Argentyną, Góralski połamie nogi Messiemu i lecimy z nimi!” oraz „Meksyk? Do zrobienia są, co tam oni grają”, a później trzęsiemy portkami przed Rapidem i Broendby.
WOJCIECH KOWALCZYK