Mecz z Holandią jest dla Polski kolejnym testem i nauką przed mistrzostwami świata. Powinien być również przyczynkiem do dyskusji nad szkoleniem w naszym kraju. Oranje robią to jako jedni z najlepszych na świecie, a my nadal poruszamy się po omacku w świecie kształcenia młodych piłkarzy. Dobrze byśmy ze spotkania z Pomarańczowymi wyciągnęli coś więcej niż tylko suchy wynik.

Holandia – Polska: Liga Narodów
Gdy myślimy o szkoleniu w Holandii, do głowy od razu przychodzi nam Johan Cruyff. Wyznawcy jego radykalnych teorii wciąż licznie występują na wielu szczeblach światowego futbolu. Kolejne generacje w kraju tulipanów rodzą się nie tylko dzięki tej filozofii, a z uwzględnieniem wielu nawet najmniejszych aspektów. W życiu nie ma nic na pewno. Oranje również się o tym przekonali, nie kwalifikując się na ostatni mundial i Euro 2016.
In het shirt waar het allemaal begon. ⚽️❤️#DeNVD #Amateurvoetbal pic.twitter.com/LzxmtBLkHK
— KNVB (@KNVB) June 10, 2022
W piątek świat obiegły zdjęcia Holendrów z ostatniego treningu przed meczem z Polską w Lidze Narodów. Wszyscy piłkarze założyli różne koszulki – amatorskich klubów, z których wywodzą się zawodnicy. Celebrowali tym samym narodowy dzień futbolu w Holandii. To pokazuje, gdzie rodzą się sukcesy Oranje. Żaden z piłkarzy nie przywdział koszulki złotych medalistów Europy z 1988 roku, czy też wicemistrzów świata z 1974, 1978 lub 2010 roku. W takich okolicznościach szkolenie nie ma nic do gadania, a większy wpływ na wynik posiada szczęście, którego Pomarańczowym często brakowało. Dzień futbolu równie dobrze mógłby się nazywać dniem udanego szkolenia w Holandii.
Cieszyć się grą
„Wyjdźcie i cieszcie się grą” brzmi napis na pomniku Johana Cruyffa przed Camp Nou. Ten cytat, a w zasadzie idea przyświeca od wielu lat szkoleniu dzieci i młodzieży w Holandii. To właśnie dlatego reprezentanci kraju w piątek założyli koszulki swoich amatorskich zespołów. Każdy się z nimi utożsamia, bo wszyscy przechodzili tę ścieżkę. Dzieci nie mogą od razu zostać zapisane do klubu pokroju Ajaxu Amsterdam, Feyenoordu Rotterdam czy PSV Eindhoven. Najpierw dołączają do lokalnych drużyn, a dopiero później są skautowane przez większe marki. Jak cztery lata temu powiedział nam Jan de Zeeuw, w roczniku U-13 Excelsior Rotterdam posiada czterech skautów, którzy rocznie pozyskują z całego kraju dwóch zawodników do danego zespołu.
Brzmi to mało opłacalnie, ale jak wygląda to w Polsce? Rodzice płacąc składki, zaprowadzają dzieci na treningi czy tego chcą, czy też nie. Te bardziej zdeterminowane są wożone nawet kilkadziesiąt kilometrów, by odbyło trening w Legii, Lechii, Lechu etc. Lekcje odrabiają w samochodach bądź autobusach. Później gdy taki zawodnik przebije się na wyższy poziom często opowiada o swojej ciężkiej drodze na szczyt. Taką drogę przebył choćby Jakub Kamiński, występujący obecnie w reprezentacji Polski. Niemniej jednak ilu jest takich zawodników, którym nie wyszło?
Również w samym szkoleniu dzieci w Holandii wprowadza się rewolucyjne zmiany. Gra nastawiona jest przede wszystkim na zabawę jak głosi motto Cruyffa. Oprócz tego ważna jest rywalizacja w małych grupach. Zawodników zestawia się na małym polu w grach czterech na czterech, sześciu na sześciu. Ktoś powie, że nie ma w tym nic odkrywczego. W Polsce również to się dzieje. Problem w tym, że w Holandii jest to normą od wielu dziesięcioleci, a nad Wisłą od kilku lat. Do tego dochodzi samo podejście do amatorskiej rywalizacji, która ponownie stoi na fundamencie zabawy. Od dawna w kraju tulipanów zrezygnowano z sędziów, zapisywania wyników i liczenia goli. U nas dokonaliśmy tego dopiero w zeszłym roku w kategoriach wiekowych od U-6 do U-11. Niedawno zakazano również gry głową w młodszych rocznikach.
Technika nad fizyką
Dodatkowo szkolenie wśród dzieci w Holandii nastawione jest na technikę. Dzięki temu podejściu zwiększa się liczba kontaktów z piłką, poprawia się kontrola nad nią i ogólna koordynacja ruchowa. Aprobowane są dryblingi. W Polsce natomiast treningi rozpoczynają się od klasycznych okrążeń wokół boiska, a nastawienie wobec dzieci grających samemu wciąż traktowane są w kategoriach egoistyczności. – To wszystko przez Barcelonę. Takie podejście w procesie szkolenia wyrządziło dużo szkody. Wielu trenerów jest nieświadomych. Patrzą na Barcelonę i mówią: „Moi chłopcy też tak będą grać”. Zapominają, że oglądają seniorów, a szkolą dzieci. Zabierają im w ten sposób najlepsze lata edukacji – mówił w TVP Sport były dyrektor akademii Legii Warszawa Richard Grootscholten, który tłumaczy przedkładanie gry podaniami ponad zabawę z piłką, co dzieje się u nas.
Nadal szkolenie w Polsce nastawione jest na fizyczność. Odpowiednia kondycja, wybieganie, szybkość do pewnego etapu piłkarskiej edukacji przynoszą należyte wyniki. Szczególnie w miejscach, gdzie część młodych adeptów rośnie szybciej od innych, głównie ze względu na to, że urodzili się w pierwszym półroczu danego rocznika. Szkolenie to jednak proces i często zdarza się tak, że ci trenerzy, którzy nie porzucili swojej idei, na dalszych etapach potrafią osiągać równie zadowalające rezultaty.
Nie jest jednak tak, że szkolenie w Holandii jest perfekcyjne, bez skaz, idealne. Widać to chociażby po ostatnich latach, które szczególnie dla dorosłej reprezentacji kraju były chude. W Polsce również może nas to zgubić.
Kto za Glika i Lewego?
Przede wszystkim problemem Holendrów jest baza treningowa. Coraz więcej boisk posiada sztuczną nawierzchnię. Choć jest ona tańsza w utrzymaniu, to wpaja inne nawyki adeptom futbolu i z biegiem czasu odbija się negatywnie na ich zdrowiu. U nas również można to zaobserwować. Bum na budowę orlików był ogromny. Co za nim jednak poszło? Brakowało odpowiednich trenerów, edukacji jak z nich korzystać i finalnie wiele z nich jest opuszczonych lub w fatalnej kondycji.
Holendrów zgubiła również mania swojej wielkości. Na staże do czołowych klubów, jak Ajax Amsterdam, rokrocznie przyjeżdżają setki szkoleniowców. Chcą zdobyć jak najwięcej wiedzy, o tym jak wyedukować najlepszego piłkarza. Przecież przez ostatnie dziesięciolecia Die Joden i inni wypuścili w świat wielu doskonałych zawodników. Gdy wszyscy uczyli się od Holendrów, oni trwali w swojej filozofii. A ta cały czas się zmienia. Dobrym przykładem na to jest FC Barcelona. Optująca cały czas przy cruffowskiej tiki-tace i utrzymywaniu się przy piłce, nie zauważyła, że wszyscy grają już gegenpressingiem, a wygrywają mecze intensywnością, doskokiem do rywala i zdobywaniem bramek po kontrach.
Mania wielkości może również zgubić Polskę. Od 2016 roku występujemy na każdej dużej imprezie. Taka seria nie zdarzyła nam się jeszcze nigdy. U podstaw jej sukcesów stoją jednak utalentowani zawodnicy z posiadającym manię perfekcji Robertem Lewandowskim na czele. Napastnik Bayernu Monachium tak jak wielu innych za moment, może nawet po mundialu w Katarze, odejdzie z kadry. Czy dla Lewandowskiego, Glika, Grosickiego czy Krychowiaka mamy już odpowiednich następców? Można w to wątpić, a o tym, że dwóch pierwszych ciężko zastąpić przekonują się kolejni selekcjonerzy.
Pieniądze a idea
To zgubiło również Holendrów. Od lat 70. i wprowadzenia przez Rinusa Michelsa futbolu totalnego do 2014 roku nieprzerwanie odnosili mniejsze bądź większe sukcesy. W latach 70. Oranje sięgnęli po dwa wicemistrzostwa świata i jeden brązowy medal mistrzostw Europy. Ten okres nazywany jest również Złotą Erą Ajaxu. Dekadę później do piłki wkroczyli Gullit, Van Basten, Rijkaard, Koeman czy Vanenburg, zdobywając złoto podczas Euro 1988. Lata 90. i przełom wieków zdominowali natomiast Bergkamp, Kluivert, Seedorf, Cocu, De Boer, Overmars, choć im do medalu zawsze brakowało szczęścia. Później nadeszła nowa generacja z Robbenem, Sneijderem, Van Persie’m i Van der Vaartem, którzy zostali wicemistrzami świata i zdobyli brąz podczas mundialu w Brazylii.
Niemniej jednak po każdym wielkim sukcesie danej generacji następowała wymiana pokoleniowa, która przynosiła blamaże. I tak po triumfach lat 70. przyszły eliminacyjne wpadki. Oranje nie wystąpili na żadnym wielkim turnieju w latach 1982-86. Po Euro 2000, które odbywało się w Belgii i Holandii, zabrakło awansu na mundial w Korei i Japonii. Po brązie mistrzostw świata w Brazylii na kolejny udział w wielkim turnieju Pomarańczowi musieli czekać aż do zeszłego roku i Euro 2020.
Teraz reprezentacja powoli się odbudowuje. Twarzą kadry są wychowankowie Ajaxu Frenkie de Jong i Matthijs De Ligt. Jest to owoc systemowych zmian szkolenia, które nastąpiły sześć lat temu. Holendrzy zrobili krok wstecz, zaczerpnęli wiedzy od innych, by wrócić na prostą. Mimo to nadal szukają odpowiednich rozwiązań. Przede wszystkim nie radzą sobie z konkurencyjnością na rynku. Determinowany przez wypchane pieniędzmi arabskich szejków stanowi problem dla Pomarańczowych broniących swoich idei. Najlepsi, jeszcze nie w pełni ukształtowani piłkarze bardzo szybko opuszczają Eredivisie. Przez długi czas holenderskie kluby, a mam tu na myśli te najlepsze – Ajax, Feyenoord, PSV – nie były w stanie rywalizować w europejskich pucharach z innymi drużynami.
Piramidę buduje się od dołu
Pierwszy duży sukces Ajaxu w Lidze Mistrzów – półfinał w 2019 roku – sprawił, że drużyna momentalnie została rozkupiona. Mimo to w kraju tulipanów wierzą, że przyniesie on odpowiednie korzyści. Wszystko za sprawą zmiany sposobu równoważnego finansowania klubów Eredivisie. Jasne jest, że tylko ci najwięksi są w stanie podjąć rękawicę w Europie. Z racji tego, że nie wzięły udziału w wyścigu zbrojeń klubów TOP5, nie są w stanie płacić tak wysokich kontraktów zagranicznym piłkarzom. Wobec tego zrezygnowały z części swoich zdobytych uposażeń, przeniosły je w dół piramidy Eredivisie, tak by mniejsze drużyny mogły odpowiednio się rozwijać i dostarczać co lepszych zawodników tuzom holenderskiej piłki. Choć układ jest dość uzależniający, powoduje choćby sytuację, w której ekipy z drugiego szeregu pokroju Cambuur, NEC Nijmegen czy Walwijk w europejskim futbolu nic nie znaczą, to powstał w imię dobra całej pomarańczowej piłki.
W końcu Holendrzy zdają sobie sprawę, że liczą sobie tylko 17 mln mieszkańców i statystycznie nie zdołają wytworzyć więcej piłkarzy na światowy poziom niż jest to możliwe. My z blisko 40 mln nadal żyjemy w przeświadczeniu, że jakiś kolejny Lewandowski musi się u nas narodzić.
WIĘCEJ O HOLANDII:
- Potencjalny skład Holandii na mecz z Polską
- Człowiek w ogniu. Dumfries podbija Euro
- Quincy Promes siedzi. I to nie na ławce Ajaksu, tylko w areszcie
Fot. Newspix
Holandia dwa razy pod rząd nie załapała się na wielkie imprezy.
Podczas gdy my w nich gramy regularnie.
Teraz oczywiście sprzymierzeńcy grubego pierdzą z jaką to „potęgą” się nie mierzymy.
Potęgą ? Bo mają Depaya którego chce się pozbywać Barca żeby zatrudnić Lewego ?
Wybielanie Cześka co artykuł, co wywiad… bo będzie znowu w pape jak w belgami
Memphis Depay jest fantastycznym graczem, a Ty jak widać chuja się znasz, jeśli oceniasz Holendrów przez pryzmat „awansów na duże imprezy”. 🙂
Fantastycznym graczem ? Chyba w warcaby.
Bergkamp czy Kluivert to byli fantastyczni gracze dzbanie.
A HOL dopiero co była w GŁĘBOKIM kryzysie.
„Byli”. A Memphis jest, wykolejeńcu intelektualny.
To proste – zapewniania lepszych warunków pracy w magazynie lub hodowli takim pracownikom jak ja. Parę lat sadziłem tulipsy po 10 euro za godzinę, mieszkając co prawda na skłocie, ale jednak. Jakby w Polsce płacili tak dobrze, to bym nie musiał emigrować.
Chociaż, jak tak o tym teraz pomyślę, to jebać ten kraj i jego mieszkańców. Tylko Oranje. 🙂
jak to? a wspanialy Tusk ci nie pomogl?
a na powaznie ja tez za jego rzadow wyjechalem do anglii…
Co to jest w ogóle za argument-inwalida? Gdyby liczba ludności kraju miała w jakimkolwiek sporcie cokolwiek do gadania, to największymi potęgami futbolowymi byłyby Indie, Chiny czy Indonezja – a tak przecież nie jest i prawdopodobnie nie będzie.
Zapewne w stosunku, do innych państw, gdzie futbol jest sportem nr 1, bądź 2, i jest więcej trenujących zawodników. Tak jak USA, ma więcej szans na wykształcenie koszykarza światowej klasy, Chny tenisisty stołowego a Indie krykiecisty.
W holandii sport narodowy to łyżwiarstwo szybkie.
I jaranie blantów z jebaniem małych dzieci. 🙂
chodzi o statystyke czlowieku
ULALA ale to dzisiaj będzie wpierdol – jeszcze większy jak z Belgami. Stawiam 9-0 wynik i rekordowa porażka w historii. Nie ma drużyny, nie ma trenera, jest 20-kilka wkładów do koszulek. W holandii wyjdą na wpół rezerwy, a wiemy jak bardzo rezerwowi chcą się pokazać, widzieliśmy openda czy thorgan hazard co pokazali. Dodatkowo mecz jest na De Kuip, który to stadion niesie nieprawdopodobnie drużynę, niósł Feyenoord aż do finał ligi konferencji. To nie to samo co Amsterdamski kibel wyciszony pod koncerty – zupełnie inna akustyka trybun. Kadra holandii gra tam kosmiczne mecze i dziko atakuje.
Czego ? Jeslli chodzi o futbol to chyba wszystkiego : P
Holandia to dokładne przeciwieństwo Polski w piłce. Wszystko co chcesz oglądać oni mają, a Polska nie. Polska ma wszystko czego nie chcesz oglądać.
To samo z mieszkaniem w Holandii a w Polsce ^^
Może jeżeli chodzi o warunki pracy, to tak, ale Polska jako kraj jest ładniejsza niż bagienno-kanałowa holandia. Bez wątpienia.
jakies maja problemy holenderskie dziwki… prawie jak sRakow… 🙂 UE i jej wartosci… tfu na to gowno…