Robert Lewandowski podczas poniedziałkowej konferencji prasowej wypuścił prawdziwą bombę. Kapitan reprezentacji Polski ogłosił, że nie widzi swojej przyszłości w Bayernie Monachium i chce odejść klubu. Czy gigant z Bawarii mu na to pozwoli? Od dłuższego czasu najwyższej usytuowani działacze twierdzą chóralnie, że napastnik pozostanie w przyszłym sezonie w Bawarii.
– Bayern is not serious club – Bayern nie jest poważnym klubem – te słowa padły z ust Jakuba Kwiatkowskiego. Rzecznik prasowy PZPN źle przetłumaczył wypowiedź Roberta Lewandowskiego podczas poniedziałkowej konferencji prasowej. Choć zdanie zostało źle zinterpretowane, to stało się symptomatyczne w odniesieniu do kolejnych decyzji monachijskiego klubu względem napastnika reprezentacji Polski. Czy Bayern okaże się poważny, tak jak Lewy chciał to przekazać, i puści go do innego klubu, czy też będzie niepoważny i zablokuje jego transfer.
Robert Lewandowski – Bayern Monachium. Co się stanie?
Relacja Lewandowski – Bayern znalazła się pod ścianą. Nie można już nawet mówić, że została wystawiona na próbę. To miało miejsce w momencie, gdy pierwsze badawcze kroki stawiał kilka tygodni temu Pini Zahavi, mącąc medialny przekaz plotkami o odejściu Lewego. Obecnie sprawa jest zero-jedynkowa. Polak chce odejść z Monachium. Nie widzi tam swojej przyszłości. – Moja historia dobiegła końca – oznajmił snajper. Bayern nie chce go puścić. A przynajmniej tak wyglądała sytuacja do tej pory. Działacze Die Roten twierdzili, że nic nie zmusi ich do sprzedaży swojego najlepszego piłkarza.
– Lewandowski na pewno zostanie z nami na następny sezon. Ma kontrakt i go wypełni. Basta! – wyjaśnił kilkanaście dni temu Olivier Kahn, prezydent klubu w rozmowie BR24sport. Na pierwszy rzut oka widać, że pojawił się konflikt interesów. Każda ze stron ciągnie w swoim kierunku. Która zatem odpuści?
Finanse a sport
Pod względem finansowym dla Bayernu lepiej byłoby, żeby Polak odszedł. Dla Lewandowskiego odejście z Monachium wiązałoby się z obniżeniem swoich wymagań finansowych kosztem podpisania dłuższego kontraktu. Klub na transferze zarobiłby około czterdziestu milionów euro. Kolejne dwadzieścia trzy miliony zaoszczędziłby na rocznym kontrakcie, który wypłaca napastnikowi. Jest on największy w drużynie. Dla porównania Sadio Mane, który jest blisko przyjścia do Bawarii, zarabiałby o osiem milionów mniej. Środki z umowy Polaka można byłoby przeznaczyć właśnie na pozyskanie Senegalczyka i wciąż Bayern dysponowałby odpowiednio dużymi środkami, aby albo zatrzymać Serge’a Gnabry’ego, albo pozyskać innego napastnika.
Najbliżej Bawarii pozostaje Sasa Kalajdzić z VfB Stuttgart. Nie prezentuje on jednak poziomu Lewandowskiego. To zresztą jeden z kluczowych powodów, dla którego Bayern nie chce stracić Polaka. Żaden z dostępnych snajperów na rynku nie gwarantuje trzydziestu czy czterdziestu, a nawet pięćdziesięciu goli w sezonie, co było normą w przypadku Lewego. W niedawnej rozmowie z niemieckim dziennikarzem Mercelem Reifem dowiedzieliśmy się, że Die Roten sondowali możliwość sprowadzenia Darwina Nuneza z Benfiki Lizbona. Jedną z opcji jest również próba wyrwania Timo Wernera z Chelsea, który w przeszłości podpisał nawet wstępną umowę z monachijczykami. Bez względu jednak na rozwiązanie, żadne nie dorówna wynikom osiąganym przez Lewandowskiego.
Bayern przespał moment na zabezpieczenie się na wypadek straty Polaka. Za późno włączył się w wyścig o Erlinga Brauta Haalanda. Za pewnik przyjął, że polski kapitan wypełni kontrakt, a w negocjacjach będzie postępował tak jak Thomas Mueller i Manuel Neuer, dla których ważniejsza od długości kontraktu była podwyżka. Lewandowski natomiast wyżej sobie ceni stabilność, a także odpowiedni projekt sportowy, który w Monachium zmierza w trudnym do określenia kierunku.
Wizerunek a relacje
Oprócz tego strata Polaka bije wizerunkowo w Bayern. Die Roten nie potrafią zadbać o swoich pracowników. Kilka lat temu władze klubu postawiły wszystkie karty, jak się okazuje, na zły układ. To w nim główną rolę w aspekcie sportowym odgrywa Hasan Salihamidzić. Głównie z jego powodu z klubu odszedł Hansi Flick, który z Bayernem zdobył wszystko, co było możliwe. To on obiecuje kibicom gruszki na wierzbie w postaci zawodników, których zamierza sprowadzić, a finalnie na Allianz Arena przychodzili piłkarze z trzeciego szeregu lub zupełnie nieznani. Pewne konflikty pojawiły się również w trakcie rocznej pracy Juliana Nagelsmanna w Monachium, o czym nie mówi się aż tak głośno. Odejście Lewandowskiego tylko potwierdzałoby tezę o nieudolności pracy Salihamidzicia. Ponadto wciąż świeże i bolące szczególnie akcjonariuszy są sprawy kontraktowe z firmami, pochodzącymi z krajów arabskich jak Qatar Airways, łamiącymi prawa człowieka.
Pod względem etyki pracy i budowaniu przejrzystych relacji pozostanie Lewandowskiego w Bawarii prowadzi do niczego. Mimo tego, że wszyscy znają profesjonalizm Lewandowskiego, to ciężko przypuszczać, by był w stanie skupić się w pełni na grze dla Bayernu. Tym bardziej mając w perspektywie grę w mistrzostwach świata. Oprócz tego za jego plecami działacze będą pracować, by znaleźć mu następcę. Nie jest to komfortowa sytuacja dla żadnej ze stron. Można się nawet posunąć do stwierdzenia, że toksyczna.
Bilans zysków i strat pozostaje remisowy. Lewandowskiemu marzy się zmiana otoczenia i gra w klubie o cieplejszym klimacie. Wszystko wskazuje na Hiszpanię i Barcelonę. Dokąd miałby niedaleko ze swojego domu w Mallorce. Bayern natomiast chciałby dalej posiadać gwarancję trzydziestu-czterdziestu goli w sezonie i komfort wypłacania pensji jednego z najlepszych piłkarzy na świece. Finalnie może się jednak stać tak, że Bawarczycy będą zmuszeni zgodzić się na transfer Polaka, tak jak stało się to w przypadku Hansiego Flicka. Przysłowie o niewolniku byłoby w tej sytuacji truizmem. Niemniej jednak w Monachium od dawna hołduje się zasadzie, że nikt nie jest większy niż klub. W tym wypadku łatwiej sprzedać piłkarza, który swoją wielkością nieco przyćmił dokonania Bayernu niż pozostawić go, wpędzając się w lawinę kolejnych niepochlebnych komentarzy.
WIĘCEJ O BUNDESLIDZE:
- Lewandowski: – Moja historia w Bayernie dobiegła końca
- Beckenbauer, Kahn, Lahm. Jak Bayern radził sobie ze stratą gwiazd?
Fot. Newspix