Reklama

Liga Konferencji – puchar pasztetowej czy może jednak coś więcej?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

25 maja 2022, 09:21 • 8 min czytania 53 komentarzy

Przed nami finałowe starcie Ligi Konferencji Europy. Zanim jednak myślami uciekniemy już na dobre do Tirany, by analizować szanse AS Romy i Feyenoordu Rotterdam na końcowy triumf, warto się przez moment zastanowić ogólnie nad tymi nowo powstałymi rozgrywkami. Czy powołanie do życia trzeciego europejskiego pucharu, znacznie mniej prestiżowego od dwóch pozostałych, okazało się krokiem w dobrą stronę? Początkowo byliśmy mocno sceptyczni co do tego ruchu UEFA, dziś spoglądamy na Ligę Konferencji nieco łaskawiej.

Liga Konferencji – puchar pasztetowej czy może jednak coś więcej?

Spróbujmy zebrać argumenty na obronę turnieju.

Czy Liga Konferencji się opłaca?

Szansa dla mniejszych

Od początku podstawowe założenie, przedstawiane opinii publicznej przez działaczy europejskiej federacji piłkarskiej, było takie, że Liga Konferencji ma stanowić furtkę do przeżycia pucharowej przygody dla klubów z lig o przeciętnym bądź niskim współczynniku krajowym. Komunikat był jasny – może i Liga Mistrzów stanie się jeszcze bardziej elitarna niż dotychczas, może i wrota do Ligi Europy zostaną niemalże zatrzaśnięte dla średniaków oraz leszczy, ale w Lidze Konferencji nawet największy ogór przy odrobince szczęścia zdoła sobie zapewnić miejscówkę w fazie grupowej. Co z jednej strony można oczywiście odbierać negatywnie, bo to trochę tak, że UEFA organizuje dziś równolegle wystawny bal dla elity, huczny melanż dla prawie-elity, no i obiadokolację w barze mlecznym dla całej reszty. Ale na koniec dnia okazuje się, że w sumie pomidorowa i mielone smakują w tym barze naprawdę przyzwoicie.

Mieliśmy więc w fazie grupowej Ligi Konferencji kluby, które nie przyzwyczaiły swoich kibiców do toczenia pucharowych bojów aż do późnej jesieni. Żeby wymienić choćby Alaszkert Erywań (Armenia), HJK (Finlandia), Florę Tallin (Estonia), Kajrat Ałmaty (Kazachstan), NS Mura (Słowenia) czy Lincoln Red Imps (Gibraltar). Oczywiście mecze z udziałem wymienionych ekip nie budziły wielkiej ekscytacji – delikatnie rzecz ujmując – wśród neutralnych kibiców, nie były to telewizyjne hity, no ale też nie taki był cel Ligi Konferencji. Na pewno sympatycy poszczególnych drużyn mieli niesamowitą frajdę i przeżyli kilka bardzo fajnych chwil.

Reklama

Spójrzmy na przykład na mistrzów Gibraltaru. 30 września 2021 roku, w drugiej kolejce fazy grupowej Ligi Konferencji, piłkarze Lincoln Red Imps postawili się znacznie potężniejszym rywalom z FC Kopenhagi, ostatecznie przegrywając 1:3 na stadionie Parken. Mecz z trybun obserwowało 13 tysięcy widzów.

Taron Woskanian (Alaszkert Erywań) w rozmowie z sędzią

Dodajmy też, że w fazie grupowej Ligi Konferencji zameldowały się kluby z nieco mocniejszych lig, dla których ostatnie lata nie były pasmem międzynarodowych sukcesów. Choćby szerzej nieznane, duńskie Randers FC, a także holenderskie Vitesse Arnhem, cypryjska Omonia Nikozja albo czeski FK Jablonec. Z tej perspektywy należy nieco surowiej spojrzeć na postawę przedstawicieli polskiej Ekstraklasy w poprzednich eliminacjach do europejskich pucharów. Cieszyła nas wówczas postawa Legii Warszawa, satysfakcjonowały wyniki osiągane przez Raków Częstochowa czy Śląsk Wrocław, ale teraz widać wyraźnie, iż w obecnym układzie planem minimum dla naszej ligi powinno być posiadanie dwóch przedstawicieli na grupowym etapie kontynentalnych rozgrywek.

Z 1. ligi w Polsce do pucharów – Embalo i Papikjan w Armenii

Dodatkowa kasa

Za występy w Lidze Konferencji można również otrzymać od UEFA całkiem niezłe pieniądze. Oczywiście bez porównania mniejsze, niż w Lidze Mistrzów, ale wciąż mówimy o stawkach, które mogą w sposób znaczący napędzić budżet klubu z dolnej lub średniej półki.

Reklama
  • Liga Mistrzów 2021/22
    • premia za awans do fazy grupowej – 15,64 miliona euro
    • za remis w fazie grupowej – 0,93 miliona euro
    • za zwycięstwo w fazie grupowej – 2,8 miliona euro
  • Liga Europy 2021/22
    • premia za udział w fazie grupowej – 3,63 miliona euro
    • za remis w fazie grupowej – 0,21 miliona euro
    • za zwycięstwo w fazie grupowej – 0,63 miliona euro
  • Liga Konferencji Europy 2021/22
    • premia za udział w fazie grupowej – 2,94 miliona euro
    • za remis w fazie grupowej – 0,166 miliona euro
    • za zwycięstwo w fazie grupowej – 0,5 miliona euro

Bez dwóch zdań, Champions League to finansowy raj. Jednak w zestawieniu z Ligą Europy turniej numer trzy w hierarchii prestiżu wcale nie wypada tak blado, jak mogłoby się pozornie wydawać. Bloger Swiss Ramble wylicza, że maksymalna kwota do zgarnięcia za grę w LM wynosi 85,1 miliona euro. LE – 23,4. LKE – 15,5. Nie ma zatem Bóg wie jakiej przepaści między Ligą Europy a Ligą Konferencji, mimo zdecydowanie mniejszego kawałka tortu z praw telewizyjnych dla LKE.

źródło grafiki: Swiss Ramble

Najlepiej będzie to wszystko przeanalizować na przykładzie Bodo/Glimt, a zatem największej rewelacji w premierowej edycji Ligi Konferencji. Mistrzowie Norwegii swoją pucharową przygodę rozpoczęli od porażki w 1. rundzie eliminacji do Ligi Mistrzów, gdzie ich rywalem była zresztą Legia Warszawa. Następnie z sukcesem przebrnęli przez trzy etapy kwalifikacji do LKE, wdzierając się tym samym do fazy grupowej turnieju. Tutaj wygrali trzy mecze (pamiętne 6:1 z Romą!) oraz trzy zremisowali, co zapewniło im drugie miejsce w stawce. We wstępnej fazie play-off uporali się z Celtikiem Glasgow, w 1/8 finału pokonali AZ Alkmaar, aż wreszcie na etapie ćwierćfinału polegli, wyrzuceni za burtę przez upokorzoną uprzednio Romę, mimo zwycięstwa 2:1 w pierwszym spotkaniu.

Norweska telewizja TV2 obliczyła, że Bodo/Glimt z samych tylko premii za kolejne awanse w bieżącej edycji pucharów zasiliło klubową kasę o około 7,5 miliona euro. A dodajmy do tego na przykład zyski z promocji piłkarzy na europejskiej arenie, z marketingu napędzonego choćby tym okazałym triumfem nad Romą…

Jak się rzekło, to są naprawdę niezłe sumy.

Doładowanie współczynnika

Należy też zwrócić uwagę, że dla klubów z państw przeciętnie bądź nisko notowanych w zestawieniach UEFA, Liga Konferencji stanowi niezłe pole do podreperowania krajowego współczynnika. I za przykład od biedy może tu posłużyć nawet Polska. Ostatecznie sezon 2021/22 był dla Ekstraklasy najlepszym od lat, jeżeli chodzi o kwestie rankingowe. W sumie udało nam się nabić 4,65 punktu, co stanowi największy sukces ekstraklasowiczów od sezonu 2015/16, kiedy Legia Warszawa i Lech Poznań występowały w fazie grupowej Ligi Europy. Aczkolwiek, jak już wcześniej zaznaczaliśmy, nie ma powodu do przesadnych zachwytów. Na dłuższą metę w sezonie 2021/22 dla Ekstraklasy punktowała przede wszystkim Legia, reszta towarzystwa po prostu uniknęła kompromitacji w eliminacjach LKE. Żeby zaś na poważnie wziąć się za walkę o miejsce choćby w TOP20 rankingu współczynników UEFA, nasi ligowcy musieliby wydatnie podkręcić tempo.

Zerknijmy tymczasem na Holandię. Jasne, w dobiegającej końca edycji europejskich pucharów wielką robotę dla Eredivisie jak zwykle zrobił Ajax (22 punkty), który szalał w fazie grupowej Ligi Mistrzów, ale jeszcze mocniej wykazał się finalista Ligi Konferencji, czyli Feyenoord Rotterdam (28,5 punktu). Do tego dochodzi uczestnik fazy grupowej LE i ćwierćfinalista LKE – PSV Eindhoven (17,5 punktu) oraz uczestnicy 1/8 finału LKE – AZ Alkmaar i Vitesse Arnhem (po 14 punktów). Efekt? Tylko Anglicy punktowali w sezonie 2021/22 lepiej od Holendrów. Po końcowych przeliczaniach Eredivisie zarobiła 19,2 punktu do rankingu krajowego.

No a Feyenoord nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.

piłkarze Feyenoordu Rotterdam świętują awans do finału Ligi Konferencji

Inne przykłady?

LASK Linz, który odpadł z Ligi Konferencji w 1/8 finału, zarobił dla ligi austriackiej prawie tyle punktów (18,5) co Red Bull Salzburg, a więc uczestnik 1/8 finału Ligi Mistrzów (19). Natomiast Slavia Praga, zepchnięta przez Legię do fazy grupowej LKE, summa summarum, docierając do ćwierćfinału turnieju, osiągnęła wyższy współczynnik (15,5) niż “Wojskowi” (10). Z kolei Flora Tallin (9) zapunktowała lepiej od Dynama Kijów z fazy grupowej LM (5). I już nawet nie będziemy powracać do przykładu Bodo, które sprawiło, iż liga norweska znalazła się na 14. miejscu wśród najlepiej punktujących do rankingu w sezonie 2021/22.

Żeby było jasne – nie mamy zamiaru dowodzić, że bardziej opłaca się grać w Lidze Konferencji niż w Lidze Mistrzów, bo współczynnik ma pierwszorzędne znaczenie. Chodzi po prostu o to, by rozgrywki trzeciego sortu wyciskać rankingowo jak cytrynę. Upraszczając sobie w ten sposób drogę do Champions League.

Arne Slot. Kim jest ojciec sukcesu Feyenoordu?

Czas zaakceptować rzeczywistość?

Nie ma też co pudrować rzeczywistości, jasne. Liga Mistrzów od lat rozpieszcza nas do tego stopnia szlagierowymi konfrontacjami najpotężniejszych ekip Starego Kontynentu, że na fazę grupową Ligi Konferencji Europy trudno spoglądać inaczej, niż na zapyziały puchar pasztetowej. Batalie izraelsko-fińskie, cypryjsko-estońskie, norwesko-bułgarskie czy czesko-rumuńskie nie zadziałają niczym magnes na stereotypowego, niedzielnego kibica w kapciach. Aczkolwiek faza pucharowa pierwszej edycji LKE to wcale nie była taka straszna bida. Trener Brendan Rodgers po odpadnięciu Leicester City z Ligi Europy wyznał z rozbrajającą szczerością, że nie ma pojęcia, w jakich rozgrywkach przyjdzie jego podopiecznym teraz wystąpić. Koniec końców “Lisy” z całych sił wojowały jednak o awans do finału Ligi Konferencji, upatrując w tym szansy na uratowanie generalnie kiepskiego sezonu. Na ich drodze stanęła w półfinale równie zmotywowana Roma.

Rewanżowe starcie z Leicester przyciągnęło na trybuny Stadionu Olimpijskiego w Rzymie przeszło 60 tysięcy widzów. Obrazki z zapłakanym ze szczęścia Jose Mourinho obiegły świat. Wiele emocji wygenerował też drugi półfinał, gdzie starły się inne wielkie firmy – Olympique Marsylia i Feyenoord Rotterdam. – W tym momencie Liga Mistrzów to nie jest nasz poziom – stwierdził pokornie “The Special One”. – Dlatego Liga Konferencji to nasza Liga Mistrzów.

AS Roma 1:0 Leicester City (półfinał Ligi Konferencji Europy 2021/22)

Być może słowa Mourinho należały więc potraktować jako wskazówkę. Oczywiście sposób, w jaki UEFA skonstruowała system europejskich pucharów, co do zasady promuje najbogatszych, czyniąc ich z każdym sezonem jeszcze bogatszymi. Jednak Liga Konferencji, mimo wszystkich jej niedostatków, jest też szansą. Dla ekip pokroju Romy, Leicester City czy Olympique’u Marsylia – na okrycie się chwałą poprzez triumf na europejskiej arenie. Dla drużyn ze średniej półki, takich jak Bodo/Glimt – na poważny zarobek i przebicie się do mainstreamu. Wreszcie dla zupełnych słabeuszy – na zaliczenie pucharowej przygody życia.

Oby z tej szansy skorzystali jak najprędzej przedstawiciele polskiej Ekstraklasy.

CZYTAJ WIĘCEJ O EUROPEJSKICH PUCHARACH:

fot. NewsPix.pl

Za cel obrał sobie sportretowanie wszystkich kultowych zawodników przełomu XX i XXI wieku i z każdym tygodniem jest coraz bliżej wykonania tej monumentalnej misji. Jego twórczość przypadnie do gustu szczególnie tym, którzy preferują obszerniejsze, kompleksowe lektury i nie odstraszają ich liczne dygresje. Wiele materiałów poświęconych angielskiemu i włoskiemu futbolowi, kilka gigantycznych rankingów, a okazjonalnie także opowieści ze świata NBA. Najchętniej snuje te opowiastki, w ramach których wątki czysto sportowe nieustannie plączą się z rozważaniami na temat historii czy rozmaitych kwestii społeczno-politycznych.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Konferencji

Komentarze

53 komentarzy

Loading...