Liverpool dzisiaj nawet nie grał, a jego kibice mogli czuć emocje podobne do tych z wczoraj, kiedy The Reds walczyli o Puchar Anglii. Wiadomo, jak się ma sprawa mistrzostwa dla ekipy Kloppa – są ciężary. City musi tracić punkty, a przecież ostatnio ładuje każdemu minimum trójkę, samemu raczej nie przyjmując ciosów. Jednak dziś było inaczej – West Ham się postawił. Prowadził już dwiema bramkami, a ostatecznie stanęło na remisie 2:2.
Co to nam mówi o tabeli? City ma cztery punkty przewagi nad Liverpoolem, ale mecz rozegrany więcej. The Reds potrzebują więc dwóch wygranych i co najmniej remisu City z Aston Villą. Młoty pomogły więc Liverpoolowi na tyle, że teraz Obywatele potrzebują zwycięstwa (przy wygranych Liverpoolu), żeby fetować mistrza. Patrząc z perspektywy Liverpoolu – chociaż tyle.
Czy mogło być lepiej? Mogło. Jako się rzekło West Ham prowadził przecież 2:0, po dwóch golach Bowena, który fantastycznie urywał się obrońcom City przy prostopadłych piłkach i niezwykle sprawnie unikał spalonego. Raz minął Edersona i przerzucił interweniującego obrońcę, w drugim wypadku założył siatkę Fernandinho przy strzale, a Ederson też nie miał nic do powiedzenia. Klasa.
Ponadto mogło być lepiej, bo Bowen był bliski hattricka, tyle że jego strzał w ostatniej chwili zablokował Laporte. Swoją szansę miał też Antonio – piłkę podał mu Fernandinho, co jest o tyle dziwne, że panowie razem nie grają. Napastnik wyszedł więc sam na sam z Edersonem i chciał go przerzucić elegancką wcinką, ale niespecjalnie mu to wyszło. Golkiper co prawda został przelobowany, ale Antonio nie trafił w bramkę.
A dlaczego mogło być gorzej? Ponieważ City po przerwie się obudziło. Kolejne akcje napędzał Grealish, zresztą to on strzelił bramkę kontaktową, kiedy idealnie nakrył piłkę wolejem, a rykoszet zmylił Fabiańskiego. Potem ślicznego samobója załadował Coufal (naprawdę ładna główka!) i City miało jeszcze dwadzieścia minut z okładem, żeby strzelić trzecią bramkę.
Szczerze – można było mieć czutkę, że trafi, bo przewaga była jednak znacząca. W końcu na złotej tacy przyszła idealna okazja: rzut karny. Dawson sfaulował Jesusa, sędzia nie wychwycił tego z boiska, ale VAR nie pozostawił wątpliwości – ewidentny karny. Do uderzenia podszedł Mahrez i…
ŁUKASZ FABIAŃSKI INTERWENIOWAŁ KAPITALNIE!
Wybił się jak na sprężynach, pofrunął do tego naprawdę mocnego uderzenia i pewnie je wybił. Znakomita interwencja i też kolejny dowód na to, jak Łukasz zaczął pracować nad tym elementem bramkarskiego rzemiosła – to czwarta jedenastka obroniona przez Polaka w tym sezonie.
Na wyniku 2:2 stanęło, więc można powiedzieć, że Młoty podały Liverpoolowi pomocny palec. Dłoń nie, bo zwycięstwa nie było, ale remis i tak jest sporą niespodzianką.
WEST HAM – MANCHESTER CITY 2:2
Bowen 24′ 45′ – Grealish 49′ Coufal (s.) 69′
CZYTAJ WIĘCEJ O ANGIELSKIEJ PIŁCE:
- Mane może odejść, ale nie do Bayernu
- Haaland w Manchesterze City – brakujące ogniwo w ekipie Guardioli?
- Nie tak miało to wyglądać. Kompromitujący sezon Manchesteru United
Fot. Newspix