Reklama

Machina Fornalika dopadła i Legię. Pomógł Rose

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

18 kwietnia 2022, 22:53 • 3 min czytania 74 komentarzy

Jak już Waldemar Fornalik poukłada sobie wszystkie klocki, to bój się Ekstraklaso. Piast Gliwice zaczął wiosnę od domowej porażki z Pogonią Szczecin, ale to były złe miłego początki. Od tamtej pory drużyna z Okrzei idzie przez ligę jak burza i nadal liczy się w walce o czwarte miejsce. Tym razem gliwiczanie kolejny raz będą wracali w dobrych humorach z Łazienkowskiej.

Machina Fornalika dopadła i Legię. Pomógł Rose

Legia – Piast 0:1. Wieteska źle, Rose jeszcze gorzej

Kolejny, bo stadion Legii stał się wymarzonym celem wyjazdowym dla Piasta. Ostatnich sześć meczów na stołecznym terenie to cztery zwycięstwa i dwa remisy. „Wojskowi” nie pokonali u siebie tego przeciwnika od grudnia 2018 roku.

Nigdy nie chodziło o efektowne triumfy Piasta, zawsze odnosił je różnicą jednego gola i dziś nie było wyjątku. Podopieczni Fornalika trzymali Legię w ryzach i bardzo rzadko je luzowali. Jasne, można analizować, że Rosołek dwa razy mógł wycisnąć więcej ze swoich strzałów, albo że Verbić mógłby trafić w piłkę będąc na piątym metrze. Mówimy jednak o akcjach, do których w normalnych okolicznościach nawet byśmy nie wracali.

Piast z przodu także nie szalał i raczej nikt na to w jego szeregach nie liczył. Należało wykorzystać moment słabości rywala i takowy nadszedł pod koniec pierwszej połowy.

Reklama

Matko, ależ tu się nic nie zgadzało! Najpierw Wieteska zupełnie bez opanowania wybił piłkę tyleż wysoko, co niedokładnie, bo ta spadała niewiele dalej od miejsca, z którego została wybita. To jednak nic przy tym, co zrobił Lindsay Rose. Już sama wyjściowa idea o wybiciu piłki tyłem głowy była bezsensowna, gdyż prawdopodobnie z tej interwencji Piast miałby rzut rożny. Najpewniej ani Strebinger, ani tym bardziej Wieteska nie zdążyliby do futbolówki. Pół biedy dla Legii, gdyby tylko tak się skończyło. Wmieszał się tu Kądzior, przejął piłkę i spokojnie strzelił obok bramkarza. Trudno zrozumieć intencje Rose, bo mógł spokojnie wybijać w standardowy sposób do boku i nic złego dla stołecznej ekipy by się nie wydarzyło.

Legia – Piast 0:1. Poprzeczka Pekharta i niewiele więcej

Po takim ciosie Legia nie była w stanie się podnieść. Nic dziwnego – w trwającym sezonie 15 razy pierwsza traciła gola i zaledwie w jednym przypadku nie przegrała spotkania. Moglibyśmy być świadkami drugiego razu, gdyby Pekhart po dośrodkowaniu Josue (z rykoszetem) trafił do bramki zamiast w poprzeczkę. To jedyna klarowna sytuacja Legii do wyrównania. Raz też Plach zawahał się przy rzucie rożnym i Jędrzejczyk miał szansę, ale piłka odbiła się od Czerwińskiego i słowacki golkiper nawet nie musiał interweniować. Nic więcej o atakach gospodarzy nie możemy napisać.

Mocno rozczarował Verbić, którego sprowadzono, żeby robił różnicę, a dziś głównie irytował złymi decyzjami. Nadzieją na następne tygodnie jest długo wyczekiwany powrót Bartosza Kapustki.

W Piaście widać było klasę Kądziora, choćby w takim elemencie jak zastawianie piłki. Ciekawe, co teraz myślą sobie w Lechu, porównując jego dokonania z Ba Louą? Na wyróżnienie zasługuje również Ariel Mosór. Był pewny w obronie, nie spękał na starych śmieciach, a w drugiej połowie omal nie zdobył bramki. Piłka po jego strzale głową z rzutu rożnego o centymetry minęła słupek. To jeden z nielicznych wypadów Piasta do przodu, który po przerwie nawet nie próbował ukrywać, że przede wszystkim skupia się na obronie wyniku.

Ostatnich dziewięć kolejek w wykonaniu gliwiczan to sześć zwycięstw, trzy remisy i aż siedem czystych kont. Jeżeli ktoś ma jeszcze pozbawić Lechię czwartego miejsca, to właśnie piłkarze Fornalika. Legia doznała pierwszej ligowej porażki od ośmiu meczów i w praktyce pozbawiła się resztek złudzeń co do europejskich pucharów w przyszłym sezonie.

Reklama

WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE:

Fot. FotoPyK

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Polecane

Czy utrzymamy się w Lidze Narodów?

AbsurDB
1
Czy utrzymamy się w Lidze Narodów?
Piłka nożna

Ranieri szczerze o powrocie do trenowania. „Mogłem wrócić tylko do Romy i Cagliari”

Patryk Stec
0
Ranieri szczerze o powrocie do trenowania. „Mogłem wrócić tylko do Romy i Cagliari”

Ekstraklasa

Ekstraklasa

Od Mourinho do Amorima – tak Portugalia szkoli trenerów. Polska pójdzie w ich ślady?

Szymon Janczyk
14
Od Mourinho do Amorima – tak Portugalia szkoli trenerów. Polska pójdzie w ich ślady?

Komentarze

74 komentarzy

Loading...