Dlaczego Kamil Kiereś zrezygnował z pracy w Górniku Łęczna? I dlaczego to najlepszy szkoleniowiec w historii klubu? Czy można było nie przyjąć jego rezygnacji? Kto będzie jego następcą? Ilu punktów potrzeba do utrzymania w lidze? Jaka przyszłość czeka organizację z Lubelszczyzny? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiada dyrektor sportowy Górnika Łęczna, Veljko Nikitović. Zapraszamy.
Panie dyrektorze, trwa burzliwy okres w Łęcznej. Z posady zrezygnował Kamil Kiereś, więc proszę nam powiedzieć, co też takiego wydarzyło się od meczu z Pogonią Szczecin?
Czy to burzliwy okres? Kamil Kiereś zrezygnował ze stanowiska w niedzielę, a w poniedziałek wydaliśmy komunikat i przeprowadziliśmy oficjalną konferencję prasową. Cóż, wcześniej mówiłem, że nie zwolnimy trenera Kieresia, a jedyną możliwością jego odejścia jest jego rezygnacja. Nastąpiła właśnie taka sytuacja. Sytuacja, powiedzmy sobie, dosyć niespodziewana. Byłem za tym, żeby ten szkoleniowiec prowadził zespół Górnika do końca tego sezonu. Tak po ludzku, tak zwyczajnie: jest mi przykro, że coś takiego nastąpiło. Trener Kiereś argumentował, że nie jest już w stanie dotrzeć do zawodników w szatni, że wszystkie przekazywane przez niego informacje i pomysły przestały docierać do świadomości piłkarzy, że już nie może prowadzić tego zespołu. Naprawdę jestem smutny, bo to najwybitniejszy szkoleniowiec w historii klubu. Zrobił dwa awanse z rzędu…
Aż tak?
Spodziewanie czy niespodziewanie, ale tak mi się wydaje, że patrząc na wszystkie ligi europejskie, to nie było takiego trenera, który rok po roku zrobił dwa awanse i przeniósł drużynę z trzeciego poziomu rozgrywkowego do krajowej elity.
Nie pojawiła się taka myśl, żeby nie przyjąć rezygnacji trenera Kieresia?
W poniedziałek o godzinie dziesiątej odbyło się spotkanie zarząd, mnie jako dyrektora i całego sztabu szkoleniowego. Pierwsze pytanie prezesa Piotra Sadczuka w kierunku trenera Kieresia brzmiało:
– Czy przemyślał pan swoją decyzję? Czy nie chciałby pan jeszcze poprowadzić naszego zespołu w kolejnych meczach?
Uważaliśmy, że bylibyśmy w stanie mu pomóc i spróbować wyjść z tych tarapatów. Trener Kiereś powiedział jednak jasno, stanowczo i klarownie, że przespał się ze swoją decyzją, a sprawa jest przesądzona i nie do odwołania. Nawet nie podejmowaliśmy dyskusji.
Nie myśleliście, żeby zatrudnić jakiegoś strażaka, żeby ratować tę ligę?
Jako dyrektor sportowy mogę powiedzieć tylko tyle, że od trzech lat nie prowadziłem rozmowy z żadnym innym trenerem. I mogę powiedzieć to z ręku na sercu. A przecież nie zawsze było kolorowo, przecież przydarzyło się po drodze parę trudnych momentów. Nie uznaję określenia „strażak”. Bo kto to jest? Albo jest trener, który pracuje, który ma zaufanie i cel do osiągnięcia, albo tego trenera po prostu nie ma. Powtórzę tylko, że już przed sezonem przedstawiałem swoje stanowisko: zawsze chciałem, żeby trener Kiereś – w nagrodę za świetną pracę w klubie w dwóch poprzednich sezonach – prowadził ten zespół w Ekstraklasie. Wiemy, jakie mieliśmy i jakie mamy możliwości, jaki mieliśmy i jaki mamy zespół. Ani z mojej strony, ani ze strony zarządu nie było żadnych ruchów w kierunku podejmowania prób zmiany szkoleniowca. To była autonomiczna decyzja trenera Kieresia. Jeden powie, że to honorowe. Drugi, że to ucieczka z tonącego okrętu. Każdy odbierze to po swojemu.
Kadencja pełna sukcesów. Tak trzeba pisać o Kieresiu
Górnik Łęczna to tonący okręt?
Moim zdaniem nie jest to tonący okręt, mamy jeszcze swoje do zrobienia.
Słyszeliśmy teorię, że trener Kiereś przeczuwał, iż w najbliższym czasie zostanie zwolniony, dlatego wyprzedził ruch Górnika Łęczna.
Stanowczo dementuję tę teorię. Górnik Łęczna – Piotr Sadczuk, Sebastian Buczek z zarządu i ja jako dyrektor sportowy – ani przez chwilę nie myślał o zwolnieniu trenera Kieresia i ani przez chwilę nie rozmawiał z żadnym kandydatem na jego potencjalnego następcę w tym sezonie. Oczywiście: do poniedziałku, bo do niedzielnego rosołu dostaliśmy informację o decyzji trenera Kieresia.
Zaczęliście już rozmowy z potencjalnymi kandydatami?
Tak. Na dzisiaj jestem umówiony na rozmowę z być może przyszłym trenerem Górnika Łęczna. Musimy działać w taki sposób, żeby ten zespół dostał taki impuls, żeby powalczyć jeszcze o utrzymanie w Ekstraklasie.
Czyli to będzie trener do końca sezonu z opcją przedłużenia kontraktu w przypadku utrzymania?
Mam swoje zasady w roli dyrektora sportowego i chciałbym, żeby następny trener pracował w Górniku Łęczna przez najbliższe pięć lat.
Ale nie dacie mu pięcioletniego kontraktu.
Taka jest moja wizja, niezależnie od tego, jaka będzie ta umowa i w jakiej lidze znajdziemy się po tym sezonie. Jesteśmy w takim położeniu, że ciężko nam znaleźć trenera, który zgodzi się przepracować u nas tylko kilka kolejek. Nie wyobrażam sobie, że przyjdzie trener, który zgodzi się poprowadzić ten zespół tylko w siedem weekendów, a potem odejdzie. Przyszły szkoleniowiec będzie mógł pracować dalej w Górniku i po ewentualnym utrzymaniu, i po ewentualnym spadku.
Mnóstwo się znajdzie chętnych trenerów. Możemy panu podesłać listę po programie.
Stworzyłem listę potencjalnych nowych trenerów dla Górnika Łęczna. Zaczynamy prowadzić rozmowy.
Tak dla piłkarzy, jak dla trenerów Górnik Łęczna jest siedemnastym-osiemnastym wyborem, bo tak pan to kiedyś u nas określał?
Nie chcę do tego wracać. Jest lista trenerów zatrudnionych i lista trenerów bezrobotnych, którzy od zaraz mogą zostać szkoleniowcami Górnika Łęczna. Skupiam się na tym, żeby do szatni jak najszybciej wszedł ktoś, kto będzie w stanie zaszczepić w tym zespole ducha walki i ducha zaangażowania. Chcę, żebyśmy dograli ten sezon w dobrym stylu, żebyśmy mogli spojrzeć w lustro bez wstydu, nawet po spadku. Bo takiego Górnika jak w meczu z Pogonią Szczecin, nikt z nas nie chciałby oglądać, pomimo oczywistej klasy rywala.
Krzysztof Brede będzie dobrym trenerem dla Górnika Łęczna, bo zdaje się, że to z nim będzie pan rozmawiał.
A skąd macie takie informacje?
Ze swoich źródeł!
Uważam Krzysztofa Brede za bardzo dobrego szkoleniowca. Nie ukrywam, że mógłby poprowadzić zespół Górnika Łęczna w tym sezonie i w następnym.
Krzysztof Brede kandydatem do objęcia Górnika Łęczna
Są też trenerzy, którzy sami się do was zgłaszają i traktujecie ich całkiem serio?
Moglibyście się zdziwić. Jest wielu trenerów i menadżerów, którzy sami do mnie zadzwonili. Są fachowcy, którzy chcieliby podjąć tę ciężką misję w naszym klubie.
Kiedy podejmiecie ostateczną decyzję?
Oby jak najszybciej. Chciałbym, żeby nowy trener znalazł się już na treningach w czwartek albo piątek, a potem poprowadził Górnik Łęczna w sobotnim meczu z Piastem Gliwice, chociaż niewykluczone, że na trenera poczekamy trochę dłużej.
Dopuszcza pan myśl o zatrudnieniu obcokrajowca w roli trenera?
Patrzę chociażby na pracę trenera Latala w Bruk-Becie – szkoleniowca, który zna polską ligę, ale jest obcokrajowcem – i uważam, że Górnik Łęczna nie powinien zamykać się też na zagraniczne opcje.
Ponoć potrzeba trzydziestu sześciu punktów, żeby utrzymać się w lidze. Też tak do tego podchodzicie?
Ciężko bawić się w matematykę, jeśli w czterech ostatnich meczach zrobiliśmy zero punktów. Bo co nam z tego, że Jagiellonia strzela w ostatniej minucie z Zagłębiem, że mamy tylko cztery punkty straty do Miedziowych, jeśli sami stoimy w miejscu.
Pana zdaniem cztery porażki z rzędu wynikają głównie z niewygodnego terminarza?
Coś się zacięło po meczu ze Stalą Mielec. Przegraliśmy w Pucharze Polski. Przegraliśmy z Wisłą Płock. Przegraliśmy z Legią Warszawa. Przegraliśmy z Lechią Gdańsk. Przegraliśmy z Pogonią Szczecin. Okej, pewnie to lepsze piłkarsko zespoły, pewnie grają w nich lepsi piłkarze, ale jeśli grasz w Ekstraklasie, musisz pracować w taki sposób na boisku, że schodzisz z murawy i możesz powiedzieć, że dałeś z siebie wszystko. A w każdym z tych meczów przebiegliśmy od pięciu do dziesięciu kilometrów mniej niż rywal, a uwierzcie mi, to tak jakby w drużynach przeciwnych siedemdziesiąt minut rozegrał jeden dodatkowy zawodnik. Przy takiej jakości naszej drużyny i przy takim stanie rzeczy Górnik Łęczna nie jest w stanie osiągnąć korzystnego wyniku z żadnym rywalem w Ekstraklasie.
Na koniec – kiedy Kamil Kiereś powiedział panu, że stracił pomysł na ten zespół, trochę pan go rozumiał?
Powtórzę: Kamil Kiereś zrobił historyczny wynik z Górnikiem Łęczna. Jestem mu za to wdzięczny, bardzo mu za to dziękuję. Przykro mi, że podjął taką decyzję. Może jestem wychowany w innych czasach, może wyznaję inne zasady, ale jeśli wypinamy klatę, żeby przypinać sobie ordery i cieszymy się po wygranych meczach, to płaczmy też wspólnie po przegranych spotkaniach.
ROZMAWIALI WESZŁOPOLSCY
Czytaj więcej o Górniku Łęczna:
- Kadencja pełna sukcesów. Tak trzeba pisać o Kieresiu
- Krzysztof Brede kandydatem do objęcia Górnika Łęczna
Fot. Newspix