Reklama

PRASA. Żewłakow: Gdyby mundial się nie odbył, to bym się nie zmartwił

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

10 marca 2022, 07:04 • 10 min czytania 32 komentarzy

– Kiedy czekaliśmy na decyzję w sprawie barażów, pomyślałem: a co by było, gdyby mistrzostwa świata w ogóle się nie odbyły? Czy świat byłby naprawdę o tyle gorszy? Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak potoczy się wojna w Ukrainie, jednak już dziś futbol jest jedynie mało ważnym dodatkiem, można odnieść wrażenie, że służy głównie temu, by FIFA zarabiała pieniądze – mówi Michał Żewłakow w „Przeglądzie Sportowym”. Co tam dziś w prasie?

PRASA. Żewłakow: Gdyby mundial się nie odbył, to bym się nie zmartwił

„SPORT”

Janusz Kupcewicz o powołaniach i szansach kadry na awans na mundial.

W finale barażu, który odbędzie się 29 marca, zagramy ze Szwecją bądź Czechami. Z którym z tych rywali będzie łatwiej?

– Przed losowaniem barażów powiedziałem, że oprócz Włochów, których się najbardziej obawiałem, i z którymi pewnie nie mielibyśmy szans, możemy powalczyć z każdym, włącznie z Portugalią. To też działa jednak w drugą stronę. Nie ma co oceniać w żaden sposób potencjału jednych czy drugich. Jasne, Szwedzi ograli nas na Euro 3:2, ale nie widać było wielkiej różnicy. To nie jest jakiś rewelacyjny zespół. Trzeba też jednak pamiętać, że z tak przeciętną reprezentacją, jak Słowacja, na mistrzostwach Europy przegraliśmy. Piłka nożna to nieobliczalna dyscyplina sportu. Wiadomo, o co jest walka. Każdy z nas kibiców w Polsce życzyłby sobie, żeby nasza reprezentacja zagrała w mistrzostwach świata w Katarze.

Trener Czesław Michniewicz ogłosił już pierwsze powołania. Na liście są tacy zawodnicy, jak Szymon Żurkowski czy debiutant Konrad Michalak…

Reklama

 – Zobaczymy jak się zaprezentują. Dobrze, że w kadrze znalazł się taki zawodnik, jak Jacek Góralski. To mocny fizycznie pomocnik, nie odpuszczający. Przynajmniej takim go wszyscy znamy i pamiętamy. Są też jednak dziwne powołania, jak na przykład Płacheta. Nie gra w klubie, a – jak widać – w kadrze dalej jest dla niego miejsce. Coś chyba nie tak jest z tymi trenerami i widać, że w pewnych sprawach niewiele się zmieniło.

Bartosz Nowak jest w bardzo dobrej formie. Jednak stratę Jimeneza uda się wypełnić golami i asystami Nowaka?

Dzięki bramce i asyście w starciu z „Pasami”, 28-letni zawodnik w klasyfikacji kanadyjskiej Górnika ma już na koncie 11 punktów: to za 6 goli i 5 asyst. Do Jimeneza, który w pierwszej części rozgrywek zgromadził 12 punktów (8 bramek, 4 asysty) brakuje mu już niewiele. Tak po prawdzie, mógł już być na równi z „Hessim”, ale w samej końcówce meczu z Rakowem sędziowie nie uznali mu efektownego trafienia. Ten sezon jest już zresztą rekordowy pod względem liczby goli, jakie zdobył w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ma ich na koncie pół tuzina, w poprzednim były to cztery, a jeszcze wcześniej pięć. Nowak potrafi jednak trafiać do siatki rywala jeszcze częściej, a pokazał to w Stali Mielec w sezonie 2019/20. W rozgrywkach które dały jedenastce z Podkarpacia upragniony awans do ekstraklasy, aż 13-krotnie wpisywał się na listę strzelców, podpierając to też podobną liczbą asyst. Kto wie, jak będzie w tym sezonie? Grania jeszcze trochę przecież zostało.

Rozmowa z Patrykiem Kunem z Rakowa. Trochę o walce o mistrzostwo, trochę o tym, jak to wygrywa rywalizację na lewym wahadle.

Reklama

Jest pan jednym z ostatnich piłkarzy w kadrze Rakowa, który ma za sobą występy w klubie tak w pierwszej lidze, jak i ekstraklasie. To dla pana pewna nobilitacja?

– Pokazuje to przede wszystkim, że wraz z klubem się rozwijam. Gdyby tak nie było, to Raków zrezygnowałby z moich usług i znalazłby kogoś na moją pozycję. Ciągle się jednak rozwijam i czuję, że z każdym sezonem moje umiejętności wzrastają. Liczę, że to się nie zmieni. Klub się rozwija, ja również. Wierzę, że tak będzie dalej.

Raków co chwilę próbuje „ściągnąć” dla pana konkurenta do składu. Niezależnie jednak kto się pojawia, to i tak wygrywa pan z nim rywalizację. Najwyraźniej trener ma zaufanie do pana umiejętności. Nawet mimo tego, że nie grzeszy pan wyjątkowymi warunkami fizycznymi.  O ile się nie mylę, należy pan do grupy najniższych w zespole.

– Na pewno jestem w czołówce tych najniższych.

Spodziewam się, że wzrost nie odgrywa decydującej roli przy grze na tej pozycji.

– Myślę, że przede wszystkim liczą się umiejętności. Trener patrzy przez ten pryzmat. Na innych pozycjach, choćby w środku obrony odgrywa on zdecydowanie ważniejszą rolę. Trener patrzy przede wszystkim na umiejętności i aktualną formę. Grają po prostu najlepsi.

Dla wahadłowego takie warunki fizyczne są korzyścią?

– Na pewno tak. Dzięki nim jestem zwrotniejszy, szybciej zmieniam kierunek biegu. Mam inaczej „zawieszony” środek ciężkości. W niektórych sytuacjach to ułatwia grę. Niemniej w pojedynkach z rywalem liczą się umiejętności, gra jeden na jeden, drybling czy technika użytkowa. Składa się na to wiele czynników, nie tylko wzrost. Przez niego z kolei w pojedynkach siłowych łatwiej mnie przepchać. Mniejsza masa, mniejsza siła. Sprawia więc to czasami problemy. Obrońca ma w takiej sytuacji łatwiej. Są więc plusy i minusy. Trzeba swoje atuty pokazać na boisku.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

Rozmowa z Michałem Żewłakowem. Sporo o powołaniach Michniewicza, ale też są pytania o to, czy gdyby w obliczu napaści Rosji na Ukrainę mundial się nie odbył, to czy Żewłakow by narzekał.

Jest pan zaskoczony, że Michniewicz stawia na tak wielu piłkarzy, z którymi współpracował w reprezentacji młodzieżowej?

Rozdzieliłbym pierwszą kadrę od młodzieżowej. Było mi dane występować w kadrach juniorskich, w U-21, wiem, że to są różne światy. Jednak zaufanie trenera do danego piłkarza, które powstało podczas takiej współpracy, zostaje. Spójrzmy na Szymona Żurkowskiego, którego pamiętamy jeszcze z Górnika Zabrze. Żałowaliśmy, że po przejściu do Włoch nie grał i się nie rozwijał. Ostatni okres ma jednak bardzo dobry, więc nie dziwi, że trafi a do kadry. Przeszedł trudniejsze chwile, wywalczył sobie miejsce w składzie, dojrzał. Trener tak to czuje, wcale mu się nie dziwię.

Zastanawia się pan, w jakiej formie stawią się na zgrupowaniu piłkarze, których wojna dotyka bezpośrednio? Przede wszystkim Tomasz Kędziora, który musiał uciekać z Kijowa, ale też Sebastian Szymański i Maciej Rybus i Grzegorz Krychowiak, którzy występują lub jak ten ostatni przebywają w kraju agresora?

To są dla mnie duże znaki zapytania. Trudno mi sobie wyobrazić idealny sposób przygotowania tych graczy do takich meczów. Abstrahując od tego, co dzieje się w głowie Tomka Kędziory, co widział – kiedy nie jesteś w rytmie meczowym, nie masz regularnych treningów, do których jesteś przyzwyczajony, to naprawdę nie jest łatwo. Takie niestety są czasy. Dlatego kiedy czekaliśmy na decyzję w sprawie barażów, pomyślałem: a co by było, gdyby mistrzostwa świata w ogóle się nie odbyły? Czy świat byłby naprawdę o tyle gorszy? Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak potoczy się wojna w Ukrainie, jednak już dziś futbol jest jedynie mało ważnym dodatkiem, można odnieść wrażenie, że służy głównie temu, by FIFA zarabiała pieniądze. W obliczu wszystkiego, co się dzieje, mundial w Katarze będzie sztuczny. Po pierwsze dlatego, że samo miejsce rozgrywania tego turnieju jest dziwne, po drugie te baraże. Nie zdziwiłbym się, gdyby tego mundialu nie obejrzała połowa kibiców, którzy śledzili wszystkie poprzednie mistrzostwa. Choć oczywiście ja patrzę z perspektywy osoby, która zakończyła już karierę. Gdybym miał 20 lat, dopiero ją zaczynał, pewnie traktowałbym mundial jako ogromną szansę, imprezę, która może mnie pchnąć o wiele wyżej. Ale z mojej perspektywy wygląda to już inaczej. Gdybym przeczytał dziś informację, że mundial w Katarze się nie odbędzie, w ogóle bym się nie zmartwił.

Piotr Tworek trenerem Śląska Wrocław. Szkoleniowiec pokaże we Wrocławiu twarz Warty, która robiła furorę? Czy jednak tę z tego sezonu, gdy nie mogła wygrać meczu?

Ale jest też druga strona medalu, czyli wkład trenera Tworka we wcześniejsze wyniki Warty Poznań, czyli awans do ekstraklasy po wygranych barażach z Bruk-Betem Termalicą i Radomiakiem, a w następnym sezonie zajęcie piątego miejsca, co było najlepszą lokatą klubu od 74 lat, kiedy Warta zdobyła mistrzostwo kraju. Zespół Tworka niemal do końca walczył o prawo startu w kwalifi kacjach do Ligi Konferencji Europy, lecz został wyprzedzony właśnie przez Śląsk Wrocław Jacka Magiery. Warta była rewelacją minionej ligowej wiosny. A przecież jako beniaminek zaczęła rozgrywki fatalnie i w powszechnym odczuciu wydawało się, że jest pewnym kandydatem do spadku, bo poziom ekstraklasy ją zwyczajnie przerasta. Ambitny szkoleniowiec zdołał wyciągnąć wnioski z początkowych potknięć i potem Warta była już groźna dla każdego rywala. Wbrew pozorom trener nie zbudował sobie tym u pracodawcy wielkiego zaufania, którzy nie doceniając tych doświadczeń, zwolnili go przy kolejnym poważniejszym kryzysie, argumentując, że drużyna potrzebuje nowego impulsu. Takiego impulsu potrzebuje dzisiaj Śląsk.

Ciekawy tekst o tym, co dalej z Chelsea – czyli sierotą po Romanie Abramowiczu.

Roman Abramowicz sprzedaje klub, o którym – chcąc nie chcąc – sporo dowiedziałem się podczas pobytów na Wimbledonie. To na Stamford Bridge znajduje się bowiem hotel, z którego najbliżej na słynne tenisowe trawniki. Turniej jest specyfi czny, zawodnicy mieszkają w jego czasie w wynajętych domach, bo akurat południowo-zachodnia część Londynu jest dość mocno rezydencjalna. Ci, którzy wolą pokój i szwedzki stół na śniadanie, jeżdżą nocować kilka kilometrów dalej. Tak się składa, że do miejsca z oknami wychodzącymi na świątynię The Blues. Podczas „polskiego Wimbledonu 2013” kwaterował tu między innymi Jerzy Janowicz. Teraz, jak dookoła w Europie, mamy chaos. Oczywiście w przenośni, bo wychodząc ze stacji metra Fulham Broadway, niczego na pierwszy rzut oka nie widać. Jednak każdy, kto był z Niebieskimi przez lata, zdaje sobie sprawę, że to może być koniec. Koniec wielkiego projektu i koniec wielkiej marki. Abramowicz został w ostatnich dniach postawiony pod ścianą. Wieloletniego znajomego i zaufanego Władimira Putina zmuszono do oddania swego piłkarskiego skarbu. Biznesmen wycenił go wstępnie na 3 miliardy funtów, a tyle nikt mu raczej nie zaoferuje. Czym skończy się cała operacja, teraz nie jesteśmy w stanie przewidzieć. Kupców po futbolowe dobra ustawiło się jednak w kolejce całkiem sporo. Spekuluje się, że to przynajmniej dziesięć mniej lub bardziej poważnych podmiotów. O niektórych wiadomo prawie wszystko, o niektórych kompletnie nic. Zresztą i tak koncentrujemy się przecież na fi rmujących fi nansowe wehikuły osobach. Tak samo jak na tej, która właśnie odchodzi w niebyt. Oferty napływają z całego świata i niektóre rzeczywiście przyciągają uwagę. Jedną z nich złożył w imieniu AB Group Holding Mushin Bayrak. Twierdzi, że ma 90 procent szans na zakup Chelsea. Turcja to w całej wojenno-sankcyjnej układance ważny, obrotowy element. Z jednej strony, z tego kraju pochodzą drony Bayraktar, wysyłane na Ukrainę i podczas walki niszczące wrogie czołgi i wlewające nadzieję w serca obrońców. Z drugiej, to właśnie tureckie linie lotnicze zastąpiły Aerofłot i zajęły się przewożeniem z Moskwy, Sankt Petersburga czy Kazania tysięcy rosyjskich pasażerów. Via Stambuł i dalej na zachód. To w Turcji za moment dojdzie też do kolejnej fazy negocjacji z udziałem szefów MSZ Ukrainy i Rosji, prowadzących – oby – do zakończenia tego dramatu.

„SUPER EXPRESS”

Rozmówka z Marcinem Kamiński – o Schalke i powołaniu do reprezentacji Polski.

– Jak piłkarze Schalke zareagowali na utratę sponsora i wybuch wojny?

– Gdy wybuchła wojna i w mediach zaczęło się zamieszanie związane z Gazpromem, to zastanawialiśmy się, co będzie dalej, jakie będą decyzje. Władze klubu nie zwlekały, zareagowały błyskawicznie, nawet nie dały nam niepotrzebnego czasu na myślenie. Uważam, że tak szybkie załatwienie sprawy było super. A co do wojny – to jest niedowierzanie, że coś takiego się dzieje i że taka krzywda jest wyrządzana Ukrainie i jej mieszkańcom.

– Powołanie do kadry nie było chyba wielkim zaskoczeniem, skoro selekcjoner odwiedził pana w Niemczech?

– Spotkaliśmy się po moim meczu ligowym przed trzema tygodniami, ale selekcjoner nie obiecywał mi niczego. Powiedział, że przygląda się mojej grze i że istotne jest, iż jestem piłkarzem lewonożnym. We wtorek, kiedy ogłoszono powołania, to najpierw dostałem SMS-y od rodziny i znajomych, zanim sam sprawdziłem, że znalazłem się w kadrze.

Cezary Kulesza krótko o decyzji FIFA, terminarzu na kolejne zgrupowanie i spotkaniu grupy M8

– Czy czuje pan ulgę po ostatecznej decyzji FIFA?

– Uważam, że jest to dobra decyzja. Sporo w ostatnich tygodniach mówiło się o tej sprawie, a my też jako PZPN nie zgodziliśmy się na zaproponowany przez FIFA wariant gry na terenie neutralnym z Rosją, która występowałaby pod inną flagą i bez hymnu. Najważniejsze okazało się zbudowanie koalicji kilku federacji, które jednoznacznie poparły nasze stanowisko. Czesi, Szwedzi czy Anglicy, a także inne kraje zapowiedziały, że z Rosją grać nie zamierzają. I bardzo nas to cieszy.

– Co z datą 24 marca? Zamiast półfinału baraży zagramy inny mecz?

– Obecnie trwają zaawansowane rozmowy dotyczące tego, jak wykorzystać ten termin. Oczywiście ostateczna decyzja należy do selekcjonera, który na podstawie kryteriów sportowych musi ocenić, czy chce zagrać w tym terminie mecz sparingowy i ewentualnie z kim.

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami

Bartek Wylęgała
2
Arsenal pokazał, na czym polega futbol, a Chelsea udowodniła, czemu jest poza pucharami
1 liga

Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Piotr Rzepecki
5
Jeśli oglądaliście mecz tylko w ostatnich minutach, to nic nie straciliście

Komentarze

32 komentarzy

Loading...