Starcie Lipska z Realem Sociedad jawiło się jako drugie najciekawsze spotkanie tej kolejki Ligi Europy, po Barcelonie z Napoli oczywiście. Starcie w stolicy Katalonii nas nie zawiodło, można się tam było bawić całkiem nieźle, a jak w tym drugim wyborze? Chyba aż tak dobrze nie było, choć paradoksalnie padło więcej goli, natomiast wciąż – ponad 90 minut spędzone z tymi drużynami nie należą do czasu specjalnie straconego.
Lipsk miał w tym meczu przewagę. Częściej trzymał piłkę, stwarzał sobie więcej sytuacji. Natomiast – długo brakowało mu kropki nad i. Albo dobrze w bramce spisywał się bramkarz Sociedad, albo ratowali go obrońcy (jak wybicie głową po strzale Angelino), albo jednak Niemcy mimo wszystko byli zbyt nudni. No bo mieli tę wspomnianą futbolówkę częściej przy nodze, ale przeważnie można było zadać pytanie: co z tego? Za granie po obwodzie jeszcze nikt w futbolu zwycięstwa nie przyznał.
Sociedad bronił się jednak dobrze i miał to, czego Lipskowi czasem brakowało – skuteczność. Już pierwsza akcja Hiszpanów zakończyła się przecież bramką. Świetną akcję na skrzydle zawiązali Portu z Rico. Jeden inteligentnie zagrał piętką, drugi idealnie dośrodkował w pole karne. Tam na podanie czekał Le Normand i otworzył wynik.
Drugi gol dla Sociedad? Raz, że znów skuteczność, a dwa – głupota Lipska. Wydawało się, że sprawa jest załatwiona, bo gospodarze rozpaczliwie, ale wybili piłkę z linii bramkowej. Jednak wcześniej… Gvardiol zagrał futbolówkę ręką. I to w jaki sposób! Wyskoczył z rękami, jakby grał w siatkówkę, ale przecież oglądaliśmy mecz piłki nożnej. Sędzia tego nie zauważył, ale po konsultacji z VAR-em musiał wskazać na wapno.
Oyarzabal jedenastkę wykorzystał, natomiast głupota Gvardiola była w tym wypadku wyjątkowa.
Więc tak, ten mecz zdecydowanie mógł być zobrazowaniem tego, że w futbolu nie liczy się jedynie styl sam w sobie, natomiast też konkret. Ale Lipsk potrafił jednak w mnogości swojej sytuacji trafić do siatki dwukrotnie. Najpierw Nkunku, głową po dośrodkowaniu, a potem Forsberg z rzutu karnego.
I znów: cóż to była za jedenastka! Szoboszlai nawinął na zakos Zalduę, ten zostawił nogę i Węgier padł. W pierwszym odruchu – ewidentna jedenastka. Jednak powtórki pokazały, że chyba nie do końca. Zaldua zostawia nogę, ale Szoboszlai wpada na nią dopiero w drugie czy trzecie tempo. Przeskakuje nad rywalem, potem zostawia nogi i sam przecież zahacza przeciwnika. Cakir nie miał mimo wszystko wątpliwości, nie chciał nic sprawdzać, a Forsberg uderzył pewnie.
Ostatecznie stanęło na remisie i to Hiszpanie mogą być zadowoleni. Wyprowadzili dwie-trzy akcje, wsadzili dwie sztuki. Niemcy prowadzili grę, a skończyli z takim wynikiem. A teraz wiadomo: rewanż na wyjeździe. I jeśli tam nie pójdzie, będą sobie pluć w brodę, że tych kolejnych trzech-czterech sytuacji jednak nie wykorzystali.
RB LIPSK 2:2 REAL SOCIEDAD (1:1)
Nkunku 31′ Forsberg 82′ – Le Normand 9′ Oyarzabal 64′
CZYTAJ WIĘCEJ O EUROPEJSKIM FUTBOLU:
- Brawa od Realu i wielka bójka, czyli Maradona w Barcelonie
- Siedem meczów, siedem zwycięstw. Liverpool bezbłędny w Lidze Mistrzów
- Salzburg dał koncert z Bayernem, Lewandowski wyłączony z gry
Fot. Newspix