Według badań amerykańskich naukowców, wciąż istnieje jedna osoba, która nie jest przekonana do korzyści płynących z wysokiego pressingu w piłce nożnej. Nikt nie wie kim jest ta osoba, ale jak się odnajdzie, trzeba jej wysłać nagranie meczu Bayern – RB Lipsk, żeby rozwiać wątpliwości. Oglądało się to znakomicie, a – na oko – trzy czwarte sytuacji brały się z odebrania piłki niedaleko bramki rywala.
NIEDOSYT ROBERTA MIMO GOLA
Z tym Robertem to naprawdę, dajcie spokój. Bo w sumie, zagrał dzisiaj średnio. A jednak ma przecież gola i kluczowy udział przy bramce Mullera. Taki to jest, mili państwo, piłkarz – nawet jak nie idzie, to w sumie i tak jest bezcenny, decydujący o wyniku.
Ale faktycznie, był to mecz dość specyficzny dla Lewandowskiego. Kapitan reprezentacji Polski bowiem:
- – oddał strzał w akcji na 1:0, jego uderzenie dobijał do pustaka Muller
- – ale nie jest pewne, czy sam Robert by to skończył, bo w sumie do pustaka raz nie trafił
- No dobrze, trochę ubarwiamy – nie sięgnął piłki. Ale faktycznie z tym nie sięganiem był dziś problem
- – Poza tym Robert skasował też gola Mullerowi w pierwszej połowie. Muller dostał dobry dorzut, wygrał rywalizację powietrzną z dwoma rywalami, ale na koniec okazało się, że we wczesnej fazie meczu Lewandowski faulował
- – Odrobił to jeszcze przed końcem pierwszej połowy, kończąc dośrodkowanie fajnym kontrującym uderzeniem głową
- Żeby nie było za słodko, była też zmarnowana główka z piątego metra
- I sytuacja po kontrze w drugiej połowie, gdzie dobrze się zastawił, przepchał obrońcę, ale brakło celnego strzału
Kolejny dzień w pracy. Może nieco ciekawszy niż zwykle, nie taki, kiedy wychodzi wszystko – ale ostatecznie wychodzi dość, by i tak pomóc wydatnie podstemplować zwycięstwo.
JAK Z MŁODSZYM BRATEM
Gdybyśmy mieli podsumować ten mecz metaforą, to nazwalibyśmy je starciem dwóch braci. Nie wyprą się siebie – czytaj: podobienstwo jest widoczne – natomiast jeden jest, po prostu, starszy. Nie o rok, ale tak ze cztery lata. I choć ten młodszy daje radę, walczy, a jak trzeba to i ugryzie, przewaga fizyczna ostatecznie robi różnicę. W tym wypadku rzecz jasna chodzi nam o różnicę jakościową.
Bo mecz był naprawdę świetny, szczególnie w pierwszej połowie. Cios za cios, co chwila pachniało golem. Tak było już od pierwszych sekund, a trzeba też RB Lipsk przyznać, że choć przegrywali w tym meczu trzykrotnie, tak nie było po nich widać ani razu jakiegoś zwątpienia.
Pierwsze dziesięć minut – żadnego badania się, żadnej gardy, od razu jedni i drudzy do ataku. Silniejszy cios wyprowadził Bayern wspomnianą dobitką Mullera – warto tu podkreślić, że akcja wzięła się z odbioru na połowie RB Lipska.
Goście atakowali składnie i ładnie, odbierali równie wysoko i tak tworzyli akcje – były próby Olmo, ale Neuer dał sobie radę. Do remisu doprowadzili dopiero w 27 minucie i też: akcję rozpoczęła strata Bayernu na własnej połowie. Sytuacja, jakkolwiek błyskawiczna, tak też trochę kuriozalna – przy sam na sam z Neuerem nieudany lob Laimera, zarówno Sule jak i Pavard kompletnie zmyleni na linii, powinni to wybić. Ale gdzieś tam zakręcił się jeszcze Silva, odbił to i jakoś wpadło. Niemniej nie ma w tym golu cienia przypadku, nawet jeśli były tu elementy slapsticku – RB wrzuciło tak szybkie tempo w tej akcji, że cały Bayern wypadł z karuzeli.
Ale za chwilę wrócił na nią i udowodnił, że też chce nią kręcić. Mógł wpaść absolutnie bajeczny lob Comana – róg pola karnego, uderzenie z pierwszej piłki, Gulacsi ledwo zbił to na słupek. Sytuacja z gatunku tych, że w zasadzie nawet niektórzy fani RB żałują pewnie, że nie wpadło, bo tak piękna byłaby to bramka. Były też inne próby z dystansu, wspomniany gol cofnięty przez VAR – a raczej faul Lewego – ale w końcu tuż przed przerwą Lewy zamknął dobre dogranie z lewej strony. Było 2:1 i mieliśmy za sobą mecz, w którym szkoda było mrugnąć, bo można było przegapić jakąś błyskawiczną kontrę.
Druga połowa nie była już tak intensywna – tylko może pierwszy jej kwadrans dotrzymał kroku pierwszej. Zaczęło się akcją Sane, była czysta sytuacja Roberta, który nie sięgnął piłki przed bramką RB, ale w końcu zrobiło się 2:2. Znowu kapitalny odbiór w środku pola, Laimer fantastycznie podaje na wolne pole i Nkunku pewnie kończy sytuację sam na sam. Wszystko tutaj jest do pokazywania młodym piłkarzom – i czysty odbiór, i podanie, i wyjście na pozycję, i wykończenie. Wzór.
Ale RB gdzieś nie utrzymał koncentracji, a może po prostu miał pecha. Bo ich gra dzisiaj mogła rokować wyrwanie punktów, ale nie jeśli tak szybko na własne życzenie wypuszczasz dobry wynik z rąk. Kolejna strata na własnej połowie, szybkie rozegranie przez prawą stronę – tu Gnabry dośrodkowuje, ale piłka po rykoszecie od Gvardiola wpadła do siatki. Nie miał szans Gulacsi.
Nie powiemy, że w tym momencie mecz się skończył, że RB już nie próbowało, ale na pewno spotkanie zrobiło się bardziej zamknięte. Trochę więcej zderzeń, fauli, wzajemnych pretensji. Były dwie szanse Roberta, z których przynajmniej jedną powinien strzelić, był też po stronie RB Forsberg oddający w jednej akcji dwa strzały. Ale generalnie wyglądało to trochę, jakby Bayern dał się wyszumieć, a potem uznał, że już starczy. Niech za symbol pewnego luzu Bayernu zostanie uznany Gnabry zakładający spokojnie siatkę na linii środkowej Szoboszlaiowi. Zero stresu, że może będzie strata – nie, kiwamy, jedziemy, gramy.
BAYERN MONACHIUM – RB LIPSK 3:2 (2:1)
Muller 12, Lewandowski 44, Gvardiol 58 (samobójcza) – Silva 27, Nkunku 53
CZYTAJ WIĘCEJ O LEWANDOWSKIM