Reklama

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

Jakub Olkiewicz

Autor:Jakub Olkiewicz

02 lutego 2022, 11:30 • 9 min czytania 97 komentarzy

Czy to na pewno korzystne dla reprezentacji Polski, że jej selekcjonerem zostaje człowiek, który w niecałe dwa i pół roku nastukał przeszło 700 połączeń z szefem piłkarskiej mafii? Czy na pewno dobrą drogą do obrony dobrego imienia tego selekcjonera jest zagrożenie pozwem wobec jednego z krytykujących go dziennikarzy? Czy nie dałoby się jednak jakoś znaleźć w zakamarkach pamięci, o czym była ta rozmowa prowadzona jednocześnie z „Fryzjerem” oraz Januszem Wójcikiem bezpośrednio przed meczem Świtu Nowy Dwór Mazowiecki z Lechem Poznań?

Jak co środę… JAKUB OLKIEWICZ

To właściwie ostatnie trzy wątpliwości, jakie mam w kwestii całej afery, która na powrót przetoczyła się przez Polskę w ostatnich dniach. Aż trzy, albo tylko trzy, zależnie od punktu siedzenia. Jak przystało na człowieka, który zaprzedał duszę diabłu i zrobiłby dosłownie wszystko, byle obronić Czesława Michniewicza – zacznę od wyjaśnień dlaczego to „tylko” trzy wątpliwości.

Po pierwsze – dlatego, że moim zdaniem Czesław Michniewicz jest niewinny. Nie chodzi mi tu o prawo, wciąż z dumą wspominam oprawę ŁKS-u z wymownym transparentem prosto od Talesa: „sprawiedliwość jest silniejsza od prawa” w towarzystwie schludnie namalowanej Temidy z racą w dłoni. Chodzi mi o ogólny osąd. Niewinny według sądów i prokuratury może być największy zbir i oprych, wiele zależy od okoliczności, czasem też interpretacji, momentami od zakulisowych ustaleń. Natomiast w mojej opinii Michniewicz po prostu nie ustawił żadnego z dwóch wątpliwych meczów.

Cieszę się, że tak dokładnie i dobitnie wybrzmiały tłumaczenia dotyczące wszystkiego, co działo się wokół składu Lecha na mecz ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. Mit o tym, że Michniewicz na prośbę (za pieniądze?) „Fryzjera” wystawił umyślnie słabszy skład został dokładnie, dobitnie i bez pozostawiania wątpliwości zdekonstruowany. Całe zachowanie Michniewicza wokół meczu, ale też po finale z Legią daje dość jasny obraz – gdyby faktycznie to selekcjoner chciał mecz puścić, postawiłby na zupełnie inny zestaw nazwisk, zachowywałby się inaczej, zostałyby po tym meczu zupełnie inne wspomnienia, relacje, strzępki artykułów, a pewnie też i zeznania.

Po drugie – cieszę się, że Michniewicz mimo wszystko nie uciekł od tematu. Bałem się bardzo, że Hejt Park w Kanale Sportowym wypadnie podobnie jak jego konferencja po nominacji. A było tak, że o ile przed konferencją szczerze wierzyłem w jego wersję zdarzeń, o tyle po niej zacząłem nabierać sporych wątpliwości. Wykpiwanie się hasłem „nie pamiętam” mam we krwi, jestem z Bałut. Nie, nie widziałem, nie, nie słyszałem, nie wiem, nie znam go wcale. Zabrakło puenty: nie było mnie tam, spałem. Tymczasem Michniewicz faktycznie zmierzył się obszernie, dokładnie, rozwijając wątki, poszerzając całość o kontekst. W wielu miejscach brzmiał bardzo wiarygodnie – mnie na przykład uderzył ten kontekst pytania o przebieg meczu. „Fryzjer” był gościem przed sześćdziesiątką, jak opowiadają o nim jego znajomi – dość prostym bucowatym cwaniaczkiem. Jestem w stanie sobie wyobrazić, że dzwoni zapytać o wynik, jestem w stanie sobie wyobrazić, że dzwoni poznać przebieg meczu, zwłaszcza, gdy ludzie ze środowiska chórem potwierdzają: potrafił dzwonić i śpiewać kolędy.

Reklama

Tak, wiem, że w 2003 roku nawet ja miałem już Neostradę. Jednocześnie jestem w stanie uwierzyć, że „Fryzjer” i w 2005 roku wszystko załatwiał telefonicznie – znałem i nadal znam takich ludzi w podobnym do niego wieku. Zwłaszcza, jeśli założymy, że faktycznie Ryszard F. był świetnym „researcherem” i bezbłędnie wyszukiwał słabości wszystkich rywali. Kiedyś jeden były sędzia zwierzał się Leszkowi Milewskiemu, że „Fryzjer” na każdego miał receptę, że na tego konkretnego arbitra receptą była ambicja, że działały na niego groźby i profity związane z ocenami sędziowskimi, z awansami sędziowskimi. Innego znał jako alkusa, jeszcze innego jako chciwca, kolejny lubił auta, jeszcze następny zrobiłby wszystko za przyspieszenie terminu operacji babci. Skoro „Fryzjer” wiedział wszystko, to znaczy że wszystkiego się dowiadywał – a do tego mu naturalnie służył telefon.

Po trzecie – mimo wszystko czuję trochę ulgę, że nadal mówimy tylko o tych trzech najbardziej kontrowersyjnych rzeczach. Rozmowy z Fryzjerem i Wójcikiem. Skład w meczu ze Świtem. Ew. jeszcze dzielenie pieniędzy po wygranym meczu. Bałem się, że przy tej ponownej lustracji, tym razem pełnej, dokonanej przez fachowców, dziennikarzy śledczych z wielkim doświadczeniem, rozleje się szambo. Bałem się, bo Michniewicza zwyczajnie lubię jako trenera i człowieka, życzę mu dobrze, ale bałem się też z uwagi na kadrę. Jestem w stanie sobie wyobrazić sytuację, gdy dzisiaj, po nominacji na stanowisko selekcjonera, odnajdują się skruszeni. „Do tej pory milczałem, ale Czesław M. kupił ode mnie to, to i tamto”. „Byłem świadkiem sytuacji, gdy Czesław M. sprzedał ten, ten i tamten mecz”. „Powtórnie przeanalizowałem billingi i wyniki, podejrzane są te cztery spotkania”. To byłoby dla reprezentacji katastrofą, a dla Michniewicza – być może – końcem reprezentacyjnej przygody w momencie jej rozpoczęcia.

Zamiast tego – ciągle  mówimy o drobnicy, o szczegółach, poszlakach, o pewnym niesmaku, o kontrowersjach. To każe sądzić, że więcej na Michniewicza po prostu nie ma, że więcej nie da się znaleźć.

Natomiast wracam z powrotem do wstępu i moich wątpliwości. Bo to nadal są AŻ trzy wątpliwości.

Przede wszystkim – żałuję, że nie doszło i już pewnie nie dojdzie do wydarzenia, które nie pozostawiłoby już jakiegokolwiek pola do dyskusji. Nie dojdzie do rozmowy Dominika Panka z Czesławem Michniewiczem. Panek to legenda w kwestii relacjonowania piłkarskiej korupcji, encyklopedia tego procederu, gość, który ma w małym palcu te wszystkie Amiki, Świty, Szczakowianki i inne Unie Janikowo. A przy tym jest to facet, który moim zdaniem potrafi się wznieść ponad prywatne poglądy, jest dość daleki od zacietrzewienia, umie słuchać, potrafi zachować obiektywizm. Już przeczytanie jego wszystkich wpisów o Michniewiczu na blogu Piłkarskiej Mafii pokazuje, że to nie jest dziennikarz działający zero-jedynkowo – w końcu to właśnie od Panka najwięcej czerpią gorliwi obrońcy Michniewicza, którzy cytują: niewinny, bez zarzutów od prokuratury.

Taka rozmowa moim zdaniem była gwarantem zamknięcia tematu na zawsze. Jestem przekonany, że Michniewicz by to dźwignął, jestem pewien, że Panek zadałby wszystkie z pytań, które nurtują każdego z nas. Nie wiem, dlaczego do tego nie dojdzie, Hejt Park, choć naprawdę mocny, dla mnie jest jednak czymś pośrednim między konferencją, która niczego nie wyjaśniała, a ew. wywiadem, który wyjaśniłby absolutnie wszystko.

Reklama

Żałuję też tego, jak Michniewicz reagował na temat 711 połączeń, od początku tygodnia, aż do Hejt Parku, w którym potwierdził, że obruszył go sposób zadawania pytań. Zdaję sobie sprawę, że Szymon Jadczak też się zagotował, natomiast mamy do czynienia z selekcjonerem – moim zdaniem powinien siedzieć na miejscu tak długo, aż wyjaśni wszystko przynajmniej tak dokładnie, jak w Hejt Parku. Rozumiem, że dla Michniewicza to było spełnienie marzeń, najważniejszy moment kariery, chciał się nim cieszyć, a nie kopać z koniem, natomiast niestety – od przeszłości nie da się uciec. Sądzę, że odbiór całej sytuacji byłby zupełnie inny, gdybyśmy najpierw mieli okazję wysłuchać tłumaczeń z Hejt Parku, a dopiero potem konferencji.

No i sprawa ostatnia, która jednocześnie jest najważniejsza. W pełni kupuję tłumaczenie, że Michniewicz nie sprzedał meczu ze Świtem. W pełni kupuję tłumaczenie, że pośród pozostałych połączeń nie było takich, które dałoby się powiązać z korupcją – zajmowali się tym dziennikarze śledczy, prokuratorzy i cała reszta, przez 18 lat doszli do tego, że 711 połączeń, hehe, pewnie o pogodzie. Natomiast kompletnie nie kupuję, że Michniewicz nie pamięta konferencji z Fryzjerem i Wójcikiem, w takim momencie, w tak ważnym tygodniu dla Lecha Poznań i samego Michniewicza. Chciałbym, by sobie przypomniał, nawet jeśli to dla niego bardzo, bardzo niewygodne, nawet jeśli tam padły jakieś propozycje, być może próby korumpowania, być może nawet słowa: „dobra, to ustawimy bez twojego udziału”. Albo, co moim zdaniem jeszcze bardziej prawdopodobne – „dobra, i tak nie masz kim grać”.

Bez tego się chyba nie ruszymy – bo ani krytycy nie znaleźli niczego więcej, ani obrońcy nie potrafią tego w pełni przekonująco wyjaśnić.

Zdaje się, że jakoś będziemy musieli z tym żyć. Będzie grono osób, które na tyle brzydzą się korupcją, Fryzjerem, samym przebywaniem w tamtym środowisku, że wystarczą im te dwie-trzy wątpliwości, by nigdy Michniewiczowi nie życzyć dobrze. Będzie grono osób, które zadowolą się tymi najważniejszymi wnioskami: nie ma wyroku, nie ma zarzutów, podejrzany mecz trener bardzo przekonująco omówił. No i będą ci, którzy widzą sprawę jak ja – że selekcjoner generalnie jest w porządku, ale ma pewną rysę, której albo nie chce, albo nie potrafi zmazać. O tym jak głęboka i przeszkadzająca jest ta rysa – każdy zadecyduje we własnym sumieniu.

Gdyby wyjaśnianie 711 połączeń, kwestii Świtu i swojej relacji z Fryzjerem w wykonaniu Michniewicza oceniać jak występ w meczu – postawiłbym na obrońcę, który cały mecz gra solidnie, ale fauluje we własnej jedenastce. Niektórzy powiedzą – taki stoper nie może już więcej wyjść na boisko. Inni dadzą notę sześć, może nawet siedem i pochwalą za wiele dobrych interwencji. Ja chyba po prostu zaufam, że sfaulował przypadkowo i będę z całych sił trzymał kciuki za jego kolejne występy.

***

W kwestii sympatii i antypatii – przypominam, że Czesław Michniewicz odstrzelił z młodzieżówki Jana Sobocińskiego. Gdybym miał kierować się prywatnymi względami, torpedowałbym selekcjonera mocniej niż Szymon Jadczak.

***

Skoro mam to już za sobą, dodam już czysto piłkarsko – moim zdaniem wybór jest optymalny. Michniewicz jest chyba jedynym trenerem, który ma tak mocno udokumentowaną historię wygrywania pojedynczych ważnych meczów. W dodatku w kadrze nie ma szans na spór kompetencyjny z dyrektorem sportowym, zatarg z grupą bankietową czy nieoczekiwany wypad nad Zegrze. Robota do wykonania jest tak ulokowana w czasie, że Michniewicz raczej nie zamęczy drużyny odprawami, a wszystkie jego sztuczki i kruczki powinny nadal robić wrażenie, jak wszystko dobrze pójdzie – nawet w Katarze. Dostrzegam prawidłowość w jego CV, dość częste rozstania w atmosferze wzajemnych pretensji, natomiast dostrzegam też Puchar Polski z kompletnie bidującym Lechem, mistrzostwo Polski z Zagłębiem, cud pod Klimczokiem, świetny epizod w U-21, awans do europejskich pucharów z Legią po 5 latach przerwy.

Może faktycznie nie jest to trener na najbliższe pięć lat. Ale na najbliższe pięć meczów? Pisałem ostatnio podobnie przy rozstrzyganiu sporu Nawałka vs Szewczenko. Wszystko zależy od tego, jak ustawimy priorytety. Zatrudnienie Michniewicza to jasny sygnał – liczy się tylko tu i teraz, liczy się tylko Misja Rosja. To ma szansę się udać. A przy tym, po ludzku, fajnie będzie wreszcie w pełni dopingować drużynie prowadzonej przez Michniewicza.

***

Kiedyś chyba Leszek, albo ktoś inny, spośród felietonistów Weszło, sprzedał mi receptę Pawła Zarzecznego. Jak nie wiesz, jaki temat poruszyć – pomyśl, co cię w ostatnich dniach wkurwiło. Stosując się do tej rady – wkurwiły mnie niemożebnie niezliczone szantaże emocjonalne wobec wielu spośród dziennikarzy. „Co, nie napiszesz, bo Stan zwolni”, „Czesiek zawsze info sprzeda, to już zero krytyki”, albo nawet wprost: „napisz, albo przestanę cię szanować, oglądać, obserwować w mediach społecznościowych”. Zarzucając mi, że naginam swoje własne zdanie pod oczekiwania czy nawet rygor pracodawcy, jednocześnie oczekuje się ode mnie, że nagnę własne zdanie pod oczekiwanie a nawet rygor czytelnika. Innymi słowy nie oczekuje się ode mnie własnego zdania, ale że po prostu sprzedam swoje pióro komuś innemu – zmieni się tylko waluta. Ludzie, zdaje się, że nieświadomie, proponują, by zamiast dawać dupy za opinię pracodawcy czy brak reprymendy w robocie, dać dupy za opinię czytelnika, czy też brak reprymendy w mediach społecznościowych.

Dość wkurwiające. Im więcej takich opinii czytałem, tym bardziej mnie korciło, by zamiast dzielić się wątpliwościami, wyliczać, gdzie Michniewicz mnie przekonał, a gdzie ciągle mam niedosyt, napisać jakiś wielki piękny hymn ku czci nowego selekcjonera. Czułbym się wtedy sto razy bardziej niezależnie, niż krytykując Michniewicza na siłę, bo tego oczekują żądni krwi.

Łodzianin, bałuciorz, kibic Łódzkiego Klubu Sportowego. Od mundialu w Brazylii bloger zapełniający środową stałą rubrykę, jeden z założycieli KTS-u Weszło. Z wykształcenia dumny nauczyciel WF-u, popierający całym sercem akcję "Stop zwolnieniom z WF-u".

Rozwiń

Najnowsze

Anglia

Casemiro nad Bosforem? Tureckie media donoszą, że to możliwe

Antoni Figlewicz
0
Casemiro nad Bosforem? Tureckie media donoszą, że to możliwe

Felietony i blogi

1 liga

Chłopak z Bronksu. Jakub Krzyżanowski to nowy diament Wisły Kraków

Szymon Janczyk
23
Chłopak z Bronksu. Jakub Krzyżanowski to nowy diament Wisły Kraków

Komentarze

97 komentarzy

Loading...