Robert Lewandowski zdobył swojego 300. gola w Bundeslidze. I co? Mamy teraz klaskać, śpiewać, tańczyć z radości? Pełna klasa, imponujące osiągnięcie, ale przecież od dobrych kilku miesięcy oczywistym było, że prędzej czy później Polak przekroczy tę barierę. On przebija wszystkie możliwe rekordy, limity, sufity. Teraz zostało mu jeszcze 65 trafień do legendarnego Gerda Müllera. Przy tej dyspozycji Lewego to kwestia czterech-pięć rund…
FC Koeln – Bayern Monachium. Trzech tenorów
Lewandowski snuł się po murawie dosyć leniwie. Parę razy nie przyłożył się do przyjęcia piłki, parę razy wywracał oczami na niecelne podania Serge’a Gnabry’ego, ale ostatecznie i tak mecz z FC Koeln skończył z tłuściutkim, smakowitym hat-trickiem na koncie. Przy każdej z trzech bramek z zimną krwią wykorzystywał tzw. „setkę”, ale to niczego nie powinno mu ujmować. Jedno to jest bowiem samo wykończenie, a drugie wyjście na pozycję, ruch do piłki i mistrzowska kontrola pozycji spalonej. Za każdym jednym razem, tuż po golach Lewego, obrońcy z Kolonii odwracali się błagalnie w stronę sędziego liniowego, sprawdzając, czy może Polak akurat palił. Nic z tych rzeczy, doskonałe snajperskie wyczucie.
Dla kontrastu: Mark Uth, jeszcze w pierwszej połowie, ograł Benjamina Pavarda, pewnym uderzeniem pokonał Manuela Neuera i już cieszył się z trafienia, ale za chwilę okazało się, że jednak ciut wcześniej znajdował się na prawie metrowym ofsajdzie… Panie, to nie ten poziom, nie ta liga.
W całym zachwycie nad Lewym trzeba jednak oddać, że to nie on był najlepszym piłkarzem Bayernu w tym meczu. Nie ma tej drużyny bez Thomasa Müllera. Sami nie wierzymy, że ten gość ma tylko jedną parę oczu. Podanie do Lewego (albo Gnabry’ego – nieważne) przy pierwszym golu dla mistrza Niemiec – ładniutka, dopieszczona piłeczka. Odegranie do Corentina Tolisso przy cudownym golu Francuza na 2:0 – niby większość roboty zrobił Tolisso, ale kunszt i pomysł Müllera też niczego sobie. Właściwie 32-letni gwiazdor Bayernu powinien mieć jeszcze jeden wpis do rubryki z asystami, ale jego genialne prostopadłe podanie zmarnował Lewandowski, który przegrał pojedynek z Marvinem Schwäbe.
I tak jak Müller jest niedoścignionym liderem w klasyfikacji asyst w tym sezonie Bundesligi (18 ostatnich podań!), tak – w skazanym na niepowodzenie – pościgu nie próżnuje Leroy Sane. Tym razem pojawił się na murawie w 60. minucie i już kwadrans później mógł poszczycić się swoją ósmą i dziewiątą tegoroczną asystą na niemieckich boiskach ligowych. Właściwie to chyba nie będzie przesadą, jeśli napiszemy, że Sane, przy drugiej i trzeciej bramce Lewego, wykonał połowę roboty.
FC Koeln – Bayern Monachium. Misterny plan Bayernu
W grze Bayernu nic nie wynikało z przypadku. Przed meczem Julian Nagelsmann opowiadał, że Bawarczycy zamierzają wykorzystać specyficzne ustawienie FC Kolen, które sprawia, że w fazie obronnej zespół Steffena Baumgarta dzieli się na dwie piątki – jedną na własnej połowie, drugą na połowie rywala. I tak właśnie było. Jeśli ktoś pamiętał, ile problemów ekipa z Kolonii sprawiła Bayernowi w sierpniowym spotkaniu na początku ligi, to pewnie nie mógł nadziwić się, jak łatwo zaledwie kilka miesięcy później mistrz Niemiec taktycznie skonsumował i przetrawił popularne Kozły.
Bayern ze swoich słabości uczynił atuty. Marcel Sabitzer i Joshua Kimmich, znajdujący się ostatnio pod formą i operujący z dala od swoich nominalnych pozycji, dostali za zadanie jak najczęstszego przerzucania do siebie piłek w poprzek boiska i omijania tym samym szalenie napierających w pressingu pięciu piłkarzy FC Kolen. Wywiązywali się z tego perfekcyjnie i następnie transportowali futbolówkę do jednego z ofensywnych piłkarzy Bayernu, który miał kilometry przestrzeni w środka pola. Wyglądało to wręcz karykaturalnie. Tym bardziej, że Steffen Baumgart nie reagował, a podopieczni Juliana Nagelsmanna bezczelnie pchali się w pole karne przeciwnika, parokrotnie usiłując wręcz wprowadzić piłkę za linię bramki strzeżonej przez Marvina Schwäbe. Ot, chociażby, kiedy ustawiony w kolońskiej piątce Kimmich zgrywał piłkę głową do Müllera, któremu jednak zabrakło celności…
Czy FC Koeln miało swoje sytuacje? Tak, coś tam próbował Modeste, swoje szanse miał Uth, w polu karnym fatalnie skiksował Duda, w poprzeczkę główkował Hubers, a sam Neuer kilka razy wykazał się wybitnym refleksem, ale… to nie miało żadnego znaczenia. Kolonia przegrała na poziomie koncepcji, na poziomie taktyki. No i oczywiście tego, że to w Bayernie, a nie w Koeln gra tercet Lewandowski-Müller-Sane.
FC Koeln 0:4 Bayern Monachium
Lewandowski 9′, 62′, 74′, Tolisso 25′
Fot. Newspix
Czytaj więcej: