Nigdy nie byłem dobry w pisaniu wstępów, zawsze wolałem przejść do sedna sprawy i początki mnie meczą. Ale proszę – nic konkretnego jeszcze nie przekazałem, a tu zaraz trzecie zdanie i trzecia linijka. W reprezentacji panuje bałagan, od dłuższego czasu permanentny i zatrudnienie Nawałki byłoby kropką nad „i”. Pokazaniem na upaćkany dywan i stwierdzeniem: „proszę państwa, tak, mamy syf”.
Wyobraźmy sobie taką sytuację. Jakiś tam trener w 2016 roku osiągnął sukces. Z reprezentacją o podobnej sile do naszej, dajmy na to ze Szwajcarią, doszedł do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Potem jeszcze skorzystał ze szczęścia w losowaniu i zrobił awans na mundial, ale od tamtego czasu dramat. Kombinował z taktyką i przerżnął w katastrofalnym stylu mistrzostwa świata. Rozstał się z reprezentacją. Przejął krajową ekipę, jedną z dwóch najbogatszych w lidze, natomiast był to kolejny niewypał. Po pół roku dostał kopa w dupę.
Od tego czasu tenże trener był bezrobotny, nic nie robił, nawet rzadko udzielał się w mediach, bo kto by podstawiał mikrofon, by usłyszeć okrągłe słowa. Ale! Trener na trzy miesiące przed barażami do mundialu jest proszony, by do kadry wrócić i pomóc jej w trudnym momencie. Czy Szwajcarzy cieszyliby się z takiego rozwiązania? Nie.
Dlaczego więc mielibyśmy się cieszyć i my, skoro w kluczowych meczach miałby poprowadzić nas trener, którego ostatnie sukcesy są datowane na 2017 rok? Mamy 2022. Jakby ktoś przegapił.
Słyszę, że Nawałka tak, bo zna piłkarzy. No kogo zna? Lewandowski, Szczęsny – idźcie na najbliższy przystanek autobusowy, dziewięć na dziesięć osób tam stojących będzie wiedzieć o kogo chodzi. Jeden strzela, drugi broni, faktycznie wielka filozofia. Glik, Krychowiak – zna ich, prawda, natomiast to nie są tacy piłkarze jak za jego kadencji. Pierwszy nie kończy meczów w Serie B przez czerwone kartki, drugi już nie zatrzymuje Messiego, tylko kopie w lidze rosyjskiej i to jeszcze nie tym z czołówki.
Więc w gruncie rzeczy: zna, ale ich przeszłość, tak samo jest przecież z Milikiem, który zaliczył zjazd i Bednarkiem, który się podciągnął.
A są też tacy piłkarze jak Zieliński. Jak Klich. Świderski. Buksa. Moder. W dalszej kolejności Cash, Kędziora, Frankowski, Jóźwiak, Płacheta. Czy ich Adam Nawałka zna? Na pewno nie w skali, która kazałaby powiedzieć: bierzemy go, natychmiast! Przecież taki Zieliński za jego kadencji nie istniał, a dziś to podobno kluczowa postać.
Dlatego nie kupuję tego argumentu – Nawałka zna piłkarzy. Według tego selekcjonerem może być Łukasz Piszczek. Albo Zbigniew Boniek.
Poza tym znów mamy zmieniać taktykę na kluczowe mecze, przecież ostatnio graliśmy trzema z tyłu. A jak Nawałka tak spróbował, to do dziś nie wiadomo, o co chodziło w meczu z Senegalem. Tę taktykę też selekcjoner zna? Nie wydaje się.
A jeśli Nawałka – choć dziennikarze są bardziej pogubieni w zeznaniach niż przy wyborze Sousy i ostatecznie nie wiemy – to jak na długo? Na dwa mecze bez sensu. Na dłużej niż dwa mecze… jeszcze bardziej bez sensu. Bo wróćmy do początku tekstu – na jakiej podstawie? Co zrobił Nawałka w ostatnich latach, by stwierdzić: faktycznie, powierzenie mu kadry co najmniej na rok jest najlepszym pomysłem? Nawet jak wygra te baraże, ale jak przegra? To zna tych piłkarzy, czy jednak nie zna, bo nie awansował?
Absolutne pomieszanie z poplątaniem.
To byłby wybór tak naprawdę z sentymentu, bo u nas lubi się mówić, że kiedyś to było. Tyle że chcielibyśmy gonić Europę i teraz nie zwracamy uwagę, że pięć lat w futbolu to jak inna epoka. Już nie będzie Krzychu Mączyński z Tomkiem Jodłowcem pykać w środku, już nie będzie Artur Jędrzejczyk łatać lewej strony, a w środku czyścić Pazdan.
Ta reprezentacja jest inna. A Nawałka od czasu jej opuszczenia, no powtórzę, nie zrobił nic, by zapracować na drugą szansę. Siedział na tyłku. Po prostu siedział i oglądał mecze. Ludzie kochani. Jeśli to tak dużo, dajcie mi tę robotę. Też oglądam. I jestem z Warszawy. Tak jak Szczęsny. Bez sensu argument? No właśnie.
A komu dać szansę? Ja już napisałem tydzień temu.
Miłego dnia.
WOJCIECH KOWALCZYK