Dziewiętnasta kolejka ligi hiszpańskiej przyniosła kilka niespodzianek i ciekawych rozstrzygnięć. „Królewscy” podczas podróży autostradą do mistrzostwa Hiszpanii nagle zjechali na stację benzynową i zatruli się hot-dogiem firmy Getafe. Barcelona B pokonała bezjajeczną Mallorkę. Betis przegrał, choć był lepszy od Celty. A Atletico w końcu wygrało. To tak w skrócie. Na wspomnienie o bohaterach kolejki przyjdzie czas.
Rozważano przesunięcie części spotkań ze względu na dużą liczbę zakażeń wśród piłkarzy, ale władze ligi hiszpańskiej uznały, że można grać. Nie każdemu ta decyzja przypadła do gustu, więc pojawiły się zarzuty — niebezzasadne — odnoszące się do hipokryzji działaczy. Nie tak dawno odwoływano spotkania z powodu późnych powrotów zawodników z meczów reprezentacji. Teraz zdrowie, bezpieczeństwo i prestiż rozgrywek uznano za kwestie drugorzędną? Ciekawe. Mam wrażenie, że niektóre osoby, które podejmują decyzje reagują podobnie w następujący sposób – Oh no! Anyway.
Drużyna 19. kolejki: Villarreal
Ostatnimi czasy zespół Unaia Emery’ego zasłużył na miano siewców apokalipsy. O ile w pierwszej części sezonu zdarzały im się spotkania, w których z wielu powodów zmagali się z zaawansowaną impotencją strzelecką, tak ostatnio się chłopaki z Villarrealu wzięli się w garść. Na przełomie grudnia i stycznia mocno podbili sobie statystykę bramek. Pięć goli w starciu przeciwko Deportivo Alaves i pięć we wczorajszym meczu z Levante. Najlepsze jest to, że nauczyli się zdobywać gole minimalnym nakładem sił. Fakt, ich ostatni przeciwnicy nie byli w najlepszej dyspozycji. Piłkarze Deportivo Alaves już ponoć wiedzieli, że odchodzi Javier Calleja, a Levante jak Levante – zagrało swoje. Jednak to niczego nie ujmuje lepszym, wręcz przeciwnie.
Szacunek dla przeciwnika to nie tylko podanie ręki przed pierwszym gwizdkiem, pomoc we wstaniu z murawy, kiedy się go ostro potraktowało, ale także przeprowadzenie egzekucji, gdy się o nią o prosi. Levante wręcz o nią błagało. Każda próba wyprowadzenia piłki przez gości wiązała się ze stratą. Dawno nie widziałem tak słabej drużyny. Brak zgrania i brak koordynacji na linii nogi – mózg był aż nadto widoczny.
4⃣ VICTORIAS CONSECUTIVAS.
2⃣8⃣ PUNTOS.✨ ¡El @VillarrealCF suma y sigue hacia el objetivo! #LaLigaSantander pic.twitter.com/jYdNaGgvvi
— LALIGA (@LaLiga) January 3, 2022
Villarrealowi takie Levante bardzo przypadło do gustu. Dwa pierwsze zrywy gospodarzy wystarczyły do wypracowania dwubramkowego prowadzenia. Później zawodnicy Emery’ego wbili jeszcze trzy gole, a mogli nawet więcej, ale Aitor Fernandez w bramce rozczarowania sezonu robił, co mógł. Gospodarze wygrali czwarte spotkanie z rzędu i w szybkim tempie nadrabiają straty do czołówki. Już powoli dobierają się do drzwi z napisem przepustka do gry w europejskich pucharach.
Dobrze oglądało się ten mecz nie tylko ze wzgledu na postawę gospodarzy, ale również dlatego, że był ostrzeżeniem dla pozostałych. Udowodnił, że wkładanie śrubokrętu do kontaktu to średni pomysł i należy spodziewać się kłopotów. Gole są czymś, czego potrzebują te rozgrywki. Wiele osób narzekało na to, że liga hiszpańska zmienia się w zmagania underowców i słusznie. Kto przy zdrowych zmysłach marzy o obejrzeniu bezbramkowego remisu Granady z Elche?
Piłkarz 19. kolejki: Oihan Sancet
Od wielu lat mówiło się o Oihanie Sansecie jako o najzdolniejszym zawodniku, który przeszedł przez szkolenie w klubie z Bilbao. Gdy słyszę „naj”, zawsze zapala mi się lampka i włącza wzmożona czujność. Często warto podejść krytycznie i samemu ocenić potencjał piłkarza. Nagle może się okazać, że zamiast pralinek wciskają nam produkt czekoladopodobny.
Sancet zadebiutował w lidze w słynnym meczu przeciwko Barcelonie, w którym nożyce Aritza Aduriza podcięły skrzydła Dumie Katalonii. Wróćmy jednak do młodszego kolegi Aduriza. Z miesiąca na miesiąc otrzymywał coraz więcej szans, ale brakowało błysku. Kiedy opisywano tego piłkarza, zamiast określeń rozpoczynających się na “naj”, często pojawiało się słowo „całkiem”. Można było dostrzec, że piłka go nie parzy, potrafi zgubić rywala balansem ciała, jednak brakowało konkretów. I teraz dochodzimy do momentu przełomowego. Sancet jest ofensywnym pomocnikiem, ale gra w środku pola chyba nie jest mu pisana. Ostatnio prezentuje się zdecydowanie lepiej z jednego powodu.
Marcelino zrobił z niego napastnika. Trochę z braku laku, ale eksperyment się powiódł. Jeszcze w zeszłym miesiącu 21-latek w rozmowie z klubowymi dziennikarzami wspominał, że musi szybko nauczyć się strzelać. Uważał, że zdobywanie bramek będzie stanowić dla niego wyzwanie. Okazało się, że instynkt killera tkwił w nim, ale był ukrywany przed światem zewnętrzym. W trzech ostatnich meczach zdobył łącznie cztery bramki i dołożył trzy asysty, ale skupmy się na wczorajszym występie.
Sancet wykazał się dużą wszechstronnością Pierwsza bramka to wygrany pojedynek główkowy. Drugi gol to przytomne zachowanie w polu karnym. Trzeci wbiegnięcie w wolną strefę i zgubienie obrońcy. Nagle się okazało, że w Athleticu można znaleźć gościa, który rokuje na zdobywanie +15 bramek w sezonie, a przy tym nie będzie tylko czekał, aż mu futbolówka spadnie pod nogi. Lubi szukać dwójkowych akcji, sprawia, że użyteczność Inakiego Williamsa rośnie, a jest to duży wyczyn. Oby tylko tak dalej. San Mames potrzebowało kogoś takiego. Szybko może stać się lokalnym bohaterem. Chyba rozpocznę sprzedaż plakatów z wizerunkiem 21-latka. Dystrybucja tylko na terenie Bilbao.
Nieoczywisty piłkarz 19. kolejki: Luuk de Jong
Przyznajcie sami, że już skreśliliście tego sympatycznego, klocowatego napastnika, który pasuje do Barcelony jak Volkswagen Passat do Formuły 1. Nigdy mnie nie przekona, ale to nie znaczy, że nie jest w stanie mnie miło zaskoczyć. Właśnie to zrobił w spotkaniu z Mallorką. Zaskoczył! I to w dość oryginalnym stylu.
W ciekawy sposób stopniował emocje. Najpierw się skompromitował strzałem, który wylądował na aucie. Już można było pomału kierować kursor w stronę folderu z LdJ – Memy. Jednak z czasem się rozkręcał. Co prawda zepsuł pierwszą dogodną okazję, ale to, co potem zrobił, pokazało, że niedziela może być jego dniem. Po dośrodkowaniu Oscara Minguezy złożył się do strzału nożycami. Pierwsze zaskoczenie, że pokusił się o tak ekwilibrystyczne zagrania, drugie, że nic sobie nie zrobił. Trzecie, że trafił czysto, czwarte, że tylko poprzeczka uratowała bramkarza Mallorki. Czapki z głów.
https://www.youtube.com/watch?v=uVNWwVaPzCM&ab_channel=LAPELOTA
Tuż przed przerwą doczekał się zasłużonej bramki. Wygrał pojedynek w powietrzu… z Ronaldem Araujo i wpakował piłkę głową do siatki. Trudność uderzenia szacuję na dwa w dziesięciostopniowej skali. Nie chodzi o moją złośliwość względem napastnika Barcelony, ale o szpilkę względem bramkarza gospodarzy. Gdy Manolo Reina wychodził z bramki, upadł na murawę, pokłonił się przed Holendrem i w znacznym stopniu ułatwił zadanie napastnikowi Barcy.
Wróćmy na koniec do Luuka de Jonga. Oczywiście jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale w końcu taka jaskółka się pojawiła. Wcześniej dostarczał tylko pola do szyderki. Sępy tylko czekały na kolejną wpadkę piłkarza, który nigdy nie powinien trafić na Camp Nou.
Gol 19. kolejki – Manu Trigueros
W przypadku gola kolejki był pewien problem. W większości spotkań bramki, które mogliśmy zobaczyć, zasługiwały na notę wyjściową. Bez zbędnego szaleństwa, pewne wykończenie i w zasadzie tyle. Z tego też względu liczyłem na poniedziałkowe starcia. Zdecydowałem się postawić na trafienie Manu Triguerosa. Nie odmieniło losów spotkania, bo był to już czwarty gol Villarrealu w tym spotkaniu, ale strzał był miły dla oka.
Hiszpan, któremu kiedyś wróżono, że zostanie drugim Andresem Iniestą, podholował futbolówkę, rozejrzał się i uderzył w długi róg bramki. Było to czwarte trafienie 30-latka w tym sezonie. Powinien częściej decydować się na tego typu próby. Jest w tym dobry i mam nadziję, że nabierze odwagi. Unai Emery wielokrotnie zachęcał go do strzałów zza szesnastki. Powoli doświadczony piłkarz przekonuje się do wskazówek trenera.
https://www.youtube.com/watch?v=jcBZj4WTacQ&ab_channel=Creative3109
Mecz 19. kolejki: Deportivo Alaves – Real Sociedad
Tym razem wybór był dość trudny, więc zmieniłem kryteria. Uznałem, że warto przybliżyć mecz, który w Polsce nie odbił się dużym echem, ale w Hiszpanii do tego momentu głośno się o nim dyskutuje. Deportivo Alaves gościło Real Sociedad. Kolejne spotkanie, którego piłkarze Imanola Alguacila nie byli w stanie rozstrzygnąć na swoją korzyść, ale to mniej istotne. W pewnym momencie Alexander Isak miał mnóstwo miejsca, by zakończyć akcję strzałem. Z niewiadomych przyczyn zwolnił i dał się dogonić Victorowi Laguardii. Ten nie wygrałby nawet biegu na sto metrów podczas dożynek. Teraz mógł odhaczyć pewne osiągnięcie, jednak potem się pogubił. Obrońca Deportivo Alaves w akcie desperacji postanowił pchnąć szwedzkiego napastnika.
Nie było to zagranie w stylu – zrobię ci krzywdę – ale świadczyło o odcięciu zasilania pod kopułą Hiszpana. O dziwo sędzia uznał, że faulu nie było. VAR milczał i zachowanie Laguardii nie przyniosło żadnych konsekwencji. Realowi Sociedad niczego nie udało się wskórać na boisku, więc rozpoczęli kampanię poszukiwania sprawiedliwości w mediach społecznościowych. Na Twitterze zamieścili nagranie z zajścia z podpisem, który sugerował, że piłkarz Deportivo Alaves powinien otrzymać czerwoną kartkę, a piłkarzom z Anoeta należał się rzut karny.
Penalti y expulsión.#AurreraReala pic.twitter.com/J1AWKk487T
— Real Sociedad Fútbol (@RealSociedad) January 2, 2022
Nie dziwię się wściekłości, nie dziwię się też próbie nagłośnienia sprawy. Dziwię się natomiast temu, że w każdej kolejce mamy do czynienia z kilkoma spornymi sytuacji i ciężko dopatrzeć się jakiejkolwiek konsekwencji w podejmowaniu decyzji przez arbitrów. Mogę się założyć, że jeśli, któryś piłkarz zrobi to samo w kolejnej serii spotkań, to zostanie ukarany, a sytuacja z dziewiętnastej kolejki zostanie przemilczana.
Jedenastka 19. kolejki
Nie można przejść obojętnie wobec bramkarza, który bronił fantastycznie i zachował czyste konto w meczu przeciwko Realowi Madryt. Interwencje Davida Sorii okazały się kluczowe. Przede wszystkim obrona po kąśliwym strzale Luki Modrica z pierwszej połowy oraz w drugiej po bombie Casemiro. W zasadzie występ kompletny.
Czas na defensywę. Mecz z tak grającą Mallorką to spacerek, ale Gerard Pique zagrał doskonale. Świetnie wyprowadzał piłkę, wygrywał właściwie wszystkie pojedynki i doskonale kierował blokiem obronnym. Nie można na podstawie jednego meczu wydawać długofalowych prognoz, ale gdy tak grał częściej, to może jeszcze Barcelonie pomóc. Oprócz niego w linii obrony znalazło się miejsce dla Pau Torresa oraz wygrywających mnóstwo pojedynków Javiego Galana i Oscara de Marcosa.
W środku pola obowiązkowo Geoffrey Kondogbia. Wrócił na swoją nominalną pozycję i zagrał świetny mecz. Poprzeczka była ustawiona dość nisko – wielu piłkarzy Rayo było po chorobie – mimo to trzeba docenić postawę byłego gracza Valencii. Wyróżnię też Lukę Modricia, który starał się grać za trzech, ale wraz z upływem minut zaczęło brakować mu tlenu oraz Manu Triguerosa, który przyczynił się do dewastacji zasieków obronnych Levante.
W ataku nie mogło zabraknąć piłkarza kolejki – Oihana Sanceta. Ofensywne trio uzupełni świetny po raz kolejny Gerard Moreno oraz Angel Correa, którego gole dały Atletico ważne zwycięstwo. Rozważałem również wspomnianego wcześniej Luuka de Jonga, Enesa Unala i Lucasa Ocamposa, ale wybór padł na trio Moreno-Sancet-Correa.
Wątki poboczne
Warto wspomnieć również o innych wydarzeniach, które miały miejsce w ostatniej kolejce. Trochę tego było:
- Po dłuższej przerwie Eder Militao popełnił duży błąd. Ostatnio wyrastał na najlepszego obrońcę ligi. Tym razem został sprowadzony na ziemię przy próbie wyprowadzenia piłki. Enes Unal zabrał mu futbolówkę jak juniorowi, po czym zdobył bramkę na wagę zwycięstwa. Większość kolegów brazylijskiego obrońcy również przeszła obok meczu. Wkurzony Ancelotti stwierdził, że jego piłkarze zostali na wakacjach.
- Chimy Avilla przydzbanił. Inaczej tego nie można nazwać. Argentyńczyk stracił prawie dwa lata z powodu kontuzji, ale co tam. Uznał, że najlepszym sposobem na odbiór piłki przeciwnikowi będą odrzutowe sanki. Niewiele brakowało, by urwał nogę Nico Williamsowi. Tak, przegrywając dwoma bramkami w doliczonym czasie gry.
- Marc-Andre ter Stegen uratował Barcelonę. To nowość w tym sezonie, ponieważ za nim najgorsza runda w karierze. Tym razem nie zawiódł, zrobił nawet coś ekstra. Teraz musi pójść za ciosem i wykorzystać dobre wejście w rok.
- Iago Aspas dał kolejne zwycięstwo Celcie. Tym razem zdobył dwie bramki i ma już ich dziesięć w tym sezonie ligowym. To oznacza, że siódmy sezon z rzędu zakończy z dwucyfrową liczbą ligowych bramek. Celta ma tyle samo punktów po 19 spotkaniach, ile miała rok temu.
- Nagranie z pierwszej połowy meczu Kadyksu z Sevillą powinno zostać przymusowo zniszczone. Pierwsi ustawili zasieki, a drudzy zorganizowali pokaz niedokładnych zagrań. O ile mnie pamięć nie myli słynny współczynnik xG po 45 minutach wskazywał: 0,11 do 0,14. Dramat. Druga połowa uratowała to spotkanie. Zwłaszcza w końcówce nie brakowało dobrych okazji i Sevilla wygrała zasłużenie.
- Gerard, na którym przystanku wysiadasz?
-
„Bawół” z Urugwaju. Historia nowego lidera defensywy Barcelony
Fot. Newspix