Reklama

Gdzie Sousa ląduje w rankingu selekcjonerów Polski XXI wieku?

redakcja

Autor:redakcja

30 grudnia 2021, 16:56 • 8 min czytania 38 komentarzy

Problem z oceną kadencji Paulo Sousy polega na tym, że została ona jednostronnie przerwana w kluczowym momencie, momencie mającym być ostateczną weryfikacją tego projektu. Tak naprawdę osądem miały być właśnie baraże – to do nich wszystko się sprowadzało. Polskę w barażach poprowadzi jednak ktoś inny.

Gdzie Sousa ląduje w rankingu selekcjonerów Polski XXI wieku?

I co tu zrobić z takim fantem? Nawet, na chwilę, nieco odstawiając na bok kwestie etyczne, skupiając się na sporcie?

To nie była kadencja beznadziejna, pozbawiona nadziei, pozytywnych przebłysków, dobrych emocji. To była kadencja, po której, mimo koszmarnego fiaska z Węgrami, można było liczyć na szansę w barażach. Były za tą szansą argumenty, co nie brało się tylko stąd, że my mamy Lewego, a Rosja nie ma, tylko że ten zespół kilkukrotnie – cóż – wyglądał jak zespół. Rodzący się w bólach, wykuwający się w ogniu turniejowej porażki, ale mogący jeszcze odrobić to, co napsuł. Nie odrobi, na życzenie Paulo Sousy. Tym samym Sousa musi być oceniany negatywnie – obiektywnie rzecz biorąc – także sportowo.

Ale najgorszy w XXI wieku i tak nie będzie.

Reklama
***

Na początek odsiejmy tych, o których nawet nie wypada rozmawiać. Nie ma selekcjonera, który nie byłby skażony jakąś dotkliwą porażką, ale jednak Nawałka, Engel, Janas, Beenhakker mają swoje zasługi. Gdyby jakiś selekcjoner poprowadził nas wyłącznie tak, jak poprowadził Leo podczas walki o RPA 2010 – murowany kandydat do dna rankingu. No ale Beenhakker miał też cud eliminacji o Euro 2008. Tak samo Engel, Janas, Nawałka – gdyby ich przegrane wielkie turniej były czymś osobnym, można dyskutować. Ale za Engelem i Janasem stoją udane eliminacje, Nawałka obok nich ma jeszcze Euro 2016.

Kto więc zostaje, pomijając Stefana Majewskiego, trenera tymczasowego, dowożącego przegrane eliminacje?

ZBIGNIEW BONIEK – GORSZY NIŻ SOUSA

Ach, Zbigniew Boniek. Ciekawe czy dzwonił już do Paulo Sousy, czy rozmawiali. Bo Boniek też wiele Sousie “zawdzięcza”. Już miał były prezes trochę spokoju, nadawał sobie od kilku miesięcy komunikaty ze stratosferycznej wysokości ważnego stanowiska w UEFA, szumu wokół niego było znacznie mniej. A tu Sousa robi to, co robi, decyzja Bońka sprzed roku wygląda koszmarnie, do tego kontrowersje w sprawie umowy, skoro Sousa w ogóle mógł zrobić to, co zrobił…

Na deser jeszcze kadencja Sousy będąca przyczynkiem do zastanawiania się, jak źle mu poszło, a gdy mowa o złym zarządzaniu reprezentacją Polski – od razu nasuwa się Boniek.

Reklama

Kadencja Zbigniewa Bońka będzie trudna do przebicia i do końca stulecia. Boniek wziął fotel, w dużej mierze wykorzystując swoje ówczesne umocowanie w związku – był wiceprezesem, znajdował się niezwykle blisko kadry Engela, co wyraźnie widać także na dokumencie Tomasza Smokowskiego “W kadrze”. CV do takiej funkcji? Absolutnie go nie miał, klęskowe przygody we Włoszech, spadki z Serie A, w dodatku od sześciu lat poza siodłem. A jednak to przeforsował. Po przeforsowaniu zapowiadał rewolucję, mówił, że będą u niego grać tylko ci, którzy na co dzień grają w klubach. Rzeczywistość szybko zweryfikowała to podejście. Wizje Bońka skończyły się niejednym kontrowersyjnym powołaniem. Gdy Boniek powołał Michała Stasiaka, ten wspominał to w naszym wywiadzie tak:

WYWIAD Z MICHAŁEM STASIAKIEM

“Awaryjnie pojechałem na kadrę trenera Bońka. Polska przegrała z Łotwą, a kilka dni później grała towarzyski w Ostrowcu z Nową Zelandią. Kilku pierwszoplanowych graczy wyjechało, młodzieżówka i ligowcy uzupełnili skład – tak się załapałem. Mecz przesiedziałem na ławce, po powrocie do klubu siedzimy w szatni. Smuda:

– O, widzę, że wróciłeś z reprezentacji.
– Tak.
– Nic się nie przejmuj, że nie wszedłeś. Im się popierdoliło, że cię wzięli na tę kadrę”.

Boniek miał problemy nawet w meczach z San Marino. Kadra grała koszmarnie. Potem przegrał u siebie z Łotwą w jednej z największych klęsk reprezentacji w XXI wieku. Klęsce również, finalnie, z punktu widzenia tabeli końcowej, niezwykle wiążącej, przeważającej szalę – nawet remis dałby nam baraże. Na przełomie roku Boniek już wycofał się z tego, co zapowiadał, znowu sięgał po starszą gwardię. Po Danii zdezerterował, w dodatku w dziwnych okolicznościach, do dziś niejasnych – żadnej konferencji prasowej, żadnej rozmowy w cztery oczy z Listkiewiczem, do dziś znamy tylko “powody osobiste” jako przyczynę zostawienia kadry w środku eliminacji. Nie udało się wtedy absolutnie nic.

FRANCISZEK SMUDA – GORSZY NIŻ SOUSA

Smuda przede wszystkim zmarnował gigantyczną szansę. Bo finały wielkiej imprezy – one są zawsze w zasięgu. Ale finały w Polsce? To szansa wyjątkowa. Szczególna. Może jedyna. Coś podobnego może nie zdarzyć się przez wiele lat, a Smuda tę szansę miał.

Wiadomo, że Smuda tak naprawdę miał tylko trzy mecze o stawkę. Z drugiej strony, reprezentacja Polski żyje cały czas. Każdym meczem kreuje nastroje wokół siebie, a tymi emocjami też wpływając na kibiców. I co tu kryć, za Smudy znacznie częściej musieliśmy się po prostu biało-czerwonych wstydzić.

  • okrutny oklep od Hiszpanii, w dodatku zakończony szopką z wymianą koszulek
  • brutalne 0:3 od Kamerunu w Szczecinie
  • porażki z Litwą, Australią

Nawet sparing z Niemcami, to pamiętne 2:2, wówczas istotne, zblakło przez wygraną Nawałki. W konsekwencji zostajemy więc ze smutnym pasmem sparingów, a potem przegraną grupą śmiechu na Euro, prawdopodobnie najsłabszą grupą w dziejach szesnastozespołowego turnieju, no i przecież to my graliśmy w domu.

WYWIAD Z SEBASTIANEM BOENISCHEM

Smuda też odważnie zawierzył farbowanym lisom, z których część – jak choćby Polanski – wzbudza dzisiaj niesmak, nawet jeśli boiskowo nie wyglądali najgorzej. Ostatecznie powstała zbieranina, która i tak nie dała najmniejszego choćby sukcesu. Co gorsza, Smuda szedł w zaparte, po turnieju mówiąc, że to był sukces. W opozycji do niego krytyka Lewandowskiego, który dziwił się archaizmom, jakie widział w warsztacie Franza. Franz – trudno znaleźć jakiekolwiek pozytywy tamtej kadencji. Zespół nie powstał, choć czasu było dużo. Pomyłki w personaliach, złe nastroje, wielka zmarnowana szansa.

WALDEMAR FORNALIK – TO SKOMPLIKOWANE

Zaczynają się schody.

Waldemar Fornalik, podobnie jak Paulo Sousa, nie awansował do turnieju. W grupie wypadł od Sousy gorzej. Nie ma natomiast na swoim minusie słabego turnieju finałowego. Z drugiej strony, nie ma też remisu z Hiszpanią o stawkę na wyjeździe. Obaj zanotowali natomiast remisy u siebie z Anglią, a także zasłużone porażki z tymi drużynami na wyjeździe. Fornalik, jak Sousa, stracił gola z San Marino.

Wyniki kadry Fornalika wielokrotnie były poniżej krytyki, poniżej posiadanego przez nas potencjału, bo byli jak zwykle cenieni w Europie bramkarze, Lewandowski rósł w siłę, znaczącymi postaciami byli Piszczek i Błaszczykowski, Glik rozpychał się w Torino, coraz więcej znaczył też Grzesiek Krychowiak. Może brakowało tej drużynie głębi, ale praktycznie każdy selekcjoner z lat 1998-2009 chętnie by się zamienił na taki fundament zespołu. Fornalik tymczasem to fatalne 1:3 u siebie z Ukrainą. Fornalik zremisował w Mołdawii, nie potrafił pokonać Czarnogóry. Do tego sparingowe przykre porażki, z Estonią czy Urugwajem, pozostawiające spory niesmak. Nastroje naprawdę za Fornalika były fatalne. Oglądanie kadry było znojem, nie radością.

W zasadzie poza remisem z Anglikami trudno wskazać cokolwiek istotnego, co wówczas było pozytywne. Postawienie na niektórych graczy – szansa Zielińskiego chociażby – równoważone były decyzjami desperackimi, jak powołaniem Mariusza Lewandowskiego czy nagłym wrzuceniem w siodło Grzegorza Wojtkowiaka, który popełnił potem z Ukrainą kluczowy błąd.

WYWIAD Z WALDEMAREM FORNALIKIEM

Cóż, wiadomo, że Euro za Sousy zostało przegrane. Ale mecz z Hiszpanią był jednym z lepszych w ostatnich latach o dużą stawkę. Czymś podobnym Fornalik nie może się pochwalić. Sousa też wygrywał mecze z Albanią, z którą walczył o baraże – Fornalik nie potrafił pokonać Czarnogóry. Z drugiej strony, Sousa miał szczęście, że Węgrzy nie walczyli z nami o drugie miejsce, bo miał gorszy bilans meczów także z nimi… Ale też zremisowanie z nimi 3:3 w Budapeszcie, dopiero co lądując w siodle, nie było najgorszym wynikiem w dziejach, a już na pewno było bardziej cennym niż remis w Czarnogórze. Ale porażka u siebie…

I tak w koło Macieju.

Sportowo – wskazujemy na Sousę. Ale jest też kwestia ucieczki. Fornalik na pewno nigdy by czegoś podobnego nie zrobił, nie zostawiając na lodzie przed kluczowymi meczami. Tego, w jak trudnej sytuacji stawia Sousa swojego następcę, nie można przemilczeć.

JERZY BRZĘCZEK – OT I HISTORIA

Od razu powiemy: Brzęczek na pewno nie zostanie zapamiętany jako gorszy. Może się pochwalić awansem na Euro, które potem przegrał Sousa. Wymowna różnica: Sousa zostawia swojemu następcy baraże, mecze o wszystko, a Brzęczek zostawił w spadku finały wielkiej imprezy. Nie ma czego porównywać. Determinacja w pracy, zaangażowanie, to też wszystko stało po stronie byłego trenera Lechii Gdańsk.

Na wizerunku Brzęczka mocno zaważył przede wszystkim styl, ze szczególnym uwzględnieniem meczów z potęgami. Odnotujmy, że Brzęczek spadł też z Ligi Narodów A. miał również stosunkowo łatwą grupę w grze o Euro, z której faktycznie miał obowiązek wyjść – sytuacja Sousy w eliminacjach o mundial była trudniejsza. Z drugiej strony, Brzęczek, jakie by mecze z Austrią nie były, wygrał grupę o sześć punktów, mając spokojny finisz.

Na pewno Brzęczek nie pomógł sobie medialnym zamieszaniem, choćby koszmarną książką z Małgorzatą Domagalik i wieloma niezręcznymi wypowiedziami. Pamiętajmy też, że nie potrafił ułożyć sobie relacji z szatnią; z drugiej strony, ciekawe jak dziś patrzy na niego ta szatnia. Sousa może był fajniejszy, lepiej budował relacje, ale ich zawiódł. O Brzęczku można powiedzieć raczej stanowczo, że czegoś takiego by im nie zrobił.

Czas miał ocenić, czy nagłe zastąpienie Brzęczka Sousą się obroni.

Cóż, teraz jasno widać, że się nie obroniło – mogło się jeszcze obronić, gdyby baraże, gdyby mundial, ale bez tego, nie obroniło się. Zamieniło jedne problemy na inne. Rok po sytuacji, kiedy nowy trener miał raptem kilka miesięcy do turnieju, mamy jeszcze mniej czasu przed grą o turniej.

***

Jaki jest więc ostateczny werdykt? Sousa trafia na podium najgorszych selekcjonerów reprezentacji Polski w XXI wieku. Boniek i Smuda byli gorsi i to wydaje się, że jednak dość znacznie, również wykraczając poza sprawy czysto sportowe. Ale sprawy pozasportowe sprawiają, że Sousa, choć jego kadra miała wokół sobie lepszy klimat i nieco więcej dobrych meczów niż kadra Fornalika, z tymże Fornalikiem musi już przegrać przez sposób rozstania, a raczej – nie przestaniemy tego podkreślać – porzucenia w przeddzień najważniejszych meczów.

I w sumie to nas zaskoczyło, że to jedyny selekcjoner, w korespondencyjnej rywalizacji z którym ten argument, dziś tak przecież głośny, zaważył. Ze wszystkimi pozostałymi – no, przy nieklasyfikowanym Stefanie Majewskim – Paulo Sousa po prostu przegrywa czysto sportowo. Tak to jest, gdy mówimy o burzliwych rządach, w których nawet to, co dobre, stanowiło wyłącznie ewentualną zapowiedź kolejnego rozdziału – rozdziału, który nie zostanie napisany.

CZYTAJ TAKŻE:

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Piłka nożna

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
7
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

38 komentarzy

Loading...