Święta to dla wielu osób magiczny, wyjątkowy czas. Nie będziemy was zatem zadręczać jakimiś analizami taktycznymi, traktatami o łuskaniu fasoli, a skupimy się na rzeczach niezwykle przyjemnych. Odpakowywaniu prezentów. Je dostawać lubi każdy, o ile pochodzą od serca wręczającego.
Ich z pewnością nie chcieliby dostać nie tylko (w większości) ludzie, których znacie, ale także kluby Premier League. Co z takim dezodorantem zrobiłby Sean Dyche? Czy o takie odświeżenie szatni mu chodzi? Czy Pep Guardiola zrobiłby z niego czołowego obrońcę i później opchnął do Barcelony za 50 milionów? Jak Jurgen Klopp by się z nim dogadał? Kwestie te są ciekawe w swojej absurdalnej wymowie, ale nie na tym się skupimy.
Mimo że angielska ekstraklasa jest ligą bogaczy, każdy ma swoje mniej lub bardziej ukryte pragnienia. Podejdziemy do sprawy nieco bardziej poważnie. Pomyślmy, co najbardziej chciałyby znaleźć kluby Premier League pod świąteczną choinką.
Arsenal – czas
Nie możesz myśleć o niczym innym, kiedy dysponujesz najmłodszą kadrą Premier League. Mikel Arteta i jego zawodnicy potrzebują czasu, by stawać się jeszcze lepszym jako całość. Arsenal nie jest obecnie w stanie rzucić rękawicy trzem najlepszym klubom ligi, ale uparcie walczy o Ligę Mistrzów. A im dłużej trwa ta walka, tym mocniej się stają. Czas zdecydowanie działa na ich korzyść, nieopierzeni zawodnicy łapią doświadczenie, a poziom gry jest po prostu wyższy. Nie ma przypadku w tym, że w świąteczny okres The Gunners wchodzą jako czwarta siła Premier League.
West Ham United – by sen trwał dłużej
Chociaż właściwie to nie jest sen, bo londyński klub zrobił wszystko, by stał się on namacalny. Odpowiednie wzmocnienia, zaufanie dla trenera, rozwój młodych zawodników. Już w poprzednim sezonie podopieczni Davida Moyesa radzili sobie świetnie, a teraz są w stanie utrzymać poziom. Dwa bardzo dobre sezony WHU z rzędu? Tego dawno nie grali w tej części Londynu, a wreszcie jest to zupełnie realne.
Watford – więcej Emmanuelów Dennisów
Gdyby Claudio Ranieri miał kilku takich gości jak nigeryjski napastnik, Watford spałby wyjątkowo spokojnie (i to nie spokojnym snem Ireneusza Mamrota). Oczywiście nie mówimy tutaj o zawodnikach 1:1 jak Dennis, lecz gościach, którzy reprezentują ten unikalny zestaw cech. Snajper beniaminka kosztował mało, nikt na niego specjalnie nie liczył, a efekty są takie, że 24-latek długo już utrzymuje się w czołówce klasyfikacji kanadyjskiej.
Więcej o historii i grze tego niedoszłego piłkarza możecie przeczytać tutaj
Chelsea – zdrowych napastników
Nie ma co kryć – to największa bolączka Thomasa Tuchela. Nawet jeśli Timo Werner i Romelu Lukaku nie spełniają pokładanych w nich oczekiwań aka niemiecki szkoleniowiec nie do końca wie, jak z nich skorzystać, to ta dwójka daje określoną jakość w ofensywie. Tego samego nie można powiedzieć o wielu piłkarzach, których w ostatnim czasie Tuchel musiał wpuszczać z ławki rezerwowych.
Co więcej, gorzej też wygląda kwestia „fałszywej dziewiątki”. Kai Havertz nie doskakuje do poprzeczki z poprzedniego sezonu, zaś Christian Pulisic wygląda na jeszcze bardziej zagubionego. To jedna z przyczyn sześciopunktowej straty Chelsea do Manchesteru City.
Tottenham – prawdziwego Harry’ego Kane’a
Patrząc na dyspozycję Anglika w drugiej części 2021 roku, można się zastanawiać, czy wzorem E.T. nie postanowił on wrócić do swojego domu między gwiazdami. Kane w tym sezonie strzelił tylko dwa gole i zanotował jedną asystę. Jest cieniem gościa, który demolował Premier League na koniec poprzedniego sezonu. Jest zarazem cieniem, który Antonio Conte musi złapać, jeśli Tottenham chce jakkolwiek wzbogacić klubową gablotę.
Leicester City – impuls
Można odnieść wrażenie, że na King Power Stadium parę osób się trochę zasiedziało. Kasper Schmeichel nie ma żadnego godnego zmiennika, a broni coraz gorzej. Jamie Vardy z niepokojącą regularnością potrafi przechodzić obok meczów. Wreszcie Brendan Rodgers wydaje się nie mieć pomysłu na wzniecenie ognia w Leicester City. Odpadnięcie z Ligi Europy, spora strata do czołowej czwórki w Premier League, wreszcie dość nużąca gra.
Lisy potrzebują jakiegoś impulsu, który pozwoliłby zrobić kolejny krok do przodu. Jego nie wykonano dość dawno.
Norwich City – stabilizację
Bujanie się między Championship a Premier League chyba się w Norwich City znudziło. Wyrazem zwolnienie Daniela Farke, którego zastąpił Dean Smith. Celem Anglika jest oczywiście utrzymanie Kanarków w ekstraklasie, ale jest tego tak daleki jak jego poprzednik. Carrow Road marzy o stabilizacji – jakakolwiek przygoda trwająca dłużej niż sezon mogłaby podziałać łagodząco na skołatane nerwy fanów.
Co czeka Deana Smitha w Norwich City?
Manchester City – bycie sobą do końca
Tutaj sprawa ma się prosto. Jeśli Pep Guardiola znowu nie odepnie wrotek i nie postawi na formację 3-7-5 w kluczowym momencie sezonu, wszystko powinno toczyć się po myśli Manchesteru City. Utrzymanie przez nich tożsamości – tej, którą pokazują obecnie – będzie kluczem do kolejnego sukcesu The Citizens.
Brentford – potwierdzenie wyjątkowości
Mnóstwo dobrych rzeczy powiedziano o Brentford przed rozpoczęciem bieżącego sezonu. Zapowiadano, że będzie to jeden z najciekawszych zespołów całej Premier League. Tymczasem od dłuższego czasu beniaminek ten jest dość nijaki. Jasne, trzeba mieć w pamięci świetne mecze z Arsenalem i Liverpoolem oraz to, że Brentford rozsiadło się w środkowej strefie tabeli. Jednocześnie da się wyczuć, że wszyscy związani emocjonalnie z klubem z Community Stadium, chcą czegoś więcej.
Brighton – trzy punkty
Ktoś może powiedzieć, że przecież tego pragnie każdy zespół w Premier League. To prawda, ale też w wypadku Brighton ma to nieco inny wymiar. Ekipa Grahama Pottera, która tak bardzo chwalono na starcie sezonu, zatrzymała się właśnie na starcie sezonu. Byli blisko europejskich pucharów, tymczasem teraz zsunęli się na 13. miejsce. Ostatni raz wygrali we wrześniu (!), gdy pokonali Leicester City. Potrzebują trzech punktów, by się w końcu obudzić.
Newcastle United – pierwszy stycznia
Najbogatszy klub świata tkwiący w strefie spadkowej. Mający co najmniej trzy punkty straty do bezpiecznej pozycji. No nie brzmi to szczególnie dobrze, dlatego Newcastle bardziej niż na pierwszą gwiazdkę czeka na rozpoczęcie nowego roku i otwarcie okienka transferowego. Tylko mądre dysponowanie budżetem może sprawić, że Sroki przestaną być głównym kandydatem do spadku z elity.
Kim jest nowy właściciel Newcastle United? Wyjaśnia Jakub Olkiewicz
Everton – powody do optymizmu
Przed sezonem kibice Evertonu udzielali najbardziej pesymistycznych odpowiedzi na pytania o swoje oczekiwania względem gry drużyny. W trakcie rozgrywek mogło to nieco drgnąć, bo ekipa z Liverpoolu dostała się w okolice miejsca gwarantującego udział w Lidze Mistrzów. Teraz jednak znowu nie spina się nic. Everton gra słabo, Benitezowi brakuje piłkarzy, a sytuacja w mieście Beatlesów przypomina poniższy mem. Chyba nie trzeba tłumaczyć, gdzie widzą się fani The Toffees.
Wolverhampton – Adamę Traore, który potrafi grać
Jeden udany sezon sprawił, że Hiszpan zaczął być postrzegany jako ktoś więcej niż jeździec bez głowy. Były to jednak odczucia przedwczesne. W tych rozgrywkach Adama nie zrobił bowiem nic, aby pomóc Wolverhampton. Ani jednego gola, ani jednej asysty tylko kilka zmarnowanych sytuacji bramkowych i ogólne rozczarowanie. Nie ma co kryć, że Bruno Lage z otwartymi rękoma przyjąłby skrzydłowego, który daje coś więcej niż tylko gaz do linii końcowej a nawet i dalej.
Burnley – płodozmian
Płodozmian w Europie był obecny od IX wieku. Tymczasem na Turf Moor dalej nie odkryto zalet, które daje przewietrzenie szatni. Gdy spojrzy się na kadrę The Clarets, można odnieść wrażenie, że czas się zatrzymał. Sean Dyche cały czas musi korzystać z usług tych samych zawodników, a to w końcu ma swoje negatywne konsekwencje. Burnley nigdy nie było tak bliskie spadku i jeśli włodarze nie oprzytomnieją w styczniu, koszmar może stać się prawdą.
Manchester United – przebudzenie Bruno Fernandesa
Tak jak Tottenham wzdycha do Kane’a, tak kibice Manchesteru United robią maślane oczy do dawnej dyspozycji Bruno Fernandesa. Portugalczyk po prostu gra gorzej od momentu transferu Cristiano Ronaldo, gdy odszedł nieco w cień jako nieformalny lider zespołu. Ma to swoje przełożenie na całą grę Czerwonych Diabłów, bo nagle najbardziej kreatywny zawodnik regularnie dostarcza piłkę, ale raczej rywalom a nie swoim kolegom. Przywrócenie Fernandesa na właściwe tory to jedno z najważniejszych zadań Ralfa Rangnicka. Fani czekają.
Crystal Palace – pieniądze na Conora Gallaghera
Anglik jest kluczową postacią projektu Patricka Vieiry, lecz na nieszczęście francuskiego trenera, Gallagher jest jedynie wypożyczony z Chelsea. Nie ulega jednak wątpliwości, że włodarze Crystal Palace postarają się zrobić wszystko, by zatrzymać pomocnika na stałe. Będzie to jednak naprawdę trudne i będzie też sporo kosztowało, dlatego zbieranie funduszy najlepiej zacząć już zimą. A nuż okaże się, że The Blues postanowią dać zjawiskowemu Gallagherowi szansę na Stamford Bridge.
Jakim trenerem jest Patrick Vieira?
Leeds United – przepis na zdrowie
Liczba kontuzji w zespole Marcelo Bielsy jest w stanie zasmucić nawet największego optymistę. Argentyński szkoleniowiec musiał już uciekać się do licznych pomysłów, które jakkolwiek zamaskowałyby niedociągnięcia. Jednak nawet on nie jest w stanie sprostać wszystkiemu, co prowadzi Leeds w stronę strefy spadkowej. Jeśli włodarze nie ogarną sytuacji kadrowej podczas zimowego okienka, Pawie uratuje tylko jakiś cudowny lek na wszystkie kontuzje i urazy tego świata. Inaczej perspektywa gry w Championship może stać się bardzo realna.
Dlaczego Leeds United wygląda tak źle?
Aston Villa – spokój
Na dobrą sprawę – Aston Villa nie potrzebuje niczego. Ma nowego trenera, który już teraz daje jakość. Mają utalentowaną kadrę, budowaną naprawdę mądrze. Mają spokojny ligowy byt. Pozostało tylko spokojnie się rozwijać i detronizować Black Sabbath w walce o najgłośniejszy zespół w Birmingham. Wreszcie The Villans są tego bliscy, nie tylko dlatego, że legendarni muzycy są bliżej ostatecznego zejścia ze sceny niż lat świetności.
Southampton – liderów
Sprawa podobna do tego, co widzimy w Leicester City. Soutahmpton ma się jednak o tyle gorzej, że brakuje im naturalnych liderów. Sam James Ward-Prowse nie jest w stanie uciągnąć dowodzenia całym zespołem, a to negatywnie odbija się na Świętych. Łatwo zauważyć, że po latach regularnego rozwoju Southampton osiadło na mieliźnie, a nie ma kapitana, który były w stanie wyprowadzić ichniejszy statek znowu na szerokie wody.
Liverpool – odwołania Pucharu Narodów Afryki
Ile Liverpool będzie tracił bez Mohameda Salaha? Ile Liverpool będzie tracił, jeśli zabraknie jeszcze Sadio Mane? Odpowiedzi na te pytania fani The Reds nie chcieliby poznawać nigdy, tymczasem ich perspektywa zbliża się nieubłaganie. Puchar Narodów Afryki jest drzazgą pod paznokciem Liverpoolu, któremu grozi utrata największych gwiazd. Z pewnością na Anfield chcieliby tego uniknąć, szczególnie w tak gorącym okresie jak początek 2022 roku.
Najważniejszy turniej Afryki może zadecydować o wyniku wyścigu po mistrzowski tytuł w większym stopniu niż niejeden ligowy mecz.
No i wreszcie – dla wszystkich 20 zespołów: żeby COVID-19 nigdy już nie zagrażał Premier League. To być może będzie najtrudniejszy do spełnienia prezent, bo w obecnej rzeczywistości zagrożony jest nawet Boxing Day. Święta są jednak po to, aby marzyć.
CZYTAJ TAKŻE:
- Meduzy nie poruszają się same. O piłkarzach-malarzach
- Ranking Weszło – bramkarze 2021
- Sylwestrzak: Sędziowanie to nie matematyka
Fot.Newspix