Reklama

Newcastle chce kupować gwiazdy, a zamyka tabelę Premier League

redakcja

Autor:redakcja

02 grudnia 2021, 09:55 • 7 min czytania 19 komentarzy

Już niedługo na Newcastle United mogą być zwrócone oczy całego piłkarskiego świata. Sroki były już na nagłówkach wszystkich sportowych serwisów nieco ponad miesiąc temu, gdy klub został przejęty przez szejków z Arabii Saudyjskiej. Tak szybko jak się na nich pojawiły, tak szybko z nich  jednak zniknęły. Kogo przecież na co dzień interesują losy zespołu, w którym najlepszym piłkarzem jest Allan Saint-Maximin? Teraz czas odświeżyć sobie ten temat, bo za miesiąc otwiera się zimowe okienko transferowe, a Newcastle, które zapowiada w nim mocną ofensywę, szoruje dół tabeli Premier League i znajduje się na kursie do spadku. 

Newcastle chce kupować gwiazdy, a zamyka tabelę Premier League

Newcastle – konsekwencje kompletnego chaosu

Aby zdać sobie sprawę z sytuacji klubu w ostatnim czasie, nakreślmy sobie najważniejsze dla niego wydarzenia z poprzednich tygodni:

  • 7 października: Public Investment Grup przejmuje Newcastle United, szejkowie dysponują nieograniczonymi zasobami finansowymi i zapowiadają wydanie ponad 200 milionów euro w zimowym okienku;
  • 20 października: Steve Bruce zostaje zwolniony z posady menedżera drużyny, klub nie ma przygotowanego następcy, zespół w najbliższych meczach ma poprowadzić Graeme Jones jako tymczasowy menedżer;
  • 9 listopada: Newcastle ogłasza, że nowym menedżerem zostaje Eddie Howe;
  • 19 listopada: Howe otrzymuje pozytywny wynik testu na Covid-19 i musi pozostać w izolacji, zespół w meczu z Brentford poprowadzi jego asystent Jason Tindall;
  • 27 listopada: nowy menedżer wreszcie debiutuje na ławce trenerskiej.

Posada osoby odpowiedzialnej za cały projekt sportowy przy St. James’s Park przypominała więc bardziej wakacyjną pracę dorywczą niż poważny etat. Przez sześć kolejek za zespół odpowiadało czterech różnych menedżerów. Łatwo sobie wyobrazić, że takie okoliczności raczej nie wiązały się z odniesieniem serii zwycięstw. O ile kwarantanna dla Howe’a przytrafiła się po prostu w pechowym momencie, tak zwlekanie z zatrudnieniem nowego menedżera to nierozgarnięcie osób odpowiedzialnych za zarządzanie organizacją. Steve Bruce został zwolniony, a klub nie był przygotowany na zastąpienie go nowym nazwiskiem. Do tego w negocjacjach odbił się jak od ściany, próbując nakłonić do pracy Unaia Emery’ego. Hiszpan zdecydował się kontynuować swoją pracę w Villarrealu. Howe nie był więc nawet priorytetowym wyborem.

Przez cały październik i listopad zespól nie zrobił żadnego postępu, a do spotkania z Norwich przystępował z ostatniej pozycji w tabeli. Zapewne większość osób mieszkających na co dzień nad rzeką Tyne, zapytana w jakim meczu byłoby najłatwiej o punkty w Premier League, odpowiedziałaby, że w starciu z Norwich u siebie. Kanarki są kadrowo jedną z najgorszych ekip w stawce, a przecież na kimś trzeba gromadzić kolejne oczka, jeśli chce się wyprzedzić przynajmniej trzy inne drużyny przed końcem sezonu.

Reklama

Do wspomnianych najważniejszych wydarzeń dla klubu w ostatnich tygodniach należy dopisać więc kolejny punkt:

  • 30 listopada: Ciaran Clark otrzymuje czerwoną kartkę w starciu z Norwich w 9. minucie spotkania.

Terminarz zwiastuje kłopoty

Mimo że Newcastle potrafi w tym meczu nawet wyjść na prowadzenie, ostatecznie dziesięciu piłkarzy nie jest w stanie nadążyć za jedenastoma rywalami, konkurując z nimi w ten sposób przez osiemdziesiąt minut. Spotkanie kończy się podziałem punktów. Oznacza to, że Sroki nie wygrały jeszcze żadnego meczu w tym sezonie ligowym, a w każdej z dotychczasowych czternastu kolejek traciły przynajmniej jedną bramkę. Liczby są dla nich bezwzględne, tylko jedna drużyna w historii Premier League miała na tym etapie zero zwycięstw, więcej straconych bramek i mniej punktów. Było to Swindon Town w sezonie 1993/94, po którym spadło z hukiem do Championship.

Futbol pisał w swojej historii różne scenariusze, ale spadku klubu, którego właściciele mają nieograniczone możliwości finansowe i zapowiadają podbój piłkarskiej Europy w ciągu kilku lat, jeszcze nie przeżyliśmy. Półtora miesiąca temu można było zastanawiać się, za ile sezonów Sroki zagrają w Champions League albo kiedy na St. James’s Park trafi gwiazda pokroju Erlinga Haalanda, a niedługo może okazać się, że Newcastle będzie co tydzień rywalizować z Preston i Blackpool, a wspomniany Saint-Maximin zdecyduje się odejść, by móc dalej grać w Premier League.

Mecz z Norwich odbywał się w jednym z najbardziej newralgicznych, z perspektywy kibica Newcastle, momentów sezonu. Już w weekend podopieczni Howe’a zagrają bowiem u siebie z Burnley, które jest w podobnej sytuacji do dwóch wymienionych wcześniej drużyn. Cała trójka od kilku kolejek wypełnia strefę spadkową. Są to więc teoretycznie najłatwiejsze mecze do wyłapania punktów. Legenda Newcastle i najlepszy strzelec w historii Premier League, Alan Shearer, zaznaczył w swoim felietonie dla BBC, że teraz nie ma już żadnych “ale”, a sezon jego byłego klubu zależy właśnie od tych dwóch spotkań. Już wiemy, że pierwszy test został oblany.

Dlaczego tak ważne są akurat te dwie, wydawałoby się niczym niewyróżniające, grudniowe kolejki w środku sezonu? Dlatego, że później Sroki w Premier League czeka następująca seria:

  • Leicester (wyjazd)
  • Liverpool (wyjazd)
  • Manchester City (dom)
  • Manchester United (dom)
  • Everton (wyjazd)

Można więc śmiało założyć, że w jej trakcie będzie ciężko o punkty, a ewentualne porażki i remisy aż do spotkania z Manchesterem City włącznie, będą oznaczać pobicie rekordu Premier League pod względem liczby meczów bez zwycięstwa od startu sezonu. Rekordem pozostaje siedemnaście takich spotkań. Listy gratulacyjne za zmalowanie tego “osiągnięcia” póki co należy wysyłać do Sheffield United, gdzie sporo kibiców czeka pewnie na wymazanie ich ukochanego klubu z tej gorszącej statystyki. Piłkarze The Blades pokusili się o taki wynik w poprzednim sezonie, więc może uda im się z niego wymiksować, zanim dowiedzą się o nim kolejne pokolenia. Newcastle ewidentnie ma bowiem chrapkę by pokusić się o podobny “wyczyn”.

Reklama

Patrząc na najbliższych rywali, jeśli Srokom nie uda się w weekend wygrać z Burnley, będą na autostradzie do przejęcia pałeczki w tym względzie. Nie to jest jednak w całej sytuacji najbardziej istotne, a to, na co także zwraca uwagę Shearer w swoim felietonie – po tej serii meczów nadejdzie 1 stycznia i otwarcie zimowego okna transferowego. A jakie poważne nazwisko, nawet zachęcone rekordowymi zarobkami, przyjdzie grać do najgorszej drużyny w lidze, której grozi spadek do Championship?

Perspektywa spadku może zniechęcać

Wysokie zarobki oczywiście zachęcają, ale ryzyko spadku równie mocno odstrasza. Zwłaszcza, że to ryzyko nie jest melodią przyszłości. Ono jest tu i teraz. Każdy kto zdecyduje się przyjść do Newcastle, zacznie swoją przygodę z Premier League od samego dna.

Niezbyt wielu światowej klasy piłkarzy będzie chciało przyjść do drużyny, która wygląda, jakby miała spaść – pisze Shearer.

Wystarczającą przeszkodą dla Newcastle jest brak występów w europejskich pucharach. Nie każdy zdecyduje się przecież opuścić swoją drużynę, która na co dzień gra w Lidze Mistrzów lub Lidze Europy, by przejść do Newcastle, które o europejskie puchary zamierza powalczyć dopiero w przyszłych sezonach. Pytanie też, jakimi piłkarzami będzie na początek zainteresowany klub z północy Anglii? Angielskie media podają oczywiście wiele potencjalnych nazwisk, a najwięcej z nich wyróżnia się kiepską formą w ostatnim czasie i zniknięciem z radarów najlepszych klubów w Europie. Dołączenie do Newcastle miałoby pomóc im odbudować swoją pozycję na rynku.

Takimi nazwiskami są chociażby Eden Hazard, Dele Alli czy Alexandre Lacazette. Taki zestaw jeszcze pięć lat temu mógłby stanowić o sile ofensywy najlepszych drużyn w Premier League. W tym właśnie tkwi problem Srok. Klub nie ma zbyt dużo argumentów, by starać się o sprowadzenie piłkarzy, którzy o sile ofensywy najlepszych klubów w lidze stanowią dzisiaj. W tym przypadku zaglądające w oczy widmo spadku również może odstraszać, bo wątpliwe, by któryś z wymienionych chciał spędzić rok na wygnaniu w Championship.

Drugim możliwym typem transferu jest sprowadzenie młodej gwiazdy z nieco słabszych zespołów, która mogłaby rozbłysnąć właśnie w Newcastle. Tutaj można przywołać chociażby nazwiska Dusana Vlahovicia czy Darwina Nuneza. Młodych zawodników może skusić perspektywa, jaka czeka klub w najbliższych latach. Przyjście do Newcastle już teraz, pozwoli im budować swoją historię na St. James’s Park, a za kilka lat prawdopodobnie pozwoli walczyć o najwyższe trofea. Jak bumerang wraca więc temat spadku i wizji spędzenia roku na tak wczesnym etapie kariery, w tak mało prestiżowej lidze, jaką jest Championship.

Okienko transferowe zaczyna się już 1 stycznia, a do tego czasu pozycja negocjacyjna Newcastle może się znacznie zmienić. Każdy kolejny punkt sprawi, że kierunek ten okaże się bardziej atrakcyjny dla większej liczby piłkarzy. Jeśli jednak za miesiąc wciąż będziemy mogli mówić o słabej grze zespołu i braku zwycięstw, zadanie przekonania ich do przeprowadzki nad rzekę Tyne będzie kilka razy trudniejsze. Mimo wszystko punktów kupić się nie da, trzeba je sobie wywalczyć na boisku.

Czytaj także:

Fot. Newspix

Najnowsze

Anglia

Komentarze

19 komentarzy

Loading...