Przyjście do Lechii Gdańsk Tomasza Kaczmarka ożywiło całą Lechię Gdańsk, która zaczęła grać efektownie i efektywnie – nie licząc wstydliwego odpadnięcia z Pucharu Polski ze Świtem Nowy Dwór Mazowiecki. W Ekstraklasie w siedmiu spotkaniach pod wodzą tego szkoleniowca biało-zieloni wywalczyli 17 punktów (5 zwycięstw, 2 remisy) i stali się kandydatem do czołowych lokat. Poprawa wyników rzecz jasna zbiegła się ze zwyżką formy poszczególnych zawodników.
U Kaczmarka jeszcze lepiej gra Maciej Gajos, a na szersze wody zaczął wypływać Kacper Sezonienko. Na właściwe tory wrócili także Conrado oraz… Flavio Paixao. Tak, tak, najskuteczniejszy obcokrajowiec w historii polskiej ligi także znajdował się w lekkim dołku, jego akcje na początku sezonu nie stały wysoko.
Mogło się wydawać, że jest to w pewnym sensie logiczna konsekwencja upływającego czasu. Portugalczyk we wrześniu skończył 37 lat i choć jest marką samą w sobie na naszych boiskach (sześć sezonów z dwucyfrową liczbą trafień, z czego pięć z rzędu), to zanosiło się na to, że jego wpływ na grę Lechii może zacząć maleć. Wrażenie to potęgowała postawa Łukasza Zwolińskiego, który stał się numerem jeden w ataku. Sytuacji marnował dużo (Jagiellonia, Śląsk Wrocław), ale mimo wszystko liczbami się bronił. A do tej pory ta dwójka razem z przodu grać nie mogła. Jeśli obaj znajdowali się w wyjściowej jedenastce – vide runda wiosenna poprzedniego sezonu – to ze stratą dla Zwolińskiego, który był ustawiany na skrzydle. Zbierał minuty, trzy gole strzelił, lecz gołym okiem dało się zauważyć, że nie jest w swoim żywiole.
Gdy więc “Zwolak” w pierwszych meczach stał się głównym żądłem, teoria o powolnym przygotowywaniu Lechii na radzenie sobie bez Flavio nie wydawała się oderwana od rzeczywistości. Paixao po trzech kolejkach miał na koncie zaledwie 37 minut. Na chwilę Piotr Stokowiec znów mu zaufał, dając występ w pełnym wymiarze z Cracovią i niecałą godzinę z Lechem Poznań, ale konkretów z tego nie było. W ostatnim akcie Stokowca Portugalczyk ponownie został przesunięty na boczny tor i z Radomiakiem wszedł w samej końcówce.
Dopiero Kaczmarek znalazł miejsce na boisku i dla Flavio, i dla Zwolińskiego bez straty dla któregoś z nich. Stokowiec twardo trzymał się tego, że w środku pola ma trzech zawodników o charakterystyce “szóstki” lub “ósemki”. Przeważnie byli to Kubicki, Gajos i Makowski, w odwodzie pozostawał Biegański. Kaczmarek tylko w swoim debiucie z Wisłą Kraków zdecydował się na taki wariant. Po części nie miał wyjścia, bo portugalski weteran nie mógł wówczas wystąpić.
Od 8. kolejki z Piastem Gliwice oglądamy nowe, bardziej ofensywne oblicze Lechii. Główną różnicą jest rola Flavio, który został cofniętym napastnikiem, operującym za Zwolińskim i mającym często więcej miejsca niż rozbijający się z obrońcami młodszy kolega. Szybko nadeszły konkrety w wykonaniu kapitana gdańszczan:
- dwa gole i asysta w Łęcznej
- gol z Termaliką
- asysta z Górnikiem Zabrze
- gol z Wartą Poznań
Zwoliński tylko na tym układzie zyskał i liczby również to pokazują. U Kaczmarka zdobył już cztery bramki w Ekstraklasie i dwie z Jagiellonią w Pucharze Polski.
Poszkodowanym w nowej rzeczywistości jest Makowski. U Stokowca był pewniakiem do składu, zaś po zmianie szkoleniowca zagrał 90 minut w jego debiucie i powędrował na rezerwę. Od tego czasu trzykrotnie dostawał epizody w końcówkach, dwa razy nawet się z ławki nie podniósł, a jedyny występ od początku to eksperyment. W Niecieczy zaczął na prawej obronie, ale zupełnie sobie nie radził i w przerwie został zmieniony. Nie sposób z tym polemizować, wyniki i styl gry Lechii w większości spotkań mówią same za siebie.
Duet Zwoliński-Paixao to już w tym sezonie ligowym łącznie 10 goli i 2 asysty. Zacnie. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że dziś powiększy dorobek, bo Zagłębie Lubin na wyjazdach często uprawia radosną twórczość w tyłach. W trwającym sezonie dostało już 0:3 z Wisłą Kraków, 0:4 z Wisłą Płock i 2:4 ze Stalą Mielec. “Miedziowi” od czterech kolejek pozostają bez zwycięstwa i raczej trudno być optymistą co do ich pozycji na koniec roku, skoro jesienią zmierzą się jeszcze m.in. z Lechem Poznań, Rakowem Częstochowa i Legią Warszawa, która kiedyś wreszcie musi (?) wygrzebać się z dna.
Lechia Gdańsk – Zagłębie Lubin: typy redakcji Weszło
Paweł Paczul: Sprawa wydaje się prosta. Zagłębie Lubin nie przegrało od trzech meczów, a dobrze wiemy, że takie serie w Lubinie nie mogą trwać zbyt długo. Stawiam na prowadzenie Lechii do przerwy po kursie 2,28 w Fuksiarz.pl.
CZYTAJ TAKŻE:
- Perełki w wagonach z piłkarzami. XI dekady Lechii
- Tomasz Kaczmarek: Nie chcę być gościem, który wszystko wie najlepiej [WYWIAD]
- Łukasz Zwoliński: Luz i pewność siebie. Wracam z podniesioną głową [WYWIAD]
Fot. FotoPyK