Spotkanie Unionu Berlin z Bayernem Monachium można by było szumnie określić „polskim meczem” w Bundeslidze, ale darujemy sobie to, bo Tymoteusza Puchacza i Pawła Wszołka próżno było dzisiaj szukać w kadrze meczowej berlińskiej ekipy. Błysnął natomiast kapitan reprezentacji naszego kraju – dwa gole Roberta Lewandowskiego pozwoliły Bayernowi wyjść na dwubramkowe prowadzenie i ostatecznie zwyciężyć z Unionem na wyjeździe 5:2. Bawarczycy pokazali tym samym, że pucharowa klęska konfrontacji z Borussią Moenchengladbach była raczej wypadkiem przy pracy niż świadectwem kryzysu formy.
Choć, dodajmy, defensywa Bayernu mocno się także i dzisiaj zachwiała.
Union Berlin – Bayern Monachium. Podrażniony Bayern
Dwadzieścia osiem minut – tyle czasu zajęło, nim Union Berlin zdołał przeprowadzić pierwszą w miarę składną akcję w dzisiejszym spotkaniu. Było to… nieprecyzyjne dośrodkowanie z prawego skrzydła. I niech to będzie podsumowanie postawy gospodarzy w pierwszej fazie meczu. Bayern nie pozwolił berlińczykom po prostu na nic. Tak nabuzowanych, agresywnych w odbiorze Bawarczyków widuje się naprawdę rzadko, nawet biorąc pod uwagę to, że Julian Nagelsmann co do zasady wymaga od swoich podopiecznych gry na dużej intensywności. Ale dzisiaj wajcha w pressingu została przechylona do maksimum i Union kompletnie nie potrafił sobie z tym poradzić. Obrońcy ograniczali się po prostu do wybijania futbolówki na oślep.
W defensywie gospodarze wyglądali lepiej, ale tylko do czasu. W 15. minucie meczu Robert Lewandowski otworzył wynik golem z rzutu karnego, kilka chwil później dołożył drugie trafienie. Tym razem zza pola karnego po sprytnie wykonanym rzucie wolnym. Z kolei w 35. minucie do siatki trafił Leroy Sane, który równie dobrze mógł zapisać na swoim koncie hat-tricka jeszcze przed przerwą, tak wiele dogodnych okazji wykreowali mu partnerzy.
Co tu dużo mówić – zanosiło się, że podrażniony Bayern zmiecie Union z boiska.
Ale nieoczekiwanie trzybramkowa zaliczka zadowoliła mistrzów Niemiec. Bawarczycy zredukowali bowiem bieg z piątki na dwójkę i chyba planowali po prostu dotoczyć się spokojnie do przerwy, trzymając w garści bezpieczny wynik. Union nie przegapił dogodnego momentu do wyprowadzenia riposty – na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy ładną akcję berlińczyków wykończył Niko Giesselmann (główny konkurent Tymoteusza Puchacza na lewym wahadle), korzystając na dezorganizacji w defensywie gości i nie najlepszej interwencji Manuela Neuera. Mało tego, kilkadziesiąt sekund później niemiecki bramkarz został pokonany po raz drugi, ale tym razem sędzia anulował trafienie, słusznie dopatrując się spalonego. Tak czy owak, gracze Unionu niespodziewanie przywrócili spotkaniu emocje i dobitnie pokazali Bawarczykom, że ci będą musieli się trochę po męczyć, by zapewnić sobie dzisiaj komplet punktów.
Union Berlin – Bayern Monachium. Wymiana ciosów
I rzeczywiście – po przerwie Bayern nie miał z Unionem łatwej przeprawy. Choć to chyba i tak za mało powiedziane, ponieważ gospodarze kapitalnie rozpoczęli drugą połowę i zrobiła nam się na boisku ostra jazda bez trzymanki. Zagrożenie raz pod jedną, raz po drugą bramką. W paru sytuacjach na wyżyny umiejętności i refleksu musiał się wznosić Neuer, bo defensywa Bayernu raz po raz była rozrywana prostopadłymi podaniami na wolne pole. Dobrą robotę dla widowiska wykonał też sędzia, który nie sięgał po gwizdek przy byle starciu i w efekcie obserwowaliśmy też mnóstwo twardej walki o piłkę w środku pola.
Tak odważna postawa Unionu otworzyła jednak Bawarczykom możliwość wyprowadzania zabójczych kontrataków, no i goście w pełni tę możliwość wykorzystali. W 61. minucie gry pod dynamicznej szarży do siatki trafił Kingsley Coman, a na dziesięć minut przed upływem podstawowego czasu piątym trafieniem pogrążył gospodarzy Thomas Mueller, dla którego był to zresztą pierwszy w karierze gol zdobyty w starciu z tym akurat rywalem. Union po drodze też skierował piłkę do sieci – znakomite podanie od Kevina Behrensa na bramkę zamienił Julian Ryerson. Ale to wszystko za mało, by urwać Bayernowi choćby punkt.
Mimo wszystko wypada gospodarzy pochwalić. Nie załamali się po fatalnym początku spotkania i najwyraźniej wyszli z założenia, że nawet jeśli dzisiaj nie zapunktują, to przynajmniej dadzą kibicom efektowne show. I tak się właśnie stało, to był kawał meczycha. Natomiast Bayern w jakimś stopniu zrehabilitował się za klapę w Pucharze Niemiec, aczkolwiek defensywa obrońców ligowego tytułu wciąż sprawia wrażenie mocno dziurawej.
Na średniaków z Bundesligi pewnie wystarczy. Ale co z Ligą Mistrzów? Tam Bawarczycy muszą szczelniej trzymać gardę.
Union Berlin – Bayern Monachium 2:5 (1:3)
strzelcy bramek:
- R. Lewandowski 15′ (0:1)
- R. Lewandowski 23′ (0:2)
- L. Sane 35′ (0:3:)
- N. Giesselmann 43′ (1:3)
- K. Coman 61′ (1:4)
- J. Ryerson 65′ (2:4)
- T. Mueller 79′ (2:5)
CZYTAJ TAKŻE: