Najczęściej remisująca drużyna w lidze przyjechała dziś na mecz do ekipy, która zajmowała w tej klasyfikacji drugie miejsce (do spółki z trzema innymi zespołami). Wydawać by się mogło, że finał tego wydarzenia jest oczywisty. I do 97. minuty nawet wszystko się zgadzało, ale wtedy Cracovia uznała, że seria ośmiu ligowych meczów z rzędu bez porażki jej wystarczy i pozwoliła Radomiakowi przywieźć pierwszy komplet punktów z delegacji.
Cracovia – Radomiak Radom. Artur Bogusz bohaterem
Brawo, ekstraklasowy order uśmiechu należy się jak psu buda. Tym bardziej, że Radomiak był dzisiaj zespołem lepszym i bardziej na to zwycięstwo zasłużył. Bo brakowało ekipie Dariusza Banasika przede wszystkim skuteczności. I w tym też jest pewna przewrotność, że gola na wagę trzech punktów nie strzelił żaden z wyróżniających się graczy beniaminka, a Artur Bogusz, który w ostatniej akcji odnalazł się w polu karnym i głową wykończył centrę Radeckiego.
Artur Bogusz, który:
- pojawił się na boisku po raz pierwszy w tym sezonie ligowym,
- w 82. minucie zastąpił Luis Machado na skrzydle, by zabezpieczyć ten sektor boiska, bo przecież jest obrońcą,
- strzelił swojego pierwszego gola w Ekstraklasie,
- strzelił swojego pierwszego gola dla Radomiaka,
- strzelił pierwszego gola od września 2019,
- w ŁKS-ie w sezonie 19/20 był jednym z najgorszych piłkarzy w lidze i nie spodziewaliśmy, że wróci na ten poziom.
Dziś chłop ma swoją wielką chwilę, no i fajnie. Odwalił robotę za Mauridesa, Machado, Kaputa, Radeckiego, bo każdy z tych piłkarzy powinien wpisać się na listę strzelców przed nim. Również za Angielskiego, ale ten przynajmniej potrafił w pierwszej części gry zamienić na gola rzut karny. No ale taka liczba dogodnych sytuacji ze strony beniaminka, który wcześniej na wyjazdach strzelił ledwie pięć goli w sześciu meczach, bardzo źle świadczy o defensywie Pasów. Głupi był karny, gdy Sadiković zakręcił się i machnął szpytą, jakby chciał występować w balecie, ale jeszcze mocniej zwróciła naszą uwagę sytuacja, w której Kaput przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów i zmarnował świetną okazję, nie trafiając w bramkę.
Miał tyle swobody, że można było się zastanawiać, czy nie gra z dzieciakami w parku. Michał Kaput! Nic do niego nie mamy, notuje dużo odbiorów, haruje, ale skoro on tak błysnął, to o defensywie Pasów świadczy to bardzo źle.
Przegrana Cracovii w samej końcówce dziwić może o tyle, że do tej pory to właśnie zespół Probierza mogliśmy chwalić za granie do ostatniego gwizdka. Dzisiaj znów udało się dopaść rywala w drugiej połowie i to dzięki zmiennikom (w 71. minucie Piszczek trafił po wrzutce z rogu Loshaja), po chwili Pasy były bliskie drugiego gola, ale ostatnie słowo tym razem należało do rywali.
Po szamotaninie przy linii, długim wyrzucie piłki z autu i wrzutce. No fajnie nam się zaczęła ta kolejka. Fajnie.
Fot. newspix.pl
Czytaj także: