Piłkarska niedziela jest napakowana jak Pudzian w swoim primie. Jeśli jednak ktoś uznał, że do 15 będzie zbierał siły, by potem przyjąć jak największą dawkę futbolu i maraton rozpoczął, tak ja my, od starcia Zagłębie Lubin z Cracovią, momentami musiały pojawić się zwątpienie i zniechęcenie. To trochę tak, jakby przed ucztą dostać na przystawkę niedogotowanego ziemniaka. Zjesz, raczej się nie zatrujesz, ale znajomym nie polecisz, bo sam byś tego nie chciał powtórzyć.
Wybaczcie ten brak entuzjazmu, ale też ciężko jarać się meczem, który rozpoczął się po 60. minucie, a trwał 90. Wszystko nam się fajnie zaczęło, zostaliśmy zanęceni, a potem klops. Rakoczy zrobił ruletę – może nie do końca zgrabną, ale jednak – i oddał mocny strzał w bramkę, ale świetną interwencją popisał się Hładun. Sporo piłkarskiej jakości, może nawet więcej niż przez całą resztę pierwszej połowy.
Dość powiedzieć, że później najgroźniej było wtedy, gdy stoperzy zapragnęli walnąć po samobóju:
- najpierw Hładun musiał powstrzymać Kruka,
- potem Hrosso odbił „strzał” Rodina.
Zagłębie Lubin – Cracovia 1:1. Dwa błędy sędziego
Niestety do poziomu widowiska dostosowywał się Bartosz Frankowski. Mamy dwie poważne wątpliwości, jeśli chodzi o jego pracę, z czego jedna to nawet nie jest wątpliwość. Jesteśmy pewnie, że z boiska jeszcze w pierwszej połowie powinien wylecieć po dwóch żółtych kartkach Kamil Kruk. Stoper Zagłębia przerwał faulem groźnie zapowiadającą się akcję gości, ale arbiter, który chwilę wcześniej pokazał mu pierwszą kartkę, go oszczędził. A wydaje nam się – podkreślamy: wydaje się, do sprawy pewnie wrócimy w Niewydrukowanej Tabeli – że Pasy zostały skrzywdzone jeszcze raz, gdy o piłkę w polu karnym walczyli van Amersfoort z Panticiem. Holender był przy niej pierwszy, trącił ją sobie głową, ale nie mógł kontynuować akcji, bo wpadł na niego stary Serb, który z Lubinem przywitał się przecież sprokurowaną jedenastką i wylotem z boiska przed czasem przeciwko Stali Mielec. Sędzia znów nie zareagował.
Czytaj także:
- Żuraw: Porywam się z motyką na słońce
- Sevela: Mentalność zawodników została na ósmym miejscu
- Pestka: Cracovia skończy sezon w górnej części tabeli
Jak już napomknęliśmy, świat byłby lepszy, gdyby ten mecz zaczął się po 60. minucie. A dokładnej w 64. minucie, kiedy to lewym skrzydłem ruszył Bartolewski. Ostatecznie futbolówka wylądowała po nogami Starzyńskiego, a ten strzelił z dystansu pierwszego gola od połowy kwietnia. Co więcej, tak się rozochocił, że sieknął potem jeszcze raz, być może nawet ładniej, ale tym razem Hrosso efektownie zbił piłkę na słupek.
Zagłębie Lubin – Cracovia 1:1. Cracovia grała do końca
No ale swój „patent” wypracowała też Cracovia. Uderzającym był w nim Rasmussen. Duńczyk próbował z bliższej odległości, skuteczność fifty-fifty. Raz trafił w słupek, raz uderzył między nogami przeciwnika i znalazł drogę do siatki. Michała Probierza możemy pochwalić za zmiany, bo Myszor, Rocha i wspomniany Rasmussen na pewno ożywili zespół.
Cracovia potwierdziła, że jest drużyną grającą do końca i przedłużyła serię meczów bez porażki w lidze do ośmiu. Nieco gorzej brzmi to, że mimo takiej passy ma tylko punkt więcej od Radomiaka Radom, Jagiellonii Białystok czy Zagłębia Lubin, bo oznacza to średniactwo, ale zaryzykujemy i napiszemy, że takie z nieco wyższej półki.
Fot. FotoPyK