Reklama

Mentalność zawodników została na ósmym miejscu

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

23 maja 2021, 10:41 • 13 min czytania 10 komentarzy

Za Zagłębiem kolejny sezon, w którym nie potrafiło obudzić swojego uśpionego potencjału. Czy „Miedziowi” powinni mieć większe ambicje niż ósme miejsce? Co się wydarzyło w ostatniej kolejce w Płocku? Po co były historie z Crnomarkoviciem i Stochem? Dlaczego po przedłużeniu kontraktu lubińscy piłkarze spuszczają z tonu? Czy zawodnicy Zagłębia wykazali się odpowiednim zaangażowaniem? Pytamy o to trenera „Miedziowych”, Martina Sevelę. Zapraszamy na wywiad.

Mentalność zawodników została na ósmym miejscu
Ósme miejsce odpowiada ambicjom Zagłębia Lubin?

Dobre pytanie. Myślę, że bardziej oddaje nasze realne możliwości. Przed sezonem rozmawialiśmy o pozycji, która zadowoli nas na koniec. Mieliśmy w tym sezonie dobre wyniki, dobrą serię, były też momenty, które nie były idealne. Ale tak na koniec myślę, że z ósmego miejsca możemy być w pewien sposób zadowoleni. W ostatniej kolejce byliśmy jeszcze w grze o puchary. Przy naszym dobrym wyniku z Wisłą Płock, mogliśmy zrobić czwarte miejsce, które byłoby bardzo dobre. Czwarte miejsce to byłby dla nas top.

Czyli generalnie jest pan zadowolony.

Tak, patrząc całościowo jestem zadowolony. Oczywiście, były mecze, gdy mogliśmy zagrać lepiej, ale zrobiliśmy progres względem ostatniego sezonu – nie tylko w Ekstraklasie, ale i Pro Junior System. Przed rokiem mieliśmy w nim czwarte miejsce, teraz trzecie. To coś, na czym nam zależy ze względu na profity finansowe. Daliśmy szansę nowym zawodnikom, młodzieżowcom, którzy zrobili nam te minuty. To pozytywy.

A czy Zagłębie nie powinno mieć jednak trochę większych ambicji niż ósme miejsce? Jest stabilny klub, są dobre kontrakty, jest świetna baza treningowa, jest dobrze funkcjonująca akademia. Niczego nie brakuje, by stworzyć klub, któremu będzie zależeć na czymś więcej. A o Zagłębiu wciąż panuje opinia, że nie wykorzystuje swojego potencjału.

Potencjał jest – oczywiście. Warunki, akademia, wszystko jest na naprawdę na wysokim poziomie. Ale ważne jest też dla tych chłopaków odpowiednie przejście z akademii do pierwszego zespołu. Nie każdy zawodnik jest w stanie zrobić taki progres jak Bartosz Białek czy Bartek Slisz, bohaterowie ciekawych transferów. Jest za duża różnica pomiędzy trzecią ligą, gdzie grają rezerwy, a Ekstraklasą. Byłoby idealnie, gdyby drugi zespół grał o jedną ligę wyżej, gdzie piłkarze mierzyliby się z trudniejszymi przeciwnikami. Przejście do pierwszego zespołu byłoby łatwiejsze.

Gdy jest taka możliwość, gra o puchary nas interesuje. Ale nie da się walczyć o nie w każdym roku. Ostatni sezon był dla nas covidowy, oczywiście każdy inny zespół też miał taką sytuację. Ambicja jest, ale przed sezonem zdefiniowaliśmy cele – co najmniej ósme miejsce i to udało się zrealizować. Dlatego możemy być zadowoleni. Natomiast szkoda nam ostatniego meczu, który zagraliśmy w Płocku.

Reklama
Generalnie Ekstraklasą rządzą serie. Zespół ma dobrą formę w kilku spotkaniach, by potem przez kilka grać nieco gorzej. Mam wrażenie, że w Zagłębiu nie ma serii, a loteria. Raz gracie świetne zawody, by za chwilę zagrać słabiutko, potem znowu świetnie, potem znów słabiutko. Czy pan wie, z czego to wynika?

Zgadzam się z panem. Ale to nie jest problem tylko Zagłębia, a też reszty zespołów. Dlatego Ekstraklasa jest taka wyrównana. Legia, Raków i Pogoń stanowiły pierwszą trójkę, ale reszta zespołów prezentowała podobny poziom. Każda kolejka przynosiła zmianę w tabeli. Były 2-3 dobre wyniki nie tylko Zagłębia, ale i innych zespołów, potem przychodziły mecze, gdy zespoły nie punktowały. Nie wykonaliśmy odpowiedniej pracy, by nasza gra była stabilna, by nie było tak, że mamy dwa dobre, a potem dwa słabsze mecze. Widziałem w drużynie większą motywację na mecze z zespołami, które są wyżej w tabeli, niż z tymi, które były niżej. Tego mi zabrakło. Chciałbym, by nie było różnicy, czy gramy z Legią, Pogonią, Stalą czy Podbeskidziem.

Ma pan zastrzeżenia do zaangażowania zawodników?

Tak. Strategia czy plan na mecz są ważne, ale na boisku najważniejsi są zawodnicy. Dlatego kluczowe jest, by liderzy zespołu brali na swoje plecy odpowiedzialność. Aby młodzieżowcy widzieli, że jest tu lider, który jest zaangażowany w grę, co stanowiłoby mocny zespół. Niektórzy zawodnicy pokazali ten potencjał, a inni nie.

To chyba źle świadczy o piłkarzach, którzy zarabiają solidne pieniądze i mają idealne warunki, by grać w piłkę.

Jedna rzecz to zaangażowanie, inna to indywidualne przygotowanie zawodników. Rozmowa z młodzieżowcami, pokazanie mentalnego aspektu gry, koncentracji. Chciałbym, by nasza gra w skali 1-10 była na poziomie 7-8 w każdym meczu. Byłoby idealnie. Ale jest tak, że gramy dwa mecze na 6-8, a potem dwa następne na 2-3. Potrzebujemy ustabilizować grę. Zaangażowanie to podstawa, by do tego doszło.

Zamierza pan pożegnać się z piłkarzami, co do których ma zastrzeżenia, jeśli chodzi zaangażowanie?

Niektórzy mają kontrakt i będziemy kontynuować współpracę, niektórzy byli tylko wypożyczeni. Kilku nie pokazało takiej jakości, jakiej byśmy oczekiwali. Oni zostaną pożegnani. Samuel Mraz czy Djordje Crnomarković, którzy byli wypożyczeni, wrócą do swoich zespołów. Tak samo będzie z Miro Stochem, od którego oczekiwaliśmy jakości. Ale się nie udało. Przez te cztery miesiące nie pokazał tego, co się spodziewaliśmy.

Co pan powiedział Crnomarkoviciowi po faulu na Piotrze Pyrdole?

Chciałem zapytać go, co się wydarzyło w jego głowie, dlaczego to się stało? Mówił, że chciał zrobić wślizg, potem się zawahał, a potem stwierdził, że wróci do pierwotnego pomysłu. Reakcja była spóźniona. Nikt nie oczekiwał, że spowoduje taki uraz chłopaka z Wisły. Super, że szybko wrócił. Zgadzam się z karą, jaką dostał Crnomarković.

Reklama
Po co był panu ten transfer? Już w Lechu Poznań popełniał bardzo proste błędy. W Zagłębiu to się tylko nawarstwiło. A przecież zamiast na Crnomarkoviciów można stawiać na chłopaków z akademii.

Chodzi o jakość. Nie sądzę, by Crnomarković jej nie miał. Dlaczego grał w Lechu? Bo widziano w nim jakość. Do Lecha przyszli jednak inni piłkarze i był dla nas dostępny. Mieliśmy problem na pozycji środkowego obrońcy. Sören Reese wrócił do Danii, Lubo Guldan poszedł na dyrektora sportowego. Nie mieliśmy wystarczającej jakości na poziom Ekstraklasy, dlatego zdecydowaliśmy się na doświadczonego, lewonożnego Crnomarkovicia. Nie zgadzam się z panem, że on nie ma jakości. Oczywiście, błędy są w piłce, każdy je popełnia. Szkoda, że w pierwszym meczu zrobił to, co zrobił.

To pół roku było bardzo słabe. Dużo zawalił.

Bo to środkowy obrońca. jest zawsze w polu karnym. Gdy obrońca robi błąd, robi się duży problem. Ale nie myślę, żeby to były jakieś ogromne błędy. Tak samo Guldan i Simić je popełniali. Jako środkowy obrońca jesteś najbliżej piłki, błędy napastnika czy skrzydłowego mniej ważą.

Później do składu wskoczył Kamil Kruk i mam wrażenie, że popełniał mniej błędów. Zastanawiam się, dlaczego tak późno piłkarze z akademii dostają szansę? Kruk otrzymał ją dopiero, gdy Crnomarković został zawieszony. Chodyna do momentu odejścia Czerwińskiego też nie odgrywał żadnej roli.

Temat Chodyny pojawił się zimą 19/20. Mieliśmy jeszcze Alana Czerwińskiego, Chodyna grał w akademii. Mieliśmy na niego pomysł, by odszedł na wypożyczenie na pół roku i wrócił gotowy na odejście Alana Czerwińskiego. Został u nas i zrobił progres. Gdy przyszła szansa, złapał ją pełną garścią i teraz budzi zainteresowanie zachodnich klubów. Kruk? Jedną rzeczą jest dobra akademia, ale ważne jest to, by szansa dla zawodnika przyszła w odpowiednim momencie. To Ekstraklasa, jest mocna walka o punkty, pieniądze, miejsce w tabeli. Każdy młody musi być na to gotowy fizycznie i mentalnie. Kruk dostał szansę, gdy był przygotowany. Zgadzam się z panem – gdy dostał szansę, pojawiły się nasze lepsze wyniki. Później został na dłużej, grał z Oko czy Crnomarkoviciem. Dla niego to dobry czas jako młodzieżowca. W Pro Junior System mieliśmy trzecie miejsce, więc myślę, że z grą młodych nie było źle. Lech był oczywiście najlepszy, druga była Pogoń, która miała Kozłowskiego.

Co było kluczowe dla przemiany Patryka Szysza? Na przestrzeni sezonu z solidnego ligowca stał się piłkarzem, który się wyróżnia.

Ważne jest to, żeby piłkarze byli mentalnie dobrze nastawieni. Przychodzi szansa, więc zrobię maksimum, żeby dostać kolejne. W ostatnim sezonie mieliśmy na skrzydłach Żivca i Bohara. Patryk był rezerwowym, wchodził na 15-20 minut. Nie zagrał za dużo meczów w pierwszym składzie. Dla nas było ważne, by przygotować Patryka na nowego lidera naszej ofensywy w przypadku transferu Bohara. Pierwsza runda jeszcze nie była idealna, ale w drugiej części sezonu był bardzo efektywny. Strzela bramki, ma dobry drybling. Dużo wygrywa tym, że jest lewonożny. Nie ma wielu zawodników, którzy dobrze odnajdują się na prawym skrzydle, a są lewonożni. To był jeden z naszych mocnych punktów. Przy dryblingu Patryka do środka, Chodyna mógł wbiegać za jego plecy. Nasza prawa strona była tą dominującą. Daliśmy Patrykowi takie zadania, aby uwypuklić jego silne punkty. To się udało, dlatego ma takie statystyki, jakie ma. Z prezesem bierzemy pod uwagę, że teraz pojawią się za Patryka oferty zza granicy.

Myśli pan, że jest już gotowy na transfer?

Tak. Już teraz. Ma dobre pół roku, wzmocnił się fizycznie, wyeliminował wady. Jest przygotowany też mentalnie, by zrobić następny krok.

Po co był Zagłębiu transfer Miroslava Stocha? Przychodzi piłkarz na cztery miesiące, są duże zastrzeżenia do jego jakości i zaangażowania. Po co była ta cała historia?

Mieliśmy problem na pozycji skrzydłowych. Saszka Żivec miał problemy, nie mogliśmy na niego liczyć. Adam Ratajczyk był kontuzjowany, zmagał się też z covidem, trzeba było czekać dłuższy czas aż wróci. Spośród typowych skrzydłowych zostali nam tylko Patryk Szysz i Dejan Drazić, który może też zagrać w środku w systemie 4-1-4-1. Chcieliśmy, by grał właśnie w środku z Filipem Starzyńskim i jedną szóstką. Mieliśmy jeszcze Sypka, ale też miał uraz ręki. Nie było na tej pozycji konkurencji. Lubomir Guldan zgłosił, że jest szansa na pozyskanie Stocha na zasadzie wolnego transferu. Myśleliśmy, że będzie lepiej to wyglądało z jego strony. W ataku jeszcze było w miarę OK, chociaż oczekiwaliśmy asyst czy bramek. Ale w obronie nie grał zbyt dobrze. Reagował spóźniony, brakowało mi u niego zaangażowania. Rozmawialiśmy kilka razy o tym, co jest ważne dla zespołu, jak powinien reagować. Oczekiwania wobec niego były bardzo duże, ale nie udało się. To wypożyczenie nie dało nam tyle, ile się spodziewaliśmy.

Znał pan jego mentalność wcześniej? Nie dało się tego uniknąć?

Tak. Nie pozwolimy sobie na ściąganie piłkarza, którego nie znamy. Myśleliśmy o jego jakości piłkarskiej. Zwłaszcza tu oczekiwaliśmy, że doświadczony zawodnik, który był na zachodzie, pokaże młodym zawodnikom, jak ważna jest praca nad sobą. Kiedyś były to jego mocne punkty. Ale teraz nie dał tego zespołowi.

Dlaczego piłkarze Zagłębia po przedłużeniu kontraktu grają gorzej? Filip Starzyński i Jewgienij Baszkirow to dyżurne przykłady.

Trudne pytanie. To aspekt mentalny. Każdy piłkarz walczy o lepsze warunki, o jak najlepszy kontrakt. Sam albo za pomocą agentów. Potem przychodzi takie „uspokojenie”: mam kontrakt na trzy lata, są ciekawe warunki finansowe i teraz jest już OK. No nie. U Filipa nie wyglądało to najlepiej na początku. Ważna jest nasza rozmowa, nasz wpływ na zawodników, by uświadamiać im, jak ważne jest to, by ich jakość była powtarzalna. U Filipa udało się, w zeszłym sezonie był najproduktywniejszy w naszym zespole. Z Baszkirowem jest inna sytuacja – z rytmu wytrącił go koronawirus. Gdy wrócił po chorobie, chciał od razu pokazać wielką piłkarską jakość. Brał na swoje plecy zbyt dużo i coś się zacięło. Powinien grać prosto – wygrać pojedynek, wygrać piłkę, dać krótkie podanie. On chciał od razu być Beckenbauerem. Podejście na zasadzie: “ja wam pokażę, wróciłem, jestem najlepszy”. Ważna okazała się rozmowa. W końcówce oglądaliśmy już starego, dobrego Baszkirowa.

Jaką ocenę w skali od 1-10 dałby pan za ten sezon Filipowi Starzyńskiemu?

Jesienią nie byłem zadowolony z Filipa. To było takie 3-4. Wiosna była znacznie lepsza, 7-8. Za cały sezon wystawiłbym więc 6-7. Liczby miał ciekawe, ale też wykonywał karne, wolne i rogi, więc miał na nie większą szansę niż koledzy. Na pewno wymagam od Filipa, żeby dominował w trakcie gry.

Dlaczego Zagłębie Lubin nie jest w stanie ściągnąć skutecznego zagranicznego napastnika?

To bardzo ciekawe pytanie. Na pewno była różnica pomiędzy Rokiem Sirkiem a Samuelem Mrazem w treningu. Rok nie lubił mocniej trenować. Mraz z kolei w treningu pokazywał wysoką jakość. I bardzo mu zależało, musiałem czasem na niego krzyczeć, żeby już zszedł z boiska. Po każdym treningu przez 20-30 minut robił coś ekstra dla siebie, tylko że nie potrafił przełożyć treningów na mecze. Od kiedy jestem w Lubinie zawsze brakowało nam napastnika, który zrobiłby nam trochę więcej bramek. Jakbyśmy mieli snajpera, który strzeli 12-14 goli, rozmawialibyśmy dziś o europejskich pucharach. Musimy ściągnąć takiego napastnika. Liczę, że skauci i dyrektor sportowy wykonają w letnim okienku odpowiednią pracę, by ktoś taki do nas trafił. Od napastnika oczekuję głównie bramek. Co to za napastnik, który nie strzela? Zimą przyszedł do nas Karol Podliński, który wykonywał dużo czarnej roboty na boisku, ale oczekiwałbym, by jego liczby były większe.

Gdzie wiosną zniknął Sasza Żivec?

Sasza miał swoje problemy i musieliśmy wykazać się zrozumieniem. Podjęliśmy decyzję, by pojechał do domu i tam popracował ze swoimi lekarzami nad powrotem. Nie był w stanie dać zespołowi zbyt wiele – i jako człowiek, i jako piłkarz, dlatego z niego nie korzystałem. Wiem, że teraz jest już OK. Jego nastawienie jest dobre. Oczekuję, że w następnym sezonie będzie znów jednym z liderów w ofensywie i wróci do tej jakości, jaką prezentował w trójce Bohar-Białek-Żivec. Wiedzieliśmy o problemach Saszy i dlatego też szukaliśmy na tę pozycję konkurencji, żeby trafił do nas ktoś o możliwościach Żivca. Ale nam się to nie udało.

Podszedł pan do jego problemów ze wsparciem i zrozumieniem?

Tak. Bardzo ważne było wsparcie dla piłkarza. Jego żona była w ciąży, została w Słowenii, on był w Lubinie, to też był jeden z powodów jego problemów. Nie chcę powiedzieć, że to decydowało, bardziej wspominam to jako jeden z aspektów, przez które nie był odpowiednio nastawiony do piłki. Ale już jest w porządku. W maju z nami trenował. Krok po kroku będzie robił progres. Podczas urlopu będzie miał swój indywidualny plan, by po powrocie znowu był liderem naszego zespołu.

Co się stało w Płocku? To mógł być kluczowy mecz dla Zagłębia. A tu taka porażka, aż 4:0? “Idealna” puenta tego sezonu Zagłębia.

Byłem rozczarowany po tym spotkaniu. Aż byliśmy zdziwieni tym, co tam pokazaliśmy. Gra toczyła się o europejskie puchary, ale nie wiem, naprawdę nie wiem, co zadziało się w głowach zawodników. Przed meczem nastawienie i przygotowanie mentalne było idealne. Nie widzieliśmy po zawodnikach żadnego problemu. Ale po czasie, gdy sam zrobiłem zrobiłem sobie analizę, doszedłem do wniosku, że za dużo w drugiej części sezonu mówiliśmy, że ważne dla klubu jest minimalnie ósme miejsce. Udało nam się to zrobić dwie kolejki przed końcem sezonu. Cel został spełniony. I myślę, że wtedy zawodnicy pomyśleli “mamy wymagane ósme miejsce, już jest OK, bo nie spadniemy na dziewiąte”. A jeszcze były dwa mecze. Rozmawialiśmy cały czas, że walczymy do ostatniej kolejki, dlatego byłem zdziwiony tym, co pokazaliśmy na boisku. Gdybyśmy wygrali, mielibyśmy dobre miejsce, lepsze warunki finansowe dla piłkarzy. Mentalność zawodników została na ósmym miejscu. Nie dali z siebie maksimum. To smutne, bo mogliśmy zrobić ten ostatni krok. Pod koniec sezonu trzy razy wygraliśmy, trzy razy zremisowaliśmy, a ten ostatni mecz spierdoliliśmy. Jestem smutny z tego powodu, dlatego mówię takie mocne słowa.

Kilka razy podczas tego wywiadu przewijał się aspekt mentalności piłkarzy. Na przyszły sezon chyba tutaj będzie miał pan najwięcej pracy do wykonania.

Zgadzam się. Mamy w klubie trenera mentalnego, który rozmawia z zawodnikami. Nad piłkarzami z akademii też pracujemy. Ale to nie jest tylko rola trenera mentalnego, ale też moja. Ten aspekt jest ważny. Nie treningi, a mecze Ekstraklasy są dla piłkarza wizytówką. Nikogo nie interesuje, co robimy podczas mikrocyklu. Widzę u zawodników potencjał, talent. Ale moim zdaniem talent to 5%. 95% to praca, praca i mentalne nastawienie. Moją rolą jest poprawić to, co nie udało się w zeszłym sezonie.

Rozmawiał JAKUB BIAŁEK

Fot. FotoPyK

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

10 komentarzy

Loading...