Reklama

Kto ma obecnie lepszych piłkarzy na danej pozycji – Klopp czy Solskjaer?

Jan Piekutowski

Autor:Jan Piekutowski

24 października 2021, 14:20 • 9 min czytania 2 komentarze

Kto wie, czy gdyby nie spektakularny comeback w meczu z Atalantą, dzisiaj na ławce trenerskiej Manchesteru United nie debiutowałby nowy człowiek. Ole Gunnar Solskajer kolejny raz urwał się ze stryczka, ale jego zmartwienia nie kończą się na trudach z włoską ekipą. W następnych tygodniach zmierzy się jeszcze z Tottenhamem, Manchesterem City i Villarreal czy Chelsea. Przede wszystkim zmierzy się jednak z Liverpoolem. 

Kto ma obecnie lepszych piłkarzy na danej pozycji – Klopp czy Solskjaer?

Dzisiejsze Derby Anglii nie są pozbawione wielkiego ciężaru gatunkowego, ale wynik nie będzie miał wielkiego wpływu na ostateczny kształt tabeli. Jesteśmy dopiero na początku sezonu, strata punktów nie jest czymś, czego nie można odrobić. Niemniej, kolejna porażka, byłaby dla Manchesteru United prawdopodobnym wypisaniem się z realnej walki o tytuł mistrzowski. Do Chelsea traciliby osiem punktów, do Manchesteru City i Liverpoolu – pięć. To, mimo wszystko, wydaje się zbyt duża strata, tym bardziej względem takich, a nie innych rywali.

Czy to oznacza, że Liverpool będzie mniej chciał? Absolutnie nie. The Reds są w naprawdę dobrej formie – remis z The Citizens, rozgromienie Watfordu, przełamanie paraliżu z Atletico. Ich gra, w przeciwieństwie do dzisiejszego rywala, niemal w całości układa się po myśli trenera.

Swoje wyniki klub z Anfield zawdzięcza piłkarzom będącym w doskonałej formie i to właśnie na bieżącej dyspozycji skupiłem się podczas tworzenia tej jedenastki. Jasne, jest ona kontrowersyjna, kilka tygodni temu układ nazwisk byłby prawdopodobnie zupełnie inny. Ba! Nie można wykluczyć, że również przy okazji kolejnych Derbów Anglii w poniższym zestawieniu zajdą wcale niekosmetyczne zmiany.

Jednak gdybyśmy mieli ułożyć jedenastkę najsilniejszych w tym momencie superbohaterów, których zadaniem byłoby chronienie ziemi przed najeźdźcami z kosmosu, zdecydowalibyśmy się na poniższą listę nazwisk.

Reklama

Liverpool – Manchester United. Porównanie składów

BRAMKARZ – Alisson kontra David de Gea

Tutaj sytuacja jest o tyle problematyczna, że obaj znajdują się w naprawdę wysokiej dyspozycji. De Gea nie popełnia większych błędów, zdarza mu się nawet ratować Manchester United. Nie bez powodu wygrał wewnętrzną rywalizację z Deanem Hendersonem, który w całym sezonie dostał póki co tylko 90 minut.

W większości takich zestawień Hiszpan byłby zatem zwycięzcą, ale tutaj jego oponentem jest Alisson, czyli ponownie – klasa sama w sobie. Mecz z Atletico Madryt pokazał, na jakim poziomie potrafi bronić Brazylijczyk. Jego trzy interwencje były kluczowe dla wyniku spotkania, bo rozpędzona ekipa Simeone była nie tylko gotowa odrobić straty, ale jeszcze wygrać całe spotkanie.

Wybór, w małym stopniu, ułatwia statystyka dotycząca skuteczności interwencji. Alisson jest pod tym względem szóstym bramkarzem w lidze (71.4%), David de Gea (70.6%). Z drugiej strony Hiszpan góruje nad rywalem w kwestii xGA (gole, które bramkarz „powinien” wpuścić), co tylko udowadnia, jak niełatwy jest to wybór.

Ostatecznie jednak stawiam na Alissona, który równą formę prezentuje od nieco dłuższego czasu. De Gea dopiero teraz wrócił na właściwe sobie obroty. Wiemy, jak nierówny miał poprzedni sezon. Powtórzę to jednak raz jeszcze – konieczność wyboru jednego z tej dwójki jest bestialstwem.

Reklama

PRAWY OBROŃCA – Trent Alexander-Arnold kontra Aaron Wan-Bissaka

Tutaj można już odetchnąć. Wybór zawodnika Liverpoolu nie będzie bowiem żadną kontrowersją. Trent Alexander-Arnold jest w tym momencie jednym z najlepszych prawych obrońców Premier League, gdzie bije się właściwie tylko z Reecem Jamesem. Również w kontekście całej Europy reprezentant Anglii znajduje się w ścisłej czołówce. On to ma.

A Wan-Bissaka? A Wan-Bissaka, jak to mawiał klasyk, po prostu nie.

Trzeba się nawet poważnie zastanowić, czy zawodnik Solskjaera zrobił jakikolwiek krok do przodu w swojej karierze od kiedy przyszedł na Old Trafford. Chwalony za defensywę, popełnia w niej zadziwiająco dużo błędów. Nie radzi sobie z zagraniami na dłuższy słupek, gdzie najczęściej jest ustawiony, co maniakalnie wykorzystują rywale Manchesteru United. Zostawia też sporo wolnej przestrzeni między sobą, a środkowym obrońcą grającym po jego stronie, co też potrafi być problematyczne.

Niby były piłkarz Crystal Palace nie zawalił Manchesterowi żadnego spotkania, ale na pewno nie można określić go jako pewnego swoich działań. Zbyt wiele strachu wywołuje w szeregach Czerwonych Diabłów.

Poza wślizgami – nawet nie odbiorami – trudno znaleźć jakikolwiek element piłkarskiego rzemiosła, w którym Wan-Bissaka mógłby zostać uznany za lepszego. Jasne, Alexander-Arnold ma swoje wady, mimo wszystko broni gorzej niż taki Kyle Walker, ale balans w jego ocenie pozwala zachować znakomita gra do przodu. W tym sezonie Premier League piłkarz Liverpoolu wykreował 14 dużych szans. To szósty wynik w lidze i najlepszy spośród wszystkich obrońców.

ŚRODKOWI OBROŃCY – Joel Matip, Virgil van Dijk kontra Harry Maguire, Victor Lindelof

Małe wyjaśnienie – gdyby Raphael Varane mógł zagrać w tym spotkaniu, gdyby Francuz był zdrowy, pewnie stanowiły realną konkurencję dla Joela Matipa. Ale tak nie jest, co powoduje, że w tym zestawieniu nie ma miejsca na środkowego obrońcę Manchesteru United.

Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że znajdują się oni w katastrofalnej dyspozycji. Harry Maguire – mimo strzelonego gola – zagrał dwa mecze, których nie wypada zaliczać żadnemu defensorowi na tym poziomie. Jego występ z Leicester City śmiało mógłby konkurować o nagrodę dla najgorszego w sezonie, gdyby tylko taką antynagrodę ktoś przyznawał. Kapitan (!) Manchesteru United był bezpośrednio zamieszany w dwa stracone gole, nie dawał swoim niczego pozytywnego. Gdyby w tamtym meczu wymienić Anglika na Bartosza Kwietnia, wiele osób nie dostrzegłoby różnicy. Serio.

Lindelof jest od swojego kompana lepiej dysponowany – wciąż wrażenie robią jego piłki za linię obrony, co może być dzisiaj szansą dla United – ale dalej trudno to porównywać z grą Matipavan Dijka. Duet Jurgena Kloppa jest po prostu pewny. To słowo najlepiej definiuje postawę dwójki stoperów, którzy współtworzą trzecią najszczelniejszą defensywę ligi. Zadziwia przede wszystkim Matip. Kameruńczyk tak dobrze czuje się przy Holendrze, że część osób zdążyła już zapomnieć, że Liverpool niejako na jego miejsce ściągnął latem Ibrahimę Konate.

Na dobrą sprawę piłkarze The Reds zaliczyli tylko jedno słabe spotkanie, gdy Brentford wrzuciło im trójkę. Poza tym – klasa.

LEWY OBROŃCA – Andrew Robertson kontra Luke Shaw

Obaj mieli naprawdę przeciętne wejście w te rozgrywki, ale różnica polega na tym, że Szkot zdołał się otrząsnąć. Anglik zaś dalej wygląda na boisku jak Kizo, a nie jak gość, który zachwycał w poprzednim sezonie Premier League. Można to stwierdzić za pomocą prostego, ale oddającego istotę sytuacji: dostosował się do poziomu swojego zespołu.

Andrew Robertson również nie czaruje, trochę brakuje mu do jego normalnej dyspozycji, ale i tak jest delikatnie lepiej. Piłkarz Liverpoolu po kontuzji wyglądał na najbardziej zmęczonego człowieka świata, teraz wyprzedził w tej klasyfikacji przynajmniej Andrzeja Poniedzielskiego. A na serio – Szkot odżył, widać, że zaczyna łapać swoje normalne tempo, wygląda lepiej niż Shaw, chociaż daje nieco mniej rozwiązań ofensywnych niż zazwyczaj.

Nadal jednak ich rywalizacja mogłaby stać na zupełnie inny, wyższym poziomie. Oby przy następnych Derbach Anglii obaj znajdowali się w swojej najlepszej formie.

ŚRODEK POMOCY – Jordan Henderson, Fabinho, Naby Keita kontra Scott McTominay, Paul Pogba, Bruno Fernandes

Właściwie, to nie powinno być tutaj Scotta McTominaya, gdyż gra on rzadziej niż Fred. Nie będę jednak robił tego kibicom Manchesteru United i na samym wstępie pominę Brazylijczyka, gdyż z całego szeregu piłkarzy powyżej jest on najzwyczajniej najsłabszy.

Obecność Szkota jest jednak tylko chwilowa, gdyż trudno uznać go za lepszego niż Henderson i Fabinho. Pewnie plasuje się nieco wyżej niż Naby Keita, ale Gwinejczyk i tak nie jest brany pod uwagę w ostatecznym układzie najsilniejszej jedenastki.

Na dobrą sprawę pewniaków jest tylko dwóch, w tym wreszcie zawodnik Manchesteru United. Bruno Fernandes to jedyny piłkarz Solskjaera, który z marszu wzmocniły jedenastkę Liverpoolu i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. Elastyczny pod względem taktycznym, będący genialnym w swojej istocie. Jeśli jest jakiś zawodnik Czerwonych Diabłów, który nie zawodzi, to jest to właśnie Portugalczyk. Nawet gdy reszcie jego kolegów nie idzie, on sam potrafi zaliczyć kilka kluczowych podań, które w normalnych okolicznościach zamieniono by na bramki.

Numer dwa to Fabinho. Masz Fabinho, masz spokój w tyłach, po prostu. Żaden z defensywnych pomocników Liverpoolu i Manchesteru United nie jest w stanie wejść na tę półkę, którą zajmuje Brazylijczyk. Trudno sobie wyobrazić, by układanka Kloppa mogła tak dobrze wyglądać bez jego obecności.

Dalej tak łatwo nie jest, bo stajemy przed wyborem Paula Pogby lub Jordana Hendersona. Obaj mają swoje wady, obaj mają swoje gigantyczne zalety. Gdybyśmy taką XI układali na samym starcie sezonu, Francuz z pewnością miałby tutaj swoje miejsce. Teraz jednak zjechał z forą, nie jest tak widoczny, jak choćby w meczu z Leeds United. Nie służy mu również rzucanie po pozycjach, czego przejawem przeciętny mecz z  Atalantą. Henderson zaś gra solidnie, równo, trudno na dłuższą metę przyczepić się do jego gry.

ATAK – Mohamed Salah, Roberto Firmino, Sadio Mane kontra Mason Greenwood, Cristiano Ronaldo, Marcus Rashford

Odpuśćmy dyskusję o Salahu. To w tym momencie jeden z najlepszych zawodników na świecie, jego obecność jest oczywista. Gwarant goli, który jeszcze dzisiaj może stać się najskuteczniejszym piłkarzem z Afryki w historii Premier League. Forma na tyle dobra, że słowa Egipcjanina o chęci pozostania na Anfield do końca kariery wprowadziły kibiców Liverpoolu w ekstazę.

Stawiam również na jego partnera po drugiej stronie boiska, czyli Sadio Mane. Wynika to z prostej przyczyny – Marcus Rashford dopiero co wrócił po kontuzji. Jego forma jest dobra, ale Senegalczyka jest po prostu lepsza. W ciągu kilku tygodni sytuacja ta zapewne się zmieni, zdziwię się, jeśli tak się nie stanie, ale na dzisiaj bardziej chciałbym, aby po mojej stronie biegał właśnie Mane. Odnalazł swoją formę, którą kompletnie zgubił w poprzednim sezonie. Jest mniej irytujący, niepewny, nieskuteczny Ostatnio stał się trzecim piłkarzem w historii Premier League, który wszedł na listę piłkarzy z setką goli bez „pomagania sobie” rzutami karnymi.

Na koniec kwestia najbardziej kontrowersyjna – nie będzie Cristiano Ronaldo. Nie będzie również Roberto Firmino. O ile brak Brazylijczyka jest dla większości zrozumiały, albo przynajmniej łatwy w uzasadnieniu, o tyle o Portugalczyka mogą posypać się gromy. Nic jednak nie zrobię z tym, że Ronaldo wypada… nieprzekonująco.

Jasne, potrafi strzelić takiego gola jak z Atalantą, ale potrafi też przejść obok spotkania, nie będąc w ogóle zainteresowanym jego przebiegiem. Żaden inny piłkarz nie pressuje, nie naciska na rywala tak rzadko, jak czyni to Portugalczyk. Stawia to resztę zespołu w problematycznej sytuacji, gdyż muszą za niego nadrabiać. A to nie zawsze się udaje, o czym świadczą trudności Manchesteru United w ostatnich spotkaniach.

Statyczność Ronaldo, w połączeniu z jego częstym podejmowaniem błędnych decyzji, przekonało mnie do tego, by wcisnąć tutaj Masona Greenwooda. Anglik nie jest bezwzględnym egzekutorem, ale ma wszystko to, czego brak śmiałem zarzucić Portugalczykowi, a przy tym nie odstaje, jeśli idzie o umiejętności strzeleckie.

Greenwood, co też jest ważne, daje większą elastyczność taktyczną. Pod Cristiano Ronaldo musisz bowiem ułożyć cały zespół. I właśnie dlatego Portugalczyk bywa przewrotnie nazywany największym problemem Ole Gunnara Solskjaera.

Łączona XI Liverpoolu i Manchesteru United

Jeśli mam być szczery – to nie jest przypadek, że to właśnie zawodnicy Jurgena Kloppa są faworytami starcia na Old Trafford. Pytanie, czy będą w stanie udźwignąć ten ciężar.

Czytaj także:

Fot.Newspix

Angielski łącznik

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Kolejny freak czy wielka szansa dla boksu? Kim jest Jake Paul?

Szymon Szczepanik
2
Kolejny freak czy wielka szansa dla boksu? Kim jest Jake Paul?
Piłka nożna

Pożegnanie z Boenischem i Sousą, kapitan Piotr i Glik. Mecze o punkty bez „Lewego”

Szymon Piórek
1
Pożegnanie z Boenischem i Sousą, kapitan Piotr i Glik. Mecze o punkty bez „Lewego”

Anglia

Piłka nożna

Pożegnanie z Boenischem i Sousą, kapitan Piotr i Glik. Mecze o punkty bez „Lewego”

Szymon Piórek
1
Pożegnanie z Boenischem i Sousą, kapitan Piotr i Glik. Mecze o punkty bez „Lewego”
Ekstraklasa

Od Mourinho do Amorima – tak Portugalia szkoli trenerów. Polska pójdzie w ich ślady?

Szymon Janczyk
4
Od Mourinho do Amorima – tak Portugalia szkoli trenerów. Polska pójdzie w ich ślady?

Komentarze

2 komentarze

Loading...