Jak nas Premier League wrzuciła na karuzelę w pierwszym meczu, tak pełne obroty utrzymywała przez wszystkie dziesięć meczów. Wspaniały to był weekend z angielską ekstraklasą, o ile oczywiście nie jesteś kibicem Manchesteru United lub Watfordu. Na pewno jednak 10. kolejka była bardzo ważna pod kątem historycznym – najbogatszy klub świata grał bowiem swój pierwszy mecz od czasu uzyskania tego miana.
Spis treści
- Drużyna 8. kolejki Premier League: Liverpool
- Piłkarz 8. kolejki Premier League: Eric Dier & Sergio Reguilon (Tottenham)
- Nieoczywisty piłkarz 8. kolejki Premier League: Conor Gallagher (Crystal Palace)
- Najlepszy mecz 8. kolejki: Leicester City – Manchester United
- Jedenastka 8. kolejki Premier League
- Najgorsi zawodnicy 8. kolejki Premier League
- Fantasy Premier League – To nie jest mój sezon
Leicester City bardzo mocno chciało Liverpoolowi wydrzeć to miano, ale koniec końców trudno mi było podjąć inną decyzję. Co z tego, że The Reds ograli Watford 5:0, a Lisy wygrały z Manchesterem United 4:2. Spotkanie w wykonaniu podopiecznych Jurgena Kloppa było jak przyjazd Drużyny Gwiazd do Pcimia Dolnego. Zabawa piłką przez 90 minut, boiskowa magia, trudno było momentami powstrzymać uśmiech.
Kibice zasiadający na The Hawthorns mogli nawet myśleć, że oto przed nimi stoi jednoosobowe ucieleśnienie całego Harlem Globetrotters. Mohamed Salah nie tylko był zabójczo efektywny, ale też efektowny, co Egipcjaninowi wcale nie zdarza się tak często. W sobotę jednak bawił się piłką, a jego bramkowa akcja do tej pory przyprawia o zawrót głowy.
Zobaczcie tylko, jak wyglądało. Wszystko na pełnej szybkości z zachowaniem precyzji ruchów. Robi kolosalne wrażenie nie tylko na kibicach, co zresztą widać po twarzy sunącego Craiga Cathcarta.
Mohamed Salah’s goal against Watford was pic.twitter.com/ShaJmewgS2
— Goal (@goal) October 16, 2021
A to przecież nie koniec popisów, bo Egipcjanin zaliczył asystę podając zewniakiem na 33 metry. A to nie koniec, bo na słowa wielkie uznania zasługuje nie tylko on, ale też kilku innych zawodników Liverpoolu. Bobby Firmino strzelił trzy gole pierwszy raz od momentu transferu na Anfield. James Milner biegał jakby dopiero zaczynał swoją przygodę z Premier League, zaś defensywa dopuściła Watford do tylko jednej groźniej sytuacji, w dodatku w samej końcówce spotkania.
Tak, to bez wątpienia był wielki mecz w wykonaniu Liverpoolu, a klasa rywala gra drugorzędną rolę.
Drużyna 8. kolejki Premier League: Liverpool
Czasami jednak dzieją się rzeczy, które wykraczają poza ramy boiska. Tak było w miniony weekend, gdzie chociaż obserwowaliśmy naprawdę intrygujące zmagania, uwaga wielu osób była skupiona na tym, co wydarzyło się podczas starcia Tottenhamu z Newcastle United. I nie, nie chodzi tutaj o przełamanie Harry’ego Kane’a, czy pierwszą porażkę The Magpies od kiedy zostali przejęci przez Saudyjczyków.
W 45. minucie spotkania mecz został przerwany w związku z przykrymi wydarzeniami na trybunach. Gracz Tottenhamu, Sergio Reguilon, zauważył, że jeden z kibiców zasłabł i potrzebuje pomocy lekarzy. Hiszpan niezwłocznie poinformował o tym sędziego, który błyskawicznie zawiesił spotkanie. Do akcji wkroczył również Eric Dier, który osobiście pobiegł go sztabu medycznego, dysponującego defibrylatorem.
Między innymi dzięki reakcji Hiszpana oraz Anglika udało się uratować mężczyznę, którego w stabilnym stanie przetransportowano do szpitala w Newcastle.
Sergio Reguilón, Eric Dier, the referee and the medical staff all deserve huge credit for their reactions to the medical emergency in the crowd. pic.twitter.com/WcaxhDZpJ3
— Football Tweet ⚽ (@Football__Tweet) October 17, 2021
Wielkie brawa należą się również jednemu z kibiców, który sam zdecydował się na udzielenie bezpośredniej pomocy. Zanim przybył sztab lekarzy ze specjalistycznym sprzętem, doktor, przebywający na stadionie „w cywilu”, rozpoczął resuscytację krążeniowo-oddechową.
Jego zachowanie trybuny St. James Park nagrodziły owacją na stojąco, a następnego dnia pojawił się w jednym z programów śniadaniowych BBC.
The doctor in the crowd who helped save the Newcastle United fan’s life.
What an absolute hero pic.twitter.com/keD2ycinuD
— SPORTbible (@sportbible) October 18, 2021
Piłkarz 8. kolejki Premier League: Eric Dier & Sergio Reguilon (Tottenham)
Niektórzy piłkarze nie potrzebują goli i asysty, by cieszyć cię swoją grą. Do tego grona niewątpliwie zalicza się Connor Gallagher, mający za sobą bardzo udane wejście w drużynę Crystal Palace. Żeby jednak była pełna jasność – Anglik dostarcza konkrety, ma w tym sezonie dwie bramki i jedno ostatnie podanie. Wyróżniam go jednak za mecz z Arsenalem, gdzie – przynajmniej w teorii – nie zrobił niczego.
Nie ma jednak cienia wątpliwości, że obecność Gallaghera była kluczowa w wywalczeniu remisu przez Orły. Pomocnik wypożyczony z Chelsea nie tylko nękał Aarona Ramsdale’a strzałami z dystansu, ale nade wszystko regularnie napędzał akcje swojego zespołu. Widać w grze Anglika jedną rzecz, której można być pewnym – jemu piłka przy nodze nie przeszkadza.
20-latek regularnie wchodzi w drybling, nie boi się podejmowania trudnych decyzji. Bierze ciężar rozgrywania na siebie, chociaż w środku pola Crystal Palace spokojnie znajdziemy znacznie bardziej doświadczonych piłkarzy. Gallagher jest jednak bezkompromisowy, wytrwały w swoich próbach, nawet jeśli czasami powinie mu się noga.
Z pewnością jest z chłopaka całkiem konkretny materiał do dalszej obserwacji. Papiery na granie ma – pokazał to w niejednej już kolejce.
Patrick Vieira has had such an impressive impact on #CPFC. They look so well organised and each player knows his job. They have huge energy embodied by the outstanding Conor Gallagher, who ran and ran, pressed and passed. Odsonne Edouard took his goal expertly. #ARSCRY
— Henry Winter (@henrywinter) October 18, 2021
Nieoczywisty piłkarz 8. kolejki Premier League: Conor Gallagher (Crystal Palace)
Ma takie dni Leicester City, w których po prostu musi wrzucić rywalowi z Manchesteru kilka bramek. Przekonał się o tym Manchester City (2:5, 2020), przekonał się o tym Manchester United, którego porażka wywołała burzę wśród fanów Czerwonych Diabłów.
Ekipa z Old Trafford zdążyła wyjść na prowadzenie, ale na tym pozytywy sobotniego spotkania się kończą. Po golu Masona Greenwooda, ekipa Ole Gunnara Solskjaera była niczym zbiór statystów, którzy uznają, że główny aktor odwali za nich całą robotę. Problem w tym, że takiego aktora nie było, gdyż opaski lidera nie założył na siebie żaden z piłkarzy. Próbował Bruno Fernandes, lecz koniec końców i jego próby należy określić jako nieudane. Co innego Leicester. Tam aż iskrzyło.
Lisom nie tylko błyskawicznie udało się wyrównać. Oni zdołali ośmieszyć defensywę Manchesteru United, bo nie da się inaczej opisać zachowania poszczególnych obrońców. Aaron Wan-Bissaka zagrał kolejny rozczarowujący mecz, Harry Maguire skompromitował się przy trafieniu na 2:4, Luke’a Shawa nie było, zaś Victora Lindelofa ratuje tylko piękna asysta do Marcusa Rashforda.
Wymienionej czwórce uciekali nie tylko piłkarze pokroju Jamiego Vardy’ego. Swoją robotę spokojnie wykonał Yuri Tielemans, od którego zaczęło się wszystko, co dobre dla Leicester City. Udane wejście z ławki zaliczył też Ayoze Perez, zaś zachowanie Patsona Daki wobec Harry’ego Maguire’a daje nadzieję, że i ja – i państwo – zaliczą kiedyś debiut w Premier League. Skoro można być kapitanem Manchesteru United przy takiej koncentracji, to można wszystko.
Gdyby taki występ zaliczył jakiś Polak, krajowe media jechałyby z nim przez tydzień.
I remember when United fans laughed at us for spending 35 million on Andy Carroll
Thank God for Harry Maguire pic.twitter.com/opAosZYDZd
— BERGERKING (@BradYNWA6) October 16, 2021
W całej tej sprawie najważniejsze jest jednak to, że z punktu widzenia bezstronnego kibica to było genialne meczycho. Piękne bramki, absurdalne błędy, zwycięstwo niżej notowanej ekipy i konsekwencje, które samo starcie może przynieść. Bez wątpienia sobotnie spotkanie Leicester City i Manchesteru United zapisze się na kartach historii Premier League.
Najlepszy mecz 8. kolejki: Leicester City – Manchester United
Jedenastka 8. kolejki Premier League
Obecność trzech zawodników Liverpoolu chyba nikogo nie zaskoczy. The Reds zagrali genialne spotkanie, można to podkreślać wciąż i wciąż. Jako całość funkcjonowali świetnie, ale spokojnie można wyróżnić trzy filary, które zadecydowały o rozgromieniu Watfordu. Mohamed Salah kilka ciepłych słów już dostał, ale zasłużył na znacznie więcej. Pod względem czysto piłkarskim był po prostu najlepszym graczem tej kolejki. Zdołał wyrównać wynik bramkowy Didiera Drogby i jest na najlepszej drodze do prześcignięcia Iworyjczyka. Wówczas stanie się najskuteczniejszym reprezentantem Afryki w historii Premier League. Patrząc na jego formę, zapewne uczyni to już w następnej kolejce.
Zachwycił również James Milner. Jeśli Anglik nie musi grać na prawej stronie obrony, gdzie jest zwyczajnie zbyt wolny, mało zwrotny, to wciąż potrafi sporo zaoferować drużynie z Anfield. Środek pola złożony z niego, Hendersona oraz Keity zupełnie zdominował ten po stronie Watfordu. Wszyscy trzej grali na zbliżonym do siebie poziomie, a Milner zaliczył jeszcze asystę, wystawiając piłkę do Roberto Firmino.
Ale ta kolejka to nie tylko genialny Liverpool. Nieoczekiwanie jednym z najlepszych graczy okazał się Malang Sarr, chłopak wyciągnięty z szafy przez Thomasa Tuchela. Niemiec eksperymentuje z ustawieniem The Blues, ale postawienie na 22-latka było czymś więcej niż tylko zaskoczeniem. Obrońca sprawdził się jednak doskonale – w naprawdę trudnym meczu z Brentford stanął na wysokości zadania, grając pewnie w defensywie. Co więcej, Sarr regularnie zapuszczał się na połowę beniaminka, rozpoczynając akcje ofensywne Chelsea. Kibice stołecznego klubu kolejny raz przekonali się, jak szerokim składem dysponują.
Niemniej, występ Francuza był niespodzianką, ale nie jedyną, która czekała na fanów Premier League. Wiele powodów do radości mieli bowiem kibice Leicester City za sprawą Ayoze Pereza. Hiszpan często przechodził obok meczów, bywał przeciętny. Wystarczy spojrzeć na mecz z Legią Warszawa, gdzie właściwie nie wyróżniał się na tle zespołu mistrza Polski. A w ostatniej kolejce? Cuda. Skrzydłowy zaliczył dwie asysty, jedną absolutnie przypadkową, jedną błyskotliwą. Wystarczyło, by przynajmniej na moment rozkochać w sobie fanbase Lisów.
Poza tą czwórką wyróżniony został:
- Edouard Mendy (Chelsea) – prawdopodobnie najlepszy indywidualny występ bramkarza w tym sezonie.
- Valentino Livramento (Southampton) – kolejny pewny mecz. Tym razem Leeds nie było w stanie oddać celnego strzału.
- Angelo Ogbonna (WHU) – gol na wagę trzech punktów w starciu z Evertonem.
- Ben Chilwell (Chelsea) – ułożenie lewej nogi Anglika znowu dało o sobie znać. Tym razem przyczyniło się do pokonania Brentford.
- Bernardo Silva (Manchester City) – sporo było głosów, że Portugalczyka można odpuścić, pozwolić mu wyjechać. Otóż nie można – to już kolejna seria gier, gdzie pomocnik jest najlepszym piłkarzem na boisku.
- Connor Gallagher (Crystal Palace) – bo bawi się piłką w środku pola, gdzie partneruje mu Milivojević i McArthur.
- Roberto Firmino (Liverpool) – co z tego, że to jeden z najłatwiejszych hat-tricków w historii ligi angielskiej. Brazylijczyk musiał być w odpowiednim miejscu i w odpowiednim czasie. I był.
Na sporo ciepłych słów zasłużyło też kilku innych gości, w tym – ponownie – parę niespodziewanych kandydatur: Christian Benteke (Crystal Palace), Dan Burn (Brighton), John McGinn (Aston Villa), Youri Tielemans (Leicester City) i przebudzony Harry Kane (Tottenham).
Najgorsi zawodnicy 8. kolejki Premier League
Ostatnim razem miałem sporą zagwozdkę, kogo wrzucić w to mało zaszczytne zestawienie. Oberwało się między innymi Ilianowi Meslierowi, który zachował czyste konto, ale przez swoją elektryczną grę sprawiał Leeds United więcej problemów, niż przynosił korzyści. Tym razem takich rozterek nie ma.
Wystarczy zacząć od bramkarza. Emiliano Martinez, którego wielu postrzega jako jednego z najlepszych golkiperów w lidze, tym razem nie miał najlepszego dnia w biurze. Argentyńczyk kompletnie spalił się w meczu z Wolverhampton, wpuszczając trzy gole i stając się współwinnym ostatecznej porażki Aston Villi.
Ale i tak nie przebije Harry’ego Maguire’a. Anglik zaliczył jeden z najgorszych indywidualnych występów obrońcy jakie dane było mi widzieć. Zaczęło się od komicznej straty piłki i gola Tielemansa, skończyło na kryciu ducha i trafieniu Daki. Gary Neville zrzucał winę na Solskjaera, twierdząc, że Norweg powinien zdjąć rozkojarzonego defensora, ale dajmy spokój – to w żaden sposób nie usprawiedliwia tego, co wyczyniał kapitan Manchesteru United. Jego postawy w meczu z Leicester City chyba nie da się obronić. Dla wielu kibiców była to nawet profanacja opaski lidera Czerwonych Diabłów.
I trudno się takiemu podejściu dziwić.
Harry Maguire??? 🤦🤦 #LEIMUN #TheArenaOnHot96 pic.twitter.com/nMO3seExs1
— Katiba Clyde (@VDJClyde) October 16, 2021
Trudno się również dziwić, że na Angliku się nie kończy. Kibice mocno psioczą na występ Paula Pogby, pierwszy raz tak prawdziwie niewidocznego. Francuz stanowił ciało obce, które zupełnie nie funkcjonowało w meczu z Leicester City. Pomocnik w niczym nie przypominał błyskotliwego gracza z początków tego sezonu.
Niemoc twórcza dotknęła również Cristiano Ronaldo, który zasłużył na mocniejszą opinię niż rozczarowujący. Zawiódł zupełnie – miał być gościem, który wciągnie Manchester United na wyższy poziom, a póki co jest luźno zawiązaną kokardką na nie najpiękniejszym prezencie świata. Portugalczyk jest oczywistym problemem dla Soalskjera, bo Norweg nie wie, jak mógłby z Ronaldo skorzystać. Nie jest jednak w tym braku pomysłu osamotniony, bo podobny zarzut kierowano w stronę Andrei Pirlo.
Żeby jednak nie skupiać się tylko na graczach Manchesteru United, słów kilka o Alexie Iwobim. Iworyjczyk z Evertonu zaliczył bowiem występ ze wszech miar spektakularny. Gorszego zawodnika w meczu The Toffees z WHU po prostu nie było.
- 0 kluczowych dryblingów
- 0 kluczowych podań
- 1 zmarnowana okazja
- 0 celnych strzałów
- 0 wygranych pojedynków
- 0% skuteczności dośrodkowań
- 1 wywrotka przy próbie strzału
- 0 odbiorów
Listę najsłabszych zawodników 8. serii gier uzupełniają:
- Axel Tuanzebe (Aston Villa) – słabiutkie starcie z Wolverhampton, jeden z punktów zapalnych Aston Villi.
- Danny Rose (Watford) – Liverpool kręcił wieloma obrońcami Szerszeni, ale Anglikiem kręcił najmocniej.
- Juraj Kucka (Watford) – pomocnik, który przez cały mecz miał – uwaga – 13 prób podań (9 celnych).
- Jonjo Shelvey (Newcastle United) – przykład na to, jak wiele muszą zmienić Saudyjczycy już na początku pracy na St. James Park.
- Josh Sargent (Norwich City) – pusta bramka Brighton okazała się dla Amerykanina zbyt dużym wyzwaniem.
- Romelu Lukaku (Chelsea) – nie jest facetem, którego znamy z reprezentacji Belgii. Coś zaczęło źle funkcjonować we współpracy napastnika i Thomasa Tuchela.
Poza tym o to wątpliwe wyróżnienie otarli się: Aaron Wan-Bissaka, Luke Shaw (obaj Manchester United), Albert Sambi Lokonga (Arsenal), Ben Foster, Craig Cathcart (obaj Watford), Rodrigo (Leeds United), Jadon Sancho (Manchester United).
Fantasy Premier League – To nie jest mój sezon
To nie są udane kolejki w moim wykonaniu. Dwa razy czerwone strzałki z rzędu, spadek w każdej lidze. Skład, który wydawał się naprawdę mocny, zawodzi coraz mocniej. Przede wszystkim za sprawą mojego ataku premium, dostarczającego po dwa punkty. Jakieś dziesięć razy za mało, bym był naprawdę zadowolony.
To skłania mnie ku drastycznym rozwiązaniom. Pierwszą już podjąłem – ze składu wyleciał Cristiano Ronaldo, którego zastąpił niezawodny Jamie Vardy. Na pewno skuszę się również na obrońcę Manchesteru City, ale personalia poznam dopiero po zmaganiach The Citizens w Lidze Mistrzów.
Czytaj także: