Trzy razy Korona Kielce prowadziła dziś z Podbeskidziem Bielsko-Biała i dopiero za trzecim razem „Górale” nie znaleźli odpowiedzi na bramkę lidera 1. ligi. Sobotni hit zaplecza Ekstraklasy dorównał wczorajszemu starciu Widzewa Łódź z GKS-em Katowice i rozbudził apetyty przed kolejnym ciekawym spotkaniem – Miedzi Legnica z ŁKS-em. Ale za nim powędrujemy na Dolny Śląsk, zostańmy chwilę pod Klimczokiem, bo zdecydowanie jest o czym opowiadać.
Podbeskidzie Bielsko-Biała może dziś zanucić razem z Rafałem Brzozowskim „Tak blisko”, bo niewiele brakowało, a gospodarze byliby w miarę zadowoleni z wyniku końcowego. Remis z czołową ekipą ligi nie brzmi źle. Ale cóż, „Górale” zagrali dziś w defensywie tak, że nie dostaliby się na Eurowizję, żeby zrobić chórki wspomnianemu wykonawcy.
Za to na festiwal piosenki kabaretowej – jak najbardziej.
Snajper-weteran? Atut po stronie Korony
Korona Kielce wywozi trzy punkty z trudnego terenu, mimo że dwukrotnie tracili prowadzenie. To gospodarze lepiej zaczęli spotkanie. Kamil Biliński na pewno powalczy w tym sezonie o tytuł króla strzelców, jednak dziś nie mógł się odnaleźć. Napastnik „Górali” w początkowej fazie meczu miał trzy niezłe okazje bramkowe. Efekt?
- niezbyt dobre przyjęcie
- strzał, ale niecelny
- strzał, tym razem celny, jednak obroniony przez Konrada Forenca
Kielczanie się odgryzali, ale do pewnego momentu niewiele z tego wynikało. Do pewnego momentu, bo w końcu do gospodarzy dotarło stare powiedzenie o niewykorzystanych okazjach. Ekipa ze świętokrzyskiego popisała się kapitalną kontrą: Adam Frączczak cofnął się aż na własną połowę i długim podaniem zagrał do Jakuba Łukowskiego. Ten wybiegając zza linii środkowej boiska uniknął spalonego, wyprzedził obrońców i lobem pokonał bramkarza.
Weteran z Kielc miał więc już na koncie asystę, tymczasem doświadczony napastnik Podbeskidzia nadal nieskutecznie szukał bramki. Tym razem Biliński nie skorzystał z centry Giorgiego Merebaszwilego. Ale i Frączczak ma czego żałować, bo gdyby Łukasz Sierpina wykorzystał jego zagranie, miałby na koncie dwie, a nie jedną asystę.
Merebaszwili pociągnął Podbeskidzie
Korona prowadziłaby natomiast 2:0, a tak kończyła połowę… remisując. W ostatniej akcji meczu błysnął bowiem Mathieu Scalet, który pokazywał się z dobrej strony, ale asystę na koncie zapisał dopiero tuż przed zejściem do szatni. Pomocnik zagrał za plecy obrońców do Merebaszwilego, który opanował piłkę i wpisał się na listę strzelców. To właśnie Gruzin był najlepszym piłkarzem”Górali” w dzisiejszym meczu, mimo że na boisku mieliśmy kilka dużych nazwisk. Oprócz Bilińskiego zagrali przecież:
- Michał Janota
- Ezequiel Bonifacio
Ale żaden z nich nie pomógł „Góralom”. Z kolei Merebaszwili miał też udział przy golu numer dwa dla bielszczan. Gruzin na styku pola karnego starł się z Jackiem Podgórskim. Obrońca Korony zabiegł mu drogę, on sprytnie skorzystał z okazji, padając na ziemię, a sędzia wskazał na „wapno”. „Jedenastkę” wykorzystał natomiast Biliński. Były skrzydłowy Wisły Płock miał jeszcze okazję do zanotowania asysty, jednak jego zagrania nie wykorzystał Kacper Gach. Był to zresztą jeden z dwóch koncertowo zmarnowanych kontrataków przez Podbeskidzie, bo niedługo potem Dominik Frelek zupełnie się pogubił w akcji trzech vs trzech.
Podbeskidzie podarowało wygraną Koronie
Korona wygrała, bo ona takim błędów nie popełniała. Wręcz przeciwnie: chętnie korzystała z prezentów, które rozdawali gospodarze. Bo gdy mówimy o bramkach dla drużyny z Kielc, mówimy też o komediodramacie Podbeskidzia w defensywie. Dwie sytuacje:
- gol na 2:2 – Martin Polacek wrzuca na konia Scaleta, zagrywając mu piłkę, gdy ten miał rywala na plecach. Strata, Korona ma trzech gości pod polem karnym „Górali”, Frączczak podaje do Łukowskiego i po zabawie
- gol na 2:3 – tym razem myli się Mateusz Wypych, który przed polem karnym obsługuje Koronę. Znów szybka wymiana, znów asystuje Adam Frączczak i znów po zabawie
Kielczanie wyszarpali wygraną w doliczonym czasie gry, po golu rezerwowego, w dodatku swojego wychowanka. Coś takiego musi smakować szczególnie, nawet jeśli można mieć wrażenie, że bardziej sprawiedliwym wynikiem byłby remis.
Ale też, uczciwie dodajmy – nie jest zbyt trudnym zadaniem rozróżnienie, że podajemy do tych w białych, a nie żółto-czerwonych koszulkach. Jeśli Podbeskidzie nie ogarnia takich podstaw, to nie może narzekać, że lider 1. ligi z takich okazji korzysta.
Podbeskidzie Bielsko-Biała – Korona Kielce 2:3 (1:1)
Merebaszwili 44′, Biliński 58′ – Łukowski 18′, 53′, Górski 90+2′
fot. Newspix