Skład Legii przed meczem? Można było złapać się za głowę. Rafa Lopes w środku pola. Kacper Skibicki z boku, chociaż z Radomiakiem zagrał naprawdę przeciętne spotkanie. Juranović myślami mający być już w Celtiku. Do tego na minuty przed pierwszym gwizdkiem wypadł Thomas Pekhart, którego musiał zastąpić Mahir Emreli. Nie, to nie jest silna kadra, to kadra zaniedbana. Ale Legia ma bardzo dobrego trenera i jest cholernie zmotywowana. Dlatego wywiozła z Pragi cenny remis.
Trudno było oczekiwać innego przebiegu tego spotkania niż prowadzenie gry przez Slavię Praga. I faktycznie to Czesi atakowali znacznie częściej, czyniąc sporo kłopotów defensywie Legii. Już od pierwszych minut spore kłopoty miał Rose i Skibicki, ale ich błędy ukrywały się pod niedokładnością gospodarzy. Najpierw niezbyt dobrze uderzał Hromada, następnie Schranz. Wszystko jednak szybowało nad bramką Artura Boruca, a później… a później do roboty wziął się pan piłkarz Mike Nawrocki.
Slavia Praga – Legia Warszawa. Doskonały występ Nawrockiego
Na gorąco – najlepszy zawodnik tego spotkania. Wyciągnięty z piłkarskiego niebytu, przynajmniej dla większości kibiców, z rozpędu wskoczył do pierwszej jedenastki Legii. Wydawało się, że na moment, że na chwilę. Teraz – pod nieobecność Jędrzejczyka – Nawrocki jest najlepszym stoperem stołecznego klubu. Nie tylko daje radę w defensywie, ale swoją jakość udowadnia przede wszystkim w grze do przodu. Jasne, trzeba zachować spokój w jego ocenie, ale chyba zgodzimy się, że widać, że to chłopak przygotowany do nowoczesnego grania. Nie wybija piłki na pałę, nie podaje tylko do najbliższego. I to właśnie on stworzył Legii dwie akcje bramkowe.
Odbierz pakiet bonusów bukmacherskich w Fuksiarz.pl!
Pierwsza – doskonałe podanie do Emrelego. I to naprawdę doskonałe, bo takiego crossa nie powstydziłby się Leonardo Bonucci. Piłka zdążyła jeszcze zaliczyć kontakt z murawą, wyraźnie zwolniła, dzięki czemu napastnik warszawskiego klubu mógł przyjąć piłkę. A gdy przyjął, to Kolar okazał się bezradny, bo Azer przerzucił nad nim piłkę z dziecinną łatwością.
Piękna to była akcja, nie tylko w wymiarze boiskowym.
Ładny lobik, ładna cieszynka 😉 pic.twitter.com/7shNUwN1af
— Mateusz Rokuszewski (@mRokuszewski) August 19, 2021
Na tym jednak nie koniec, bo Nawrocki okazał się prezentować pewną powtarzalność w tych długich piłkach. W drugiej sytuacji zaskoczył jeszcze bardziej, bo w sytuacji niemal beznadziejnej zdołał wyekspediować futbolówkę na tyle dobrze, że bez problemów dopadł do niej Juranović.
A potem Chorwat biegł, biegł, biegł, tak, jakby jutra miało nie być. No i w zasadzie nie musi to być dalekie od prawdy – Celtic krąży niespokojnie dookoła wahadłowego, którego odejście będzie kolejnym wydatnym osłabieniem. Zanim jednak to się wydarzy, Juranović dał kibicom Legii więcej radości niż te 3 miliony euro.
Jusip Juranovic is playing his final game for Legia tonight before his Celtic medical tomorrow.
He just did this. pic.twitter.com/7P3Uf3ojqE
— Craig (@CraigCelt) August 19, 2021
Nie dało się strzelić lepiej, niech nikt nie próbuje twierdzić, że jest inaczej. Idealne uderzenie, prosto w okienko bramki Kolara. Jasne, zawodnicy Slavii w ogóle chorwackiego obrońcy nie naciskali, dali mu się napędzić, rozpędzić i szusować z futbolówką przez pół boiska, a na koniec nikt nie pokwapił się, by go zablokować. Ale to już nie był problem Legii. Było nim co innego.
Slavia Praga – Legia Warszawa. Galaretowate nogi Rose’a
Tak się bowiem nieszczęśliwie składa, że w międzyczasie Czesi też bramki zdobywali. W dużej mierze przez Lindsaya Rose’a, który zaliczył słaby, naprawdę słaby występ. Najbardziej zawinił przy drugim trafieniu. Poszedł na raz we własnym polu karnym, wyłożył się jak długi i umożliwił Simie podanie prosto do Masopusta, który po prostu musiał strzelić.
Defensywa Legii nie popisała się też przy pierwszym trafieniu, bo wspomniany Masopust po prostu podał piłkę do niekrytego piłkarza. Jego zagranie można było przewidzieć, nie powinno do niego dojść. Tymczasem w momencie przyjęcia przez Baha było zwyczajnie zbyt późno na reakcję. Obrońca czeskiego klubu zdołał jeszcze spokojnie poprawić futbolówkę, a następnie huknął tak, że Artur Boruc mógł tylko splunąć w charakterystyczny dla siebie sposób.
I chociaż były to trafienia wynikające w dużej mierze z błędów Legii, to trudno być na nie złym. Slavia była po prostu lepszym zespołem. To ona dyktowała warunki gry, a warszawska drużyna próbowała się odgryzać. Na szczęście czyniła to na tyle dobrze, że skończyło się remisem. Próżno jednak być hurraoptymistycznym przed rewanżowym starciem. Remis w Pradze był bowiem okupiony wieloma stratami. To prawdziwa wojna, na której Legia straciła kilku piłkarskich żołnierzy.
Slavia Praga – Legia Warszawa. Rewanż pod znakiem zapytania
Wywalczenie remisu na wyjeździe traktować należy w ramach niespodzianki. Na kilka dni przed meczem ziemia w Warszawie osunęła się Czesławowi Michniewiczowi spod nóg. Nie pomylił się mocno w swoich wyliczeniach, gdy rzucił, że podczas jego kadencji odeszło z Legii 21 zawodników. Teraz należy przygotować się na kolejny cios oraz brak kontry, bo o wzmocnieniach mistrzów Polski ani widu ani słychu.
To o tyle tragiczne, że już teraz skład Wojskowych nie wyglądał ekskluzywnie, a przecież będzie jeszcze gorzej. W stosunku do składu, który był predestynowany do wystąpienia przeciwko Slavii, niemal na pewno wypadną:
- Thomas Pekhart – kontuzja
- Kacper Skibicki – kontuzja
- Josip Juranović – transfer
Do tego boleśnie skopany został dzisiaj Luquinhas, zaś Rose zagrał tak słabo, że musiał zastąpić go Mateusz Hołownia. Należy postawić sprawę jasno – jeśli Czesław Michniewicz jakoś odprawi z kwitkiem Slavię Praga i awansuje do fazy grupowej Ligi Europy, to ma prawo odtrąbić pełen sukces, którego będzie głównym architektem. On oraz tych kilku zawodników, których mu zostało.
Odbierz pakiet bonusów bukmacherskich w Fuksiarz.pl!
Gra Legii nas naprawdę porwała, trudno, żeby było inaczej, skoro zapakowała takie dwie bramki. Sporo się w tym meczu działo, sporo było walki, mocnych starć. Ale jakoś głupio być w 100% zadowolonym, skoro kiełkuje myśl, że chyba mogło być lepiej, gdyby klub był mocniej doinwestowany. Przed meczem ze Slavią istniał ironiczny strach, czy z Pragi wróci jedenastu piłkarzy gotowych do gry w następnym spotkaniu. Teraz nabrał on dziwnie materialnych wymiarów, a to nie może napawać optymizmem przed rewanżem.
Szkoda, bo Legia zrobiła dzisiaj wszystko, by na twarzach kibiców polskiej piłki zagościł uśmiech. Było czasami przaśnie, czasami tragikomicznie, ale koniec końców skończyło się względnie szczęśliwe. Remis przed pierwszym gwizdkiem przyjęlibyśmy ze zdecydowanym uściśnięciem ręki. Teraz, mimo wszystko, nie będzie inaczej. Kto by zgadł, że wpuszczenie Hołowni, Josue i Rosołka właściwie zneutralizuje faworytów z Czech?
SLAVIA PRAGA 2:2 LEGIA WARSZAWA
A. Bah 33′, L. Masopust 45′ – M. Emreli 20′, J. Juranović 37′