Trener Górnika Łęczna, Kamil Kiereś nie ukrywał, że jest zadowolony z bezbramkowego remisu na terenie Śląska Wrocław.
– Muszę zacząć od tego, jak zaczynaliśmy sezon. Mieliśmy bardzo mało czasu po wygraniu baraży – mało czasu na treningi i transfery. Rozegraliśmy jeden sparing, który nie do końca dał obraz tego, w jakiej dyspozycji są zawodnicy i jak to będzie wyglądać. U niektórych piłkarzy, których latem pozyskaliśmy, nadal trzeba wyrównywać poziom motoryczny. W ostatnich dniach doszli nowi zawodnicy. Generalnie zaczęliśmy dosyć nieciekawie, bo od remisu, dwóch porażek i siedmiu straconych bramek. Tak, jak mówiłem na ostatniej konferencji: musieliśmy się zresetować po Warcie Poznań. Tamten mecz był w piątek, ze Śląskiem graliśmy w niedzielę, więc zrobiliśmy sobie sześciodniowy mikrocykl. Zaryzykowaliśmy, zmieniliśmy ustawienie na 3-4-3 w ofensywie i 5-4-1 w defensywie. Mieliśmy kilka dni na wkomponowanie nowych graczy i przyjechaliśmy tutaj z ambitnym nastawieniem. Nie prężyliśmy muskułów, nie lubię opowiadania bajek, wszystko miało pokazać boisko. I uważam, że zaprezentowaliśmy się godnie, zasłużyliśmy na ten punkt. Mieliśmy szczęście w 85. minucie, że był VAR, ale też niesprawiedliwe są przepisy, bo Dziwniel, który był kontuzjowany poza linią boczną, został wpuszczony na boisko dopiero po bramce. Zabrakło nam zawodnika w tej strefie, Śląsk stworzył przewagę i strzelił. Na szczęście VAR pokazał, że gola nie było. Wywieźliśmy cenny punkt, zagraliśmy na zero z tyłu, to daje nam motywację i wiarę do dalszej pracy. Chcemy skrzętnie zbierać punkty i budować swoją pozycję w lidze w kolejnych meczach – mówił opiekun beniaminka.
Zapytano go, czy częściej będzie stosował nowy system. – Nie wiem, czy to dzisiejsze ustawienie będzie naszym głównym. Patrzyliśmy na to, że w Ekstraklasie gra się trochę inaczej niż w I lidze. Nie chcieliśmy być zespołem jednostronnym. Będziemy musieli się często bronić, ale szukamy systemu, który pozwoli nam stwarzać jak najwięcej sytuacji – odpowiedział.
Zastanawiało to, że Kiereś dokonał zaledwie dwóch zmian. – Mieliśmy mało czasu na trenowanie tego systemu. Nie do końca znany jest poziom motoryczny niektórych zawodników, nie jest on równy. Nieźle to funkcjonowało, więc nie chciałem tego pogarszać i zmieniać na siłę. Zmieniałem tylko wtedy, gdy poziom zmęczenia u piłkarza był już naprawdę duży. Często korzystam z pięciu zmian, ale są chwile, gdy coś jest poukładane, a jak nie masz pewności, że całość kadry da odpowiednią pewność, to lepiej trzymać skład – tłumaczył.
Fot. Newspix