Gdybyśmy mieli wskazać polską drużynę, którą na początku sezonu ogląda się najprzyjemniej, a jej mecze dostarczają najwięcej emocji, byłby to Śląsk Wrocław. Jacek Magiera nie zmienia swojej filozofii futbolu i podobnie jak w Legii Warszawa, stawia na grę odważną i ofensywną, nastawioną na dominację i strzelanie goli. Takim projektom zawsze kibicujemy, nawet jeśli wydają się myśleniem życzeniowym. W przypadku WKS-u z pewnością tak nie jest, natomiast nie ulega wątpliwości, że mimo wszystko zespół ten na razie ma poważny problem z zachowaniem równowagi w swoich poczynaniach.
Śląsk Wrocław – Górnik Łęczna: problemy w obronie
Śląsk w tym sezonie rozegrał już dziewięć meczów – sześć pucharowych i trzy ligowe. Strzelił w nich aż 18 goli (wychodzi średnia dwa na mecz), ale stracił niewiele mniej, bo 15. Bilans wychodzi na plus, bo udało się przejść dwie pierwsze rundy w eliminacjach Ligi Konferencji, co można uznać za minimum przyzwoitości, a w Ekstraklasie wywalczyć pięć punktów i nie odstawać w tabeli.
Jeżeli jednak Śląsk Magiery ma iść do przodu, musi nauczyć się większej kontroli nad spotkaniem. Na razie nie wychodzi mu to zbyt dobrze. Drużyna ta często doprowadza do nerwowych końcówek, nawet wtedy, gdy wydaje się, że w pełni panuje nad boiskowymi wydarzeniami. Przykładów z początku sezonu znajdziemy mnóstwo:
- w pierwszym meczu z Paide gol na 1:1 stracony w 77. minucie;
- w pierwszym meczu z Araratem gol na 2:3 stracony w 84. minucie;
- w rewanżu z Araratem utrata zwycięstwa w 89. minucie;
- w lidze z Wartą utrata prowadzenia 2:1 w okresie olbrzymiej przewagi;
- nerwowa końcówka z Cracovią, która w 90. minucie zdobyła bramkę kontaktową i w doliczonym czasie miałaby rzut karny po absurdalnym zachowaniu Tamasa względem Hrosso, gdyby nie wcześniejszy faul bramkarza Cracovii przy wyskoku;
- utrata prowadzenia z Lechią Gdańsk w 95. minucie.
W dwóch pierwszych przypadkach WKS odpowiadał na gole rywali, w pozostałych już mu się to nie udawało. Opierając się na wrażeniu z gry, wrocławianie po trzech ligowych kolejkach powinni mieć komplet punktów zamiast pięciu.
Dojrzałe drużyny preferujące futbol na “tak” cechuje to, że w stosownych momentach potrafią się uspokoić, “zabić” mecz i utrzymać korzystny wynik. Nikt na świecie nie jest w stanie non stop atakować i dominować. Tymczasem w przypadku Śląska najczęściej wygląda to tak, że jeśli nie strzeli wystarczająco dużo goli w okresie swojej przewagi i huraganowych ataków, to potem ma problemy, bo brakuje mu planu B, kiedy trzeba się wycofać i zachować trochę dyscypliny w tyłach. Zawsze należy się spodziewać, że któryś z obrońców wywinie jakiś numer. W ten sposób tracono zwycięstwa nad Wartą i Lechią oraz w rewanżu z Araratem. Domowe 2:1 z Hapoelem Beer Szewa wyjątkowo udało się utrzymać, ale to i tak było za niskie zwycięstwo w porównaniu do stworzonych sytuacji i przewagi, którą piłkarze Magiery posiadali przez większość spotkania. Sam Magiera po rewanżowym 0:4 podkreślał zresztą, że pierwszy mecz powinien być wygrany wyżej i to już na wstępie stanowiło problem.
Śląsk Wrocław – Górnik Łęczna: czas na stabilizację
Wydaje się, że teraz o zachowanie balansu będzie trochę łatwiej. Dlaczego? Bo po odpadnięciu z pucharów rotacja w składzie stanie się znacznie mniejsza, co zapewne ułatwi wytworzenie koniecznych automatyzmów. Magiera po klęsce w Izraelu zapowiadał, że okres ciągłych zmian się kończy, a międzynarodowa rywalizacja dała odpowiedzi na wiele pytań co do klasy poszczególnych zawodników. Krótko mówiąc, nie każdy zdał ten egzamin pozytywnie.
Dzisiejsze starcie z Górnikiem Łęczna może być ostatnim, w którym w wyjściowej jedenastce Śląska zajdzie jeszcze więcej zmian. Niektóre są wymuszone (kontuzja Janasika, pauza Tamasa), inne nie. Beniaminek z Lubelszczyzny jawi się jako idealny przeciwnik do przetestowania kilku wariantów i dania niektórym piłkarzom ostatnich szans w najbliższym czasie (Bartłomiej Pawłowski w roli wahadłowego, Diogo Verdasca na środku obrony). Później już każdy zbierze tyle, ile wcześniej zasiał.
Skład Śląska może być trudny do przewidzenia, natomiast nie spodziewamy się wielkich zaskoczeń w zestawieniu Górnika. Kamil Kiereś ma bardzo małe pole manewru w defensywie i raczej nic w niej nie zmieni. W normalnych okolicznościach pewnie Bartosz Rymaniak grałby za Kryspina Szcześniaka, ale gdzieś jakiegoś młodzieżowca upchnąć trzeba. W drugiej linii awizowany jest występ niedawno pozyskanego Szymona Drewniaka, tylko czy rozwiąże on problemy łęcznian? Mówimy przecież o zawodniku, który w ostatnich latach nie wyrastał ponad I ligę i mogło się wydawać, że już z niej nie wyjdzie. Kolejną szansę powinien otrzymać Janusz Gol, mocno zawodzący w dwóch ostatnich kolejkach.
Generalnie losy Górnika Łęczna w Ekstraklasie będą zależeć przede wszystkim od tego, czy uda się wycisnąć maksimum z drugiej linii. Tam beniaminek ma największy potencjał i największy wybór.
Śląsk Wrocław – Górnik Łęczna – typy, kursy bukmachera Fuksiarz.pl
Szymon Janczyk: Kolejny wesoły mecz Śląska Wrocław? Czemu nie. Defensywa Górnika Łęczna w Ekstraklasie rozkłada się szybciej niż leżaki nad morzem. Obstawiam, że dzisiaj wrocławianie mocno przycisną rywala, zwłaszcza że grają u siebie. Mój typ to over 5,5 celnych strzałów Śląska po kursie 2,22 w Fuksiarz.pl.
Przemysław Michalak: Ja widzę temat odwrotnie. Po fatalnym występie w pucharach maszynka Śląska trochę się zatnie. Pamiętajmy, że w bramce Górnika stoi Maciej Gostomski, który w 1. lidze udowadniał, że potrafi czynić cuda. Dlatego moja propozycja to under 2,5 goli w meczu po kursie 1,98.
Fot. Newspix