Reklama

Kamil Pestka: Cracovia skończy sezon w górnej części tabeli

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

12 sierpnia 2021, 13:45 • 6 min czytania 21 komentarzy

Czy gdyby nie kontuzja, grałby teraz we Włoszech? Jak bliski był transferu do Crotone? Czy myśli jeszcze o zagranicznym wyjeździe? Dlaczego jego rehabilitacja trwała rok, a nie cztery miesiące, jak początkowo zakładał? Jaka atmosfera panuje w szatni Cracovii? W jakim języku prowadzone są odprawy w drużynie Pasów? Czy funkcjonowanie zespołu paraliżuje zbyt duża liczba obcokrajowców? Kiedy wróci do formy sprzed kontuzji? Na te i na inne pytania w rozmowie z nami odpowiada lewy obrońca Cracovii, Kamil Pestka. Zapraszamy.

Kamil Pestka: Cracovia skończy sezon w górnej części tabeli

Spieszę się do Rącznej na trening, trochę mnie w biegu złapaliście.

Gdybyś rok temu nie doznał kontuzji, dzwonilibyśmy teraz do Włoch? 

Prowadziliśmy rozmowy, dogrywaliśmy pewne sprawy, ale skłamałbym mówiąc, że na pewno, bez cienia wątpliwości, dzwonilibyście teraz do Włoch, gdybym nie doznał kontuzji w ubiegłorocznym meczu z Pogonią, bo to jednak był wczesny etap negocjacji.

Jak wczesny? 

Został nawiązany kontakt między klubami, sprawy przyspieszały, ale nie wiadomo, jakby się to wszystko skończyło. Przecież nie jest powiedziane, że od razu transferem.

Chodziło o Crotone. 

Tak, Crotone awansowało do Serie A i szykowało kadrę pod nowy sezon. Byli najbardziej konkretni, żeby mnie pozyskać.

Reklama
Byłeś nastawiony na wyjazd?

Nie nastawiałem się, nie podpalałem się, bo to nie w moim stylu, ale miałem z tyłu głowy myśl, że mogę wyjechać z Polski. Tylko, że podkreślam: od momentu zainteresowania była jeszcze daleka droga, żeby kluby się dogadały. Ale tak, uważam, że była spora szansa na ten transfer do Crotone.

To był dobry moment na gotówkowy transfer i próbę podbicia Serie A – udana runda wiosenna, wygrany Puchar Polski. 

Jeśli Cracovia dogadałaby się z Crotone, to pewnie pojechałbym do Włoch, nie ukrywam.

CASHBACK W FUKSIARZU – 50% DO 500 ZŁOTYCH!

Ile dajesz sobie czasu na wyjazd z Ekstraklasy? 

Niemądrym byłoby zastanawiania się nad tym tuż po powrocie do zdrowia. Dopiero skończyłem rehabilitację, nie tak dawno wróciłem do treningów, zagrałem kilka minut z Lechem. Muszę się odbudować, a nie snuć plany. Czas mi trochę ucieka, kontuzja mnie wyhamowała, wstrzymała rozwój mojej kariery, ale jestem cierpliwy. O kolejnych krokach zacznę myśleć, kiedy znów odnajdę rytm.

Masz jakiś wymarzony kierunek transferowy?

Nie mam, choć wiadomo, że celuje się w ligi top pięć, ale nie chcę się w niczym ograniczać. Myślę perspektywicznie. Przed wyjazdem chciałbym poznać przyszły klub, jego filozofię, jego wizję, jego pomysł na mnie. Nie chciałbym nigdzie jechać w ciemno.

Dlaczego twoja rehabilitacja tyle trwała?

Myślałem, że uraz z meczu z Pogonią wykluczy mnie na maksymalnie trzy-cztery miesiące. Takie były rokowania, takie były diagnozy, generalnie ta cała pierwsza część rehabilitacji przebiegała z myślą, że będę do gry pod koniec 2020 roku. W rundzie wiosennej miałem być już w optymalnej dyspozycji, w pełni zdrowia, po przepracowanym zimowym okresie przygotowawczym. Ale non stop pobolewała mnie noga, dolegliwości niespodziewanie się przedłużały. Coś było nie tak, więc zrobiłem rezonans i okazało się, że została znikoma część ścięgna. Jakaś nić przesunęła się w trakcie rekonwalescencji, medyczna sprawa, nawet nie będę wchodził w szczegóły. Walczyłem, żeby udało się to zniwelować bez operacji – oczyszczono mi kostkę, ale to nic nie dało i konieczna była trzecia operacja. Skończyło się na dwóch poważnych zabiegach.

Reklama
Odczuwasz jeszcze ich skutki? Jesteś już stuprocentowo zdrowy? 

Tak, kontuzjowana noga jest w pełni zdrowa. Czuję ulgę. Zostały blizny.

Pojawia się czasami blokada psychiczna? Słyszeliśmy, że pracujesz z panią psycholog.

Z panią psycholog pracuję od dłuższego czasu, bo myślę, że większość sukcesu jest w twoim mózgu. Można mieć umiejętności, ale jeśli głowa do nich nie dorasta, nie dostaje, to niewiele z tego wynika. Moja praca nad swoją mentalnością i nastawieniem, to więc dłuższa historia. Teraz skupiliśmy się na tym, żeby się podbudować, żeby nabrać motywacji na przetrwanie tego niełatwego czasu rehabilitacji. Jakaś tam blokada psychiczna była, ale skupiłem się na wielu treningach indywidualnych na boisku, takim stopniowym wprowadzeniu się do zajęć z piłką, zajęć drużyną. Dbałem o to, żeby nie było tych blokad, żebym nie bał się o nogę.

Ile to trwało?

Poświęciłem temu miesiąc stopniowych treningów, stopniowego wprowadzania się, żeby nic nie zrobić pochopnie czy zbyt szybko. Przy pierwszych skokach i przyspieszeniach pojawiały się lekkie obawy i lęki, ale z każdym powtórzeniem stawałem się coraz mniej wycofany, coraz odważniejszy. Opłaciło się pracować nad sobą, bo kiedy wychodziłem na treningi z całą drużyną, nie było już śladu po jakimkolwiek dyskomforcie psychicznym.

Wracasz do szatni Cracovii i jaka tam panuje atmosfera? 

Wyniki są słabe. Źle zaczęliśmy nowy sezon Ekstraklasy, ale nie ma co dramatyzować i trzeba zacząć punktować solidnie. Jaka jest atmosfera w szatni? No wiecie, atmosferę tworzą wyniki.

Czyli nie jest dobrze. 

Nie, nie, tego nie powiem, nie jest zła atmosfera, staramy się wyjść z tej sytuacji, z tego kryzysu.

Nie brzmi to najlepiej. 

Muszę podkreślić jedną rzecz, żeby być dobrze zrozumianym: relacje czysto koleżeńskie są dobre. Nie ma niesnasek, nie ma kłótni.

Jaki macie pomysł, żeby wyjść z tej zapaści? 

Inaczej byłoby, gdybyśmy wygrali z Górnikiem Łęczna. Zaliczyliśmy słabą pierwszą połowę, goniliśmy wynik, wprowadziliśmy dobre zmiany, wyglądaliśmy nieźle, zasłużyliśmy na zwycięstwo. Skończyło się remisem. Ze Śląskiem i z Lechem było gorzej. Brakuje nam punktów, brakuje nam sytuacji. Nie sądzę, żeby był jakiś jeden pomysł na wyjście z tego kryzysu, to musi i powinno pójść wszystko razem. I wtedy będziemy szli w górę.

Jest wiara w tym zespole, że może być lepiej? 

Jest, jest, mamy w składzie dobrych piłkarzy i wierzymy, że zaczniemy punktować. Liczymy, że na koniec sezonu będziemy w górnej części tabeli. Ba, nie liczymy, tylko tak będzie, jestem o tym przekonany.

Horrendalna liczba obcokrajowców nie paraliżuje tej szatni?

Nie wiem. Raczej nie. Tak wyglądają szatnie na całym świecie. Jasne jest to, że zawodnik hiszpańskojęzyczny będzie lepiej dogadywał się z innym zawodnikiem hiszpańskojęzycznym, a zawodnik polskojęzyczny z innym polskojęzycznym, że będą jakieś grupy językowe czy kulturowe, bo to jest naturalny porządek i kolej rzeczy, z tym nie da się walczyć, ale czy to ma negatywny wpływ na szatnię, na grę drużyny? No nie. Wygramy i wrócimy pewność siebie. Pierwsze zwycięstwo nas podbuduje, to nas otworzy, to będzie klucz do wszystkiego.

Jaki język najczęściej słyszycie w szatni? W jakim języku są przeprowadzane odprawy? 

Najpierw w języku angielskim, żeby wszyscy zrozumieli, a potem jeszcze w języku polskim.

Do kiedy dajesz sobie czas na powrót do pierwszego składu Cracovii? 

Z Lechem postawiłem pierwszy krok, zagrałem epizod, żeby na nowo poczuć Ekstraklasę. Jestem głodny gry, chciałbym grać coraz więcej i więcej. Nie wiem, kiedy wskoczę do wyjściowej jedenastki, oby jak najszybciej, ale nauczyłem się już w swojej karierze cierpliwości, więc nigdzie się nie spieszę, walczę o swoje. Nie zadeklaruję się, że to będzie miesiąc, dwa miesiące, trzy miesiące. Najlepiej szybko, ale z głową.

Ile zajmie ci powrót do dyspozycji sprzed kontuzji? 

Jak już zacznę regularnie grać, jak skończą się pięciominutowe epizody i zaczną się pełnowymiarowe występy, to będzie to kwestia paru meczów. Dobrze przepracowałem miniony rok. To nie był stracony czas.

Tak uważasz?

Piłkarsko na pewno nic nie zyskałem, ale zdobyłem wiedzę, zrobiłem duży progres fizyczny.

Teraz tylko trzeba naprawić Cracovię. Tylko od czego tu zacząć…

Jest parę elementów…

Albo parędziesiąt.

Nie, nie, spokojnie. Przede wszystkim musimy grać na zero z tyłu i strzelać bramki. Może brzmi to banalnie, ale tak to ujmę.

ROZMAWIALI JAN MAZUREK I ADAM KOTLESZKA

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Ekstraklasa

Piłka nożna

„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Jakub Radomski
9
„Escobar był narcyzem, psychopatą. Zupełnie jak Hitler. Zaintrygował mnie, bo kochał piłkę nożną”

Komentarze

21 komentarzy

Loading...