Reklama

Czy Legia zrobiła wszystko, by awansować? Wątpliwe

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

11 sierpnia 2021, 14:44 • 4 min czytania 148 komentarzy

Oczywiste, że Legia nie przyniosła wczoraj wstydu polskiej piłce, tak jak potrafiła robić to przed laty. Odpadnięcie z Karabachem po 0:3, z Dudelange czy Spartakiem Trnawą, trzeba wstawić na zupełnie inną półką europejskiej historii. Natomiast mimo wszystko warto sobie zadać pytanie, dlaczego mimo mocno przeciętnej dyspozycji Dinamo, i tak nie udało się Chorwatów ogolić. Właściwie to pytanie powinno paść w gabinecie prezesa i dyrektora sportowego Wojskowych, ale wątpliwe, by odpowiedzieli na nie szczerze.

Czy Legia zrobiła wszystko, by awansować? Wątpliwe

Legii nie zabrakło bowiem ambicji. Zespół walczył jak nakręcony. Ciekawie patrzyło się na takiego Luquinhasa, który przepychał się z gośćmi wyższymi o głowę i bywało, że te starcia wygrywał. Potrafił przedzierać się środkiem boiska na klęczkach, wstawać, zaraz upadać, ale i tak miał piłkę albo sędzia gwizdał faul. Podobnie prezentowała się reszta, jeśli chodzi – jak to się przyjęło mówić – cechy wolicjonalne. Tak, ambicji nikt nie może Legii odmówić.

Wojskowi wreszcie mają też trenera. W trakcie tych eliminacji wyglądali na zespół poukładany, nawet trener Dinama przyznawał, że woleli ich uniknąć w losowaniu. Czy to kurtuazja, czy nie, w poprzednich latach trudno sobie podobne słowa przypomnieć. Michniewicz ograł Bodo, które wcześniej zaorało ligę norweską. Poradził sobie z Florą Tallin w stylu do zapomnienia, ale Henning Berg i Omonia potrzebowali do tego karnych. Powalczył z Dinamo. Potrafimy sobie wyobrazić, że gorszy szkoleniowiec albo cudak w postaci Jozaka wywraca się już na pierwszej przeszkodzie (a właściwie nie trzeba sobie tego wyobrażać, tylko przypomnieć).

LEGIA WARSZAWA. ZABRAKŁO JAKOŚCI

Jest więc ambicja, jest więc trener. Czego zabrakło? Oczywiście, że jakości. O ile imponowało to, że Legia momentami potrafiła zamknąć Dinamo na własnej połowie, o tyle potem pojawiał się problem – co dalej? Niestety odpowiedzią na to pytanie była głównie klasyczna Cracovia, czyli wrzutka, wrzutka, wrzutka. Legia ma tyle jakości, żeby pykać sobie w Ekstraklasie w inny sposób, ale Europa i silniejsi rywale na to niezbyt pozwalają.

Mimo wszystko w ofensywie brakuje tej drużynie indywidualności, które pociągną zespół w czasem niekonwencjonalny sposób. Przypomnijcie sobie Legię, która grała w Lidze Mistrzów. Prijović. Vadis. Nikolić. Guilherme. Moulin. Radović. To były gwiazdy tamtej ekipy, piłkarze, którzy momentami potrafili zrobić coś z niczego, również w Europie. Od kogo dziś oczekiwać, że wpadnie między trzech jak Vadis z Realem i uderzy zza pola karnego? Niby od Luquinhasa, ale on nie ma uderzenia, co było doskonale widać wczoraj.

Reklama

CASHBACK W FUKSIARZU – 50% DO 500 ZŁOTYCH!

Wtedy najważniejsze postaci Legii grały z przodu, a dzisiaj gdzie? Pewnie na wahadłach, tyle że są w gorszej formie. A nawet jeśli Juranović z Mladenoviciem byliby w top dyspozycji, to jednak tych błysków z przodu wciąż by brakowało. Emreli błysnął z Bodo, ale od tamtego czasu właściwie go nie ma. Zagrał słabo w Zagrzebiu, zagrał słabo w Warszawie. Jak dostał wreszcie dobrą wrzutkę, to nawet jej nie zaatakował sensownie głową.

Żeby mieć gwiazdy i frontmenów, to trzeba albo solidnie zainwestować, albo mieć wybitny skauting, albo wybitne szkolenie. Legia na razie nie może się niczym takim pochwalić. Chciałaby wejść na prawdziwe salony w dziurawym płaszczu. Tak się niestety raczej nie da, chyba że przy kompletnym szczęściu. Ale ile można liczyć na fart?

LEGIA WARSZAWA. INNI INWESTUJĄ, LEGIA LICZY NA SZCZĘŚCIE

Spójrzcie na Ferencvaros, który jest już pewny Ligi Europy. W tym okienku wydał 4,75 miliona euro. W poprzednim – sześć baniek. Jeszcze wcześniej – 2,40. W efekcie teraz dalej mają szansę na Ligę Mistrzów, w zeszłym sezonie w niej grali (eliminując po drodze Dinamo), dwa lata temu dostali się do Ligi Europy. Wcześniej nie potrafili awansować nigdzie, ale odkąd zainwestowali w, cóż, jakość, idzie im jakoś łatwiej.

Naturalnie nie wypada dysponować pieniędzmi Mioduskiego sprzed komputera, ale można się zastanowić, czy gdyby wcześniej zatrudniał trenerów i nie rozwalał współczynnika, to teraz nie miałby ich więcej, a Legia byłaby w innym miejscu…

Bo niestety – kadrowo Wojskowi nie byli przygotowani na tę walkę. Mladenović nie ma zmiennika. Jak wypadł Kapustka, to zrobił się problem w środku i tej dziury ostatecznie nie udało się załatać. Teraz mówi się o odejściu Juranovicia, jeśli tak – przed Slavią będzie kolejny problem. O braku odpowiedniej jakości w ścisłej ofensywie już pisaliśmy.

Reklama

Obrazując – Legia wcześniej atakowała Europę pijana, nieogolona i w dziurawych ciuchach. Teraz wytrzeźwiała, ogoliła się, ale ciuchy ma wciąż dziurawe. Weszła więc do przedpokoju, czyli Ligi Konferencji. Natomiast czy dalej ktoś przymknie oko?

Fot. FotoPyk

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

148 komentarzy

Loading...